Uroczystości pogrzebowe śp. Genowefy Chrapek odbędą się w piątek 26 lutego 2021 r. w parafii pw. św. Katarzyny w Iwaniskach. Rozpoczną się o godz. 12.00 modlitwą różańcową. O godz. 12.30 odprawiona zostanie Msza św.
Śp. Genowefa Chrapek urodziła się 19 listopada 1929 r. w Woli Skolankowskiej w diecezji sandomierskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wychowała pięcioro dzieci, z czego troje ofiarowała Panu Bogu do Zgromadzenia Księży i Sióstr św. Michała Archanioła. Księdzem michalitą był syn śp. Genowefy, bp. Jan, a siostrami są dwie córki: Maria - w Zgromadzeniu s. Agnieszka i Zofia - w Zgromadzeniu s. Barbara. Dwóch synów Kazimierz i Marek założyli własne rodziny. W domu rodzinnym pozostał syn Marek wraz z żoną Wiolettą i córkami Pauliną i Barbarą.
Śp. Genowefa przeżyła śmierć męża Józefa (zmarł 1 listopada 1990 r.), śmierć pierworodnego syna bp. Jana (zmarł 18 października 2001 r.) oraz śmierć drugiego syna Kazimierza. Pan Bóg zabrał ją dokładnie w piątą rocznicę śmierci Kazimierza (zmarł 24 lutego 2016 r.). - Wiem, że bardzo był z nią związany i myślę, że wyszedł po nią – mówi s. Barbara.
Reklama
Śp. Genowefa Chrapek była człowiekiem niezwykle pogodnym i dobrym. Gromadziła wokół siebie nie tylko rodzinę, ale też ludzi okolicznych będących w różnych potrzebach materialnych i duchowych, dzieląc się z nimi własnymi dobrami intelektualnymi, materialnymi i duchowymi. Śp. Genowefa odznaczała się również ogromną wrażliwością religijną. Mówiło się, że własny pokój zamieniała na kaplicę, gdyż w ciągu kilku ostatnich lat życia, kiedy cierpienie stało się już jej codziennym zadaniem nieustannie odmawiała różaniec i koronkę do Miłosierdzia Bożego ofiarując je we wszystkich polecanych jej sprawach a także, za Zgromadzenia Michalickie, Ojca świętego i cały Kościół. Bardzo przejmowała się ostatnią pandemią wnioskując, że cały świat jest chory i trzeba go oddać Miłosierdziu Bożemu.
Ukojeniem w cierpieniu ostatnich dni życia i w chwili śmierci było odmawianie modlitw „Zdrowaś Maryjo” i „Koronki do Bożego Miłosierdzia”.
Pan Bóg zachował Jej jasność umysłu do końca życia, a ostatnimi jej słowami wymówionymi w chwili śmierci był akt strzelisty: „O JEZUNIU MÓJ NAJUKOCHAŃSZY, MIŁOSIERNY”.
Reklama
- Najbardziej mi będzie brakować tego, że codziennie nam mówiła „Kocham cię, z dnia na dzień coraz bardziej”. Pamiętam z dzieciństwa, jak przekazywała nam tę miłość ale też to że wszystkie dziewczyny w moim wieku jakoś garnęły się do niej. Była człowiekiem, który rozdawał serce naokoło – wspomina córka, s. Barbara.
Jak podkreśla, matka była człowiekiem bardzo głębokiej modlitwy. Przez 10 lat praktycznie niechodząca, ostatnio leżąca, cały czas się modliła. – Modliła się za każdego, kto ją prosił, modliła się o powołania. Bardzo wiele modliła się za trudne sprawy Kościoła – mówi s. Barbara.
- Była dla nas ostoją. Co ciekawe, gdy przyjeżdżałam z zakonu do domu rodzinnego, to z domu włąsnie wyjeżdżałam umocniona wiarą – wiarą pełną, zdrową, nie dewocyjną. Zawsze mówiła: „modlę się za was, jestem szczęśliwa, że Pan Bóg was powołał, jestem Mu za was wdzięczna”. Nigdy nie ma dobregu czasu na odchodzenie najbliższej osoby. Zawsze wydaje się za wcześnie, ale dziś, mimo tych emocji, w sercu każdego z nas jest wielki pokój, że ona jest szczęśliwa – zaznacza s. Barbara.
- Byłam przy śmierci. Urzekło mnie to, że mówiła: „Panie Jezu, jestem już gotowa, weź mnie. Bardzo cierpię a ufam Tobie, Jezu mój Miłosierdzia”. -To było streszczeniem całego jej życia – dodaje.