Reklama

Refleksje chicagowskie

Śladami Biblii: Bariery w czytaniu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Oni czytają Biblię również w swoich pokojach, każdego dnia. Mamo, ja sam także chodzę z kolegami z pokoju na spotkania, gdzie czyta się Biblię. Dlaczego katolicy nie czytają i nie studiują Biblii tak jak inni chrześcijanie” - pytał matki student, dzieląc się z nią pierwszymi wrażeniami, kiedy udał się na studia na Uniwersytet w Iowa. „Gdy mówił mi to przez telefon, głos mu drżał - przypomina sobie matka. - Mówił tak, jakby dokonał jakiegoś ważnego odkrycia. Odczułam pewien niepokój w sercu: Czy tylko mój syn, będąc na studiach w nowym środowisku i czytając Biblię, nie przestanie być katolikiem?”. Usiłowałem ją uspokoić, mówiąc, że ta jego potrzeba wynika z zainteresowania Biblią, którego do tej pory nie przejawiał, oraz że to tylko może umocnić jego wiarę, jeśli będzie uważnie i konsekwentnie czytał: „To bardzo dobry objaw atmosfery religijnej na studiach, które, jak wiadomo, mają kształcić całego człowieka we wszystkich jego wymiarach, również religijnym. Dlatego świadectwo kolegów czytających Biblię jest godne pochwały, niezależnie jakie wyznanie chrześcijańskie reprezentują. Ale czy z tego powodu młody człowiek nie zaniedba uczestniczenia w niedzielnej Mszy św. i jak konsekwentnie będzie wyznawał swoją wiarę - z pewnością czas pokaże”.
Jak wygląda nasz, katolików, stosunek do Pisma Świętego? Czy jest on prawidłowy?
Zastanówmy się, jakie przeszkody odgradzają nas od Biblii, sprawiają, że traktujemy ją jako księgę obcą, potrzebną jedynie księżom i zakonnikom, a nie jako księgę życia. Jakie to bariery czynią Biblię „martwymi literami” dla współczesnego człowieka? Jakie są tego źródła?
Pierwszym źródłem jest to, iż traktujemy Biblię jako opowiadanie znane nam już może od dzieciństwa. Opowiadanie, które mówi o jakiejś historii, np. co się kiedyś działo z Dawidem i Goliatem w Starym Testamencie. Gdy są to dla nas wydarzenia czysto historyczne, to wmawiamy sobie, że nie mają one żadnego wpływu na to, co my dzisiaj przeżywamy. Podobnie traktujemy Nowy Testament, życie samego Jezusa i Jego nauczanie, Apostołów oraz pierwotny Kościół. Gdy Biblia jest dla nas „podręcznikiem historii” - traktujemy wszystkie wydarzenia jedynie historycznie, nie wnikając już w ich przesłanie dla nas. Odkładamy Biblię na półkę na tej samej zasadzie, jak i inne dzieła historyczne, np. Kodeks Hammurabiego czy literaturę starożytną. Boimy się również, że jeśli ktoś zaatakuje Boski autorytet Biblii, to znając swoje słabe i powierzchowne wykształcenie religijne, nie będziemy go w stanie obronić. Zachowując się jak religijni dezerterzy, „uciekamy” od Biblii, aby nie brać odpowiedzialności za poznawanie Prawdy. Usprawiedliwienia prowadzą nas do przykrego stwierdzenia, że tak naprawdę to nie znajdziemy w Biblii odpowiedzi na to, czego oczekuje od nas dzisiejszy „postępowy świat”. Boimy się także, że jeśli przyjmiemy za prawdę wszystko, co Biblia podaje, to ośmieszymy się w oczach ludzi lepiej znających historię biblijną. Dlatego wolimy nie czytać Biblii i w ogóle nie zajmować się religią, jak powiedziała to jedna „wykształcona” pani: „Ja nie zajmuję się religią, bo - jak wiem z historii - wszystkie wojny miały zawsze swe źródło w religiach”.
Dodatkowo naszą świadomość paraliżuje lęk, że możemy utracić grunt pod nogami, opierając się na biblijnych wydarzeniach, które może nie dadzą się jednoznacznie udowodnić. Wobec tego lepiej się nimi nie zajmować - mówimy.
Prawdą jest, że wydarzenia historyczne odgrywają w Biblii istotną rolę. Pismo Święte przecież mówi o dziejach ingerencji Boga w historii człowieka. Fundamentalne wydarzenia historyczne możemy potwierdzić przy pomocy innych źródeł historycznych. Czytając Biblię, musimy pamiętać, że podaje ona nie tylko fakty historyczne, ale je interpretuje. Wyjaśnia więc pośrednie lub bezpośrednie działanie Boga w odniesieniu do tych wydarzeń. Podaje ich religijny wymiar, odnosząc je do ingerencji Boga. Autorzy biblijni wyrażali swoją interpretację w świetle wiary religijnej, używając środków literackich, jakie funkcjonowały w ówczesnej kulturze. Nam mogą się one wydawać zupełnie obce i nie przemawiające do naszej wyobrażni. Czytając Biblię, nie należy pytać, co w niej jest historyczne, a co nie, bo nie jest ona podręcznikiem historii. Ale trzeba, przeczytawszy jakiś fragment, postawić pytanie, co dzisiaj chce w nim Bóg powiedzieć do mnie.
Druga bariera, która odgradza nas od czytania i przyjmowania Biblii, leży jeszcze głębiej - w strukturze powstawania Biblii. Z nauki Kościoła dowiadujemy się, że pierwszorzędnym autorem Pisma Świętego jest Bóg. Nie spadło ono jednak z nieba, lecz narodziło się w konkretnym życiu najpierw ludu Bożego Izraela, a później w społeczności Kościoła pierwotnego. Obydwie te społeczności powstały właśnie na skutek interwencji Boga w historię konkretnych ludzi. Izrael doświadczał Bożej interwencji, a największą z nich było wyprowadzenie z niewoli egipskiej. Apostołowie i pierwsi chrześcijanie też doświadczali działania Boga i poznawali, co On dla nich uczynił. Biblia jest świadectwem i doświadczeniem wiary. Znajdziemy w niej to, co Naród Wybrany Starego Testamentu zachował w tradycji ustnej i później opisał, oraz to wszystko, co wiemy o Chrystusie od Apostołów i Kościoła pierwotnego, Kościoła, który sam przeżył i na własne oczy zobaczył wielkie dzieła Boże w Synu Boga Jezusie Chrystusie.
Nowy Testament to wylana do końca Miłość Boga, objawiona w Chrystusie. Apostołowie i pierwotni chrześcijanie doświadczyli tej miłości na sobie samych. Ktoś powiedział, że Biblia jest w swoim wymiarze duchowym podobna do listu zakochanego chłopca, który po raz pierwszy pisze go do swojej narzeczonej, a w którym zawiera swoje doświadczenie miłości. Jeśli list zakochanego wpadnie w ręce kogoś, kto nie doświadczył podobnej miłości, będzie dla niego martwą literą. Dla wielu wierzących i praktykujących katolików Biblia jest taką martwą literą. Ona do nich nie przemawia. Czy czasami nie straciliśmy doświadczenia wiary, jaką mieli nasi ojcowie? Dlaczego nie przeżywamy dzisiaj naszej wiary tak, jak przeżywał ją Abraham, Dawid, a później Piotr, Jan, Magdalena czy Paweł albo Franciszek?...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Przyjaciel Anioł Stróż

Niedziela Ogólnopolska 39/2015, str. 26-27

[ TEMATY ]

anioł

Anioł Stróż

Karol Porwich/Niedziela

2 października obchodzimy w Kościele wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów. Zazwyczaj w liturgii upamiętnia się imiona świętych, ale Aniołowie Stróżowie są uosobieniem działania Bożej Opatrzności. Chociaż więc nie znamy ich z imienia, rola ich jest szczególna. W granicach świętych obcowania dane jest nam przeżywać więź z istotami, o których wiemy niewiele, ale których ślady obecności zapisane są w świadomości Kościoła, a także w doświadczeniu wierzących.

Czy aniołowie istnieją naprawdę, a jeśli tak, to kim są? Choć nasza wiara pełna jest odniesień do niebieskich duchów, do istot widzialnych i niewidzialnych, do ich działania i obecności, to często tak naprawdę nie wiemy, jak włączyć ich istnienie do naszej codzienności, by było owocne, realne i skuteczne, a przy tym by nie przesłaniało nam Boga.
CZYTAJ DALEJ

Jak rozumieć świętych obcowanie?

2025-10-02 21:00

[ TEMATY ]

Credo

Adobe Stock

Punkty Credo są niczym drogowskazy na drodze wiary, które dzięki książce „Credo. Krok po kroku” możemy dostrzec i jeszcze pełniej zrozumieć.

Ksiądz prof. Janusz Lekan, dogmatyk i duszpasterz, profesor na Wydziale Teologii KUL, autor licznych publikacji naukowych i popularyzatorskich, tym razem dotyka spraw fundamentalnych dla ludzi wierzących – w sposób jasny i przystępny analizuje Wierzę w Boga, czego owocem jest książka „Credo. Krok po kroku”. Publikacja ta staje się w Roku Świętym 2025 zaproszeniem do przejrzenia się w „zwierciadłach wiary”. Autor dotyka elementarnej dla wierzących kwestii, czyniąc to z niezwykłą wrażliwością duchową i pedagogicznym zacięciem. Autor wyjaśnia krok po kroku przebogatą treść Credo. Książka ks. prof. Lekana stanowi istotną pomoc w ukazaniu ludziom wiary sensu tego, w co wierzą, i poszczególnych prawd wiary.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję