Dziś rekordy popularności biją różne portale internetowe, dzięki którym można odnaleźć swoich kolegów, koleżanki z lat szkolnych czy też ze studiów. Ludzie chętnie zapraszają się do grona swoich znajomych, pokazują sobie zdjęcia ze ślubu, z wakacji, z różnych etapów życia rodzinnego. Radość spotkania w sieci zamienia się często w spotkanie przy stole. Coraz popularniejsze są spotkania klasowe. Ludzie zjeżdżają z różnych zakątków świata, by po kilkudziesięciu latach usiąść wspólnie i porozmawiać. Często po takim spotkaniu mówią: nie mogliśmy się nagadać. To prawda, człowiek potrzebuje rozmawiać. Potrzebuje drugiej osoby, z którą może wymienić się doświadczeniem, zwierzyć się, pochwalić, czy też wyżalić.
Czytałem niedawno książkę „Cud nadziei” autorstwa André Nguyen Van Chau. Opowiada ona o życiu zmarłego w 2002 r. wietnamskiego kardynała Francois Xawier Nguyen Van Thuan. Przez wiele lat był więziony przez komunistyczny rząd Wietnamu. Gdy nie uginał się pomimo tortur, zastosowano wobec niego całkowitą, kilkuletnią izolację. Tylko on i cztery ściany. Pokarm podawano mu przez otwór w drzwiach. Był to dla niego wielki dramat. Nie miał do kogo ust otworzyć. Nie miał gdzie się wyspowiadać, pożalić, powiedzieć choć jednego słowa. Rozmawiał z Bogiem. Jeszcze większy dramat przeżył, gdy z samotności zapomniał nawet Zdrowaś Mario. Ludzie potrzebują ze sobą rozmawiać. Człowiek potrzebuje drugiej osoby.
Kard. Stanisław Dziwisz w książce „Świadectwo” opowiada o tym jak Jan Paweł II lubił przy posiłku rozmawiać z gośćmi. Zawsze szukał okazji, by zapraszać do siebie ludzi. Siadali przy stole z kardynałami, biskupami, księżmi, osobami świeckimi. Wówczas wspominali, dzielili się swoimi przeżyciami. A Ojciec Święty słuchał i dawał wskazania, odpowiedzi. Cenił chwile spędzane z ludźmi, bo ich kochał. Tak samo powinno być w naszym życiu.
W tygodniu często mijamy się tylko w drzwiach. Ewentualnie wieczorami zamieniamy kilka słów, ale też w pośpiechu… Bo tyle jeszcze do zrobienia. Dlatego niedziela powinna być dniem na spokojną rozmowę rodzinną. Jest tyle spraw, które należałoby omówić. Trzeba zaplanować, co będziemy robili w czasie wakacji, jak spędzimy święta. Dopytać dzieci jak wygląda sytuacja w szkole, opowiedzieć mężowi wydarzenia z pracy. Tyle w tygodniu działo się na świecie, nie brakło przeżyć religijnych. O tym też trzeba mówić, a zwłaszcza rodzice dzieciom, by wiedziały jak na różne wydarzenia reagują ich rodzice. Jest to bardzo potrzebne, by rozmawiać twarzą w twarz. Zauważmy, że dziś ludzie chętnie komunikują się za pomocą SMS-ów, poczty elektronicznej, czy komunikatorów internetowych. To nie to samo. Gdy człowieka widzimy, wiemy jakie są jego przeżycia. Rozmawiając „na żywo” musimy też zadbać o kulturę wypowiedzi, o piękno formułowanych zdań. Temu wszystkiemu powinny służyć niedzielne rodzinne rozmowy.
Na zakończenie chciałbym posłużyć się własnym doświadczeniem. Jako dziecko wakacyje spędzałem u moich dziadków na wsi. Był to czas, na który z radością oczekiwałem. Były to lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XX w. Oczywiście, nie było wówczas mowy o komputerze, a w telewizji były tylko dwa kanały, w których i tak było niewiele wartościowych programów. Dlatego dużo czasu spędzaliśmy na rozmowach. Dziadek dużo opowiadał o swoim dzieciństwie, o życiu na Kresach, o II wojnie światowej, o transporcie na Zachód, o tym jak szukał swojej siostry… Wiele było tematów. Z bratem stawialiśmy mnóstwo pytań. To było wspaniałe. Moje babcie i moi dziadkowie już nie żyją, ale te rozmowy we mnie zostały. Tyle się dowiedziałem, nauczyłem. Wiem jak żyli, świętowali moi przodkowie. Korzystajmy z czasu, zwłaszcza niedzielnego, by rozmawiać i nawzajem się ubogacać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu