Reklama

Rodzinny dialog wyznań

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Trzeba rozpocząć dialog między wyznaniami, aby na świecie zapanował pokój - powiedział Jan XIII.
Moi rodzice rozpoczęli ten dialog 25 lat temu i prowadzą go nadal.

- Jak im się to udaje? - zapytała mnie (wydawać by się mogło, obiektywnie myśląca) koleżanka Ela. - Przecież 25 lat temu takie związki należały do rzadkości, bo wiele osób było temu przeciwnych, a w rodzinie i w Kościele było trzeba przejść przez prawdziwą drogę krzyżową. Ja zresztą też nie wyobrażam sobie takiego związku, bo w końcu gdzie potem chodzi się do kościoła, chyba lepiej w ogóle nie chodzić?! - tak jeszcze dzisiaj mówi niejedna Ela.

Gdy słyszę wypowiedzi takich osób, denerwuję się, bo takie poglądy tchną epoką średniowiecza. Nie mogę zrozumieć, dlaczego ktoś miałby być przeciwny związkowi dwóch kochających się ludzi? Czy różna wiara małżonków to naprawdę wielki problem?
- Czy rzeczywiście, wyznanie jest takie ważne? Przecież wszyscy nazywamy siebie chrześcijanami. Zawsze myślałam, że dla nas - młodych ludzi liczy się tylko miłość? - odpowiedziałam oburzona.
A ona na to: - Owszem, miłość jest ważna, ale wyznanie też jest dla mnie istotne, jednego z drugim nie da się pogodzić!
Szczerze powiedziawszy, zaskoczyła mnie taka wypowiedź. Dlaczego?
Bo, nigdy to czy mój przyszły mąż będzie katolikiem, czy ewangelikiem nie stanowiło dla mnie różnicy i stanowić nie będzie, tak też myślą wszyscy w moim domu. W ogóle nie rozumiem jak 22-letnia dziewczyna może mieć takie poglądy. - A dla mnie wyznanie nie jest problemem. Podobnie jak niedzielna wizyta w kościele, bo zawsze mogę pójść albo do kościoła ewangelickiego, albo katolickiego. Mam więc duży wybór? Prawda?
Zapanowała chwila ciszy, aż w końcu odezwała się Ela:
- Wiesz, co ci powiem, musicie być wyjątkową rodziną. Podziwiam was.
Pozostawiłam tę odpowiedź bez komentarza i zbyłam milczeniem, bo na czym polega nasza wyjątkowość... Na tym tylko, że moi rodzice są innych wyznań i tworzą rodzinę? Przecież dla mnie ten argument wydaje się śmieszny! Ale chyba nie jest śmiesznym dla mojej koleżanki?
Moi rodzice trwają już w związku małżeńskim 25 lat. Moja matka - Ewa była wychowywana w wierze katolickiej, a ojciec - Alfred jest wyznania ewangelickiego.
Są bardzo szczęśliwym małżeństwem, mają trójkę dzieci: syna - Sławka i dwie córki młodszą - Anię i mnie - Angelikę.
Różnica wiary nigdy nie stanowiła dla nas - dzieci i moich rodziców przeszkody nie do pokonania. Mój tata powiedział: - Człowiek zakochany nie kocha siebie, tylko drugą osobę. To w niej widzi swą drugą połowę, dla której poświęci swoje życie. Dlatego też, aby związek był silny, potrzeba wzajemnej akceptacji i umiejętnego postępowania, które doprowadzi do kompromisu.
Jednak takie przedstawienie sprawy nie znaczy, że moi rodzice nie musieli walczyć o swoją miłość. Czasami nie było łatwo, zwłaszcza, że kłody rzucane pod nogi były przez najbliższych: znajomych - kolegów i koleżanki, sąsiadów. 25 lat temu panowało w naszej okolicy stwierdzenie: Już nie ma się kto żenić jak katoliczka z ewangelikiem.
Dziś moi rodzice wspominają te chwile z uśmiechem na twarzy i mówią: - Przecież to, co nas nie zabija, wzmacnia nas. I w to wtedy wierzyliśmy. Byliśmy w sobie tak zakochani, że (oczywiście jesteśmy ogarnięci tym uczuciem, aż do tej pory) nasza miłość góry mogła przenosić.
I w to nie wątpię, bo od 22 lat jestem obecna w ich życiu i codziennie doświadczam ich miłości. To uczucie, o którym tu mowa, rozwija się już 27 rok, a wraz z nim rozwija się też tolerancja, wśród naszych rodzin, znajomych. Nikogo już nie dziwi fakt, że Kubalowie są mieszanym małżeństwem, że Alfred jest wyznania ewangelickiego, a Ewa to katoliczka. Dziś nawet moi rodzice stanowią przykład dla bliskich nam osób - przyjaciół. Często służą radą zmartwionym rodzicom, gdy ich dzieci zamierzają wstąpić w „mieszany” związek. Jak oboje często stwierdzają, powinna panować jedna żelazna zasada: Rodzice nie mogą ingerować w związek młodych ludzi, ponieważ, gdy to robią, często nie myślą o dobru swych dzieci, tylko o sobie i o tym, co powiedzą sąsiedzi.
Jesteśmy bardzo rodzinni. Zawsze wspólnie spędzamy święta (z rodziną taty, czy mamy), nasz dom jest otwarty dla wszystkich. Powiedziałabym, że nie ma u nas tematu tabu w sprawach wiary. W naszym domu dominuje szacunek dla ludzi różnych wyznań. Jeżeli jest święto katolickie, czcimy go tak samo jak wtedy, gdy obchodzone jest święto w kościele ewangelickim (podobnie zresztą czynią nasi sąsiedzi).
Z wyjściem do kościoła, nigdy nie miałam problemu (w odróżnieniu do mojej koleżanki). Nikomu nie przeszkadza, że jedną niedzielę spędzamy w kościele mamy, a drugą w kościele taty. Jak moi rodzice to określają, panuje u nas pewien „liberalizm religijny”. Każdy z nas ma wolny wybór i może iść do tego kościoła, do którego mu się podoba.
Podobnie też jest z religią w szkole. Moja siostra - Ania sama zadecydowała, że chce uczęszczać zarówno na religię katolicką jak i ewangelicką.
Moi rodzice oczywiście też nie są bierni. Oboje uczęszczali do skoczowskiego chóru Gloria, który de facto jest chórem należącym do kościoła ewangelickiego. Gdy został wybrany nowy Proboszcz parafii ewangelickiej w Skoczowie, odwiedził on nasz dom. Tak samo czyni ksiądz katolicki, który gości u nas na corocznej kolędzie. Obaj przedstawiciele dwóch różnych kościołów bardzo chętnie rozmawiają z moimi rodzicami i chyba wzajemnie bardzo wszyscy się lubią. Każdy z nas szanuje zarówno Kościół Katolicki jak i Kościół Ewangelicki. Ten szacunek dla drugiego (wpajany nam - dzieciom przez rodziców) sprawił, że staliśmy się otwarci i tolerancyjni.
Moim zdaniem, wszyscy jesteśmy do siebie podobni. Nie liczy się dla mnie to, w którym kościele będę się modlić, ale Ten, dla którego to robię - Bóg, a On przecież jest tym samym Bogiem w każdym kościele. To nie wyznanie decyduje, o tym, jakim człowiekiem jestem, ale ja sama. Tak naprawdę w mojej rodzinie nie jest ważne to, kto idzie do którego kościoła, kto chodzi na tę, a nie inną religię, czy które wyznanie wiary składa (w gruncie rzeczy różnią się tylko dwoma zdaniami). Ważne jest to, jak żyjemy i jakie zostawimy po sobie świadectwo.
Bądźmy więc jak dobry Samarytanin, a nie jak ludzie żyjący w żółwich skorupach, którzy chcą być głusi i ślepi na wołanie: Trzeba rozpocząć dialog między wyznaniami, aby na świecie zapanował pokój.
Moja rodzina już odpowiedziała na ten apel.
A co będzie z Tobą?
Pamiętaj, podejmując decyzję, wszyscy jesteśmy tacy sami. Ludzie nie dzielą się na gorszych i lepszych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stan ks. Michała Olszewskiego uległ pogorszeniu

2025-12-08 07:22

[ TEMATY ]

Ks. Michał Olszewski

Księża Sercanie

Ks. Michał Olszewski. Zdjęcie archiwalne

Ks. Michał Olszewski. Zdjęcie archiwalne

Adwokat doktor Krzysztof Wąsowski, pełnomocnik księdza Michała Olszewskiego informuje w serwisie X o aktualnym stanie zdrowia kapłana i prosi o modlitwę.

Mogę jedynie potwierdzić, że po ostatnich wydarzeniach "śledczych"
CZYTAJ DALEJ

Słynny już na świecie film „Najświętsze serce” trafi do polskich kin!

2025-12-05 10:12

[ TEMATY ]

film

Najświętsze Serce

Karol Porwich/Niedziela

Fenomen francuskiego kina religijnego wreszcie zobaczą polscy widzowie. Głośny film „Najświętsze serce” („Sacré Coeur”) – produkcja, która we Francji stała się sensacją i nieoczekiwanym przebojem box office’u – wejdzie do polskich kin 20 lutego 2026 r. Dystrybutorem jest Rafael Film.

„Najświętsze serce”, wyreżyserowane przez Sabrinę i Stevena Gunnell, zaskoczyło francuską branżę filmową już w pierwszym tygodniu wyświetlania: uzyskało najlepszy od 2021 r. wynik liczby widzów na jedno wyświetlenie. Mimo skromnego budżetu i braku znanych nazwisk film przyciągnął tłumy – przed kinami ustawiały się kolejki, a widzowie opuszczali seanse głęboko poruszeni. Dodatkowej rozgłosu dodały kontrowersje: zakaz ekspozycji plakatów w metrze i na dworcach czy odwołanie seansów w Marsylii tylko zwiększyły zainteresowanie publiczności. W kilka tygodni film obejrzało ponad 400 tys. widzów.
CZYTAJ DALEJ

We Francji i Hiszpanii beatyfikowano męczenników dwóch wojen

2025-12-13 16:24

[ TEMATY ]

beatyfikacja

Vatican Media

124 osoby – ofiary hiszpańskiej wojny domowej z lat 1936-39 – zostały beatyfikowane w sobotę rano w hiszpańskim Jaén. Z kolei w katedrze Notre Dame w Paryżu odbyła się beatyfikacja 50 duchownych, seminarzystów i świeckich, którzy poświęcili się, aby służyć duchowo Francuzom wywiezionym przez Niemców na roboty w czasie II wojny światowej.

„Nie bohaterowie ani bojownicy w imię ideologii, lecz świadkowie prawdziwej odwagi, zawartej w zdolności do cierpienia „z miłości do prawdy i sprawiedliwości”. Tak kardynał Marcello Semeraro, prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, określił 124 męczenników z hiszpańskiej diecezji Jaén, beatyfikowanych w sobotę 13 grudnia, w katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję