Przy utrzymywaniu od siebie dwumetrowych odległości i przestrzeganiu zasad zakażenie na świeżym powietrzu jest znacznie mniej prawdopodobne niż w domu - uważają naukowcy. Doniesienia te - jak wskazuje The Hill - mogą przyspieszyć proces otwierania plaż czy parków.
O ile miejsca te nie są zatłoczone - uważa Tom Frieden, były dyrektor amerykańskiego Centrum ds. Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) - to powinny służyć aktywnemu wypoczynkowi. "Cieszmy się naturą. To dla nas dobre, a ryzyko zarażenia jest bardzo małe" - tłumaczy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Badania sugerują, że ruch na dworze przy wyższych temperaturach niesie ze sobą mniejsze ryzyko zakażenia niż ten w zamkniętych pomieszczeniach" - napisał natomiast na Twitterze Scott Gottlieb z amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA). Jego zdaniem władze powinny dążyć do złagodzenia zasad i umożliwić prowadzenie działalności gospodarczej na zewnątrz.
Jednak nawet na plaży trzeba być ostrożnym. Osoby niemieszkające ze sobą powinny zachować od siebie odległość minimum dwóch metrów i unikać takich kontaktów jak np. podczas gry w siatkówkę, w której używana jest jedna piłka - ostrzega Eleanor Murray, profesor zdrowia publicznego na Uniwersytecie Bostońskim. "Boiska i place zabaw powinny zostać zamknięte" - zaznacza.
Eksperci tłumaczą, że do zakażenia na dworze dojdzie w sytuacji, gdy między ludźmi będzie bardzo mała odległość i wymiana kropelkowa na skutek kaszlnięcia, kichnięcia czy bezpośredniego chuchnięcia. W innym wypadku wiatr szybko rozdrabnia cząsteczki wydychanego powietrza, w których może znajdować się wirus, i znacznie utrudnia przeniesienie choroby na drugą osobę.
Ryzyko zakażenia jest jednak znacznie większe w pomieszczeniach zamkniętych. Zagrożenie - zwłaszcza przed zbliżającym się latem - zwiększa klimatyzacja, dzięki której wirus może utrzymywać się w domowym powietrzu.
O tym, że do szpitali w stanie Nowy Jork w większości trafiali ludzie, którzy przestrzegali nakazu pozostania w domu, mówił w środę gubernator tego stanu Andrew Cuomo.
Dane z ponad 100 szpitali wykazują, że 18 proc. wykrytych zakażeń koronawirusem przypada na domy spokojnej starości, 2 proc. na bezdomnych, a mniej niż 1 proc. na więzienia. "66 proc. to ludzie, którzy przebywali w domu, co jest dla nas szokujące" - tłumaczył Cuomo. Podkreślał, że statystyka ta dotyczy osób, które stosowały się do zasad izolacji i "dosłownie zostały w domach".