Reklama

Zwyczajnie - niezwyczajnie

Niedziela warszawska 19/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Szkoły podstawowa, liceum i gimnazjum św. Stanisława Kostki mieszczą się w bodaj najdalej wysuniętym punkcie warszawskiego Ursynowa. Sale lekcyjne nie posiadają najnowocześniejszego wyposażenia. Mimo wszystko rodzice przywożą tu swoje dzieci ze Śródmieścia, a nawet ze znajdujących się na drugim krańcu miasta Marek.

O 9.15 dzwonek oznajmia, że już czas na drugą lekcję. Zanim pani Agata wejdzie na matematykę do II gimnazjalnej, wstępuje jeszcze na dwa słowa do klasy, gdzie jest wychowawcą.

II gimnazjalna liczy tylko 6 osób. Nie ma potrzeby odczytywania z listy obecności, ani tym bardziej zwracania się do uczniów po nazwisku. Lekcja zaczyna się od domowych zadań. Najtrudniejsze matematyczne łamigłówki trafiają do rozwiązania na tablicę.

"Braun robi rundę w 6 minut, a Robinson w 4 minuty. Po jakim czasie rowerzyści spotkają się drugi raz w tym samym punkcie koła?" Kinga kolorową kredą dzieli koło na sześć części i przedstawia swój sposób rozwiązania. Trzeba wyjść od znalezienia wspólnej wielokrotności. Każdy z uczniów ma teraz czas na pracę we własnym zeszycie. Pani Agata przemieszcza się po klasie, zerka przez ramię do Ani i Magdy, zadaje pomocnicze pytania. Właściwie krzesło dla nauczyciela wydaje się w sali niepotrzebne. Obecność matematyczki tuż przy ławce wcale nie działa deprymująco. Druga na rozwiązanie wpada Ania: Braun i Robinson po raz wtóry spotkają się w 24 minucie!

W I gimnazjalnej lekcja matematyki przebiega nieco inaczej. Klasa jest dwa razy liczniejsza, liczy 12 osób. - Z taką grupą łatwiej jest pracować niż z trzema osobami. W grupie pojawia się zdrowa rywalizacja, słabsi starają się podciągnąć się do poziomu lepszych, brak wiedzy odkryty na forum publicznym też może stać się mobilizacją. I rozwija się mechanizm wzajemnego inspirowania się do pracy. Nauczyciel musi być czujnym koordynatorem pracy, powinien szybko wychwycić, kiedy klasa "usypia" i zacząć przeciwdziałać. - A mi się ten wynik nie podoba, kto pierwszy znajdzie błąd dostanie piątkę - mówi pani Agata. Krzysiek jeszcze raz śledzi wynik na tablicy, a razem z nim pozostali w klasie.

Matematyka jest prosta

Reklama

- To nieprawda, że matematyka jest dla wielu uczniów nie do opanowania - uważa pani Agata. Kiedy to zrozumiałam będąc uczennicą drugiej klasy liceum, postanowiłam zostać nauczycielką matematyki. - Naukę na UW ustawiłam sobie pod kątem "jak uczyć matematyki". Są dzieci, którym zrozumienie matematyki przychodzi bez kłopotu, a są takie, które muszą uczynić w tym kierunku pewien wysiłek. Powinny wyzbyć się w sobie pewnych blokad. Pierwszym zadaniem matematyka jest nauczyć, czy w pewien sposób zmusić do myślenia. Matematyk natomiast nie musi rozwijać pamięci - uważa pani Agata. W tutejszej szkole taka rola przypada angliście. Omawiając program zajęć pedagodzy ustalają, jak wyglądać ma współpraca przedmiotowa, tak aby złożyła się na harmonijny rozwój dziecka.

Początkowo nauczanie opierało się na pijarowskim programie. Ostatnio reforma szkolnictwa wprowadziła pewne zmiany. Program wychowawczy w szkole realizowany jest równolegle z nauczaniem. Jeżeli jest taka potrzeba, nawet w ciągu roku szkolnego może nastąpić zmiana wychowawcy w klasie. Nie jest to proste dla nauczycieli czy dla uczniów, którzy już przyzwyczaili się do siebie. Chodzi jednak o bardziej odległy w czasie efekt, jakim jest dobro ucznia. Bardzo szybko zmieniają się charaktery dorastającej młodzieży i okazuje się, że klasa potrzebuje zmiany czasem na silniejszą rękę, czasem na bardziej łagodną.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Szansa dla każdego

