Dla mnie to nie jest tylko doktryna przekazywana z pokolenia na pokolenie, ale to rzeczywistość, która przemienia serce, zwłaszcza wtedy, gdy doświadcza ono straty i żałoby. Miałam to szczęście, że wychowywała mnie babcia – kobieta głębokiej wiary, której serce biło w rytmie Różańca, a codzienność była przeniknięta Bożą obecnością. W jej domu wiara była czymś tak naturalnym jak oddychanie. Każdy dzień zaczynał się i kończył modlitwą, a modlitewnik zawsze leżał w zasięgu ręki. To od niej nauczyłam się, że Bóg jest blisko, że można się do Niego zwracać we wszystkim. Śmierć babci stała się dla mnie momentem przełomowym. Doświadczyłam wtedy, czym jest prawdziwy ból rozstania, a jednocześnie z całych sił chciałam uwierzyć, że to nie koniec. Nie mogłam pogodzić się z myślą, że człowiek, którego się kocha, który tak wiele dla ciebie znaczy, po prostu znika. Czy to możliwe, że babcia, która nauczyła mnie modlitwy, która podtrzymywała mnie w trudnych chwilach, miała się stać jedynie wspomnieniem, fotografią w albumie, imieniem, które przywołuje się od czasu do czasu we wspomnieniach? Kościół w obrzędach pogrzebowych przypomina nam: „Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy”. Wtedy po raz pierwszy te słowa dotknęły mnie naprawdę. Zrozumiałam, że śmierć jest nie kresem, lecz przejściem. A skoro wierzę, że Chrystus zmartwychwstał i obiecał życie wieczne tym, którzy w Niego wierzą, to znaczy, że i ja, i moja Kazia mamy nadzieję na spotkanie w niebie.Zmartwychwstanie opromienia codzienność. Ta perspektywa całkowicie zmienia sposób, w jaki patrzę na życie. Wiem, że zmierzam nie do ciemnego grobu, ale do światła. Czeka mnie nie nicość, lecz wieczna radość. To pozwala mi lepiej znosić codzienne trudności – rozczarowania, choroby, smutki. Każde cierpienie, które przeżywam, ma sens, bo wiem, że po nim przyjdzie chwała. Wielu ludzi patrzy na życie w perspektywie tylko doczesnej: liczy się to, co tu i teraz. Ale ja wierzę, że prawdziwe szczęście nie kończy się wraz ze śmiercią. Więcej – dopiero wtedy się zaczyna. Każda chwila naszego życia jest drogą do wieczności. Jeżeli człowiek żyje świadomie, jeśli kieruje się miłością, to nawet najtrudniejsze doświadczenia nabierają głębszego znaczenia. Zmartwychwstanie to nie tylko wydarzenie historyczne, to rzeczywistość, która ma moc przemieniać moje dziś. Ono mówi mi, że nawet w największym mroku jest nadzieja, że każda śmierć będzie mieć też swój poranek wielkanocny. Papież Franciszek zapewnia: „Jeśli pozwolimy, aby Jezus nas przemieniał, to po smutku i śmierci przyjdzie radość i nowe życie”. Wierzę w to całym sercem. Bez tej nadziei życie byłoby trudne do uniesienia. Owszem, są momenty, gdy ta wiara jest wystawiana na próbę. Gdy przychodzi choroba, gdy zawodzi bliska osoba, gdy wydaje się, że Bóg milczy. To właśnie wtedy Zmartwychwstanie staje się światłem, które prowadzi mnie dalej. Przypomina mi, że nie jestem sama, że Jezus już przeszedł przez cierpienie i śmierć i że po każdej Wielkiej Sobocie przychodzi Niedziela Zmartwychwstania.Czasem patrzę na otaczający świat i widzę ludzi, którzy żyją, jakby śmierć była końcem wszystkiego. Gonią za sukcesem, rzeczami materialnymi, zapominając, że życie to coś więcej niż tylko to, co widzialne. A przecież to, co najważniejsze, często jest niewidoczne dla oczu: miłość, dobroć, wiara, nadzieja. Dlatego ja niejako na przekór światu codziennie staram się żyć tak, jakby zmartwychwstanie było już rzeczywistością. Szukam w ludziach dobra, staram się nie zatrzymywać na chwilowych smutkach i przeciwnościach. Wiem, że krzyż to tylko etap, że za nim jest coś więcej. Czasem wystarczy drobny gest – uśmiech, dobre słowo, chwila uwagi poświęcona komuś, kto tego potrzebuje – by przypomnieć sobie, że Jezus żyje i działa w naszym życiu. On jest obecny w drugim człowieku, w codziennych wydarzeniach, w prostych znakach miłości. Nie oznacza to, że życie jest łatwe. Nadal doświadczam trudności, wciąż przychodzą chwile zwątpienia, ale wiem, dokąd zmierzam. Wiem, że śmierć nie ma ostatniego słowa, że Jezus naprawdę pokonał grzech i śmierć, a w niebie, po drugiej stronie, czekają na mnie babcia i wszyscy ci, którzy przede mną uwierzyli w Zmartwychwstanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu