Wydawało nam się, że nie ma żadnej metody, która może nam pomóc. Próbowaliśmy tego, czego nas nauczono, i niestety nie dawało to rezultatów. Na początku także do metody objawowo-termicznej podchodziłam z niedowierzaniem. Nie bardzo wierzyłam, że jest jakakolwiek metoda naturalna, która może "zadziałać" - mówią Marzena i Roman ( 13 lat małżeństwa, 3 dzieci), którzy pragną podzielić się swoimi refleksjami z Czytelnikami "Niedzieli sosnowieckiej" i opowiedzieć, co zmieniło się w ich życiu po uczestnictwie w kursie naturalnego planowania rodziny.
AGNIESZKA RACZYŃSKA-LOREK: - Dlaczego zdecydowaliście się na udział w kursie?
MARZENA I ROMAN: - Dlatego, że nie mieliśmy właściwej świadomości planowania rodziny, chcieliśmy poszerzyć naszą wiedzę - nie tylko teoretyczną, także po to, żeby móc ją potem przekazać naszym dzieciom.
- Macie już dość długi staż małżeński i przed rokiem zetknęliście się z metodą objawowo-termiczną. Jak oceniacie ją z perspektywy Waszych wcześniejszych doświadczeń?
MARZENA:- Oceniamy ją jako dobrą, chociaż na początku wydawała się dość pracochłonna. Po pewnym czasie stwierdziliśmy, że jest inaczej.
- A co z uciążliwościami? Czy dla Ciebie, Romku, okresy wstrzemięźliwości nie są zbyt wielkie?
ROMAN: - Nie, absolutnie, ponieważ tak samo uczestniczę w prowadzeniu wykresu, na podstawie którego można wszystko zaplanować - jeżeli się pragnie poczęcia lub chce go uniknąć. Będąc ludźmi wierzącymi, zawsze mieliśmy problem z tym, żeby być zarówno w zgodzie z własnym sumieniem, jak i z Bogiem. Ponieważ mamy już troje dzieci nie zamierzamy powiększać rodziny. Były więc pewne problemy, a znajomość tej metody pozwoliła nam je rozwiązać. Teraz jesteśmy w porządku wobec własnego sumienia i wobec Stwórcy - a że wymaga ona wyrzeczenia? Cóż, całe życie wymaga wyrzeczeń... Jeśli one są, to później czujemy do siebie większy szacunek, bo wszystko jest uzgodnione, dograne razem, od początku do końca.
- Czy to oznacza, że do tej pory nie spotkaliście takiej metody, która dałaby Wam spokój wewnętrzny i komfort psychiczny?
- Nie, nie spotkaliśmy. Kiedy pobieraliśmy się, na kursie przedmałżeńskim uczono nas stereotypowego "kalendarzyka małżeńskiego", który w naszym przypadku nie zdał egzaminu. Był bardzo zawodny. Nabawiłam się nawet depresji. Wydawało mi się, że nie ma żadnej skutecznej, naturalnej metody. Choć próbowałam tego, czego mnie nauczono, to mnie zawiodło. Na początku także do metody objawowo-termicznej podchodziłam z niedowierzaniem. Nie bardzo wierzyłam, że istnieje jakaś metoda naturalna, która może "zadziałać". Mobilizowała mnie jedynie kwestia sumienia. Mówiłam sobie, że trzeba próbować, modlić się, a może coś z tego wyjdzie.
- Czy świadomość tego, że mąż uczestniczy z Tobą w prowadzeniu obserwacji, pomaga Ci w jakiś sposób, umacnia Cię w pewności, że to jest dobre i że się nie zawiedziesz?
- Tak, na pewno czuję się pewniej, a poza tym ważna jest świadomość, że mój mąż zgadza się z tym, co robię, co myślę, po prostu wszystko uzgadniamy wspólnie. Myślę, że jest tak jak być powinno, i to dodaje mi pewności. Gdyby każde z nas myślało inaczej i ciągnęło w swoim kierunku, to do niczego dobrego byśmy nie doszli.
- Czy teraz, planując naturalne planowanie rodziny, dzielicie się swymi doświadczeniami z kimś w swoim środowisku? Czy obserwujecie zapotrzebowanie na taką wiedzę?
- Dzielimy się, chociaż wiele osób, słysząc o pomiarach
temperatury i obserwacjach, zniechęca się, ponieważ wydaje im się
to niemożliwe do zrealizowania. Twierdzą że nie mają na to czasu,
zwłaszcza rano. Kobiety obawiają się także reakcji swoich mężów -
czy wyrażą zgodę na okres oczekiwania. Metody, które stosują, wydają
im się łatwiejsze, bo nie wymagają wstrzemięźliwości i nic ich nie
krępuje. Po drugie wiele osób uważa, że w małżeństwie nie ma barier,
że wiele rzeczy nie jest grzechem. Brakuje świadomości grzechu i
jest to sprawa wiary, sprawa sumienia. Uważają, że jeśli są małżeństwem,
to wszystko im wolno, po co więc dodatkowe skrępowanie.
Roman:- Praktykując tę metodę, jesteśmy bardziej
wolni.
Marzena: - My , na początku też mieliśmy wrażenie,
że to wszystko pochłania dużo czasu, ale spróbowaliśmy i doszliśmy
do wniosku, że tak nie jest i że naturalne planowanie rodziny przynosi
więcej radości niż kłopotów. Najczęściej jednak w rozmowach padają
argumenty: "pracochłonne, wymaga dużo czasu, ogranicza a i tak nie
zda egzaminu". Mieliśmy obawy, ale o wyborze zadecydowały wiara i
sumienie. Dobrze byłoby, gdyby więcej małżonków zainteresowało się
naturalnym planowaniem rodziny. Naprawdę warto! Wiele małżeństw ma
podobne problemy - żyją z nimi i pewnie odczuwają wyrzuty sumienia,
ale je próbują zagłuszyć. Nie wiadomo tylko jak ich przekonać, w
jaki sposób do nich dotrzeć. Próbują się usprawiedliwiać, mówią,
że to i tak nic nie da, że nie ma sensu... Jednak szukanie usprawiedliwień
świadczy o tym, że borykają się z wyrzutami sumienia, przeżywają
wątpliwości i chcą jakoś od nich uciec, usprawiedliwiają się sami
przed sobą.
Roman:- Dla nas naturalne planowanie rodziny
jest Bożym darem.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu