Reklama

Wiadomości

Za otwartymi bramami piekła

„Od czasu Auschwitz przekonaliśmy się, do czego zdolny jest człowiek” – mija 80. rocznica wyzwolenia największego nazistowskiego obozu koncentracyjnego.

Niedziela Ogólnopolska 4/2025, str. 38-39

[ TEMATY ]

Auschwitz

pl.wikipedia.org/ United States Holocaust Memorial Museum

Dzieci w wyzwolonym obozie Auschwitz. Kadr z radzieckiego filmu Aleksandra Woroncowa, kręconego od 28 stycznia 1945 r.

Dzieci w wyzwolonym obozie Auschwitz. 
Kadr z radzieckiego filmu Aleksandra Woroncowa, kręconego od 28 stycznia 1945 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy w lipcu 1944 r. Armia Czerwona wkroczyła do obozu na Majdanku, w Auschwitz, największej fabryce śmierci, dobiegało końca szaleństwo zabijania węgierskich Żydów. Dziennie spalano nawet po 15-16 tys. ciał. Ofensywa sowiecka z połowy stycznia 1945 r. zapowiadała nieuchronny kres piekła, które w tym miejscu trwało już prawie 4,5 roku. Kiedy 27 stycznia o godz. 9 na terenie obozu Auschwitz III (Monowitz) pojawili się pierwsi żołnierze sowieccy, rozpoczęła się zażarta walka z załogą obozu, która trwała do godz. 15. Wtedy otworzono jego bramy.

Czerwonoarmiści zastali w obozie ok. 7 tys. więźniów, w większości chorych i niezdolnych do transportu, których nie zdążono ewakuować albo wymordować. Wśród nich było ok. 700 dzieci i młodocianych więźniów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ostatnie dni fabryki śmierci

Parę dni wcześniej załoga obozu, obawiając się nadejścia wojsk sowieckich, wyprowadziła zeń grupę 65 tys. więźniów, uznanych za „zdolnych” do transportu, których zamierzano wywieźć koleją w większości do obozu Bergen-Belsen w zachodnich Niemczech. Więźniowie zorganizowani w kolumny szli na mrozie przez 50-65 km, mijając po drodze trupy zabitych i zmarłych. Ci, którzy przetrwali marsz śmierci, jechali w zimnych, stłoczonych wagonach z jednego piekła do drugiego, dla wielu jeszcze gorszego.

Reklama

Wśród tych, których pozostawiono na miejscu, były 10-letnie siostry bliźniaczki Eva Mozes Kor i Miriam, a także mała Ludmiła Boczarowa z Mińska, która trafiła do obozu jako 3-letnie dziecko, zakwalifikowane przez administrację obozową jako więzień polityczny, gdyż jej rodzina była podejrzana o udział w partyzantce. Na ręku Niemcy wytatuowali jej numer obozowy 70 072, a mamie następny. Wkrótce je rozdzielono i – tak jak Evę i Miriam – małą Ludmiłę poddano pseudomedycznym eksperymentom „anioła śmierci”, czyli doktora Mengelego. Kiedy matce udało się pewnego dnia dostać do dziecięcego baraku, nie mogła znaleźć córki. W końcu ją rozpoznała. Okazało się, że lekarze wytaczali dziewczynce krew, którą przeznaczono dla żołnierzy niemieckich, a jej wprowadzano do żył sól fizjologiczną. Zakrapiano jej także oczy preparatem, który miał zmienić kolor tęczówki na niebieski. Na ciele miała bolesne wrzody po zastrzykach. Po latach wspomina, jak polskie dzieci uczyły inne „polskich piosenek patriotycznych i katolickich modlitw”. Od prawie 2 lat mordowano w obozie także polskie dzieci deportowane z Zamojszczyzny. Były zabijane zastrzykami z fenolu, inne umierały z powodu chorób. W jednej z relacji współwięźniarki czytamy: „To była śliczna dziewczynka, blondynka, miała może pięć, może sześć lat. Byłyśmy na jednej koi. Potem zachorowała na zapalenie płuc. Powiedziała mi kiedyś: «Ty nie powiedz mojej mamie, że mnie tak strasznie boli, pamiętaj, żebyś nie powiedziała». I ja nie powiedziałam. Potem, kiedy ona umarła, ubrałyśmy ją ładnie i zaniosłyśmy na ten barak, gdzie były trupy”. Inne dzieci, przywiezione z powstańczej Warszawy, często bez rodziców, pamiętają głód i ból fizyczny, gdyż podobnie jak bliźniaczki Kor i Ludmiła były poddawane eksperymentom medycznym.

