Dyrektor Caritas Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej ks. prał. Andrzej Puzon, będąc w Konsulacie Polskim w Łucku (Ukraina), zaprosił, w ramach Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, Zespół Wokalno-Instrumentalny im. Tadeusza Kościuszki, działający przy Towarzystwie Kultury Polskiej na Wołyniu. W niedzielę, 24 stycznia, zjawił się w Hrubieszowie, w parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy z opiekunkami: Niną Poremską oraz nauczycielką języka polskiego Anną Szarkowską. 12-osobowy zespół zachwycił wspaniałym śpiewem i akompaniamentem. Jakże ujmujące były stroje wschodnie, w których występowali goście z Wołynia. Szczególną „maskotką” zespołu były 2 dziewczynki z I klasy, wykonujące na dwa głosy kolędy.
Członkowie zespołu składali piękne świadectwo wiary oraz miłości do Boga i polskiego języka. Zazdrościli nam trochę, że u nas w kościele jest tyle młodzieży, dzieci, ludzi starszych. Ale trzeba powiedzieć, iż województwo wołyńskie nie miało ani jednego czynnego kościoła. Pozamykano wszystkie świątynie, dużą część zniszczono, wysadzono, albo - tak jak w Łucku, zamieniono katedrę na muzeum ateizmu, a we Włodzimierzu Wołyńskim zrobiono kino, restaurację. Trzeba podziwiać tu pracę, poświęcenie i przede wszystkim powołanie. Księża, najczęściej z Polski, w wielkiej konspiracji przyjeżdżali do uzgodnionego domu i tam chrzcili, spowiadali, udzielali innych sakramentów, odprawiali Msze św. Opowiadał kiedyś bp Marcjan z Łucka o tym, jak wezwano go do chorego. Aby go wyspowiadać, musiał zgłosić to do głównego lekarza, który z kolei musiał wypisać oficjalne zezwolenie podbite okrągłą pieczęcią. Dopiero z takim zaświadczeniem w ręku mógł udać się do szpitala. W rzeczywistości było to tak, że lekarz oznajmiał, iż musi być na spowiedź wyznaczony oddzielny pokój, którego, niestety, nie ma w szpitalu. I ostatecznie nikomu oficjalnie nie zezwolono na spowiedź w szpitalu. Księża po cywilnemu, za cichą zgodą personelu, spowiadali chorych. W Holozubińcach, gdzie umierał na raka młody chłopak, lekarz uparł się i nie pozwolił wpuścić księdza. Na szczęście oni czekali na księdza typu prawosławnego, starszego, o długich włosach i z brodą, a ks. Marcjan był wówczas młody, szczupły i nikt nie zwrócił na niego uwagi. Poszedł, wyspowiadał, udzielił Komunii św., namaścił, posiedział i porozmawiał dłuższy czas z chorym, który powoli umierał. Opuszczając salę, zobaczył, że lekarze stoją na korytarzu. Ukłonił się, podziękował, a oni ze zdziwienia pootwierali usta, gdyż zrozumieli, że to był właśnie ten ks. Marcjan.
Kiedy parafianie hrubieszowscy, a zwłaszcza wywodzący się z Wołynia, usłyszeli kolędy i pastorałki wykonywane piękną polszczyzną, ocierali łzy i przypominali sobie swoje młodzieńcze lata. Tereny Wołynia, dotknął straszliwy kataklizm. W latach 1943-45 gwałtowną i okrutną śmierć poniosło na Wołyniu kilkadziesiąt tysięcy osób narodowości polskiej. Setki wiosek i osiedli, które zamieszkiwali Polacy, zniknęło z powierzchni ziemi. Przestała istnieć dawna struktura społeczna, religijna i narodowa dawnego Wołynia. Powojenny, ateistyczny system komunistyczny dopełnił dzieła zniszczenia, likwidując struktury kościelne, religijne i duszpasterskie. Ze 167 parafii, jakie w diecezji łuckiej istniały w 1939 r., utrzymała się tylko jedna, w Krzemieńcu, miejscu narodzin Juliusza Słowackiego, co w sposób zasadniczy pomogło w jej utrzymaniu, ale i tam przez wiele lat nie było w niej duszpasterstwa. Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w czasie VII pielgrzymki do Ojczyzny powiedział m.in.: „Nasz wiek, nasze stulecie ma swe szczególne martyrologium jeszcze nie w pełni spisane. (…) Trzeba, ażebyśmy, przechodząc do trzeciego tysiąclecia, spełnili obowiązek, powinność wobec tych, którzy dali wielkie świadectwo Chrystusowi w naszym stuleciu”.
Artyści ze Wschodu przejęli obsługę muzyczną liturgii na 5 Mszach św. Parafianie hrubieszowscy obdarowywali ich prezentami. Po odjeździe otrzymaliśmy od nich wiadomość, iż „słowami nie są w stanie wyrazić wzruszeń i wdzięczności za okazaną im serdeczność, opiekuńczość. Jesteśmy wdzięczni, że dane nam było w czasie kolejnych Mszy sławić narodziny Bożego Dziecięcia i to w tygodniu modlitw za jedność chrześcijan”.
Może zrodzić się pytanie - czy może być coś dobrego ze Wschodu? Patrząc na tych rozmodlonych artystów, pięknie śpiewających o Bogu, i patrząc na odradzający się tam Kościół, gdzie na Mszę św. uczęszcza coraz więcej ludzi - trzeba dać pozytywną odpowiedź.
Pomóż w rozwoju naszego portalu