Piotr Lorenc: - Otrzymał Ksiądz w tym roku godność archimandryty. Co to takiego?
Ks. Roman Kotewicz: - Dziś jest to tytuł honorowy, odpowiada godności infułata w naszym obrządku. Kiedyś archimandryta był przełożonym w większej wspólnocie zakonnej. Wiąże się to z możliwością noszenia długiego welonu i krzyża archimandryckiego.
- Jak dziś wygląda praca duszpasterska w Bułgarii?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Staramy się odbudować to, co zniszczyła II wojna i komunizm. System komunistyczny zmusił Zmartwychwstańców do opuszczenia misji. Większość naszych księży przeszła przez więzienia, obozy, byli szykanowani i prześladowani. Wznowili działalność dopiero w latach 90. XX wieku na prośbę miejscowego biskupa. Nie było łatwo zacząć, bo wszystko było skonfiskowane przez państwo. Dziś Kościół unicki jest reprezentowany przez ludzi w średnim wieku i młodzież. Niestety, wiernych jest niewielu. Z pobożnością jest ciężko, ale powoli się odradza. Mamy w kościele młodych ludzi, których ani rodzice, ani dziadkowie nie chodzą do kościoła, a oni odnaleźli drogę do Boga. To napawa nadzieją. Co do liturgii obrządku bizantyjsko-słowiańskiego to jest ona bogato przeplatana śpiewem cerkiewnym i dialogiem kapłana z wiernymi, ale struktura jest taka sama jak w Kościele łacińskim.
- Co zdecydowało o tym, że wyjechał Ksiądz do Bułgarii?
Reklama
- Zgodziłem się na pracę w Bułgarii, gdyż jeszcze jako kleryk chodziłem na nabożeństwa prawosławne. Ważnym powodem był też szacunek dla naszych ojców, którzy tam pracowali. Przez pierwszy rok po przybyciu do Bułgarii przygotowywałem się do pracy w parafii. Trafiłem do miasteczka Małko Tyrnowo. Na tej misji Zmartwychwstańcy pracowali od 125 lat. Zaskoczyło mnie to, że kościół nie był w ruinie, wymagał co prawda remontów, ale ogólnie sprawiał wrażenie zadbanego. Był to rok 1993. Od tego czasu z drobnymi przerwami nieustannie przebywam w Bułgarii. Przez ten czas zdołaliśmy wyremontować kościół i wykonać ikonostas. Udało się także uporządkować sprawy własnościowe domu, w którym pracowali Zmartwychwstańcy przed wojną. Niestety trwało to 6 lat i wymagało ogromnej ilości starań w urzędach, sądach i innych instytucjach.
- Małko Tyrnowo - co to za miejsce?
- Małko Tyrnowo to niewielka miejscowość 8 km od granicy bułgarsko-tureckiej. 100 lat temu było to 12-tysięczne miasto. Dziś jest zamieszkane przez blisko 2 tys. ludności. Większość wyemigrowała w poszukiwaniu pracy np. do pobliskiego Burgas. Obecnie dochodzi też do wymieszania etnicznego. Obok Bułgarów pojawiają się coraz częściej Romowie.
- Ciekawa jest historia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, który znajduje się w Małko Tyrnowo…
- Historia obrazu dosyć ściśle złączona jest z dziejami misji Zmartwychwstańców w Bułgarii. Misja powstała jesienią 1863 r. w Adrianopolu. Nasi bracia bardzo szybko i z powodzeniem rozwinęli działalność dydaktyczno-wychowawczą wśród dzieci i młodzieży, przede wszystkim pochodzenia bułgarskiego. Zakładali gimnazja i szkoły parafialne. Jednocześnie rozwinęli duszpasterstwo, sprawując posługę w obrządkach łacińskim i słowiańskim. Misja zdobywała wielu sympatyków i przyjaciół. Jednym z nich stał się Walenty Jakóbiak, który w 1907 r. ofiarował obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. W 1928 r. Zmartwychwstańcy zmuszeni byli zamknąć gimnazjum, zaś rok później podzielili los Bułgarów, opuszczając Adrianopol. W tułaczkę, oprócz innych cennych pamiątek i paramentów, zabrano także obraz Częstochowskiej Bogurodzicy i dwa pozłacane anioły, które stanowiły z nim całość. Relikwię przewieziono do bułgarskiego miasta Stara Zagora. Ale nie na długo tam zagościł. Ostatecznie obraz znalazł się w Małko Tyrnowo, gdzie przyjęty został z miłością i otoczony modlitwą. Na uwagę zasługuje fakt, że w czerwcu 1993 r. bp Metody Stratiev poświęcił skromną kaplicę ku czci Matki Boskiej Częstochowskiej Patronki Jedności Chrześcijan, wyrażając nadzieję, iż stanie się ona bułgarską „małą Częstochową”. Tak więc Matka Boska Częstochowska w swym wizerunku przemierzyła szlak tułaczki Zmartwychwstańców, niejednokrotnie stając się dla nich pociechą i umocnieniem.