To pewnie miało być tak: wielka miłość, biała suknia,
marsz weselny, a potem długo i szczęśliwie, z błogosławieństwem Bożym
- dziećmi.
Chrześcijańska nazwa tego wspaniałego wydarzenia w życiu
kobiety powinna brzmieć: "stan błogosławiony", i tak też powinno
ono być przeżywane: w radości, wewnętrznym spokoju i harmonii, wśród
bliskich i ich miłości. Anka i dziewczyny, które znalazły się w podobnej
sytuacji, czują, że słowo "ciąża" jest bardziej adekwatne; niektóre
dodadzą - niechciana ciąża. I czasem jest to początek ich wewnętrznej
tragedii, ale może stać się zalążkiem nowego życia, nowym startem,
byle tylko dać im szansę.
Anka pochodzi z Mazowsza. O Domu Samotnej Matki i Dziecka w
Żarkach Mieście k. Częstochowy dowiedziała się przypadkiem. Pojawił
się w jej życiu jak światełko w tunelu. Przyjechała tutaj w tajemnicy
przed rodziną i całym światem i aż dziwi fakt, że nikt z bliskich
niczego nie podejrzewa. Bo też w tajemnicy ma być trzymany fakt jej
odmiennego stanu, narodzin dziecka i samo dziecko. Anka chce oddać
maleństwo do adopcji.
Różne są powody zjawienia się tu dziewczyn - przyjeżdżają
same z jedną walizką, przysłane przez swojego proboszcza, lekarza,
pomoc społeczną, czasem przywiezione przez pracowników pogotowia
opiekuńczego. Samotne, zrozpaczone, panny i mężatki, często wypędzone
z domu, w stanie psychicznego załamania. Całe szczęście, że Siostry
Nazaretanki, którym Kuria Archidiecezji Częstochowskiej - właściciel
Domu, zleciła jego prowadzenie, mogą przyjąć wszystkie. Przygotowanych
jest 10 miejsc, a obecnie przebywa tu 7 matek z dziećmi - w tym Anka,
która oczekuje na rozwiązanie. Przybywając tu, nie miała nawet potrzebnych
badań lekarskich, a że chce swój stan utrzymać w tajemnicy - nie
posiada żadnego zasiłku przysługującego samotnej matce. Dom nie pobiera
żadnych opłat za pobyt. Kobiety i ich dzieci dostają tu wszystko
- posiłki, dach nad głową, pomoc materialną, lekarską, pomoc w załatwianiu
zasiłku, alimentów, czasem mieszkania, ale przede wszystkim dobrą
atmosferę i wsparcie - siostry wiedzą, że jedynie miłość może wszystko
naprawić.
Dom Samotnej Matki i Dziecka w Żarkach dysponuje kilkoma
przytulnymi pokoikami, kuchnią, niewielkim ogródkiem. Na sąsiednich
tapczanach sypiają dziewczęta z domów dziecka i uciekinierki z domów
rodzinnych, opuszczone przez najbliższych - poszukiwaczki miłości
i ciepła. Właściwie każda pochodzi z domu, gdzie zabrakło normalności,
gdzie nikt nie uczył, co dobre, a co złe. Wychowane bez zasad, miłości,
bez zdrowego kręgosłupa moralnego pogubiły się w tym życiu. Anka,
jak wiele młodych dziewcząt, zapewne padła ofiarą "dowodu miłości". Ewka, która świetnie radziła sobie na studiach, nie potrafiła poradzić
sobie z destrukcyjnym uczuciem do żonatego mężczyzny. Krystyna -
bezdomna, 40-letnia matka piątki dzieci - przyjechała urodzić w godnych
warunkach kolejne. Albo Iza - mężatka, która już dwukrotnie uciekała
sprzed drzwi gabinetu przed aborcją, tu, nie mając akceptacji męża,
urodziła swoje maleństwo, a teraz próbuje ułożyć sobie życie. Losy
każdej z mieszkanek Domu są trudne do opisania bez emocji. Niezręcznie
jest wypytywać o przeszłość - raczej nie chcą do niej wracać. Pragną
zacząć, tu i teraz, wszystko od początku. Ten Dom daje im taką szansę.
Siostry starają się stworzyć namiastkę domu rodzinnego.
Są więc wspólne posiłki, wspólne ich przygotowywanie, sprzątanie.
Pogaduszki w kuchni, wymiana doświadczeń. Niektóre dziewczęta dopiero
tutaj uczą się normalnych relacji międzyludzkich, okazywania uczuć,
a nawet tak prostych wydawałoby się czynności, jak gotowanie czy
posługiwanie się pralką automatyczną (notabene, jedyną w Domu, która
musi dać radę codziennemu praniu setki pieluch). Obowiązuje tu prosty
regulamin, który pomaga dziewczynom - jak określa to Siostra Dyrektor
- "równać w górę". Bo nie wolno np. przeklinać, nakazuje się zgłaszać
wyjścia, żeby nikt nie martwił się, że młodej mamie coś się stało.
Ale co najważniejsze, te zagubione kobiety i dziewczyny (najmłodsza
to 17-latka) mają tu możliwość nauczyć się przeżywać swoje macierzyństwo
- bez awantur, strachu, krzyków i alkoholowej atmosfery. Mają czas
na przeżywanie miesięcy miodowych ze swoim dzieckiem, tym pod sercem,
czy tym już narodzonym.
Nie da się do końca oddać ani atmosfery tego domu, ani
w pełni ukazać rozmiarów bólu i cierpienia, którym naznaczona jest
historia życia każdej z podopiecznych. Nie da się też ukazać ogromnego
potencjału dobra tych wszystkich, którzy podjęli się towarzyszenia
młodym matkom w ich bardzo trudnym momencie życia. Siostry z zapałem
opowiadają o bezimiennych sponsorach - ludziach, którzy regularnie
wpłacają drobne sumy, ludziach, którzy biorą grosze, albo nic za
remonty, którzy ofiarowują różne dary, np. piękne kwiaty do ogródka.
Albo chociażby wspaniała pani doktor - Anna Bielobradek, pediatra.
Przyjeżdża z Częstochowy na każde wezwanie lub sama zagląda, żeby
upewnić się, czy z maluchami wszystko w porządku. Zawsze przywozi
pakunek ze smakołykami. A sąsiadka - pielęgniarka, to właściwie całodobowe
pogotowie ratunkowe. Nie sposób zapomnieć o zawsze życzliwych księżach
z pobliskiej parafii Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza,
zawsze gotowych z kapłańską posługą. Przykłady można mnożyć. Siostry
są pełne wiary i ufności, bo dzięki ludziom dobrego serca uda im
się położyć podłogę, doposażyć dom (przede wszystkim kupić pralkę),
a nawet wybudować maleńką altankę, żeby mamy miały gdzie posiedzieć
z maluchami podczas słonecznej pogody. Marzą też, że nadejdzie taki
czas, że będą mogły codziennie zapewnić dzieciom soki i owoce.
Jakie będą dalsze losy Anki? Nie wiadomo. Może faktycznie
odda dziecko do adopcji i powróci do rodziców. A może, tak jak większość
dziewczyn, będzie sama starała się - dosłownie - walczyć o dom dla
swego dziecka? Czy też zakończenie będzie bardziej romantyczne -
ojciec dziecka okaże się odpowiedzialnym człowiekiem i będą żyli
długo i szczęśliwie... Chociaż to ostatnie rozwiązanie jakoś się
nie przytrafia - niestety... Siostry mają jednak nadzieję, że pobyt
w Domu, tym przystanku normalności, kiedyś wyda swoje owoce. "Duch
wieje, kędy chce"...
Archidiecezjalny Dom Samotnej Matki i Dziecka
ul. Częstochowska 15, 42-310 Żarki Miasto, tel. (0-34) 314-81-76
Bank Spółdzielczy w Myszkowie Oddział w Żarkach, nr 82791036-592-2706;
oraz PKO BP II O/Częstochowa nr 10201664-37165-270-1
Pomóż w rozwoju naszego portalu