Można zapytać dlaczego remont trwał tak długo, bo niemal 15 lat? Czy rzeczywiście jest to długo? Jest to kościółek filialny, w którym Msze św. sprawowane są rzadko. A trzeba wiedzieć, że w tym czasie zasadniczy remont przechodziła główna świątynia parafialna – kościół pw. św. Katarzyny. Śpieszyć się więc nie trzeba było. I wyszło to tylko na lepsze, bowiem kościółek jest odnowiony starannie, ze smakiem, przy użyciu najlepszych materiałów.
Modlitwa, ofiara, dobre słowo
– Chyba łatwiej by było powiedzieć, co nie zostało odnowione – mówi z uśmiechem ks. Piotr Pilśniak, proboszcz parafii św. Katarzyny w Będzinie – Grodźcu, do której kościółek terytorialnie przynależy. – Otóż na przestrzeni kilku lat, korzystając z najprzeróżniejszych środków – samorządowych, ministerialnych, wojewódzkich, ale i z ofiar wiernych, udało nam się, co tu dużo mówić, uratować ten dom Boży. Ale to nie jest żadna szczególna zasługa, bowiem na przestrzeni 400 lat (tyle czasu istnieje świątynia) były niejednokrotnie podejmowane prace remontowe, większe, mniejsze. My po prostu wpisaliśmy się w dziedzictwo naszych ojców, którzy dbają o świątynię Pańską. I bardzo dziękuję tym wszystkim, którzy włączyli się w pracę swoją modlitwą, ofiarą, dobrym słowem – powiedział ks. Piotr Pilśniak.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wiele zmian
Reklama
Co więc zostało wymienione, naprawione lub zmienione? – Prace były przemyślane i skoordynowane, prowadzone pod nadzorem budowlanym. Wykonaliśmy izolację fundamentów i odwodnienie, by woda nie zmyła naszej świątyni. Wymieniliśmy całą stolarkę okienną i drzwiową. Położony został na murach świątyni nowy tynk zewnętrzny. Wymieniliśmy kopułę wieży i ułożyliśmy nowy dach. Wewnątrz zmieniliśmy na nowe wszystkie instalacje. Dołożyliśmy nowe oświetlenie. Wykonaliśmy nowe tynki wewnętrzne, izolację przeciwwilgociową. Położona została nowa posadzka. Powstał nowy chór. Kościół wypełniły nowe ławki, a w oknach pojawiło się 9 witraży przedstawiających świętych i błogosławionych – wylicza ksiądz proboszcz.
Z kart historii
Kiedy powstawał kościół, góra, na której był stawiany, nosiła jeszcze miano Przemienienia Pańskiego. Nazwa Dorotka pojawiła się na cześć Doroty Kęckiej – ksieni klasztoru sióstr norbertanek w Krakowie na Zwierzyńcu, która ufundowała świątynię. Zbudowano ją z cegły i łamanego kamienia, na planie prostokąta z półkolistą absydą od wschodu. Po przeciwnej, zachodniej stronie wznosi się kwadratowa wieża, pełniąca rolę dzwonnicy. Ma wysokość 20 metrów.
Kościół wybudowany został w 1635 r. przez ks. Wojciecha Lipnickiego z funduszu jego krewnej, wspomnianej Doroty Kąckiej. 10 października 1638 r. został konsekrowany przez sufragana krakowskiego Tomasza Oborskiego. W latach 1638 – 1730 kościół Przemienienia Pańskiego spełniał rolę kościoła parafialnego, gdyż kościół św. Katarzyny spłonął. I tak przez prawie sto lat odprawiano nabożeństwa na wzgórzu św. Doroty.
Niezwykłe źródełko
Reklama
Kościółek stał się bardziej znany okolicznym mieszkańcom w 1865 roku. Kroniki parafialne notują dziwne zdarzenie. Oto Marcin Kotuła, robotnik śląski z kamienia koło Piekar, mając ciężko chorego syna, ujrzał we śnie Matkę Bożą Piekarską i usłyszał jej głos: „Serce moje jest zawsze pełne miłości dla nieszczęśliwych mieszkańców Ziemi Śląskiej, których prześladuje srogi los”. I dodała: „Wstań, dziecię twe powróci do zdrowia”. Z wdzięczności za uzdrowienie Marcin Kotuła kupił w Piekarach obraz Matki Bożej z pierścieniem na palcu. Podczas przekraczania granicy pruskiej został aresztowany i osadzony w więzieniu w Olkuszu. Po wyjściu z więzienia spełnił swoją misję. Pozostawiony w czasie aresztowania obraz Matki Bożej w kościele w Bobrownikach został uroczyście przeniesiony w procesji do kościoła na wzgórzu Przemienienia Pańskiego. Miało to miejsce, jakżeby inaczej, w uroczystość Przemienienia Pańskiego – 6 sierpnia 1865 r. Legenda podaje, że pobożny fundator obrazu w czasie powrotu do domu, strudzony i spragniony usiadł na kilka minut u stóp wzniesienia. Obok niego niespodziewanie wytrysło źródełko istniejące do dnia dzisiejszego. Samo źródełko jest niewielkie, posiada jednak niezwykłą właściwość. Pomimo podkopania góry, osuszenia terenu, woda w nim nigdy nie wysycha.
Warto udać się na „Dorotkę”
Kościół przez wieki przechodził różne koleje losu. Wojny zniszczyły go, za czasów pruskich zostały zdewastowane grobowce, a wyposażenie, w tym organy, wywiezione, aż wreszcie kościół zamieniony został w stajnię. W późniejszym czasie kościół zaczynał popadać w stan ruiny. Dopiero w 1946 r. odbudowano świątynię, której poświęcenia dokonał 10 sierpnia 1947 r. bp Teodor Kubina. W latach 80. XX wieku kościół został ankrowany, a w 1985 r. do kościoła ufundowano obrazy przedstawiające sceny z życia św. Doroty.
I jeszcze jedna ważna informacja. W połowie drogi na „Dorotkę” jest zakaz wjazdu dla samochodów i motocykli. Jednak ksiądz proboszcz wystarał się o wyjątkowe pozwolenie – dla uczestników kultu religijnego zakaz ten nie obowiązuje. Można więc pieszo czy samochodem udać się na samą górę, tuż pod kościół, by w ciszy i spokoju pomodlić się lub uczestniczyć w akurat odprawianym nabożeństwie.