Tegoroczne obchody Święta Odzyskania Niepodległości trwały
w Przemyślu dwa dni. W sobotę na Wzgórzu Tatarskim bp Stefan Moskwa
przewodniczył modlitwie zawierzenia. Wzniesiony po wielu trudach
Krzyż Zawierzenia z figurą Jezusa Miłosiernego był w sobotę świadkiem
słów wdzięczności za inicjatorów fundacji, za bohaterów walczących
o wolność. Mogiły poległych przyjmowały tę modlitwę i nakazywały
wierność wartościom, za które oni oddali życie.
Do tego wątku nawiązał w niedzielę podczas rocznicowej
Eucharystii metropolita przemyski abp Józef Michalik. Homilię Pasterza
diecezji przybliżamy naszym Czytelnikom poniżej. Po Mszy św. obchody
Święta Niepodległości przeniosły się na ulice miasta. Mieszkańcy
pod pomnikami i obeliskami przywoływali z imienia i nazwiska bohaterów
krwawo zdobywanego daru wolności.
Porządkować myśli i czyny
Reklama
Wczoraj, w przededniu Święta Odzyskania Niepodległości, pod
Krzyżem Zawierzenia na Wzgórzu Tatarskim ponowiono akt poświęcenia
naszego miasta i naszej Ojczyzny Jezusowi Miłosiernemu. Był to symboliczny
akt oddania czci tym, którzy z mocy krzyża czerpali siłę do dawania
świadectwa swojemu patriotyzmowi. Dziś, jakby spod Krzyża, stajemy
przy stole Pana, by w uroczystej Eucharystii dziękować Bogu za dar
odzyskanej wolności, za ludzi mężnych i ofiarnych. Nasze zgromadzenie
ma symboliczny wymiar. Reprezentowani są tu ludzie różnych warstw
społecznych i orientacji politycznych. I dobrze, że tak jest. Byłoby
bowiem sztucznością gdybyśmy chcieli budować mury między tym, co
Boże, a tym, co jest owocem ludzkich rąk. Bo przecież i ludzkie ręce
uczynione są przez Stwórcę, a rzeczywistość duchowa i ziemska może
i powinna rozwijać się w harmonii. Człowiek to przecież osoba złożona
z ciała i duszy, ale także niosąca w sobie obraz Boży, szczególnie
dynamiczny dzięki łasce Bożej, szczególnie twórczy dzięki zjednoczeniu
z Chrystusem, Odkupicielem człowieka.
Cień krzyża, nauka zeń płynąca i zawierzenie Jezusowi
ukrzyżowanemu pomaga prostować myślenie, postępowanie i drogi do
Boga, aby prowadziły do zbawienia wiecznego. Błogosławione narody,
które mają synów i córki kierujące się kryteriami takiego myślenia.
Oto w dzisiejszą niedzielę przywołujemy dzień odzyskania wolności
po pierwszej wojnie światowej, czas, w którym zaistniała Polska,
po ponad stu latach niewoli. Mamy tu kolejny przykład jak Bóg, nawet
z nieszczęść i grzechów potrafi wyprowadzić dobro. Tak było przy
pierwszym upadku człowieka, kiedy Bóg ofiarą Jezusa odkupił grzech
Adama. Historia zbawienia ukazuje, że tam, gdzie obfitował grzech,
silniejsza okazała się łaska przynosząca obfite owoce, pod warunkiem,
że człowiek z tych owoców zechce skorzystać. Straszne cierpienia
pierwszej wojny światowej, która pochłonęła miliony istnień ludzkich,
pomogły zrealizować oczekiwania i tęsknoty wielu narodów, chociażby
narodu polskiego. Stało się to możliwe dlatego, że byli ludzie, którzy
umieli skorzystać z zaistniałych warunków, którzy nie spali z założonymi
rękami, ale więzieni, prześladowani, a nawet skazywani na banicję
nieśli ze sobą wszędzie pragnienie wolności Ojczyzny. I to jest ta
aktualna lekcja, która płynie z historycznych wydarzeń. Lekcja bardzo
ważna, istotna dla naszej Ojczyzny, dla podbudowania nadziei, ożywienia
duchowego naszego Narodu.
Kościół przypomina prawdę, że błogosławione narody, które
mają ludzi wiernych Bożemu prawu. Liturgia Słowa ukazuje przykład
synów machabejskich, którzy jeden po drugim skazywani na śmierć,
odważnie przyjmują wyrok. Przy tym wyraźnie deklarują wiarę, że: "
jesteśmy raczej gotowi zginąć, aniżeli przekroczyć prawo Boże". Naród
Polski ma również wielkich synów i córki, którzy żyli dla niego i
oddawali życie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie zawieść nadziei bohaterów
Kończy się rok poświęcony Prymasowi Tysiąclecia kardynałowi
Stefanowi Wyszyńskiemu. Urodził się sto lat temu na ziemi łomżyńskiej,
umarł przed dwudziestoma laty. Aktualnie skończono proces beatyfikacyjny,
sprawdzono wartość tego człowieka w oczach współczesnych, historyków,
świadków życia i posługi, i stwierdzono, że jest to święty człowiek,
godny być ogłoszonym takim przez Kościół. Myślę, że warto sięgnąć
do mądrości i doświadczenia tego syna naszego Narodu, żeby uczyć
się poprawnego patriotyzmu, czyli miłości do Ojczyzny. Miłość do
Ojczyzny to nie jest puste słowo. Boli ono szczególnie tych, którzy
jej kochać nie potrafią. Warto przy okazji dzisiejszego dnia spróbować
nie tylko w tej homilii, ale i w osobistych przemyśleniach nieco
uporządkować nasze myślenie i nasze czyny w relacji do Ojczyzny:
wielkiej i małej. Żyjemy bowiem nie tylko w środowisku naszej rodziny,
sąsiedztwa, ale w szerszym środowisku ziemskim. Globalny obraz świata
uzależniony jest od tego, czy w naszych miastach i wioskach istnieje
dążenie do dobra, poszanowania, czy istnieje otwarcie na narody cierpiące
i biedne, na społeczeństwa bogate, etyczne, ofiarne, ale i na wspólnoty
zagubione, słabe i deprawowane.
Wśród warunków rozwoju Ojczyzny trzeba postawić pewne
zasady wewnętrzne, pozwalające na programy dalekosiężne, mobilizujące
wszystkich, zarówno elity, jak i prosty lud. Jedni pamiętają o drugich,
a wszyscy o Ojczyźnie. Naturalne dobra, bogactwa, które mamy, powinny
być właściwie i mądrze wykorzystane z korzyścią dla człowieka. Potrzebne
jest poczucie własności, stabilności. Musimy mieć przekonanie, że
to, co robimy, codzienny trud, który ponosimy, nie pójdzie na marne.
Tego rodzaju sytuacja tworzy i pogłębia wzajemne zaufanie i rodzi
odpowiedzialność, dając motywację do nowych czynów. Potrzebne jest
zatroskanie o zdrowie, wykształcenie, o warunki pracy i o miejsca
pracy. Konieczne jest zatroskanie o rodzinę, a w niej miłość do dziecka,
do kolejnego dziecka. Dzisiaj szczególnie trzeba to zrozumieć i o
tym mówić.
Niechęć bowiem do kolejnego dziecka jest samozniszczeniem
narodu. Jeśli umrze w sercach matek i ojców odpowiedzialna miłość
do dziecka, do kolejnego dziecka, umrze naród. On już umiera na naszych
oczach. Trzeba to z pokorą powiedzieć, że coś stało się w naszych
sercach, umysłach, że umiera naród, bo umiera myślenie altruistyczne,
ofiarna miłość. Polska już się biologicznie nie odradza, więcej nas
umiera niż się rodzi. Patrzę nieraz podczas wizytacji na księgi parafialne
i z bólem widzę, jak ta prawda potwierdza się niemal wszędzie. Tylko
niektóre parafie mają większą ilość urodzeń, niż zgonów. Jest to
wielki dramat naszej Ojczyzny. Warto dostrzec, że taka sytuacja doprowadziła
do tragedii wiele bogatych krajów. Konsekwencji zaniku altruizmu
i gotowości do ofiary nie da się przewidzieć.
Tragiczny zamach na centrum bankowe w Stanach Zjednoczonych
ujawnia, że całe uzbrojenie i sofistyka broni nowoczesnej jest bezsilna
wobec faktu, że nie da się wyeliminować, pominąć prostych arabskich
rąk potrzebnych do szarej pracy, bo bez nich zginą w nieporządku,
w brudzie kulturalne społeczeństwa i środowiska zachodnie. Bezduszne
odwoływanie się do broni będzie bezskuteczne, bezsilne. Trzeba się
odwoływać do innej broni, do broni moralności, formacji duchowej,
do kultury bycia w relacjach ludzkich i to niezależnie od religii,
wykształcenia czy posiadanych dóbr. To jest dzisiejsze wołanie, dzisiejszy
znak czasu, który niejednokrotnie współczesnym ludziom ciężko przyjąć.
Naucza Ojciec Święty, że pokój, szacunek do drugiego
człowieka i narodu, uznanie praw do istnienia nawet biedniejszego
kulturalnie jest rzeczą istotną, a sprawiedliwość w relacjach międzynarodowych
jest gwarantem pokoju. Są też kolejne prawa, o których nie wolno
zapomnieć i wymagania, których nie można pominąć. Prawa moralne,
etyka, to podstawy, bez których współżycie sąsiedzkie i codzienne
współistnienie będzie niemożliwe i o tym nie wolno zapomnieć.
