Dwudniowa wizyta kard. Tarcisio Bertone jest już historią. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak wielki duchowy wymiar miała ta wizyta i z jak znamienitą osobowością przyszło nam obcować.
Przykre, że nie wszystkie świeckie media doceniły we właściwy sposób to, co działo się w ciągu dwóch dni. Jeśli „premier Watykanu” - bo taką właśnie rangę ma jego funkcja - przybywa na polską ziemię, należałoby to docenić, poświęcając czas antenowy czy czołowe strony w gazetach. Tymczasem tylko media lokalne i katolickie rozumiały, jaką wagę mają spotkania Kardynała z wiernymi.
Wiedzieliśmy o tym, że to znakomity teolog, drugi co do ważności hierarcha Watykanu, uczony. W trakcie spotkań z nim dowiedzieliśmy się jeszcze, że to skromny, a zarazem wielki człowiek, pochylający się nad strapionym i chorym, potrafiący rozmawiać z każdym.
Jego urokowi osobistemu ulegli ci, którzy sprawują władzę, duchowni, cierpiący, ale przede wszystkim młodzież, którą przekonać najtrudniej. Ci, którzy z pewnymi oporami jechali na sobotnie spotkanie młodych, wracali z entuzjazmem, dzieląc się wrażeniami ze spotkania z kimś, kto mówi do młodych ludzi ich językiem, kto rozumie ich potrzeby i dylematy.
Kardynał wszystkich zaskoczył jednym. Spodziewaliśmy się sztywnego protokołu, kordonu ochroniarzy, przejazdów blokujących drogi na długie godziny. Tymczasem wystarczył jeden „opiekun”, w dodatku dyskretny i sympatycznie nastawiony do dziennikarzy. Protokół - trudno nazwać go sztywnym. Kardynał nie stronił od rozmów, serdecznie ściskał wyciągnięte w jego stronę ręce, a z jego twarzy nie schodził serdeczny uśmiech. Nie krył swych uczuć i otwarcie opowiadał o życiowych doświadczeniach, które go kształtowały. Mówiąc do chorych, wspominał swojego dawno temu zmarłego braciszka, którego choroba i odejście pozostawiły ślad w sercu na całe życie. W Dobromierzu z entuzjazmem przygarnął do siebie dzieci, przebrane za pastuszków fatimskich, nie omieszkując wspomnieć o swoich osobistych spotkaniach z s. Łucją - ostatnią z tych, którym ukazała się postać Matki Bożej.
Nie szczędził błogosławieństw, nie szczędził życzliwych słów. Rozsiewał wokół siebie spokój i dobro, uwiarygodniając tym samym przesłanie, z którym przyjechał - przesłanie miłości i miłosierdzia. Przyjechał jako wielka postać współczesnego świata, a przecież urodził się jako skromny chłopiec w wielodzietnej włoskiej rodzinie 73 lata temu.
Jego droga na szczyt watykańskiego urzędu nie była łatwa. Był piątym z ośmiorga rodzeństwa w rodzinie, mieszkającej w Romano Canavese. Bardzo wcześnie postanowił, że swoje życie poświęci Bogu i służbie Kościołowi. Jako bardzo młody człowiek wstąpił do zakonu salezjańskiego, kształcił się w oratorium Valdocoo koło Turynu, odbył nowicjat w Monte Oliveto. 3 grudnia 1950 r., mając zaledwie 16 lat, złożył śluby zakonne. Jako salezjanin do dziś ma szczególne podejście do duszpasterstwa w środowisku młodzieży.
Licencjat obronił na Salezjańskim Wydziale Teologicznym w Turynie, zaś w Papieskim Athenaeum Salezjańskim w Rzymie pracę doktorską z prawa kanonicznego poświęconą czasom Papieża Benedykta XIV. 1 lipca 1960 r. przyjął święcenia kapłańskie.
Jego kariera naukowa toczyła się błyskawicznie. Już w 1967 r., a więc mając zaledwie 33 lata, został profesorem Papieskiego Athenaeum Salezjańskiego w Rzymie (przekształconego w Papieski Uniwersytet Salezjański w 1973 r.). Był między innymi dziekanem Wydziału Prawa Kanonicznego (1979-1985), wicerektorem (1987-1989), rektorem (1989-1991). Gościnnie wykładał kościelne prawo publiczne na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim. Pracował nad reformą Kodeksu Prawa Kanonicznego i promował jego nową wersję wśród parafii włoskich. Pełnił jednocześnie obowiązki duszpasterskie w kilku rzymskich parafiach.
4 czerwca 1991 roku decyzją Jana Pawła II został arcybiskupem Vercelli. Kardynał Bertone przyjął sakrę biskupią 1 sierpnia 1991 r. z rąk emerytowanego arcybiskupa Vercelli Albino Mensy; stał na czele archidiecezji tylko cztery lata, złożył rezygnację w czerwcu 1995 r. i przeszedł do pracy w Kurii Rzymskiej. Został sekretarzem Kongregacji Doktryny Wiary, Papież Jan Paweł II powierzył mu zadanie ogłoszenia trzeciej tajemnicy fatimskiej. 10 grudnia 2002 r. został arcybiskupem Genui.
21 października 2003 r. znów Jan Paweł II wyniósł go do godności kardynalskiej. Otrzymał tytuł prezbitera S. Maria Ausiliatrice in via Tuscolana (przypisywany zazwyczaj do rangi kardynała-diakona, ale wyniesiony do tytułu prezbiterskiego pro hac vice). W lutym 2005 r. Bertone był specjalnym wysłannikiem papieża w Coimbra (Portugalia) na pogrzebie siostry Łucji, ostatniego świadka objawień fatimskich. Nieco ponad rok temu Papież Benedykt XVI powierzył kard. Bertone funkcję Kamerlinga Świętego Kościoła Rzymskiego.
Wśród współczesnych teologów uchodzi za jednego z najwybitniejszych. Ma jednocześnie opinię człowieka otwartego na świat i problemy współczesnego Kościoła.
Źródło danych biograficznych: Wikipedia
Pomóż w rozwoju naszego portalu