Z Grzegorzem Chojnackim, wiceprezydentem ds. oświaty miasta Kutna, rozmawia Andrzej Stachowicz
Andrzej Stachowicz: - Emocje związane z pijanymi uczniami Gimnazjum nr 2, „bawiącymi” się na szkolnej dyskotece, mamy już za sobą. Gdzie Pan, jako przedstawiciel organu nadzorującego szkoły, upatruje przyczyny takiego zachowania młodzieży?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Grzegorz Chojnacki: - Przyczyn jest kilka. Generalnie powodem takiego stanu rzeczy jest obowiązujący model życia społecznego i wynikający z niego sposób spędzania wolnego czasu - preferowany przez dorosłych. Dziś w każdym mieście i na każdym kroku można spotkać ogródki piwne. „Pójście na piwo” stało się modą i zwyczajem. Kolejna przyczyna to nasza przegrana z mediami. To właśnie one preferują i popularyzują taki styl życia, jaki uprawiamy. Proszę zwrócić uwagę na to, który program był ostatnio najpopularniejszy wśród młodzieży - „Bar”.
- A kilka lat wcześniej był „Luz” i „Rower Błażeja”, gdzie wręcz namawiano młodzież do samowoli w imię źle pojętej tolerancji i wolności, buntu przeciw tradycyjnym normom i wartościom. Po takim praniu mózgów można zapomnieć, że jest się w szkole, a nie w „Barze”.
Reklama
- Oburzają nachalne telewizyjne reklamy piwa, które miały być emitowane po godz. 23.00, a tym czasem są nadawane o dowolnej porze. Pokazuje się np. skoki narciarskie, przerywając je reklamami piwa. Język, jakim posługują się postaci z reklamowego spotu, jednoznacznie wskazuje, że jest on kierowany do młodej widowni. Ktoś stara się zakodować w psychice młodego widza, że po ciężkiej pracy należy koniecznie napić się piwa. A młodzież to wszystko ogląda i utrwala, często nieświadoma celu tej manipulacji.
- Zgadza się. Ta deformacja psychiki młodego widza ma za zadanie wychować konsumenta, który będzie gwarantem trwania doskonałego interesu dla określonego lobby.
- Kolejną przyczyną destrukcyjnych zachowań młodzieży jest dom rodzinny. Ci, którzy pracują, są zagonieni i nie mają czasu dla dzieci. Wydawałoby się, że powinny go mieć w nadmiarze osoby niepracujące, ale niestety tak nie jest, bo najczęściej popadają one w apatię i też nie interesują się dziećmi. Wieczorami po ulicach naszego miasta kręcą się liczne grupy młodych ludzi. Będąc często pod wpływem alkoholu, wszczynają awantury, zakłócają spokój. Tu ewidentnie widać brak odpowiednich postaw rodzicielskich. Są także inne przykłady beztroski wychowawczej rodziców. Co sobotę w nieodległej Witoni tysiące młodych ludzi uczestniczy w dyskotekach, na których picie napojów alkoholowych jest normą. U nikogo nie budzi to zdziwienia.
Reklama
- Słusznie Pan zauważył, że lata 90. i obecne także wykreowały pewien styl życia i pokazały młodym i starszym nowe cele. Według lansowanej mody, życie ma być radosne, beztroskie, tolerancyjne, bez wyrzeczeń i pracy nad sobą, nad swoim charakterem, popędami i słabościami. Nie wolno nikomu niczego zabraniać, bo będzie to przejaw braku tolerancji i zamach na jego godność, a nawet wolność. Wykreowany młodzieżowy idol krzyknął kiedyś: „róbta co chceta” i młodzi posłuchali, zapominając o tym, o czym ciągle przypomina Jan Paweł II, że ważniejsze jest „być” niż „mieć”.
- Trudno nie dostrzec postępującej degradacji wartości moralnych. Dominuje pieniądz i związane z nim luksusy, lecz nie wydaje mi się, aby „róbta co chceta” spowodowało taki „luz - blus” u młodzieży. Nie generalizowałbym zachowań młodzieży. Łatwo dostrzec przecież różnice norm i wartości nawet w gronie gimnazjalistów z jednej klasy czy szkoły, a przecież wszyscy oni znają Owsiaka. Są wśród nich młodzi ludzie z bardzo dobrymi wzorcami zachowań, szanujący i respektujący w życiu podstawowe wartości. Mimo młodego wieku potrafią oni odpowiednio pokierować swoim życiem. Niestety, część z nich, podatna na negatywne wzorce, ulega tym sugestiom i idzie w złą stronę. Nie do końca mogę więc zgodzić się z tezą, że akurat to zawołanie spowodowało tyle zła. Czyż realizowana przez Owsiaka idea nie jest słuszna?
- Idea zapewne jest słuszna, ale nie mniej ważny jest sposób jej realizacji. Wróćmy jednak do istoty naszej rozmowy. Poważny niepokój musi rodzić niemoc szkoły w radzeniu sobie z zaburzonymi zachowaniami uczniów, szczególnie tymi, które poważnie zagrażają już nawet życiu dzieci. Skąd się to bierze?
Reklama
- Wszyscy oczekują od szkoły spełnienia przede wszystkim funkcji wychowawczej podczas, gdy jej główną rolą stało się obecnie pełnienie funkcji dydaktycznej. Jak bowiem nauczyciele mają przekazywać młodym postulowane wzorce, skoro obarczani są tylko obowiązkami, a prawa im się odbiera. Natomiast po stronie uczniów tych praw ciągle przybywa. Mają oni coraz rozleglejsze, często wątpliwej racji swobody i coraz mniej obowiązków.
- Jest Pan z zawodu nauczycielem. Jak Pan myśli, dlaczego pozostali kutnowscy nauczyciele nie wykazali minimum solidarności zawodowej z postawionymi pod ścianą pedagogami z Gimnazjum? Mam na myśli jakieś oficjalne stanowisko, list z poparciem dla kolegów po fachu. Przecież wszyscy wiedzą, że praca w gimnazjach to dziś dla wielu nauczycieli przysłowiowa „droga przez mękę”.
- Myślę, że ten problem nie dotyczy tylko tej jednej szkoły, ale wszystkich szkół w Kutnie i w Polsce. Może bierność nauczycieli wynikała z obawy, że skoro jedni nie popierają drugich, to znaczy, że też mają ten sam problem i nie chcą o tym mówić. Może to wynikło z faktu, że mile widziane jest pisanie o wychowawczych pozytywach, a nie negatywach? Przyczyn było zapewne wiele i trudno je teraz wszystkie tu wymieniać.
- Dziękuję serdecznie za rozmowę.