Posłuchać Nauczyciela Ojczyzny
Każde życie związane jest z ofiarą, z wysiłkiem, z trudem i
ten trud w relacji do drugiego człowieka musi się uszanować.
Rozglądnijmy się za pozytywnymi wzorcami zachowań. Są
ludzie współcześni, którym udaje się godnie przeżyć życie.
Powróćmy raz jeszcze do postaci Prymasa Tysiąclecia.
Żył w trudnych czasach okresu drugiej wojny światowej, Powstania
Warszawskiego i okresu komunistycznej władzy, prześladowań patriotów
polskich i prześladowań Kościoła. Był szkalowany systematycznie,
a nawet uwięziony, a jednak, kiedy wyszedł z więzienia w 1958 r.
powiedział: "Na każdym kroku walczyć będziemy o to, aby Polska Polską
była, aby w Polsce po polsku się myślało". Domagał się myślenia po
polsku, wiedząc, że inaczej stracimy poczucie godności, tożsamości,
stracimy motywację życia na tej ziemi. Skarżył się, że niejednokrotnie
uważamy się za Polaków, ale nie żyjemy tak jak Polacy. Ważna to rzecz,
abyśmy rozumieli, co to znaczy myśleć po polsku.
Prymas Stefan Wyszyński niejednokrotnie narażał się władzy
komunistycznej, którą przestrzegał i z troską upominał. Niejednokrotnie
bronił prześladowanych, np. w marcu 1968 r., gdy wybuchły manifestacje
i zaczęły się brutalne ataki na młodzież. Przestrzegał, że "władza
państwowa nie może pałką gumową zastąpić rozsądku i sprawiedliwości,
bo nie jest to droga do rozwiązania trudności. Trzeba uszanować słuszne
dążenia do wolności, do tożsamości narodowej" (21 marca 1968 r.).
W rozmowach z przedstawicielami władz, np. z Cyrankiewiczem,
niejednokrotnie mówił, że szkodę przynosi polityka i postępowanie
ludzi, którzy oskarżają Polaków o niepopełnione grzechy i próbują
przemienić fałszywie historię Polski. Szczególnie zwracał uwagę na
niesłuszne oskarżanie Polaków o to, że nienawidzą ras semickich -
Żydów, Arabów i innych. "Antysemityzm dzisiaj jest większy w prasie
niż w rzeczywistości - mówił Ksiądz Prymas, a to przynosi wielką
szkodę Polsce".
Warto pomyśleć w kontekście słów Prymasa, czy się coś
zmieniło, czy nie jest to dalsze wykonywanie poleceń jakiejś wrogiej
międzynarodówki, która tak gorliwie oskarża Polaków o antysemityzm.
Dzisiaj, kiedy tych autentycznych Żydów w Polsce jest tak niewielu,
a na południu Polski w czasie drugiej wojny światowej uratowano ponad
200 tys. Żydów z narażeniem własnego życia i oto mówi się, że Polska
jest narodem antysemickim. Trzeba uznać grzechy wobec wszystkich:
Polaków, Rosjan, Ukraińców, Żydów czy Niemców, bo i takie złe czyny
były, ale nie dajmy sobie wmówić nieprawdy, bo prowadzi to w konsekwencji
do pogardy nad oszczercami, a nawet nienawiści wobec kłamców, co
nie jest zgodne z nauką Jezusa, ani całą tradycją żydowską zawartą
w Biblii, księdze Najwyższego autorytetu, który wszyscy uznajemy.
Polska nie jest i nie powinna uchodzić za naród antynarodowy,
antyukraiński, antyrosyjski czy antysemicki. Polska winna uczyć się
swojej historii i swojej tożsamości u nauczyciela nie takiej czy
innej ideologii, ale u Nauczyciela, który mówił, że drugi człowiek
jest bratem. Nieprzyjaciel woła o miłość, nie tylko o teoretyczną
miłość, ale o szczere przebaczenie. Zdrowa, tysiącletnia historia
Polski stara uczyć się zasad od Chrystusa, z Jego Ewangelii i tego
się nigdy nie wstydźmy.
Prymas Tysiąclecia często podkreślał rolę miłości do
Matki Najświętszej, mówił że pobożność polska powinna być pobożnością
maryjną, że "trzeba ten Naród skupić wokół symbolu, zarazem religijnego
i narodowego, bo inaczej zniszczą go nacjonalizmy naszych sąsiadów"
. "Młodzież - przestrzegał dalej Prymas - jest odnarodowiona, tzn.
wszyscy jeszcze nazywamy się Polakami, ale wrażliwość na polskość
jest już w zaniku". Bolał nad tym, że Polskę wewnątrz próbuje się
zniewolić i zniesławić na zewnątrz. Są emisariusze, którzy o Polsce
piszą źle, źle o Polsce mówią. Często przypominał, że Polska, Ojczyzna
jest jak matka, może czasem stara, pochylona, pomarszczona, może
niedoskonała, niewykształcona, ale dobre dziecko matki się nie wstydzi.
Dobre dziecko matkę kocha, oddaje jej szacunek i troszczy się o nią,
nie tylko słowem - troszczy się o jej życie, o jej bytowanie. Wszak
ono żyje dzięki matce. Przypominał też, że istnieje obowiązek miłości
Ojczyzny, Matki. Jest to obowiązek moralny, a nawet religijny. Jest
on tak powszechny, że przekracza wszystkie granice dzielące naród
na warstwy społeczne czy polityczne. W miłości do Ojczyzny nie ma
członka takiej czy innej partii, dobro Ojczyzny, to jest dobro obywateli
społeczności, niezależnie od religii czy politycznych orientacji.
Naczelną zasadą winna być troska o zabezpieczenie dziś i jutra naszej
Ojczyzny. Na Ojczyznę wskazuje nam także dzisiejsze święto, które
woła wprost, aby nie zmarnować ofiary bohaterów poprzez zatracanie
dobrego imienia Polski.
Nauka Księdza Prymasa nie podobała się niektórym ludziom.
Adam Michnik nieustannie protestował przeciwko nauce Prymasa Wyszyńskiego.
Jeszcze w 1995 r. wyznał w swojej książce: "Wciąż uważaliśmy Prymasa
za naszego przeciwnika, w gruncie rzeczy za sojusznika Gomułki, za
ostatnią podporę Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej". Kto tak
może powiedzieć? Ktoś, kto nie chce widzieć wartości, które reprezentował
Prymas Stefan Wyszyński. Kto bronił mądrzej i mocniej Narodu, jak
nie On i Kościół. Bywa nieraz, że naród traci wolność, państwo zanika.
Tak się wydarzyło i w naszej historii. Polskę, którą podzielono,
zlikwidowano. Ironicznie pisali o nas francuscy prześmiewcy: "Rzecz
dzieje się w Polsce, czyli nigdzie". I tylko Kościół trwał na straży
narodu. Dzięki temu naród nie umarł. Rodzina strzegła wiary i języka
polskiego. I dlatego Sługa Boży Stefan Wyszyński, który urodził się
na terenie zaboru rosyjskiego, jako mały chłopiec świadomie i konsekwentnie
uczył się historii Polski w tajemnicy, bo to było zakazane. Uczył
się od własnego ojca, w rodzinie. Stąd później rodzinę stawiał jako
pierwszy przyczółek odpowiedzialności za Ojczyznę. To ważna nauka
na dziś.
Warto podkreślić jeszcze jeden element nauczania Prymasa
Tysiąclecia, bo dziś jest on zagrożony. Był synem organisty, ale
wnukiem rolnika i bardzo mu była bliska ziemia polska, bardzo ją
kochał. Nauczał: "Naród musi być mocno oparty o rzeczywistość, która
trzyma się pazurami kawałka ziemi. Każdy kawałek ziemi ojczystej
to fundament. Naród przetrwał, ba nie dał wyrwać sobie ziemi". Nie
oszczędzał mocnych słów, bronił tego przywiązania do ziemi, do ojczystej
ziemi, która jest elementem naszej tożsamości narodowej. Bronił czystości
i piękna mowy polskiej, ukazywał piękno historii, bo tylko rozwój
tych wartości naturalnych, wkorzenionych we właściwy sposób w Ewangelię,
gwarantuje i pomaga spokojnie realizować nadzieję zbawienia, o którym
mówi Chrystus w dzisiejszej Ewangelii. Zmartwychwstanie jest tym
wyznacznikiem naszego wędrowania po ziemi.
Oto, Bracia i Siostry, refleksja, która oby skłoniła
nas do dobrych czynów. Niech to będą czyny bohaterskie nie tylko
w oddawaniu życia za Ojczyznę, ale w codziennym oddawaniu się uczciwej
pracy, nabywaniu uczciwej, solidnej wiedzy. Niech to będzie wysiłek
obrony tych wartości, które dotyczą nas wszystkich, a bez których
nawet nasza skromna zagroda nie będzie należycie zabezpieczona. Niech
łaska Boża pomoże uczynić skutecznymi nasze nadzieje, niech towarzyszy
nam błogosławieństwo Boże i świadomość, że warto przetrwać w trudnościach.
Przejdą lata i ludzie przeminą, ale to, co dobre zostaje, tego nie
będziemy się wstydzić, to co szlachetne będzie chwałą każdego życiorysu,
każdego miasta, każdego narodu. Amen