Anna Guzik: - Co to za kraj, w którym Ksiądz pracuje?
Ks. Władysław Kozioł: - Kamerun leży w Afryce Równikowej. Mieszka w nim ponad 200 grup etnicznych. W XIX w. Kamerun był kolonią niemiecką. Po I wojnie światowej wpływami tu podzieliły się Francja i Wielka Brytania. Dopiero w styczniu 1960 r. uzyskał niepodległość.
- Jaki klimat i krajobraz są charakterystyczne dla tego kraju?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- W południowej części są puszcze i masyw górski. Północ kraju pokrywa sawanna i stepy, gdzie jest bardzo dużo zniszczonych połaci ziemi. Ludzie wycięli lasy i w to miejsce pojawiły się piaski i trawy. Klimat w okresie przeddeszczowym, tj. od lutego do czerwca jest bardzo gorący: w nocy do 38 - 42 stopni. Nie ma różnicy między nocą i dniem w temperaturze i to jest ogromne utrudnienie dla ludzi.
Zwierząt jest mało. Kiedyś były antylopy, lwy, hieny, pantery. Ludzie mieli mięso, a teraz hodują zwierzęta, żeby je sprzedać. Muszą też uprawiać bardzo dużo ziemi, żeby się utrzymać i posłać dzieci do szkoły. A bywa, niestety, i tak, że na początku nowej pory deszczowej, od czerwca do sierpnia brakuje jedzenia, nie ma zapasów i ludzie głodują.
- Jest to zatem kraj rolniczy?
Reklama
- Tak, to jest kraj rolniczy. Ja pracuję w Północnym Kamerunie, tam jest tylko jedna pora deszczowa i jedna pora sucha. Źródłem dochodu jest rolnictwo i hodowla wołów, krów, owiec i kóz. Zwierzęta hoduje się dla mięsa, a nie dla mleka i przetworów, jest tylko jedno plemię, które robi z mleka śmietanę i czasem masło.
Sposób uprawy ziemi nie zmienia się od wieków, podstawowym narzędziem pracy są motyki. Nie ma zbyt wielu specjalistycznych maszyn, ponieważ są sprowadzane z zagranicy i kiedy się psują, są bardzo drogie w naprawie.
- Od kiedy religia chrześcijańska jest obecna w Kamerunie Północnym?
- Pierwsi misjonarze francuscy pojawili się tam 50 lat temu. Żyjemy tutaj jak w czasach apostolskich. Chrześcijaństwo jest siłą, która przyciąga, ponieważ w nim człowiek czuje się wolny, ma prawo wyboru, np. dziewczyna ma prawo wybrać swojego narzeczonego i nikt jej do niczego nie zmusza. Może decydować o kształcie swojego życia. Dlatego dziewczynki już od 11 roku życia chcą być chrześcijankami.
- A co na to ich rodzice?
- Rodziny nie mogą takiej prośbie odmówić, nawet jeżeli jedno z rodziców jest poganinem. Często ci rodzice nie wiedzą, jakie warunki postawi im córka jako chrześcijanka. Dopiero po chrzcie katecheta albo misjonarz spotyka rodziców każdej dziewczyny i mówi o jej obowiązkach i prawach związanych z wyborem drogi życiowej.
- Czy te prawa są respektowane?
Reklama
- Tak, są respektowane. Kiedy zdarzały się problemy, chodziłem i mówiłem rodzicom, że wywieranie presji na córkę w kwestii wyboru narzeczonego jest wystąpieniem przeciw Bogu. Często rodzice uciekają się do szantażu, chcą wzbudzić w dziewczynie strach i poczucie winy z powodu jej decyzji. Ale jednak w większości to one wybierają swoich mężów i tak tworzą się pierwsze rodziny chrześcijańskie. Dziewczyny często stawiają swoim chłopcom warunek, że muszą przyjąć chrzest. Może być tak, że biorą ślub i na dokumencie jest napisane, że jest to ślub monogamiczny. Nawet jeżeli mężczyzna jest poganinem, przychodzi z dziewczyną do kaplicy i tam oficjalnie wszyscy uznają, że on jest jedynym jej mężem. Dawałem taki ślub: ona była chrześcijanką, on był poganinem, ale szanował wszystkie jej prawa. Ślub wyglądał tak, że ona stała w kaplicy przy ołtarzu, on - w drzwiach kaplicy i ona mówiła, że go kocha. Wszyscy ludzie go zobaczyli, a po wyjściu z kaplicy obtańczyli, złożyli mu dary, przynieśli posiłek. Cieszyła się z tego ślubu cała wspólnota.
- Ile rodzin liczy taka wioskowa wspólnota?
- W wiosce może być 10, 20, 30 czy nawet 100 rodzin, żyjących wg pewnych struktur tradycyjnych. Jest szef wioski i szef ziemi, który odpowiada za przestrzeganie zwyczajów i praw religijnych, według których cała wioska żyje.
- Pierwsze kroki misjonarza w kameruńskiej wiosce?
- Kiedy przychodzę do wioski, gdzie nie ma chrześcijan, przedstawiam się szefowi wioski. Siadamy wtedy na krzesłach lub na kamieniach i zaczynamy rozmawiać. Tej rozmowie przysłuchują się starsi, a dzieci obserwują nas z daleka. Niektóre uciekają, bo pierwszy raz zobaczyły białego człowieka.
W czasie tej pierwszej rozmowy muszę zaznaczyć, że władze wiedzą o mojej wizycie w wiosce. Muszę też powiedzieć i o tym, że interesuje mnie życie mieszkańców, ich problemy, ich sprawy. Wiem, że nie mają wody, że chorują, że chcą lepiej, wygodniej żyć. Ludzie często mówili do mnie: ty się modlisz, naucz nas tak się modlić, przyszedłeś tutaj, a co robisz, jak żyjesz itp. I tak zaczynała się nasza znajomość i moja praca ewangelizacyjna. Tam, gdzie się spotykaliśmy, na drzewie wieszałem krzyżyk i uczyłem, czym jest krzyż i co on oznacza.
- Jaki język jest językiem oficjalnym?
Reklama
- Kamerun jest chyba jedynym krajem w Afryce, gdzie obowiązują dwa języki urzędowe - francuski i angielski. Oprócz tego jest ok. 220 języków etnicznych, bo tyle jest grup etnicznych. Chciano wprowadzić język kameruński w całym kraju, ale nie udało się. Ale tam, gdzie są duże grupy etniczne, dzieci w szkołach podstawowych uczą się tego języka obok angielskiego i francuskiego. Gdy 15 lat przed polskimi misjonarzami przyjechali do Kamerunu Północnego misjonarze francuscy, posługiwali się językiem fulbejskim, językiem najeźdźców muzułmańskich z północy. Dlatego nie udało im się dotrzeć do mieszkańców tej części kraju. Ludzie bali się i uciekali w góry, bronili swojego języka i kultury. Dopiero kiedy misjonarze zaczęli posługiwać się językami grup etnicznych, ludzie zaczęli im pomału ufać. Wszystko ruszyło, gdy pierwszy raz powiedziano w ojczystych językach mieszkańców Kamerunu modlitwę Ojcze nasz, potem Zdrowaś Maryjo, 10 Przykazań Bożych... Trzeba było szybko tłumaczyć teksty liturgiczne i Pismo Święte, aby w rodzimych językach ukazywać ludziom Chrystusa w centrum historii, aby ich uczyć, że Jezus żyje i okazuje moc. A oni naprawdę tymi prawdami żyją. Były takie chwile, że szantażowali ich muzułmanie i zmuszali do wyrzeczenia się wiary katolickiej. Teraz prezydent jest katolikiem i katolicyzm może się swobodnie rozwijać.
- Czy dużo jest chrześcijan w Kamerunie?
- W Kamerunie razem z protestantami jest 48 % chrześcijan, 18% muzułmanów, a reszta to adepci religii tradycyjnej. Katolików jest ok. 33 %, a protestantów 15 %. Katolicyzm rozwija się bardzo szybko, bo nie ma u nas sekciarstwa, narzucania obowiązków nie do udźwignięcia. Poza tym, że głosimy Ewangelię i rozwijamy życie sakramentalne, prowadzimy ośrodki zdrowia, szkoły, centra szkolenia rolników, dziewcząt, kobiet. Mamy bardzo dużo katolickich szkół podstawowych, średnich i technicznych. Kościół jest rzeczywiście siłą moralną w afrykańskich krajach, wypowiada się w ważnych sprawach społecznych, podejmuje walkę z korupcją.
- Czym Ksiądz zajmuje się na co dzień?
Reklama
- Od 2 lat jestem w kurii biskupiej i odpowiadam za dzieła misyjne w diecezji i za wszystkie sprawy materialne. Moja wcześniejsza praca misyjna to praca wśród plemienia Gidarów, które liczy ok. 150 tys. ludzi.
Na początku swojej pracy postanowiłem oprócz języka francuskiego nauczyć się języka Gidarów. Dysponowałem tylko niedużym słownikiem, wypracowanym przez pierwszych misjonarzy francuskich i polskich. Dopiero po kilku latach razem ze współpracownikami opracowaliśmy gramatykę i „skodowaliśmy” język. W przyszłym roku chcemy wydać kompletną gramatykę i słownik na 6 tys. słów. Będzie też wydany Nowy Testament w języku Gidarów. Stworzyliśmy centrum badań i tłumaczeń, bo to bardzo ważne, żeby Gidarowie mogli czytać w swoim języku słowo Boże i sprawować liturgię.
- Jak wygląda życie religijne w Kamerunie?
- W chrześcijańskich wioskach odprawiam Msze św., spowiadam, rozmawiam z ludźmi o ich problemach, a później prowadzę katechezę dla katechumenów. Jemy wspólnie posiłek, rozmawiamy o wygłoszonym kazaniu, a jeśli do następnej wioski jest daleko, zostaję na noc. Tak więc moja praca misyjna to wizyty w poszczególnych wioskach, wizyty w centrach religijnych, katecheza i wszystkie formy kształcenia - katechetów, dziewcząt, katechezy dla małżeństw, osobne spotkania dla kobiet i mężczyzn. Na Msze św. przychodzi wiele osób, nawet poganie. Kameruńczycy bardzo żywo reagują na to, czego słuchają. Jeśli jest to słowo radosne, to tańczą, śpiewają, grają na tam-tamach i piszczałkach. Procesję darów przygotowuje co niedzielę inna wioska. Ludzie niosą do ołtarza owoce swojej pracy na polach, śpiewając i tańcząc. Cała liturgia wyraża wielką radość, bo to słowo Boże, którego słuchają, żyje w nich. Do kościoła często idą ok. 15 km, więc liturgia musi być rozbudowana, nieraz trwa 1,5 godziny. Dopiero wieczorem mieszkańcy wiosek wracają do domów.
- Wstępem do tego życia religijnego jest chrzest…
Reklama
- Chrzty dorosłych są na Wielkanoc, chrzest przyjmuje wtedy ok. 100 osób. Ci ludzie mają świadomość, że wchodzą w nową rzeczywistość i stają się dziećmi Bożymi, że ich dawne życie, dawne grzechy zostają wymazane. Chrzest urywa złorzeczenia i przekleństwa. Wierzą, że Chrystus ochroni ich przed złem i nie zagrożą im żadne złe zaklęcia od pogan. Podczas chrztu przyjmują chrześcijańskie imię - od swojego katechety albo od kogoś, kto powiedział im o chrześcijaństwie. Ważna jest rola chrzestnych - muszą odwiedzać swoich podopiecznych co najmniej raz w miesiącu. Im katechumeni zwierzają się z problemów i wątpliwości, oni przedstawiają wspólnocie informacje o stanie duchowym przyszłych chrześcijan. Wiele dziewcząt wybiera też sobie powiernice spośród kobiet chrześcijanek, zwłaszcza przed samym chrztem lub przed ślubem.
- Jaka jest droga od wioski pogańskiej do chrześcijańskiej wspólnoty?
- Tam, gdzie jest więcej wiosek chrześcijańskich, tworzymy centrum religijne, budujemy kaplicę i w niedzielę mieszkańcy tych wiosek przychodzą na Mszę św. W takim centrum powstaje wiele inicjatyw, np. zakładamy szkoły, którą uznają władze. Później dochodzą prośby, żeby siostra zakonna przyjechała i przebadała dzieci, tworzy się prowizoryczny ośrodek zdrowia. Inicjatywą rozpoczętą przez oblatów jest budowa studzien. Mieszkańcy wiosek nie mieli czystej wody. Korzystali z brudnej wody z kałuż i rzek, co było przyczyną częstych zachorowań i wysokiej umieralności. Mówiliśmy wtedy, że pod ziemią płynie czysta woda i kopaliśmy studnie. Tak tworzą się chrześcijańskie wioski - z kaplicą, szkołą, ośrodkiem zdrowia, studnią. Przyjeżdżają do nich chrześcijanie z innych wiosek, żeby słowem Bożym żyć we wspólnocie zgodnie z przyjętą wiarą.
- Czy mógłby Ksiądz opowiedzieć o jakichś ciekawych zwyczajach związanych z życiem mieszkańców Kamerunu?
Reklama
- W Kamerunie można kopać w ziemi, robiąc w niej dziurę, tylko kiedy chowa się zmarłego. Jak teraz wytłumaczyć konieczność „zranienia” ziemi przy kopaniu studni, bo pod ziemią jest zdrowa, czysta woda? Trzeba było rozmawiać z szefami wiosek i przekonać ich do tego zadania, a potem poganie składali ofiary z kozy czy barana. Dopiero po tym można było wykopać studnię. Mieszkańcy wiosek widzieli jej dobrodziejstwo - mniej chorób, mniej zgonów.
Inne zwyczaje związane są ze ślubem. Narzeczoną prowadzi się do zagrody przyszłego męża. W dzień ślubu przychodzą dziewczyny i zabierają całe bogactwo przygotowane przez rodziców panny młodej i wystawione przed zagrodę. Chłopcy z kolei tańczą i krzyczą, żeby odpędzić zło. Idą z przodu, za nimi dziewczyny prowadzą pannę młodą. Jej rodzice nie mają prawa uczestniczyć w weselu. Odbywa się ono w zagrodzie męża, a rodzice dziewczyny tylko z daleka mogą je oglądać.
- Dokąd się pielgrzymuje w Kamerunie?
- W Figuil w Północnym Kamerunie założyliśmy sanktuarium Matki Bożej Rodzicielki - ma 25 lat. W centrum jest obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i nasze święto obchodzimy 1 stycznia. Ludzie pielgrzymują tu 3 - 4 dni, przybywa ok. 18 tys. pielgrzymów.
Ojciec Święty Jan Paweł II był w Kamerunie Północnym w 1985 r. To było wielkie wydarzenie nie tylko dla chrześcijan, ale i dla pogan, i muzułmanów. Na spotkaniu z Papieżem przybyło ok. 300 tys. ludzi. Pielgrzymki szły przez tydzień, żeby spotkać się z Bożym człowiekiem.
- Dziękuję Księdzu za rozmowę.