W ostatnim tygodniu odnotowałem znaczący sukces - wreszcie mnie sfotografowano… W urokliwym bieszczadzkim zakątku uczynił to fotoradar. Pozostawało jeszcze pójść do komendy Policji celem potwierdzenia, że ten piękny, mgliście patrzący zza przedniej szyby, to ja. Potem było już mniej miło - pouczenie i grożenie palcem, i westchnienie, że mam szczęście, bo gdyby o jeden kilometr więcej, to oj, działoby się, działo. Celem uratowania mojej psychiki Komendant, mój krajan zza między, zaprosił do siebie na pogawędkę, podczas której zrodził się pomysł na tę refleksję.
Niemal każdy z nas miał takie odwetowe pragnienia - być jak Chuck Norris. W ręku spluwa, a przede mną moi przeciwnicy, i tylko jęk słyszę i granie mojego serca pełnego radości z wymierzonej niegodziwcom sprawiedliwości. Okazuje się, że nie takie to oczywiste. Policjanci mają spluwy, owszem, ale zanim ich użyją muszą pokonać niezły tor przeszkód. Okazuje się, że wszyscy w tym pojedynku są chronieni - z wyjątkiem samych policjantów. W jednej z podprzemyskich wiosek gimnazjalista na rowerze pomylił drogę publiczną ze sportowym boiskiem i począł wyczyniać harce. Przypadkiem przejeżdżający tamtędy policjant zatrzymał wyrostka i grzecznie zwrócił mu uwagę, że naraża siebie i innych, i że kierownica jest po to, by ją trzymać w dwóch rękach. Młody spojrzał na upominającego go przedstawiciela „Parku Jurajskiego” i wydymając wargi popędził przed siebie. Za chwilę pojawił się ponownie w polu widzenia policjanta i to w tej samej ekwilibrystycznej pozie. Policjant też człowiek, zazwyczaj zdrowy, więc zwyczajnie złapał ekwilibrystę, a właściwie jego rower, wykręcił wentyle i pozostawił gościa w pozie nieco upokorzonej. Nie minęło kilka godzin, kiedy w gabinecie komendanta pojawił się ojciec z ciężko poranionym emocjonalnie synkiem i machając przed nosem kodeksem zauważył uczenie, że te formy restrykcyjne nie są przewidziane i on już zadba o to, by w sposób przykładny policjanta ukarano. Komendanta palił słuszny gniew, ale z uśmiechem zaproponował ojcu, żeby łaskawie poprosił swoją pociechę o opuszczenie gabinetu, zapewniając, że przynajmniej trzech policjantów będzie czuwać nad jego bezpieczeństwem. Kiedy zostali sami, delikatnie poinformował tatusia: Drogi panie, my jakoś z tego wyjdziemy - upomnienie, pouczenie - jest mnóstwo sposobów, by zadośćuczynić pańskiej skardze. Mam tylko jedną prośbę - bardzo bym prosił, żeby pan nie przychodził do mnie za kilka lat, jak ten smarkacz zwyczajnie panu przywali.
Nie wiem, co z tego zrozumiał niepoważny ojciec, ale wracając do domu, wspomniałem podobny incydent, który zdarzył się dawno temu na drodze z Łowiec do Ostrowa. W niedalekim Lutkowie odbywały się chrzciny. Tato z mamą uczestniczyli w nich, a ja miałem przypędzić krowy, zadać im jedzenia, a potem wraz z kuzynem przyjechać dwoma motorami po nich do domu chrzcielnego. Mój kuzyn pojawił się wcześniej ze swoim kolegą i postanowili odwiedzić w Łowcach dziewczynę tego pierwszego. Przyprowadziłem krowy, trochę się zdenerwowałem, że moje pielęgnowane motory się ulotniły, ale na szczęście na ławce leżały dwa kaski. Porobiłem, co było nakazane, a ich nie ma. Zaczynam się denerwować. W pewnej chwili patrzę, a od strony tzw. białej figury zmierzają ku mnie dwa motory. Właściwie suną, a obok nich kroczą ze spuszczonymi głowami dwaj koledzy. Długo trwało nim doszli. Okazało się, że kiedy już byli w drodze powrotnej, od strony Radymna wracał z pracy pan Antoni - milicjant. Widząc, że chłopcy jadą bez kasków, „zahaltował” ich, wykręcił cztery wentyle i kazał winowajcom przyjść w poniedziałek z rana pod posterunek z określoną kwotą mandatu. Dramat był wielowątkowy: skąd wziąć kasę na mandat, jak ubezpieczyć tę część ciała, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę, na wypadek gdyby o wpadce dowiedzieli się rodzice, a zwłaszcza ojcowie, ale co najdotkliwsze tu i teraz - gdzie znaleźć cztery wentyle, żeby wykonać zadanie?!
Nie zostaliśmy kumplami naszych ojców, ale mieli oni nasz szacunek i dbali, by tym szacunkiem otoczeni byli ludzie tacy jak pan Antoni, nasi nauczyciele itp.
Pomóż w rozwoju naszego portalu