Marta jest średniego wzrostu blondynką, w sposobie bycia osobą bardzo bezpośrednią i wesołą. Dawniej, przed trzema laty, zanim tu trafiła była zupełnie inna. Papierosy, alkohol, niepewne towarzystwo - tak wyglądało jej życie. Dzisiaj grubą kreską oddziela tamten czas. Starzy znajomi określają ten stan jako nienormalny. Ale Martę niewiele to dziś obchodzi. Jest z siebie dumna, prawie tak samo jak jej mama z niej. Tu znalazła ludzi, którzy potrafią ją słuchać, do których można przyjść zawsze wtedy, kiedy ma się problem. Nie od początku szło gładko, zanim zrozumiała, że w tej szkole chcą dla niej dobra, trzeba było przezimować drugi rok w tej samej klasie. Ale w nagrodę są dziś w dzienniku czwórki i piątki.

Najlepszymi miejscami na pogadanie z wychowawcami są pokój nauczycielski i jedna z gimnazjalnych sal, w której stoi pianino. Wokół pianina toczy się podczas przerw życie towarzyskie. Tu skupia się grupa grających i słuchających, wśród których często przebywa pani Agata. A kiedy milknie instrument można zaszyć się tu na najtrudniejszą rozmowę z wychowawcą. Podobnie w pokoju nauczycielskim. Najbardziej zwracającym uwagę elementem tego pomieszczenia są drzwi wejściowe. Prawie całe z przezroczystego szkła stwarzają raczej pomost niż odizolowanie pedagogów od wychowanków.

W klasie są osoby z domów, w których nie ma problemów wychowawczych. Ale jest też grupa dzieci zagubionych z powodu trudnej sytuacji domowej. Te wymagają większej troski ze strony nauczycieli. Jednym z takich przypadków jest jeden z uczniów, który właściwie nie potrafi powiedzieć, gdzie ma swój dom: u mamy, która wyszła powtórnie za mąż, u ojca zamieszkującego z obcą kobietą czy u swojej babci. Tu w szkole zaczyna odnajdować harmonię swojego życia. Dzieci z trudną sytuacją domową jest około 5% w każdej klasie.

W szkole uczą się też dzieci z domów niekatolickich. - Bywa, że rodzice pozostają w związkach niesakramentalnych. Nie sprawdzamy, czy rodzina w niedzielę chodzi do kościoła - mówi Agata Buła, wicedyrektor szkoły. Podstawowym warunkiem jest zaakceptowanie przez rodziców sposobu wychowania proponowanego przez szkołę. Zdarza się, że dziecko musi zrezygnować z nauki w tej szkole, jeśli okazuje się, że zbyt duży rozdźwięk jest pomiędzy tym, co oferują dom i szkoła i nie udaje się znaleźć wspólnego mianownika dla obydwu sposobów wychowania. Zostawienie takiego dziecka w szkole jest dla niego dużą szkodą. Nierzadko zdarza się, że to dzieci zaczynają pod wpływem szkoły wychowywać swoich rodziców.

Biżuteria nie jest dla chłopców

- Ta szkoła różni się od innych zasadami zachowania - mówi Kuba, gimnazjalista. - Nie wolno chłopcom nosić biżuterii. Na długiej przerwie jest wspólna modlitwa Anioł Pański. Może nie wszystkim to odpowiada, ale wtedy nie muszą chodzić do tej szkoły - uważa Kuba. - Tu jest surowy zakaz palenia papierosów, brania narkotyków, picia alkoholu. Znam szkoły, w których jeżeli uczeń jest przyłapany na paleniu papierosów nic mu się nie dzieje, albo spotka się z krzywym uśmiechem nauczyciela. A w tej szkole najpierw dostaje się warunek, a dopiero potem, kiedy sytuacja się powtarza, osoba musi odejść - mówią uczniowie. - A kiedy są problemy z nauką to nauczyciele pomagają. Zostają po lekcjach. Nauczyciele mówią, że jeśli ktoś czegoś nie rozumie, to ma obowiązek przyjść i zapytać, a ten ma obowiązek wytłumaczyć - opowiadają gimnazjaliści. - Wybrałem tę szkołę, bo sądziłem, że będzie tu ciekawie, że będę miał przyjaciół. Tu raczej wszyscy ze sobą dobrze żyją i nie ma przypadku starszy-młodszy - zwierzają się uczniowie.

Program pracy nauczyciela na kolejne miesiące realizowany jest w ciągu roku. Nauczyciele orientują się na zajęciach, jakie potrzeby mają dzieci. Na Radzie Pedagogicznej ustalają sprawy priorytetowe odnośnie problemów i oczekiwań klasy i poszczególnych osób.

Sprawą do rozwiązania na najbliższy czas to zaobserwowane wśród wychowanków objawy "choroby komputerowej". Jest grupa osób, u których wyraźnie widać objawy uzależnienia od komputera. W klasie obecni są tylko fizycznie. Na lekcjach siedzą, bo muszą, ale najchętniej przeniosłyby się gdzieś indziej. Próbują tłumaczyć się zmęczeniem i niewyspaniem. -

Przed rokiem ten problem jeszcze nie istniał - mówi wicedyrektor szkoły. -

Przed dwoma laty zlikwidowaliśmy problem alkoholu, który pojawił się podczas szkolnej wycieczki. Program wychowawczy trzeba więc dostosowywać do aktualnych problemów - ocenia pani Buła.

Dzieci, które przenoszą się do tutejszej szkoły z innych placówek mogą mieć zaległości w nauce. W ciągu 2-3 miesięcy szkoła jest w stanie wyrównać braki. Dla uczniów indywidualnie, bądź jeśli zbierze się więcej osób to w małej grupie, organizowane są lekcje wyrównawcze.

- W tej szkole każdy zna swoje miejsce i nauczyciel, i uczeń - ocenia pani wicedyrektor. Uczniowie starają się zachowywać szacunek dla wychowawców, i nawzajem dla siebie. I jest to raczej sprawą wypracowania wzajemnych relacji. Był w szkole przypadek, kiedy chłopcy wyrzucili swojego najlżejszego kolegę przez okno z parteru budynku. - Z młodzieżą trzeba dużo rozmawiać - uważa pani wicedyrektor. Pani Buła jest zdania, że nie musi być takich sytuacji, jakie powszechne są w wielu szkołach, w których nauczyciele boją się ucznia. Ta sytuacja jest wynikiem powielania stereotypów zachowań. Nauczyciele czują się zastraszeni, z góry przesądzając, że nie poradzą sobie z agresją młodzieży.

Szkoła w Pyrach prowadzona jest przez Katolickie Stowarzyszenie Wychowawców. Wpisana jest do rejestru szkół katolickich, lecz w szyldzie nie nosi słowa katolicka. Jak podkreśla wicedyrektor Agata Buła, ten charakter placówki starają się nauczyciele podkreślać w sposobie traktowania uczniów.

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Syn Człowieczy przychodzi po tych, którzy do Niego należą

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mk 13, 24-32.

Niedziela, 17 listopada. Trzydziesta trzecia niedziela zwykła
CZYTAJ DALEJ

Matka Miłosierdzia

Niedziela Ogólnopolska 46/2003

[ TEMATY ]

Matka Boża

Karolina Pęlaka

Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej

Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej
Podobnie jak od siedmiu wieków Matka Boża Częstochowska na Jasnej Górze, tak Pani Ostrobramska, Matka Wschodu i Zachodu, od ponad trzystu lat króluje z wysokości swojego nadbramnego wzniesienia całej ziemi litewskiej, białoruskiej i polskiej. „Świeci” blaskiem wspaniałych szat przez okna kaplicy nad Ostrą Bramą, widoczna z daleka.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Jak oszukać zegar biologiczny?

2024-11-16 19:15

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

mat. prasowy

Człowiek podejmuje różne działania, aby oszukać śmierć, od kriokonserwacji w Arizonie po zabiegi kosmetyczne. Kiedyś mówiono że żeby dobrze przeżyć życie mężczyzna powinien zbudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna - wtedy wie, że coś/kogoś po sobie zostawił.

Te pragnienia i próby zachowania życia są jednak złudne i nietrwałe. Czy ludzkie próby zatrzymania czasu są odpowiedzią na tęsknotę za życiem wiecznym? Wydaje się, że im jesteśmy starsi tym bardziej tęsknimy do czegoś co nie przemija. Chcemy uczestniczyć w czymś co będzie trwać, chcemy zostawić coś po sobie. Czy wiara daje nam odpowiedź na to pragnienie nieśmiertelności i nieskończoności?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję