Reklama

Turystyka

W krainie Czyngis-chana

Gobi, mityczna kraina pośrodku azjatyckiego kontynentu, jest całkowicie inna od naszych wyobrażeń pustyni.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przed zachodem słońca trafiamy do niezmienionej od setek lat mongolskiej jurty, tradycyjnego filcowego namiotu koczowniczych pasterzy. Właściciel, o nieprzeniknionym wyrazie twarzy i surowych, silnych rysach, obserwuje nas bez zbytniej ciekawości, kontynuując rytuał gościnności. Częstuje nas tytoniem do powąchania i nieodzowną filiżanką kumysu – sfermentowanego mleka wielbłądziego, przyjemnie orzeźwiającego, o smaku mleka, octu i szampana razem wziętych. Na pustyni czy w stepie, gdzie dieta jest uboga i monotonna, a warzywa nie są znane, ten bogaty w składniki odżywcze niezbędne dla organizmu popularny napój cieszy się dużym powodzeniem.

Nikt nie zapytał, skąd jesteśmy ani dokąd zmierzamy. Nawet Gürragczaa, kosmonauta i bohater narodowy, symbol współczesnej Mongolii, którego poznałem niegdyś w Gwiezdnym Miasteczku i który przyjął zaproszenie do naszej wyprawy, bo nigdy nie widział z bliska pustyni Gobi, jest zdumiony tą niezwykłą gościnnością.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wczesnym rankiem gospodarze zaczynają rozbierać swój obiekt mieszkalny i ładować go na swoją karawanę wielbłądów. – Pójdziemy za tamto wzgórze, w kierunku wschodnim – wskazują punkt oddalony o kilkadziesiąt kilometrów. Pasterstwo jest tradycyjnym źródłem utrzymania koczowników, którzy nieustannie muszą wyszukiwać pastwisk dla swoich stad.

Reklama

Otgohsaykhan, siostra Gürragczay, o policzkach czerwonych jak dojrzałe jabłka, co jest cechą charakterystyczną młodych Mongołów, jako pierwsza dosiada zwierzęcia. Kilka dni ćwiczeń okazało się niezbędne, aby w pełni opanować ten lokalny środek transportu i nauczyć się podstawowych komend: suugsugssug – siad, ho ok – stój, ciuu – naprzód, haa – stop itp.

Ponieważ latem dwa garby wielbłąda pozbawione są tłuszczu i zwisają, trudno jest na nich zawiesić worek podróżny, toteż co jakiś czas zsuwa się on na ziemię. To dobry pretekst, żeby zejść, przejść się trochę i rozruszać obolałe mięśnie.

Przemieszczamy się po terytorium Czyngis-chana – jednego z najsłynniejszych zdobywców w dziejach świata, który po zjednoczeniu w XIII wieku koczowniczych mongolskich plemion rozszerzył swoje imperium na całą Azję, aż do Morza Adriatyckiego. Będziemy także szukać fascynujących bogatych złóż skamieniałości dinozaurów, które żyły tutaj 185 mln lat temu.

Przy wieczornym ognisku Gürragczaa wspomina swój lot kosmiczny z nutą żalu. – Ta niezwykła cisza – zauważa – jest porównywalna z brakiem odgłosów w kosmosie... Potem dodaje: – Ktoś, kto przebywał w przestrzeni pozaziemskiej, musi koniecznie zaakceptować istnienie Stwórcy! Ten były ateista, bo zmuszony do tego przez reżim komunistyczny, dziś jest głęboko wierzącym człowiekiem.

Reklama

Czasem wszystko wokół wydaje się martwe, ale w tych dniach widzieliśmy już gazele, mnóstwo jaszczurek, szczury kangurze, dzikie osły, piszczące gekony i kilka orłów. Gobi, mityczna kraina pośrodku azjatyckiego kontynentu, jest całkowicie inna od naszych wyobrażeń pustyni. Przez pierwsze kilka dni krajobraz był bardzo zróżnicowany. Początkowo był pagórkowaty; bezkresny półpustynny step to nic innego niż niska roślinność, kępy pachnącego tymianku i szczypiorku. Potem otworzyły się niepokojące żwirowe równiny, nieruchome horyzonty i jak sięga wzrok – zdominowana ciszą jedna pustka, która czaruje i ciąży jednocześnie. Żadnych drzew czy domów, żadnego punktu odniesienia, który pomógłby oszacować odległość i skalę. Czyste powietrze zapewnia niebywałą widoczność, z każdego miejsca można zobaczyć otaczające nas wzgórza oddalone o 20-30 km. Czegoś podobnego nie widziałem nigdzie na świecie. Występują także udai, podobne do saharyjskich wadi doliny starożytnych rzek, które ożywają po każdym deszczu. Gobi od południa graniczy z Wyżyną Tybetańską, od północy z górami Ałtaj. Zachodni kres wyznaczają góry Tienszan, a od wschodu – góry Wielki Chingan. Na samym południu, już na granicy z Chinami, dominuje morze piasku stanowiące zaledwie 5% powierzchni pustyni. Gobi ma imponujące rozmiary i zajmuje piąte miejsce w rankingu największych pustyń ziemi. Ma powierzchnię trzech obszarów Polski, 1,6 tys. km długości i 800 km szerokości. Mongolia, mimo ogromnego potencjału krajobrazowo-kulturowego, ma wciąż raczkującą branżę turystyczną.

200 km na zachód od miasta Dalandzadgad dojeżdżamy do spektakularnych wydm Khongoryn Els, „gór piasku”, ciągnących się pasmem szerokim na prawie 200 km i wysokich na 200 m. To klasyczna pocztówka Gobi. Widać je już z odległości wielu kilometrów. Z zupełnie płaskiego krajobrazu wyrasta nagle kwintesencja pustyni. Khongoryn Els nazywane są często „śpiewającymi wydmami”, bo w wietrzny dzień usłyszeć można charakterystyczny dźwięk piasku przenoszonego przez wiatr. Oślepiający piasek, bardzo drobny i miękki, zmienia kolor w zależności od powietrza i pory dnia. Z białego staje się czerwony, żółty lub różowy. Sterty piasku ważące miliony ton są nieustannie przemieszczane przez wiatr, w wyniku czego nasze ślady szybko znikają, a bezkresne przestrzenie stają się znów dziewicze, jakimi były zawsze.

Największe wrażenie, szczególnie w promieniach zachodzącego słońca, wywołuje jednak charakterystyczny masyw skalny Bajandzag, czyli „płonące klify”. To najbardziej fotogeniczne miejsce w całej Mongolii, które śmiało można zaliczyć do istnego cudu natury. Unikatowy czerwono-pomarańczowy piaskowiec ze swoim labiryntem kanionów sprawia, że wygląda niczym fragment powierzchni Marsa.

Reklama

Niedługo przed zapadnięciem zmroku docieramy do obozu paleontologów mongolskiej Akademii Nauk. Nieopodal namiotów widnieją odkryte wykopaliska, pośród których rzucają się w oczy metrowej długości pazury wystające spod ziemi. Dinozaur nie jest więc szalonym wymysłem amerykańskiego miliardera, który ożywił potwory w swoim parku rozrywki, co można zobaczyć w znakomitym Parku Jurajskim Stevena Spielberga. – To Gallimimus – wyjaśnia jeden z uczonych. – Żył od 150 do 60 mln lat temu. Ten egzemplarz mógł mieć ok. 4 m długości. Żywił się roślinami, owadami i małymi gadami. Należał do rodziny Ornitomimidae, jego nazwa znaczy tyle co „naśladowca ptaków”. Przypominał strusia bez piór, z ogonem jaszczurki, małą głową, wielkimi oczami i rogowym dziobem bez zębów. Prawdopodobnie plądrował gniazda innych gadów i wyjadał ich jaja. Długie, silne nogi umożliwiały mu szybki bieg, a utrzymywany w prostej pozycji ogon służył zachowaniu równowagi ciała. Bronił się, kopiąc przeciwnika... Jestem zdumiony i zafascynowany, że tego wszystkiego można się dowiedzieć, badając trochę kości.

Przyglądamy się wykopaliskom, asystując przy wydobywaniu jaj z odkrytego właśnie gniazda. Na kolanach, gorączkowo, ale zarazem delikatnie, jakby chodziło o noworodka, podnosimy dwa z nich i dokładnie je oczyszczamy. Jedno jest nienaruszone, przypomina duży, wygładzony przez dawną rzekę kamień. Drugie waży ok. kilograma, ma długość 14 cm i jest nieco nadtłuczone. Przez podłużną szparę dokładnie widać grubość skorupy, wynoszącą dwa milimetry, oraz miękki środek jaja, który oczywiście uległ krystalizacji. Pracownicy muzeum, dysponujący specjalną aparaturą, będą mogli stwierdzić, czy wewnątrz tych jaj znajdują się embriony. Skąd tutaj tylko jaja i w dodatku nierozbite? Może matka zginęła w obronie swego gniazda? Może jej szczątki leżą gdzieś w pobliżu? Dużo pytań i żadnej odpowiedzi. Oddalamy się, zanim i nas ogarnie gorączka poszukiwań. W Ułan Bator handlarze oferują te lokalne „pamiątki” za skromną kwotę tysiąca dolarów; europejscy kolekcjonerzy skłonni są zapłacić za nie kilka razy więcej.

Od zarania dziejów Azja Środkowa była miejscem ewolucji ssaków, a pustynia Gobi – domem dla zadziwiającej różnorodności zwierząt. Obszar ten jest dziś uważany za jedno z najbogatszych i najlepiej zachowanych złóż skamieniałości na ziemi.

reporter, eksplorator

2025-06-17 15:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Parolin: Papież będzie posłańcem zgody, dialogu i pokoju

2025-11-26 09:02

[ TEMATY ]

kard. Pietro Parolin

Leon XIV w Turcji i Libanie

dialog i pokój

zgoda

PAP

Papież Leon XIV

Papież Leon XIV

Turcja i Liban czekają na Leona XIV. Watykański sekretarz stanu kard. Pietro Parolin podkreśla znaczenie tej podróży dla ekumenizmu, dialogu międzyreligijnego oraz jako znak nadziei i pokoju. Kardynał podkreśla fundamentalną rolę chrześcijan w życiu społecznym, gospodarczym, kulturalnym i politycznym na Bliskim Wschodzie. „Chcielibyśmy, aby mogli pozostać na swojej ziemi”.

W Turcji i Libanie wszystko jest gotowe na przybycie Leona XIV. Pierwsza zagraniczna podróż apostolska amerykańskiego Papieża rozpocznie się pod znakiem świadectwa i spotkania. Następca Piotra leci na Bliski Wschód, aby umocnić w wierze i nieść piękno Chrystusa, który zbawia całą ludzkość. Wielkie są oczekiwania wspólnot katolickich, i nie tylko, w obu krajach położonych na kontynentach dotkniętych wojnami i przemocą, a jednak zdolnych do budowania, często przy znacznych cierpieniach i przeciwnościach, dróg dialogu, gościnności i pokoju. Dwa motta wybrane na tę wizytę: „Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest” oraz „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój” podkreślają istotę obu etapów tej podróży pod znakiem nadziei, jedności i braterstwa. Podróż do Turcji będzie skupiona na ekumenicznej uroczystości upamiętniającej 1700-lecia Soboru Nicejskiego, natomiast w kraju cedrów jednym z najbardziej wzruszających momentów będzie „cicha modlitwa” w porcie w Bejrucie, gdzie pięć lat temu na skutek eksplozji zginęło ponad 200 osób, a 7 tys. zostało rannych. Zdaniem kard. Pietra Parolina, sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, wizyta Papieża przyniesie nadzieję, pokój i nowy impuls dla chrześcijan na Bliskim Wschodzie.
CZYTAJ DALEJ

Patron ministrantów

Od ponad 400 lat inspiruje wychowanków i wychowawców do wkraczania na drogę prowadzącą do pełni dojrzałości i do świętości.

Jan Berchmans przyszedł na świat w Diest, niewielkim flamandzkim miasteczku, w rodzinie garbarza i córki burmistrza. Był bystrym chłopakiem, ale z racji złej sytuacji materialnej rodziny jego edukacja natrafiła na problemy. Mógł kontynuować rozpoczętą naukę dzięki pomocy miejscowego proboszcza. Trafił do nowo utworzonego Kolegium Jezuitów w Mechelen. Tu ostatecznie rozeznał swoje powołanie i w wieku 17 lat wstąpił do nowicjatu jezuitów. Wydawał się zwykłym chłopakiem, ale jego duchowe i intelektualne życie było nieprzeciętne. Wyróżniał się dojrzałością, inteligencją, pokorą i bezkompromisową miłością do bliźnich. Z tego względu przełożeni wysłali go na studia filozoficzne i teologiczne do Rzymu. Również w Wiecznym Mieście swoimi przymiotami zachwycał nauczycieli, kleryków i tych, którzy mieli sposobność bezpośrednio się z nim zetknąć. Z powodu jego pobożności i miłości do bliźnich nazywano go aniołem. Przed młodym, dobrze wykształconym i gorliwym jezuitą otwierała się obiecująca kariera misyjna, o której marzył. W sierpniu 1621 r. ciężko zachorował. Mimo starań lekarzy zmarł w wieku zaledwie 22 lat. Życie Jana było proste, czynił tak, by to, co robi, było wzorem dla innych. Został beatyfikowany przez Piusa IX w 1865 r., a 22 lata później – kanonizowany przez Leona XIII. Jest patronem ministrantów i młodzieży studiującej.
CZYTAJ DALEJ

Strzelanina nieopodal Białego Domu. Dwóch żołnierzy w stanie krytycznym

2025-11-26 21:56

[ TEMATY ]

Biały Dom

PAP

Prezydent USA Donald Trump poinformował, że żołnierze Gwardii Narodowej, postrzeleni w środę nieopodal Białego Domu, są w stanie krytycznym i że sprawca również został postrzelony. Zapowiedział, że napastnik zapłaci za zbrodnię wysoką cenę.

„Zwierzę, które postrzeliło dwóch żołnierzy Gwardii Narodowej - obaj ciężko ranni i obecnie przebywający w dwóch różnych szpitalach - również jest ciężko ranne, ale niezależnie od tego zapłaci bardzo wysoką cenę” - napisał Trump na platformie społecznościowej Truth Social.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję