Reklama

Historia

W Auschwitz byłem numerem 133

Niedziela rzeszowska 8/2010

[ TEMATY ]

wspomnienia

PL.WIKIPEDIA.ORG

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie zapomnijcie o Auschwitz. Pamiętajcie tak, jak ja pamiętam. Wasza pamięć ma być związana z wiadomościami o tym miejscu i zasłyszanymi opowieściami. Moja jest wspomnieniem. Bardzo bolesnym wspomnieniem - przypomina Stanisław Szpunar, rzeszowianin urodzony w 1923 r. 1 maja 1940 r. został aresztowany przez Niemców. Więziono go w Rzeszowie i Tarnowie. Z Tarnowa został wywieziony do KL Auschwitz.

To nie sanatorium

Przewieziono mnie w pierwszym transporcie do Oświęcimia. Dostałem nr 133 i zaczęło się nieludzkie życie, które odcisnęło piętno na mojej duszy… W godzinach popołudniowych pociąg wjechał na rampę w pobliżu budynków monopolu tytoniowego w Oświęcimiu. Zapędzono nas do pomieszczeń w podziemiach, ponieważ obóz nie był jeszcze przygotowany na przyjmowanie transportów. Obozem kierował słynny oprawca Karl Fritzsch. Pokazując na kominy krematorium, mówił: „Pamiętajcie, że nie jesteście w żadnym sanatorium. Stąd jest wyjście tylko przez komin”. Powtarzał, że nikt z więźniów nie przeżyje więcej niż 90 dni. Przeżyłem tam pięć lat. Nigdy nie straciłem nadziei, choć codziennie rano zastanawiałem się, czy to dziś na mnie wypadnie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Walka o życie

Reklama

Co w tych nieludzkich warunkach pozwalało zachować godność? To wiara, zaufanie drugiemu człowiekowi i świadomość, że warto jest żyć, nie wolno załamywać się. Znałem dobrze język niemiecki, więc wysyłano mnie z poleceniami w różne miejsca obozu. Dzięki temu mogłem się kontaktować z innymi więźniami. Takiej tajnej organizacji więźniarskiej jak w Auschwitz nie było w żadnym innym obozie. Udało się stworzyć cały system umieszczania na stanowiskach funkcyjnych uczciwych ludzi. To właśnie kontakty i możliwości pozwalały przedłużać i ratować życie współwięźniom, przekazywać wiadomości na zewnątrz. Nie mieliśmy broni. Jeśli ktoś podał słabszemu kawałek chleba, to już była walka. Jeśli ktoś ukradł kiełbasę z esesmańskiego magazynu, to też była walka. Jeśli jeden podtrzymywał drugiego na duchu, to była walka.

Widziałem jak o. Kolbe stawał się świętym

Reklama

W obozie działy się straszne rzeczy. Po powrocie wszystkich komand z pracy odbywał się apel wieczorny. Miał na celu skontrolowanie, czy wszyscy więźniowie znajdują się w obozie. W czasie apelu liczono również nieżywych, których zwłoki układano przy kolumnach, w których stali więźniowie z tego bloku, na którym mieszkał zmarły. Jeśli któryś z więźniów uciekł, dziesięciu innych z jego bloku szło do bunkra. Nieraz aresztowano rodzinę uciekiniera. Zdarzyło się, że uciekł kolega, z którym pracowałem. Zdawałem sobie sprawę, co mnie czeka. Wezwany do komendanta, kilka godzin czekałem na przesłuchanie. Zapytał, dlaczego nie zameldowałem, że on chce uciec? Odpowiedziałem krótko: gdybym wiedział, że chce uciekać, uciekłbym razem z nim. Dziwne, jakie moja odpowiedź zrobiła na nim wrażenie. Jego twarz złagodniała i powiedział tylko - wracaj do baraku. Wybiegłem stamtąd jak na skrzydłach. Kolegę, niestety, złapali i został powieszony.
Najstraszniejsze wydarzyło się w 1941 r. Obudził nas alarm. Ktoś uciekł z obozu, wyciągnęli wszystkich z bloku i zaczęli liczyć - brakowało 2 więźniów. Wybierali z szeregu więźniów - szło się na śmierć głodową. Bałem się bardzo, bo miałem w tym czasie zabandażowaną szyję, a wiadomo, że Niemcy często w pierwszej kolejności brali chorych i starszych. Ale mnie się udało... Nagle jeden z więźniów, klęcząc, zaczął błagać o życie. To było dziwne, gdyż nikt tak nigdy nie robił - musieliśmy stać w szeregu i milczeć. To był Franciszek Gajowniczek. Wtedy z szeregu wyszedł o. Kolbe i powiedział: „Proszę, niech on wróci do szeregu, a ja pójdę za niego”. Nie wiedziałem, kim on był. Dopiero później uświadomiłem sobie, że byłem świadkiem tego, jak więzienny współbrat stawał się świętym...

Miałem szczęście żyć

My, więźniowie z pierwszego transportu, byliśmy w lepszej sytuacji, niż ci, którzy trafili do obozu po nas. Dla większości z nich nie było ratunku, szli od razu na śmierć. Aby przeżyć, trzeba było mieć przede wszystkim szczęście. Reszta to odpowiednie warunki fizyczne, zdrowie i mocna psychika. Tam każdy musiał liczyć się z tym, że żyje z wyrokiem. Choroby mnie nie omijały, między innym miałem ostre zapalenie płuc. Nie było żadnych leków, jedzenie było koszmarne. Śniadaniem nazywano kawę z palonych żołędzi, niecałe pół litra na osobę. Na obiad brukiew albo inna posiekana jarzyna. Dopiero wieczorem dostawało się 20 deko chleba. O czym się myślało w obozie? Nie były to górnolotne myśli i marzenia. Dotyczyły przyziemnych spraw: by mieć suchy pasiak, co zjeść i by ktoś tego jedzenia nie ukradł. By w pracy dać sobie radę i nie paść ze zmęczenia, by w zimie nie zamarznąć, bądź by nie wybrali cię podczas apelu. Człowiek był pochłonięty tym, co się działo. Śmierć widziało się na każdym kroku: budząc się rano, wiedzieliśmy, że dwie, trzy osoby już nie wstaną ze swoich pryczy. W pracy ludzie ginęli bądź zabijani przez Niemców, bądź z wyczerpania. Na apelu podczas liczenia też widzieliśmy stosy trupów. Trudno było myśleć o czymś innym niż śmierć bądź życie.

Z piekła do piekła

W Auschwitz byłem od początku do 1945 r. Kiedy zbliżał się front, wywieźli nas w góry Harzu. W tym czasie wyprowadzono z obozu około 56 tys. więźniów w pieszych kolumnach ewakuacyjnych, konwojowanych przez silnie uzbrojonych esesmanów. Wędrówkę tę nazwano później Marszami Śmierci - w ich trakcie konwojenci z SS dobijali tych, którzy nie mieli już sił, aby iść dalej, zabijano opóźniających konwoje. Więźniów pędzono do Wodzisławia Śląskiego oraz do Gliwic. Tam ładowano ludzi do bydlęcych wagonów i wieziono do pracy w głąb Rzeszy. Ja pracowałem w kamieniołomach. Mordercza, wykańczająca, niebezpieczna praca. Wydawać by się mogło, że było łatwiej niż w Auschwitz. Nie było. Mówiliśmy, że z piekła trafiliśmy do innego piekła.
Nie zapominajcie o Auschwitz. W październiku 1945 r. wróciłem do Rzeszowa, ukończyłem studia. Zacząłem nowe życie. Doktor Mengele, eksperymenty genetyczne, sztucznie wywoływane mnogie ciąże, zastrzyki. Bunkry głodu, komory gazowe, krematoria, fabryka śmierci... Nigdy później nie chciałem tam wracać. Po raz pierwszy pojechałem do Auschwitz 10 lat temu...

Wysłuchała Iwona Kosztyła

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

95. urodziny o. Jerzego Tomzińskiego

Wielkim skarbem dla wierzących Polaków jest Jasna Góra. A cóż powiedzieć o nas, redakcji „Niedzieli”, która ma z Jasną Górą relację szczególnie bliską, zarówno ze względu na lokalizację, jak i wyjątkową współpracę z ojcami paulinami oraz znaczenie dla nas Jasnogórskiej Matki Słowa – „Mater Verbi”. Zwłaszcza dziś, kiedy ojcowie pracują pod przewodnictwem generała o. Izydora Matuszewskiego, kiedy przeorem Jasnej Góry jest o. Roman Majewski, a kustoszem bazyliki jasnogórskiej o. Ignacy Rękawek, te nasze więzy są wyjątkowe, braterskie i bardzo spójne eklezjalnie.
CZYTAJ DALEJ

Dziś poproszę Jezusa, aby dał mi w modlitwie wytrwałość wdowy

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Wiesław Ochotny

Rozważania do Ewangelii Łk 18, 1-8.

Sobota, 16 listopada. Dzień powszedni albo wspomnienie rocznicy poświęcenia rzymskich bazylik świętych apostołów Piotra i Pawła albo wspomnienie Najświętszej Maryi Panny w sobotę albo wspomnienie św. Małgorzaty Szkockiej albo wspomnienie św. Gertrudy, dziewicy
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: Bóg jest bogaty w miłosierdzie i w ubóstwo!

2024-11-17 17:12

[ TEMATY ]

archidicezja łódzka

ks. Paweł Kłys

8. Światowy Dzień Ubogich w Łodzi

8. Światowy Dzień Ubogich w Łodzi

- Nie jest tylko tak, że Jezus Chrystus we Wcieleniu, w swoim pierwszym przyjściu, ukazał się ubogim. Jest tak, że Bóg jest bogaty w miłosierdzie i w ubóstwo, a nie w pieniądze i nie w majątek. Bóg jest odwiecznie ubogi, bo cały się nam daje i wszystko nam daje. On niczego nie zachowuje dla siebie. Bóg jest ubogi we Wcieleniu, ale Bóg jest ubogi w wieczności. Jest jeden i ten sam! Jezus nie wyrzeka się swoich ran, zachował je na sobie. On się nie zmienia! – mówił kardynał Grzegorz Ryś.

Już po raz ósmy Archidiecezja Łódzka włączyła się w obchody 8. Światowego Dnia Ubogich, który został zainaugurowany z inicjatywy Ojca Świętego Franciszka w 2017 roku. Centralne obchody odbyły się w niedzielę 17 listopada, a poprzedzone zostały wieloma inicjatywami towarzyszącymi, które skierowane były do wszystkich najbardziej potrzebujących mieszkańców Łodzi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję