Reklama

„Rekolekcje” w Laskach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Szczęśliwi, którzy nie muszą mieć tego czy tamtego, a to i tamto chętnie odstąpią - zaznają smaku większych wartości”. (Przywiązanie do drobnych spraw i rzeczy czyni człowieka niewolnikiem).
Ks. Tadeusz Fedorowicz

Reklama

Laski 26 czerwca 2002 r. to już legenda. Tego właśnie dnia, odszedł do Pana ks. Tadeusz Fedorowicz, następca znanego współtwórcy dzieła Lasek sługi Bożego ks. Władysława Korniłowicza.
Przez dziesięciolecia Laski były nie tylko zakładem dla ociemniałych, ale również miejscem, do którego przybywali ludzie „niewidzący na duszy”. Przybyłam tu dopiero po czterech latach od jego śmierci, w czasie których oswajałam się z myślą pustego pokoju, pozostawionego w takim stanie, jaki był za życia Ojca Tadeusza - kapłana, którego nie można było nie kochać.
Ranek był piękny, zza drzew raz po raz ukazywały się promienie słońca, tak jak przed kilkoma laty, kiedy tą samą ścieżką wiozłam na wózku Ojca. Tylko ptaki nie ćwierkały tak jak wtedy. Przekraczałam próg pokoju, idąc na palcach, by nie zakłócić ciszy tam panującej i... usiadłam zwrócona twarzą do wersalki, na której zawsze siedział Ojciec Tadeusz, i zaczęłam przebiegać w myślach wszystkie nasze spotkania, czując w sercu ogromny spokój, jakby on tu był.
Jan Paweł II w liście odczytanym w dniu pogrzebu ks. Fedorowicza napisał m.in.: „Był pełnym mądrości kierownikiem duchowym wielu poszukujących doskonałości chrześcijańskiej, długoletnim opiekunem duchowym całego dzieła Lasek, wielkim przyjacielem niewidomych i wszystkich, którzy tam przyjeżdżali. Sam wielokrotnie korzystałem z jego kapłańskiej mądrości i szczerej przyjaźni. Wiele mu zawdzięczam...”.
Kiedy przyszłam tu ponownie na umówione spotkanie z s. Anitą, która dostąpiła ogromnej łaski - przez ostatnie cztery lata była przy Ojcu, towarzysząc mu też w chwili śmierci, poprosiłam ją, by mi o tym opowiedziała.
„Ojciec nie mógł wiedzieć, że ma opiekę całościową - od tego zwierzenia rozpoczęła siostra swoją opowieść, w czasie której ożyła postać zmarłego Kapłana - bo chciał żyć do końca wolny, w tym znaczeniu, że chciał być samodzielny, by nikogo nie obarczać i nie absorbować swoją osobą”. Siostra zatem nie mogła się przyznać, że została oddelegowana przez matkę przełożoną do bycia z nim, więc kiedy ją pytał, czy siostra przełożona o tym wie - bo przecież w Laskach jest tyle zajęć, że nie chciałby swoją osobą nikogo zajmować - odpowiadała, że tak, że wszystko jest uzgodnione z przełożonymi.
Ksiądz Tadeusz, niezwykle sumienny kapłan, ilekroć zobaczył przechadzających się ludzi pod oknem w Domu Rekolekcyjnym, pytał siostrę z zatroskaniem, czy mają kapłana, bo jeśli nie, chętnie by im usłużył - mimo unieruchomienia. (...) Z wiekiem przybywało mu coraz więcej chorób (...), ale na pytanie, czy boli, odpowiadał lekarzowi, że nie, będąc klasycznym przykładem dysymulanta (...). Kiedyś po zbadaniu chorego serca i złym wyniku EKG Ojciec powiedział do lekarza: „Ja wiem, że mam dużo złych cech i to jest kłopot, ale że aż takie kiepskie serce? No cóż, i w dodatku teraz pan wszystko o moim sercu wie...”. Do końca życia nie opuścił go humor.
Lekarz, szyjąc ranę, zapytał głosem pełnym troski: „Czy księdza boli?”. „Nie - odpowiedział - tylko pan doktor ciągnie mnie za włosy”, chociaż z powodu łysiny nie miał ich wcale.
Kolejne zdarzenia s. Anita relacjonuje tak samo jak poprzednie, jakby rozgrywały się przed chwilą, co nadaje tym słowom jeszcze żywszą treść. (...) Lekarka prowadząca Ojca przez wiele lat napisała w karcie chorobowej o bardzo złym stanie biodra z endoprotezą, informując, że tylko na siedząco może odprawiać Mszę św. Zapytał później siostrę o to, co pani doktor napisała, i tak skomentował: „Ja rozumiem, ale wiem, że o tym, czy ja mam sprawować Mszę św. na stojąco, czy na siedząco, może zdecydować biskup, to on jest od tego”.
Kapłan wielkiej pokory, prostoty i posłuszeństwa, bardzo świadomy niesionego kapłaństwa. Kiedy coraz bardziej opadał z sił i nie mógł chodzić już do kaplicy tak jak dawniej, by być w niej nawet wtedy, gdy nie odprawiał Mszy św., ale trwać przynajmniej na modlitwie z innymi, np. w klęczniku, pytał siostrę, czy tym swoim nie pokazywaniem się nie gorszy ludzi.
Siostra wspomina inne zdarzenie równie dużo mówiące o Ojca prostocie i zwyczajności. Pomagała mu kiedyś ubierać kurtkę i Ojciec nie od razu trafił ręką do rękawa. Wtedy usłyszała jak zawsze pełen dobroci głos Księdza Tadeusza: „Czasami człowiek chce pomóc, a przeszkadza. Ja chyba bym się szybciej sam ubrał”. Rozmawiał często z siostrą o Ojcu Świętym, z którym od dawna się przyjaźnił. Kiedyś siedząc na ganku i zachwycając się pięknem i ciszą panującą w Laskach, zwierzył się, że myślano o nim jako jednym z trzech kandydatów na metropolitę krakowskiego (obok bp. Jerzego Stroby i bp. Karola Wojtyły), ale ze względu na jego doświadczenia wojenne związane z pobytem w Kazachstanie oraz na bliskie kontakty z prymasem Stefanem kard. Wyszyńskim wybrali Wojtyłę, uważając, że będzie najlepszym kandydatem, łatwym do współpracy. „I proszę zobaczyć - mówił do siostry - jak ten Wojtyła im daleko zaszedł, aż do Watykanu, a ja siedzę tutaj w Laskach cichutko już tyle lat, nikomu nie wadząc...”. Do końca otrzymywał listy od Ojca Świętego i w związku z tym powiedział kiedyś do siostry: „Niech siostra popatrzy, Ojciec Święty pisze do mnie, starego księdza z Lasek, Papież do mnie, on który ma cały Kościół i świat na głowie, więc chcę mu podziękować. Ale żeby nie pisał i żeby sobie głowy mną nie zaprzątał, to postanowiłem, że napiszę do ks. Stanisława Dziwisza. Oni się spotykają codziennie na posiłkach, to ks. Dziwisz powtórzy Ojcu Świętemu, że taki stary ksiądz z Lasek przekazuje życzenia i pozdrawia, pamiętając codziennie w modlitwach”. Po dwóch tygodniach dostał z Watykanu nie jeden a dwa listy w osobnych kopertach. Jeden od ks. Dziwisza z wiadomością, że prośbę spełnił, drugi od Ojca Świętego, w który pisał, że pragnie osobiście jak najserdeczniej podziękować za życzenia i modlitwę przekazaną przez ks. Dziwisza. Wielokrotnie zwracał uwagę siostrom na to, by każdy, kto zechce do niego przyjść, mógł wejść o każdej porze (nawet w czasie odpoczynku czy choroby), i siostry szanowały jego wolę.
Padło jeszcze wiele wspomnień z ust siostry, z tych wspólnie przeżytych lat z Ojcem Tadeuszem, a wszystkie w tym skromnym pokoiku o niepowtarzalnym uroku i klimacie, nadal pełnym ciepła.
Kończąc moje „rekolekcje” w Laskach, chciałabym zamieścić słowa Ojca Tadeusza wypowiedziane w ostatnim dniu jego życia, już ledwie słyszalnym głosem: „...ile sakramentów świętych... Nie, żeby siebie chwalić, ale żeby Pana Jezusa pochwalić. Ile w tym czasie rozdałem Komunii św.... ile odprawionych Mszy św., ile chrztów... Jak tu dziękować Panu Jezusowi za to ogromne dobro, bo to nie ja, tylko On, On przeze mnie to robił...”.
Wieczorem tego samego dnia w czasie kolacji przyszła s. Noemi - przełożona, były oczywiście s. Anita z s. Bogumiłą, które opiekowały się Ojcem. Kiedy usiadły do wspólnej kolacji, Ojciec powiedział: „Jak miło. Jak mi to miło” - kiedy mówiły o radości wspólnej uczty u Ojca w pokoju.
„W pewnym momencie zauważyłyśmy - powiedziała s. Anita - że Ojciec ma bladą twarz. - Podbiegłyśmy wszystkie do Ojca siedzącego na wersalce z tacą na kolanach. Ojciec dwa lub trzy razy wykonał głębszy oddech i zasnął. Była godz. 19.40”.

Myśli ks. T. Fedorowicza zaczerpnęłam z książeczki jego autorstwa pt.: „Błogosławieństwa dla tych, którzy mają trochę zmysłu humoru i szukają mądrości”.

Ks. Tadeusz Fedorowicz (1907-2002), prawnik, wieloletni kapłan w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach. W 1940 r. zdecydował się towarzyszyć wywożonym do Kazachstanu Polakom. Po wojnie był jednym z najbardziej znanych duszpasterzy w Polsce, co powodowało represje ze strony władz PRL. Na początku lat 60. nie zgodziły się na jego nominację na urząd metropolity krakowskiego. Ojciec Święty Jan Paweł II nazwał go swoim „kierownikiem duchowym, któremu wiele zawdzięcza”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Panie, ucz mnie, bym mówił mądrze i był odpowiedzialny za to, co mówię!

2024-11-14 13:56

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Na pozór wydaje się nam, że słowo posiada mniejszą wartość niż konkretna rzecz, towar, dobro materialne. Lecz tak nie jest. Rzeczy przemijają, lecz nie słowa, one trwają. Ileż wielkich budowli rozsypało się, rozpadały się monarchie i zmieniały się granice państw, a słowa wieszczów trwają, nie przemijają. Tym bardziej odnosi się to do słów Jezusa. Jego słowo stwarza nowe rzeczywistości, przywraca do życia, leczy ślepych, podnosi upadłych, rodzi nadzieję i wiarę.

Jezus powiedział do swoich uczniów: «W owe dni, po wielkim ucisku, „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie” zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”. A od figowca uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia, wiedzcie, że to blisko jest, u drzwi. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec».
CZYTAJ DALEJ

Wybory w Ameryce. I co dalej?

2024-11-15 11:27

[ TEMATY ]

Prof. Grzegorz Górski

PAP/EPA/ALLISON ROBBERT / POOL

Wprawdzie jeszcze do końca nie jest podliczonych kilka dystryktów w glosowaniu do Izby Reprezentantów, ale można powiedzieć że polityczny werdykt jest już podsumowany.

Donald Trump uzyskał 312 głosów elektorskich (ja stawiałem 306, czyli bez Nevady), co dla większości obserwatorów było zaskoczeniem. Co istotniejsze Trump uzyskał w głosowaniu powszechnym aż 2% przewagi, w swing states łącznie prawie 800.000 głosów przewagi (najmniej w Wisconsin 30.000). Biorąc pod uwagę predykcje, to bodaj tylko Insider Advantage dał mu komplet zwycięstw w tych stanach, a Trafalgar w jednym dał remis. Można przyjąć, iż jedynie te pracownie (a podobnie było 2 lata temu i po części 4 lata temu) mogą uchodzić za poważne.
CZYTAJ DALEJ

Pożoga wojenna

2024-11-15 18:18

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W siedzibie Kurii Diecezjalnej w Sandomierzu odbyła się promocja książki pt. „Straty w obiektach sakralnych diecezji sandomierskiej w czasie II wojny światowej” oraz inauguracja wystawy fotografii przedstawiającej zniszczenia wojenne.

W spotkaniu uczestniczył Biskup Sandomierski Krzysztof Nitkiewicz oraz osoby zaangażowane bezpośrednio w badania, począwszy od pani Ewy Kołomańskiej. Biskup Ordynariusz podziękował wszystkim za ofiarność i kompetencję.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję