Częstym błędem jest założenie, że albo Bóg kocha bezgranicznie i daruje nam przewinienia, albo wynagradza za dobro, a za zło karze. Albo jest miłosierny, albo sprawiedliwy. Założenie, że jedno wyklucza drugie, rodzi się z niewłaściwego rozumienia przymiotów Boga i prowadzi do tworzenia dwóch stających naprzeciw siebie obozów we wspólnocie Kościoła.
„Miłosierdzie” jest słowem, które we współczesnym życiu religijnym pojawia się coraz częściej. Nie brakuje jednak przeciwników tego trendu, którzy zarzucają, że porzucono np. w kaznodziejstwie mówienie o Bożej karze i wzywanie do ratowania swojej duszy. Zarzucają oni przy tym, że Bóg Miłosierny służy współczesnym kaznodziejom do usprawiedliwiania grzechów i „głaskania” grzeszników. Taki zarzut może wynikać z błędnego rozumienia Bożego miłosierdzia. Bóg nie jest pobłażliwy wobec grzesznika. Nigdzie w Piśmie Świętym nie przeczytamy, że Bóg przymyka oko na człowieka, który odstępuje od Bożego Prawa. Każdy zatem, kto głosi zdrową naukę na temat miłosierdzia Boga wobec człowieka, będzie wskazywał na żal za grzechy, a nade wszystko na potrzebę uznania swojej grzeszności i pragnienie nawrócenia. To człowiek podejmuje decyzję o przystąpieniu do sakramentu pokuty i pojednania, aby doświadczyć miłosierdzia. Nie zmienia to faktu, że to właśnie Bóg zawsze czyni pierwszy krok w kierunku człowieka. Nikt z ludzi nie musi zasłużyć sobie na Bożą miłość. Bóg pierwszy go kocha i jest to miłość bezwarunkowa.
Sprawiedliwość Boga z kolei bywa błędnie rozumiana ze względu na pojmowanie jej w zachodnim świecie w sensie jurydycznym. Mówimy, że coś jest sprawiedliwe, kiedy jest podzielone po równo lub w odpowiednich proporcjach, gdy patrzy się na to obiektywnie. Boża sprawiedliwość rozumiana jest wtedy jako zestawienie dobrych i złych uczynków człowieka oraz kalkulacja wynagrodzenia za to, co dobre, i kary za winy. Już w Starym Testamencie sprawiedliwość była jednak rozumiana inaczej. Dla żydów Bóg sprawiedliwy to przede wszystkim Bóg pełen dobra i miłości. Bóg wzywa człowieka do sprawiedliwości, bo sam jest sprawiedliwy, sam jest dobrem i miłością. Chodzi o dobro i miłość, które pociągają człowieka do ich przyjęcia, do bycia ich odblaskiem, naśladowcą Boga. Czyli – w poznaniu i doświadczeniu Boga sprawiedliwego chodzi o to, żeby podjąć decyzję o nawróceniu, przewartościowaniu czegoś w swoim życiu. Bóg nie może być źródłem zła. A zatem kara, o której mówi się często w kontekście sprawiedliwości Bożej, nie może być kojarzona ze złem, z niszczeniem człowieka, z odbieraniem mu miłości, godności, zaniechaniem ratunku. Bóg nie może być raz więcej, a raz mniej miłością. On jest miłością zawsze taką samą. Sprawiedliwość Boga zawsze będzie prowadzeniem człowieka takimi drogami, aby ten przylgnął do Boga całym sercem i zmieniał swoje życie na lepsze, by zrywał z grzechem. Trzeba zatem w pytaniu: „miłosierdzie czy sprawiedliwość Boża?” – postawić „i” między tymi dwoma przymiotami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu