Na początku lat dziewięćdziesiątych władze Legnicy zaproponowały
Siostrom Elżbietankom objęcie jednego z budynków wojskowych jako
rekompensaty za szpital odebrany im po wojnie. W ten sposób były
hotel oficera radzieckiego stał się własnością Zgromadzenia Sióstr
św. Elżbiety z Prowincji Wrocławskiej. Siostra Prowincjalna Eugenia
Żurek podjęła decyzję, iż dom ten stanie się przystanią dla sierot
i dzieci pozbawionych opieki rodziców. Szybko też plany stały się
rzeczywistością.
Dzisiaj pomalowany na sympatyczny żółty kolor dom tętni
życiem. Mieszka w nim czterdzieścioro dzieci w trzech grupach. Mówi
się, iż jest to system "rodzinkowy", gdyż podział dzieci dokonany
został nie ze względu na wiek, ani na płeć wychowanków, lecz uwzględnia
on więzy rodzinne. Tak więc w Rodzince Pierwszej mieszka pięć rodzeństw
i dziewczynka jedynaczka. W Rodzince Drugiej znajduje się również
pięć rodzeństw i jedynacy. W Rodzince Trzeciej mieszkają cztery rodzeństwa.
Każda grupa posiada swoje własne terytorium, czyli określoną powierzchnię
domu, na której znajdują się pokoje mieszkalne wychowanków, łazienki
i sala dzienna połączona z kuchenką. W tym właśnie pomieszczeniu
dzieci przebywają najchętniej. W pokoju grupowym często odbywa się
także pieczenie ciast i ciasteczek. Czasem robimy też pizzę. Miło
jest popatrzeć jak dzieciaki z nosami umoczonymi w mące sprzeczają
się, kto ma trzymać robot kuchenny. Wszystkiego o pieczeniu i gotowaniu
dowiadują się od wychowawców. Nikt jednak z dorosłych nie potrafi
robić tak wspaniałych frytek jak dzieci. Bywa też, że wspólny pokój
zamienia się w pracownię artystyczną. Działalność artystyczna to
bardzo ważna dziedzina. Poprzez różne malowanki, czy wyklejanki i
plastelinowe ulepianki ćwiczy się sprawność manualną. Praca artystyczna
stanowi też rodzaj terapii - zwłaszcza wtedy, gdy dziecko nie osiąga
sukcesów w żadnej innej dziedzinie i boleśnie to odczuwa. Prace wykonywane
przez dzieci są naprawdę ładne. Dzieci uczęszczają także do miejskich
klubów sportowych, chodzą na karate i kurs tańca. W znajdującej się
po sąsiedzku świetlicy parafialnej grają w szachy, ping-ponga i uczestniczą
w zajęciach informatyki. W domu również maja stół pingpongowy i trzy
komputery do swojej dyspozycji. Lubią także śpiewać, czego dowiodły
na zorganizowanym w styczniu międzyrodzinkowym konkursie na najlepiej
zaśpiewaną i zaaranżowaną piosenkę zespołu "Arka Noego". Zasadniczą
część dnia spędzają jednak na nauce: w szkole i w domu przy odrabianiu
zadań domowych. W tym pomagają im wychowawcy. W każdej rodzince jest
ich dwoje: siostra i pracownik świecki. Większość dzieci uczy się
niechętnie. Wiele przyczyn składa się na to. Trudno tu wszystkie
wymienić, zaś najważniejsze z nich to brak wrodzonych umiejętności,
tęsknota za własnym domem z mamą i tatą, smutne i złe wspomnienia
lub też wyniesiona z domu rodzinnego niechęć do pracy i trudu. Każde
z tych dzieci ma inną drogę, inny balast doświadczeń. Jedno tylko
dzielą wspólnie - tęsknotę za prawdziwym domem. Wszyscy nasi wychowankowie
mają przynajmniej jednego rodzica, co oznacza, że nie ma wśród nich
sieroty naturalnej, a są społeczne. Od rodzin odłącza ich najczęściej
alkoholizm mamy i taty, choroba psychiczna, upośledzenie rodziców
i zapomnienie z ich strony. Brak dziecku najbliższych mu na świecie
ludzi - ojca i mamy to doświadczenie bardzo bolesne i pustoszące
psychikę. Przyjazny gest ze strony wychowawców, zainteresowanie sprawami
dziecka, szczera życzliwość pomagają mu przetrwać. Siostry i wszyscy
pracownicy wiedzą, że miłość, jaką darzą
swoich podopiecznych,
choć jest zauważana i doceniana, często bywa nieodwzajemniona.
Osoby, które pracują w Domu Dziecka w Legnicy, są wspaniałymi
pracownikami. Powierzone zadania wykonują z zaangażowaniem i jak
potrafią najlepiej. Jednakże siostry (s. dyrektor - Emilia, s. Joanetta
i trzy wychowawczynie: s. Tarzycja, s. Agnes i s. Imeda) przebywają
z dziećmi nie tylko w godzinach pracy wyznaczonych grafikiem. Można
je spotkać przy codziennych domowych zajęciach, czasem pomóc, a przy
tej okazji porozmawiać. Wspólne zamieszkanie daje tysiące okazji
do wzajemnych kontaktów. Żadna z sióstr nie potrafi zliczyć, ile
godzin spędziła na wieczornych rozmowach z dorastającymi podopiecznymi,
na opowiadaniu bajek, robieniu kompresów i herbatek dla małych i
całkiem już sporych "chorutków". Dzieci są zawsze blisko sióstr,
towarzyszą podczas codziennych obowiązków, pukają do drzwi refektarza
ze sprawami "nie cierpiącymi zwłoki", przysiadają się w kaplicznej
ławce zerkając ciekawie do brewiarza. Wszystkie siostry są lubiane
przez ogół wychowanków, jednakże każda ma swój specyficzny charyzmat.
Siostra Emilia jest od osobistych rozmów i wielkich problemów. Zawsze
też wiedzie prym wszędzie tam, gdzie jest wesoło i głośno się śmieje.
Siostra Joanetta w dzień zajęta kuchnią, przychodzi do dzieci wieczorami,
przynosi ze sobą spokój i specyficzne, pełne dostojeństwa poczucie
humoru, które dzieci doskonale rozumieją i rozpoznają. Siostra Tarzycja
to szef i przewodnik Rodzinki Trzeciej. Siostra Agnes usiłuje pozbierać
i uciszyć rozbieganych i sympatycznych psotników z Rodzinki Drugiej.
Zaś s. Imelda z całą łagodnością matkuje Rodzince Pierwszej.
Dzień dla wychowanków Domu Dziecka w Legnicy rozpoczyna
się dość wcześnie, bo o godz. 6.30. Po myciu zębów, ścieleniu łóżek,
sprzątaniu pokojów wszyscy zbierają się w kaplicy, by przywitać się
z Ojcem Niebieskim i od Niego zaczerpnąć siły na rozpoczynający się
dzień. Potem jest śniadanie i droga do szkoły. Dla opiekunów to czas
intensywnej pracy. Od godziny 13.30 w kuchni czeka na przychodzących
ciepły obiad. Od godz. 14.00 są już wychowawcy. Przychodzący ze szkoły
mają wybór: można od razu zabrać się do odrabiania lekcji lub też
najpierw odpocząć, pójść do koleżanki, do świetlicy na szachy lub
do klubu na karate. Nie ma określonych godzin na pracę szkolną. Jest
tak, jak w zwykłym domu, każdy poświęca temu zajęciu tyle czasu,
ile potrzebuje. Potem zaczyna się wieczór. Zimą wypełniony jest pieczeniem
ciast, lepieniem z plasteliny, rysowaniem, oglądaniem programu telewizyjnego,
latem zaś czas spędza się na podwórku. Znajduje się tam plac zabaw
dla maluchów, małe boisko, kosz do piłki, ogródek warzywny. Jest
też siłownia i sala gimnastyczna. Raz w tygodniu rodzinka zbiera
się na spotkania socjoterapeutyczne, które przyjęły nazwę "godzina
szczerości". Cisza nocna rozpoczyna się z wybiciem godziny 22.00.
Do tego schematu życie wnosi każdego dnia nowe radości, nowe problemy
i wydarzenia tworzące wspólną teraźniejszość i przyszłość wychowanków
i wychowawców. Praca w Domu Dziecka daje szansę na wewnętrzną przemianę.
Uczy bowiem bezinteresowności, cierpliwości w oczekiwaniu na rezultaty
własnej pracy, pokory w znoszeniu przeciwności. Przychodzący tutaj
ludzie spodziewają się często "telewizyjnej wersji" dziecka osieroconego,
czyli małej, łagodnej istotki patrzącej z tęsknotą w okno. Tymczasem
mieszkańcy tych placówek to takie same dzieci jak wszystkie inne,
może tylko boleśniej doświadczone przez życie i przez to trudniejsze.
Kontakt z nimi obnaża często nasze słabości i wewnętrzny niedostatek,
sprowadza czasem do takiej bezradności, że nic nie pozostaje, jak
tylko rozłożenie bezowocnych rąk przed Ojcem Niebieskim. Pozwala
jednak także na ogromną radość z najmniejszego sukcesu, najmniejszej
poprawy w zachowaniu, lepszej oceny w szkole.
W ten sposób każdego dnia potwierdza się prawda, że nikt
z nas nie może nawrócić całego świata, ale Dobry Bóg daje nam radość
patrzenia, jak nasi bracia i siostry drobnymi krokami zbliżają się
do Niego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu