Reklama

Minął tydzień

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziś ludzkość trwożnie patrzy przed siebie,
Szukając nowej gwiazdy przewodniej,
I o codziennym rozmyśla chlebie
(...)
Dla tych, co głodni!
Żal nam poezji w pieśni i czynach
I bohaterów żal nam pochodu,
Lecz ludzkość musi myśleć o synach
Ginących z głodu.

(Adam Asnyk, Juliuszowi Mien)

Kontemplacja jednego połowu

Reklama

Koniec kwietnia i maj obdarowały nas piękną pogodą. Podkulone od zimna krzewy, jakby uśpione drzewa, czekające na pierwsze promienie słońca kwiaty ukazały się w całej krasie i uraczyły nas teologiczną prawdą o wpisanym w naturę pragnieniu życia.
Ta obserwacja przyrody przypomniała prawdę wypowiedzianą kiedyś przez sługę Bożego Prymasa Stefana Wyszyńskiego: "Im świat będzie dalej od Boga, tym bardziej będzie Boga spragniony. Im więcej będzie nasycony dobrobytem, tym bardziej będzie głodny Boga". To słowa niosące nadzieję, która winna nas chronić przed zwątpieniem, spowolnieniem wysiłków ewangelizowania przez dobroć. Liturgia okresu wielkanocnego wytycza kierunki działań na drodze apostolskiej. Oto Apostołowie, żyjąc już w czasie Kościoła, wracają jeszcze do łowienia ryb. Bezskutecznie. Kiedy Pan Jezus stanął rankiem wobec nich i zapytał, czy nie mają czegoś do jedzenia, ze smutkiem opowiedzieli Mu o swoich bezowocnych wysiłkach. On zaś, jakby nie zważając na ich upracowanie, poczucie zawodu, każe na nowo zarzucić sieć. Wskazuje nawet miejsce, w którym mają dokonać połowu. Po Jezusowych słowach nastaje cisza przerywana jedynie odgłosem wykonywania zaleconej czynności.
Urzekająca jest ta scena. Wczytując się w nią z namysłem, niemal słyszymy plusk wody, która przyjmuje sieci pełne nadziei na brzemienność połowu. Jednocześnie wzrusza kontemplacja zachowania Apostołów. Byli fachowcami. W nocy na różne sposoby, w różnych miejscach próbowali zarzucać sieci. Teraz, na słowo Pana, ponownie podejmują wysiłek. Był to wyraz posłuszeństwa, chociaż może w sercach niektórych z nich rosła irytacja i zaciskając zęby, starali się nie dopuścić do jej wybuchu. Trzeba pamiętać, że byli bardzo zmęczeni, a to zawsze sprzyja niekontrolowanym wybuchom agresji. Okazali się jednak pokorni. Nieśli ze sobą doświadczenie klęski, która dotknęła ich, bo nie słuchali należycie Jezusa. Kiedy w końcu nadszedł moment wyciągnięcia sieci, zadziwili się wielkim ciężarem. Połów był przeobfity.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Siła manipulacji

Reklama

Tydzień temu rozważaliśmy prawdę o socjotechnice, o wszechobecności antywartości. To sytua-cja, która bardzo przypomina, niejako urzeczywistnia, sytuację Apostołów. Duszpasterskie wysiłki księży, apostolska aktywność świeckich zdają się przegrywać ze złem panującym w świecie, zbierającym żniwo wśród nas.
Środki komunikacji społecznej dostarczają szerokich informacji z życia małych i wielkich tego świata. Oto deputowani parlamentu jednego z sąsiednich krajów zachowywali się jak pseudokibice na stadionach. Rozkrzyczani, chętni do rękoczynów stanęli w obronie bliżej nieokreślonej sytuacji. Obiektywne oceny polityki ukraińskiego premiera wskazują na jej sensowność, ujawniają pierwsze sukcesy. A jednak opozycja - komuniści dysponujący większością, zdecydowali się odwołać premiera. Pod parlamentem biedni ludzie, na twarzach których maluje się bieda, proszą o zachowanie rządu i człowieka, który swą polityką rodzi nadzieję na poprawę losu. Daremnie. To była bardzo pouczająca lekcja dla tych, którzy chcą się uczyć.
Karol Bunsch w swojej noweli pt. Dezerter opisuje podobną sytuację. Pierwsza wojna światowa. Trwa walka pozycyjna. W okopach naprzeciw siebie żołnierze, pochodzący czasem z jednej wsi, miasteczka. Nie rozumieją sensu zmagań, śmierci. Korzystając z chwilowego wojennego spokoju, zbliżają się do siebie, wymieniają papierosy, spotykają się na pogawędkach. Wtedy do akcji wkraczają oficerowie. Postanawiają wzmóc tzw. morale armii. Planują zatem walkę. Tak bez powodu. Są kolejne niepotrzebne ofiary. Żołnierze umierają w poczuciu bezsensu swojej śmierci. Za chwilę nastaje spokój. Oficerowie wrogich formacji znowu spotykają się na grze w karty, na zakrapianych alkoholem imprezach. Ich zdaniem, "morale" obydwu armii zostało na nowo przywrócone. Pozostaje tylko ból, tragedia ofiar ich kaprysu, ale to się nie liczy.
Znamy dziś wszyscy ekscesy w naszym wojsku z powodu tzw. fali. Ktoś chyba celowo podgrzewa agresję żołnierzy starszych wobec młodszych, skoro ciągle tyle jest niepotrzebnych upokorzeń i cierpień wśród młodego wojska.

Papieskie inspiracje

Reklama

W Polsce kolejna tragedia. Młoda nauczycielka zabija swojego ucznia, który stanął na straży rodzinnego szczęścia, które ta chciała zniszczyć. Nie ma słów, które mogłyby usprawiedliwić tę straszną zbrodnię. Tym bardziej, że sprawczyni konsekwentnie milczy, ujawniając tylko beznamiętne oblicze.
Czy przeto wobec przejawów zła działanie apostolskie ma jeszcze szanse powodzenia?.
Z pomocą przychodzi Ojciec Święty ze swoim niezłomnym wskazywaniem na Chrystusa, jako źródła apostolskich sukcesów. Całkowite zawierzenie Jemu, realizacja Dobrej Nowiny rodzą owoce zadziwiające świat. Oto w minionym tygodniu Jan Paweł II prosił ambasadora Iraku, który składał listy uwierzytelniające, o przekazanie narodowi irackiemu wyrazów szacunku i współczucia z powodu biedy i cierpień, jakich doznaje. Jednocześnie po raz kolejny zaapelował do Stanów Zjednoczonych o zniesienie embarga, które tylko potęguje biedę niewinnych ludzi. I z tymi słowami pojedzie do ludzi cierpiących, nie bacząc, że narazi się możnym.
Patrząc na apostolską gorliwość tego pierwszego z katolików, próbujmy i my wkraczać na drogę, którą wskazuje swoim życiem i nauczaniem. Wielu z nas miało okazję obserwować na ekranach telewizorów, jak składał podpis pod listem apostolskim wydanym na początek Trzeciego Tysiąclecia. Dokument zawiera wskazania dla Kościoła, którym powinien być wierny, aby jego apostolskie zmagania przyniosły owoce. Jan Paweł II ukazuje Kościołowi i światu Trzeciego Tysiąclecia Oblicze Jezusa. Niejako prosi, byśmy je kontemplowali w swoim życiu za świętą Weroniką z Drogi Krzyżowej. To dzięki niej współczucie człowieka dotknęło Cierpiącego z Miłości i uzyskało odbicie tej Miłości, niejako wpisało się w nasze dusze i serca, byśmy jak Apostoł mogli powiedzieć światu: żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.
Widzę, że list apostolski Papieża staje się inspiracją kościelnego przepowiadania i prywatną lekturą wielu chrześcijan. Może to jest ten moment ponownego zarzucania sieci, mimo iż nasze dotychczasowe wysiłki zdawały się daremne, a pustka i zło jakby się potęgowały. Potrzebny jest swoiście pojęty upór, konsekwencja, że najpierw spróbuję wprowadzić te wskazania w swoje życie, a reszta będzie darem Jezusa. Jak ów cudowny połów. Trudno, aby głodny mógł nakarmić innego potrzebującego żywności. Trzeba samemu zdobyć pokarm, poczuć sytość Dobrej Nowiny, dopiero wtedy możliwe stanie się dzieło karmienia innych. Obfitość tego chleba uwarunkowana jest posłuszeństwem słowom Jezusa.

Posłuszni Słowu - jak Maryja

Nosimy w swoich sercach bogactwo przeżyć związanych z Uroczystością Królowej Polski. Na Jasnej Górze zabrzmiało modlitwą. Tym razem ubogaciła ją obecność uczestników Zjazdu Polonii z całego świata. Ciepło o roli Polaków żyjących poza granicami w dziele propagowania polskiej kultury i gościnności mówił w homilii Ksiądz Prymas oraz w przemówieniu okolicznościowym pan prof. Andrzej Stelmachowski - prezes Wspólnoty Polskiej.
Śpiewem Litanii napełniamy kościoły i przydrożne kapliczki w nadziei na dary, które Ona wyprasza u Swego Syna. Trzeba postąpić dalej - pozostać posłusznym Jej poleceniu z Kany Galilejskiej - uczyńcie wszystko, co wam powie.
Posłuszeństwo Słowu przynosi owoce. Jan Paweł II w swoim nawoływaniu o życie nienarodzonych spotykał się niejednokrotnie ze słowami krytyki, posądzano Go o konserwatyzm, sugerowano, że należałoby tę prawdę dostosować do nowych czasów, zmieniającego się stylu życia. Próby te miały określony cel - przez kompromis doprowadzić do wyrugowania prawdy o świętości życia.
Ojciec Święty nie ustąpił. W najbardziej sytych dobrami materialnymi krajach bronił życia. Jak Prymas dostrzegał, że spoza dobrobytu materialnego prześwituje wielki głód Boga. Im głośniejsze były słowa krytyki, tym wyraźniej ujawniało się pragnienie Boga.

Przykład idzie z góry...

W tej sprawie miniony tydzień był prawie emanacją cudu. Oto parlament najbogatszego kraju świata uznał płód za "istotę Homo sapiens bez względu na stopień rozwoju". Warto zapoznać się z fragmentami tej ustawy: "Jeśli osoba (...) świadomie zabija lub próbuje zabić dziecko nienarodzone, powinna zostać ukarana za morderstwo lub próbę morderstwa człowieka. To przestępstwo nie wymaga udowodnienia, iż ( oskarżony) wiedział, że matka ofiary (czyli dziecka nienarodzonego) była w ciąży lub że działanie mające na celu spowodowanie śmierci dziecka nienarodzonego było celowe".
Prezydent USA już oświadczył, że ustawę podpisze. Oczywiście, sama ustawa nie rozwiąże problemu. Potrzebne są działania podkreślające prawdę, że od momentu poczęcia jest się człowiekiem, nad życiem którego władzę ma jedynie Bóg. Wiadomo, że wiele środków przekazu przemilczy to ważne wydarzenie, ograniczając się do lakonicznych newsów. Niech nas to nie zraża. Ważne, aby każdy, kto uważa się za ucznia Jezusa, afirmował prawo do życia przez troskę o jego właściwy rozwój, o zdobywanie cnót i rozwijanie otrzymanych talentów, a w miejscu, gdzie żyje, aby budował cywilizację życia. Nie wiadomo, kiedy i kto, usłyszawszy te słowa, zacznie zmieniać swoje usposobienie, wej-dzie jako kolejny świadek na drogę afirmacji życia.... i zakorzenia się w życiu
Kilka lat temu w jednym z liceów pracowała nauczycielka, która zupełnie niespodziewanie postanowiła przejść na wcześniejszą emeryturę. Była dobrym pedagogiem, więc jej decyzja bardzo zadziwiła dyrekcję. Próbowano odwieść ją od tej decyzji. Pozostała jednak przy swoim. Wkrótce wszystko się wyjaśniło. Wraz z mężem, jako bezdzietne małżeństwo, adoptowali chłopca z domu dziecka. Okazało się jednak, że chłopak ma porażenie mózgowe. Nie oddali go z powrotem. Mąż, który już wówczas był na rencie, poświęcił się cały wychowaniu chłopca. Zmarł nagle. Wtedy ona zdecydowała, że poświęci się dziecku. Zrezygnowała z kariery, pieniędzy i podjęła taki czyn. Kiedy sprawa się "wydała", nauczyciele w szkole byli wstrząśnięci. Wielu pytało: Jak to możliwe? Nie jej dziecko, na dodatek chore, i ona tak się poświęca? I to w czasach, kiedy zabija się zdrowe dzieci, i czynią to ich własne matki! Do dziś jest wierna swojej misji, a może właśnie wtedy pomogła niejednemu zweryfikować patrzenie na życie poczęte.
Miłość nie liczy sił, nie kalkuluje. Po prostu kocha. Warto realizować miłość i kochać bez oglądania się na to, czy znajdą się tacy, którzy nasze świadectwo dostrzegą i pójdą za nim. Miłość sama uszczęśliwia, daje radość, wzmacnia siły. Szczególnie miłość czysta, Boża.
W tym tygodniu przeżywać będziemy uroczystości ku czci św. Andrzeja Boboli. To męczennik miłości do Ewangelii, do Jezusa szukającego zbawienia dusz - patron trudnego świadectwa. Dlatego obrany został na protektora Akcji Katolickiej w archidiecezji przemyskiej.
W parafialnej gazetce Ave Maria, wydawanej w Jarosławiu, przeczytać można było w niedzielę 29 kwietnia br. takie oto wyznanie. Kilka osób wybrało się samochodem na wakacje do Grecji. Zapowiadało się cudownie. W gronie turystów było kilku kierowców, zatem trud drogi nie doskwierał. Zapowiadała się piękna pogoda. A tu nagle w Rumunii na poboczu drogi - samochód, obok niego zapłakana kobieta czyni rozpaczliwe znaki. Zatrzymali się, widząc w samochodzie skulonego z bólu mężczyznę - oni także wybrali się z Polski na urlop. Wśród jarosławskich turystów byli lekarze. Diagnoza był zgodna: zawał. Kobieta nie ma prawa jazdy. Potrzeba zatem, żeby ktoś z nich zrezygnował z wakacji. Zmagania były duże. W końcu jeden z nich zdecydował się zostać z chorym i kobietą. Odwiózł chorego do szpitala. Zaistniała konieczność hospitalizacji. Pozostał tam przez 10 dni, do czasu wypisania chorego. Potem odwiózł małżeń-stwo do Polski. Przy pożegnaniu chory zapytał: Dlaczego Pan to zrobił? Dosyć mgliście wyjaśnił, nie przyznając się, jak wiele go to kosztowało. Kolejne pytanie: Czy jest Pan wierzący? Potwierdził. Zapanowało milczenie, którego on nie przerywał zbędnymi pytaniami. Pożegnali się. Po kilku miesiącach dowiedział się, że jego podopieczni byli ateistami, a teraz wkroczyli na drogę wiary i przyjaźni z Bogiem. Czyż radość z takiego cudu można warunkować cyframi?
Według ostatniego raportu CBOS-u, 93% Polaków deklaruje się jako wierzący. Wprawdzie tylko 58% przyznaje, że uczestniczy w każdą niedzielę w Eucharystii, ale pocieszające jest to, że liczba ta utrzymuje się już od przeszło dziesięciu lat. Jezus pyta nas: Dzieci, czy macie coś do jedzenia dla tych głodnych, którym bogactwa, grzechy przysłoniły prawdę o Bogu? Trzeba mieć w zapasie żywność, bo nie wiadomo, kiedy obudzi się w nich głód łaski i prawdy.
Posilajmy się zatem nieustannie nauką Pana, nauczaniem Jana Pawła II i naszych Pasterzy i bądźmy gotowi podzielić się chlebem z tymi, którzy poczują się głodni.

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Elżbieta Węgierska - patronka dzieł miłosierdzia

[ TEMATY ]

św. Elżbieta Węgierska

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych (obraz tablicowy z XV wieku)

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych
(obraz tablicowy z XV wieku)

17 listopada Kościół wspomina św. Elżbietę Węgierską, patronkę dzieł miłosierdzia oraz bractw, stowarzyszeń i wielu zgromadzeń zakonnych. Jest świętą dwóch narodów: węgierskiego i niemieckiego.

Elżbieta urodziła się 7 lipca 1207 r. na zamku Sárospatak na Węgrzech. Jej ojcem był król węgierski Andrzej II, a matką Gertruda von Andechts-Meranien, siostra św. Jadwigi Śląskiej. Ze strony ojca Elżbieta była potomkinią węgierskiej rodziny panującej Arpadów, a ze strony matki - Meranów. Dziewczynka otrzymała staranne wychowanie na zamku Wartburg (koło Eisenach), gdzie przebywała od czwartego roku życia, gdyż była narzeczoną starszego od niej o siedem lat przyszłego landgrafa Ludwika IV. Ich ślub odbył się w 1221 r. Mała księżniczka została przywieziona na Wartburg z honorami należnymi jej królewskiej godności. Mieszkańców Turyngii dziwił kosztowny posag i dokładnie notowali skarby: złote i srebrne puchary, dzbany, naszyjniki, diademy, pierścienie i łańcuchy, brokaty i baldachimy. Elżbieta wiozła w posagu nawet wannę ze szczerego srebra. Małżeństwo młodej córki królewskiej stało się swego rodzaju politycznym środkiem, mającym pogłębić i wzmocnić związki między oboma krajami. Elżbieta prowadziła zawsze ascetyczny tryb życia pod kierunkiem franciszkanina Rüdigera, a następnie Konrada z Marburga. Rozwijając działalność charytatywną założyła szpital w pobliżu zamku Wartburg, a w późniejszym okresie również w Marburgu (szpital św. Franciszka z Asyżu). Konrad z Marburga pisał do papieża Grzegorza IX o swojej penitentce, że dwa razy dziennie, rano i wieczorem, osobiście odwiedzała swoich chorych, troszcząc się szczególnie o najbardziej odrażających, poprawiała im posłanie i karmiła. Życie wewnętrzne Elżbiety było pełną realizacją ewangelicznej miłości Boga i człowieka. Wytrwałość czerpała we Mszy św., na modlitwie była niezmiernie skupiona. Wiele pracowała nad cnotą pokory, zwalczając odruchy dumy, stosowała ostrą ascezę pokuty.
CZYTAJ DALEJ

Dziś odbył się pogrzeb zamordowanego księdza Lachowicza

2024-11-16 13:32

[ TEMATY ]

abp Józef Górzyński

morderstwo

ks. Lech Lachowicz

Telewizja wPolsce24

Abp Józef Górzyński wygłosił homilię podczas Mszy św. pogrzebowej księdza Lecha Lachowicza

Abp Józef Górzyński wygłosił homilię podczas Mszy św. pogrzebowej księdza Lecha Lachowicza

„Ks. Lech Lachowicz tak poznał Chrystusa. Tak go poznał, że postanowił związać z nim całe swoje życie. Przez kapłańskie powołanie, które rozeznał i podjął, stał się sługą Chrystusa, gotowym do misji przepowiadania nadziei zbawienia i obdarowywania wiernych pokarmem na życie wieczne” - mówił abp Józef Górzyński podczas Mszy Świętej pogrzebowej.

Uroczystości transmitowała Telewizja wPolsce24.
CZYTAJ DALEJ

"Fakty" TVN wyraziły nadzieję, że będzie się zabijać kilkadziesiąt razy więcej nienarodzonych dzieci

2024-11-16 22:03

[ TEMATY ]

aborcja

Adobe Stock

"Tu nawet drobna zmiana, to dobra zmiana", "Wzrosty są obiecujące, to jest dobry sygnał", "W danych dotyczących aborcji coś drgnęło. To oznacza spokój i bezpieczeństwo", "Powinniśmy zrobić, żeby liczba aborcji była wyższa i to kilkudziesięciokrotnie", „Ta opieka jest po prostu potrzebna na dużo, dużo większą skalę” - takie zdania w odniesieniu do wzrostu liczby aborcji padły w "Faktach" TVN w materiale poświęconym wzrostowi liczby aborcji - alarmuje Fundacja Grupa Proelio.

Tendencyjne przedstawianie wiadomości w serwisach informacyjnych, tendencyjnie prowadzone debaty, zapraszanie działaczek organizacji pomagających w nielegalnych aborcjach do programów śniadaniowych. Stacja TVN przyzwyczaiła nas do aborcyjnej propagandy, ale nawet propaganda musi mieć swoje granice.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję