„Chrystus Pan, utajony w Najświętszym Sakramencie jest żywą pamiątką krwawej ofiary krzyżowej, a równocześnie Ofiarą odnawianą w sposób bezkrwawy na każdy dzień po tylu kościołach przez setki tysięcy kapłanów we Mszy Świętej.
Kiedy Chrystus Pan po tej ziemi chodził, prowadził życie bosko - ludzkie. Głosił boską naukę i wykonywał czyny boskie.
Jednak już wówczas jedno dzieło było szczytem Jego posłannictwa, [było to] dzieło krzyża. «Mam być chrztem ochrzczony i jakże niespełniony jestem, póki się nie dokona» (Łuk. 12,13). Ten chrzest, którego tak pragnął, to chrzest krwi, przelanej podczas bolesnej Męki na krzyżu. W słowie krzyża streszcza się cały ogień Jego Najświętszego Serca, cała energia Jego Najświętszej duszy.
Z wielu znaków i cudów, które Jezus zdziałał, jeden znak postawił na oczach całego świata, znak krzyża. Znak ten czcił i kochał, tym znakiem pragnął podbić i zwyciężyć świat. «A ja gdy będę podwyższony nad ziemię, pociągnę wszystko do siebie» (J 12,31).
W Najświętszym Sakramencie ten znak ofiary jest znakiem Chrystusa żywego i Jego śmierci mistycznej.
Są i tu zewnętrzne znaki śmierci: brak ruchu, jakby brak własnej woli, poddanej całkowicie woli ludzkiej, martwe postacie okrywają niby całunem Zbawiciela świata.
Jest i wewnętrzna wola Zbawiciela, ofiarowanie siebie Ojcu niebieskiemu, jest wreszcie i sama ofiara: to samo Najświętsze Ciało Chrystusa, które wydało się na krzyżu, ta sama Najświętsza Krew, która była przelana na Golgocie. (...)
Pociąga Zbawiciel Pan do siebie, utajonego i ofiarującego się w Najświętszym Sakramencie, dusze wierzące, oczyszcza je, karmi Najświętszym Ciałem i poi Najdroższą Krwią swoją, rozpala miłość do siebie w Eucharystycznym przebywaniu i eucharystycznej Ofierze.
Przystępujemy i my, pociągnięci prawdziwą, choć niepojętą obecnością Zbawiciela Pana.
Przed tą Golgotą eucharystyczną padamy w pokorze na kolana, wpatrujemy się z wiarą i miłością w Jezusa, Hostię Ofiarną.
Widzimy Go tu, jak w Getsemani, gdy pod brzemieniem grzechów naszych jęczy, płacze, na ziemię pada i krwią się poci, by każdy z nas mocą tej Krwi ofiarnej mógł powstać z ziemi grzesznej, spojrzeć spokojnie w niebo i powiedzieć do Boga - Sędziego «Abba - Ojcze!».
Widzimy Jezusa u kolumny biczowania, gdy jest bity, jak niewolnik, posieczony i poszarpany, pokaleczony, ranami i krwią okryty, jak najgorszy złoczyńca...
A tą Krwią Najświętszą, spływającą na ziemię obficie jest gaszony ogień pożądliwości, a tam, gdzie rosły ciernie i osty, wyrastają kwiaty dziewictwa i czystości. (...)
Przed oczyma naszej wiary przechodzi Jezus, dźwigający krzyż ciężki na Golgotę, upada pod jego ciężarem, podnosi się i podąża dalej, by ponieść ze sobą i ten cyrograf śmierci wiecznej, który był na nas wydany, przybić go do krzyża i zniszczyć, a wysłużyć dar łaski i życia dla nas...
Widzę tu wreszcie samą Golgotę. Słyszę uderzenia młotów, przybliżających ręce i nogi Zbawiciela do krzyża, a gdy podnoszę oczy na Hostię Przenajświętszą w czasie podniesienia mszalnego, widzę wznoszące się ramiona krzyża, a na nim Jezusa, Boga - Człowieka, mojego Zbawcę.
Wielbimy Cię tu Jezu, żywa pamiątko krwawej śmierci Twojej. Wielbimy Twoje Najświętsze Ciało, na krzyżu rozpięte i Przenajdroższą Krew dla nas przelaną i Najświętsze Serce, włócznią otworzone”.
(Fragment adoracji Najświętszego Sakramentu prowadzonej przez ks. Franciszka Misiąga (1895-1973) - wieloletniego wychowawcy alumnów w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu)
Pomóż w rozwoju naszego portalu