W chwili, gdy piszę te słowa, pielgrzymi archidiecezji przemyskiej zdążają na Jasną Górę. Nie zważając na stan pogody, w deszczu czy w słonecznej spiekocie wytrwale dążą do celu. Na końcu tej drogi czekać będzie na nich najlepsza z matek, Matka Boża Częstochowska. Ta, która przyjmie do swego serca zmęczenie a wraz z nim wszystkie troski, bolączki, ale i radości przemyskich pątników. Tu zawsze są jak u siebie, przekraczają próg jasnogórskiego sanktuarium, jak przekracza się próg domu. Z szacunkiem, ale przede wszystkim z prawdziwą radością i nadzieją, że tu zaznają ukojenia, zrozumienia i obrony przed niebezpieczeństwami.
W tych dniach pielgrzymi nie są jedynymi, którzy przemierzają wakacyjne szlaki. Wielu z nas cieszy się czasem urlopów. Chciałoby się jedynie zapytać, czy my wszyscy, tak jak to czynią pielgrzymi zdążający na Jasną Górę, potrafimy szukać swego azylu w świątyniach, jakie napotykamy na swoich wakacyjnych szlakach? Czy w ucieczce przed obowiązkami, rutyną codzienności szukamy wytchnienia blisko Boga, czy może raczej zamykamy Go wraz z sumieniem w szufladzie „sprawy do załatwienia po wakacjach”? A przecież wakacje to doskonały czas na uporządkowanie spraw duchowych. Nie ma lepszego czasu w ciągu roku na zwrócenie się ku Bogu. Jakże często bowiem właśnie brakiem czasu i przytłoczeniem obowiązkami tłumaczymy naszą nieobecność na rekolekcjach adwentowych i wielkopostnych. Teraz mamy tego czasu aż nadmiar. Czemu więc tak wielu z nas omija drzwi kościołów wielkim łukiem? Czemu od progów świątyń uciekamy jak diabeł od święconej wody? Czy nie kombinujemy czasem, że pozbawieni codziennych problemów nie potrzebujemy Pana Boga? Do Niego przecież biegniemy jak trwoga. Potrzebny jest, gdy nie wszystko idzie po naszej myśli, a teraz, na urlopie, wszystko się układa jak trzeba. Pogoda jest, luz i swoboda są. Pan Bóg niech więc siedzi cicho w kątku świątyni, wrócimy do pracy, wrócą problemy, to sobie o Nim łaskawie przypomnimy. Ale gdzie w tym wszystkim wdzięczność za udane wakacje? Słońce w zenicie. Widoki takie, że aż zapierają dech w piersiach. Kojąca zieleń traw, delikatny wietrzyk od rzeki, śpiew ptaków. I tak każdego dnia urlopu. Spadło nam to wszystko z nieba?... Właśnie w tym rzecz, że spadło i to dosłownie - i za to wszystko powinniśmy być wdzięczni Panu Bogu. Zamiast od Niego stronić w dni laby - znajdźmy czas na spotkanie i wypowiedzmy w modlitwie słowo: dziękuję.
Pomóż w rozwoju naszego portalu