W miarę zbliżania się Armii Czerwonej sprawny i bezwzględny dotąd system nadzoru nad więźniami zaczął się załamywać, co pozwoliło Evie przedostać się za ogrodzenie obozowe, by pójść po wodę do pobliskiej rzeczki Soły. W czasie rozbijania lodu na rzece zobaczyła nagle po drugiej stronie dziewczynkę z tornistrem, mniej więcej w jej wieku, ładnie ubraną, ze splecionymi warkoczykami przewiązanymi wstążką. Był to, jak wyznaje, „niemal niemożliwy do uwierzenia” widok dla ubranej w obozowe pasiaki, pełne wszy, Evy. Przypatrując się dziewczynce, pomyślała: „Po raz pierwszy od przybycia do Auschwitz zdałam sobie sprawę, że istnieje świat, w którym dzieci wyglądają jak dzieci i chodzą do szkoły”. Pewnej nocy usłyszała silną eksplozję. Okazało się, że Niemcy, by zatrzeć ślady w obozie, wysadzili właśnie w Birkenau (Auschwitz II) komory gazowe i krematoria, spalili „Kanadę”, czyli baraki z rzeczami odebranymi więźniom. Nie zdążyli jednak zniszczyć głównego obozu – Auschwitz I.

Cienie ludzi

Reklama

Jeden z sowieckich oficerów – Iwan Martynuszkin, porucznik w kompanii moździerzy w jednym z pułków 60. Armii 1. Frontu Ukraińskiego, świadek wyzwolenia obozu, tak wspominał pierwszy kontakt z więźniami: „Było wilgotno, padał mokry śnieg. Kiedy podeszliśmy w pobliże obozu, zobaczyliśmy płoty z rzędami drutów kolczastych. (...) W oddali stały grupy ludzi. Najpierw nie rozumieli, co się dzieje, potem zaczęli machać rękami w geście pozdrowienia, coś krzyczeli. Kiedy żołnierze zobaczyli pierwszą grupę więźniów, bali się do nich podejść, byli niepodobni do ludzi. (...) Nie mieliśmy pojęcia, że to jest obóz śmierci, dopiero potem zrozumiałem, jakie miejsce wyzwoliliśmy”.

Ocaleni witali żołnierzy ze łzami, nie dowierzali, że to koniec ich gehenny. Wśród nielicznych ocalonych cudem Żydów były wspomniane siostry Kor. Eva dowiedziała się o końcu ich niewoli, kiedy jedna z więźniarek przebywających w baraku wykrzyknęła: „Jesteśmy wolne! Wolne! Wolne!”. Ewa dobiegła do drzwi i ujrzała sowieckich żołnierzy ubranych w białe, maskujące płaszcze. Tak wspomina ten moment: „Byliśmy wychudzeni, głodni i schorowani. (...) Podbiegłyśmy do nich, a oni przytulali nas, rozdawali ciasta i czekoladę. Kiedy jest się tak samotnym, czyjś uścisk oznacza więcej, niż się wydaje, przywracał nam on godność ludzką, której tak nam brakowało. Byłyśmy nie tylko wygłodniałe, ale również złaknione przyjaznych uczuć, a ci żołnierze dali nam ich choć trochę”. Mała Ludmiła z Białorusi, wspominała, że miała wtedy wydęty brzuch, łysą głowę i ciało we wrzodach. Zaopiekowali się nią Polacy z Oświęcimia – małżeństwo Rydzikowskich.

Obóz szpitalem polowym

Reklama

Dla ocalałych więźniów obóz stał się szybko tymczasowym szpitalem. Szpitale polowe organizowały sowieckie służby medyczne oraz PCK. Znalazło w nich miejsce ponad 4,5 tys. obłożnie chorych więźniów. Wygłodniałych ludzi stopniowo przyzwyczajano do jedzenia, podając im najpierw niewielkie ilości pożywienia, głównie ziemniaków. Więzień, słynny rzeźbiarz Xawery Dunikowski wspominał: „Byłem wyczerpany, ważyłem tylko 40 kg (...)”. Pielęgniarki opiekujące się więźniami opowiadały, że przez wiele miesięcy znajdowały pod siennikami i materacami więźniów chleb, który oni chowali w obawie przed powrotem niewoli. Głębokie rany psychiczne zadane więźniom boleśnie wracały, kiedy kazano ocalałym wejść do łaźni albo kiedy dawano im zastrzyki – przecież jeszcze niedawno takie wydarzenia mogły zakończyć się śmiercią.

Zamiast epilogu

Bliźniczki Eva i Miriam, które straciły w czasie wojny rodziców i dwie starsze siostry, powróciły do rodzinnej Rumunii. Potem wyjechały do Izraela i zaczęły poszukiwania dzieci, które w czasie pobytu w Auschwitz poddawane były tak jak one eksperymentom medycznym. W USA założyły organizację pod nazwą „Candles”, która odnalazła 122 osoby bliźniacze poddawane eksperymentom w Auschwitz.

Reklama

Tymczasem mała Ludmiła, przekonana o śmierci matki, wracała do życia otoczona opieką przybranych polskich rodziców. Po latach wspomina: „Pierwszy raz w życiu zobaczyłam normalny pokój, łóżko, pościel”. Ucząc się nowego życia, przez pierwsze lata ciężko chorowała, a jej ciało nadal pokryte było ropniami. Wkrótce została formalnie adoptowana przez państwa Rydzikowskich. Otrzymała nową tożsamość, nowe imię – Lidia, nazwisko – Maksymowicz i datę urodzenia. Dręczyła ją jednak pamięć o piekle, które przeszła. Numer obozowy próbowała zakleić plastrem, z innymi dziećmi bawiła się w obóz. Po latach wspomina z żalem: „W Auschwitz straciłam zdolność do normalnego odczuwania, tak naprawdę nie potrafiłam mocno kochać, nigdy nie miałam marzeń...”. Gdy skończyła 18 lat, dowiedziała się o swoim pochodzeniu i po latach podjęła próbę odszukania swojego ojca. Najpierw jednak odnalazła swoją biologiczną mamę, która ocalała i mieszkała w ZSRR. Przez 17 lat matka żyła w żałobie, nie uczestniczyła w rodzinnych imprezach. Kiedy się spotkały w Moskwie, matka zemdlała na widok swej dorosłej córki. Lidia wybrała jednak Polskę, choć do obu matek zwracała się: „mamo”.

Niektóre z ocalałych dzieci żydowskich, po latach opisując swoją tożsamość, mówiły tak jak Tova Friedman z Tomaszowa, która jako 5-letnia więźniarka przeżyła pobyt w komorze gazowej i ocalała dzięki matce, która ukryła ją wśród trupów: „Moje imię to 27633”, czyli numer obozowy. Inna dziewczynka, pochodząca z powstańczej Warszawy, która przeżyła piekło obozu, wyznała: „Nie ma dnia, bym się poczuła bezpiecznie”.

Doświadczenie epoki „fabryk śmierci”, „rzeźni dla ludzi” i pieców krematoryjnych, przekraczając wszystko, co dotąd ludzkość wiedziała i była zdolna sobie wyobrazić, prowokowało do postawienia fundamentalnych pytań o kondycję człowieka i cywilizacji pierwszej połowy XX wieku. Viktor E. Frankl, więzień Auschwitz, w przejmujących wspomnieniach z pobytu w obozie, zatytułowanych Człowiek w poszukiwaniu sensu, podzielił się ważną myślą , która nic nie traci na aktualności i zmusza kolejne generacje do konfrontowania się z nią na nowo: „Od czasu Auschwitz przekonaliśmy się, do czego zdolny jest człowiek”.

2025-01-21 14:55

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Grocholewski wysłannikiem papieskim na obchody 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz

[ TEMATY ]

Auschwitz

Grocholewski

obchody

Katarzyna Katarzyńska | Archidiecezja Krakowska

Polski kardynał Zenon Grocholewski będzie reprezentował papieża i Stolicę Apostolską na obchodach 75. rocznicy wyzwolenia niemiecko-nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birekenau. Odbędą się one 27 stycznia w Oświęcimiu. W ich trakcie były prefekt Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej odczyta przesłanie Franciszka, który odwiedził to miejsce w lipcu 2016 r. - poinformował portal Il sismografo.

Wśród szefów delegacji, którzy potwierdzili swój udział w uroczystości na terenie byłego obozu są m.in. król Filip VI z Hiszpanii, wielki książę Luksemburga Henryk, król Holandii Wilhelm Aleksander, następca tronu Norwegii książę Haakon, następczyni tronu Szwecji księżniczka Wiktoria, księżna Kornwalii Kamila z Wielkiej Brytanii, a także prezydenci: Austrii, Finlandii, Izraela, Łotwy, Malty, Polski, Słowenii i Szwajcarii.
CZYTAJ DALEJ

Papież dziękuje za modlitwy i troskę, modli się o pokój

2025-02-23 12:20

[ TEMATY ]

modlitwa

papież Franciszek

dziękczynienie

PAP/EPA

Poliklinika Gemelli

Poliklinika Gemelli

Wyrazy wdzięczności za opiekę jaką otoczony jest w Klinice Gemelli, napływające z całego świata zapewnienia o życzliwości i modlitwie, a także serdeczne pozdrowienia dla uczestników obchodów Jubileuszu diakonów stałych zawarł Ojciec Święty w opublikowanym dziś tekście rozważania przed modlitwę „Anioł Pański”. Franciszek modli się też o pokój na Ukrainie, Bliskim Wschodzie i innych regionach świata dotkniętych wojną. Tekst jego rozważania opublikowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

Bracia i Siostry, dobrej niedzieli!
CZYTAJ DALEJ

Koń trojański w polskiej szkole

2025-02-23 22:09

Magdalena Lewandowska

Protest na wrocławskim Rynku

Protest na wrocławskim Rynku

Kilkaset osób wzięło udział we Wrocławiu w proteście "Tak dla edukacji, nie dla deprawacji".

Zaniepokojeni rodzice, nauczyciele, dziadkowie nie zgadzają się na seksualizację polskiej szkoły i zmiany wprowadzane przez panią Barbarę Nowacką i Ministerstwo Edukacji Narodowej. W kraju powstaje oddolny opór wobec planowanej destrukcji i ogólnopolskie protesty. Po manifestacji w Warszawie 1 grudnia 2024 r. i podobnych m.in. w Rzeszowie, Gdańsku, Szczecinie czy Krakowie, przyszedł czas na Wrocław. – Jesteśmy tutaj po to, żeby powiedzieć dość. To rodzice a nie państwo są głównymi wychowawcami swoich dzieci. To nasza rola. Powołujemy się na prawa rodziców zapisane w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej i wielu innych aktach prawa międzynarodowego. Te prawa próbuje nam się dzisiaj odbierać, aby pod przykrywką edukacji o zdrowiu zatruwać polskie dzieci perwersjami i agresywną seksualizacją. Krok po kroku uzurpatorzy z MEN odbierają uczniom wiedzę, ambicje, wartości, a szkole spokój. Degradują autorytet nauczycieli a rodziców odsuwają poza horyzont decyzji o edukacji ich własnych dzieci – mówiła Jagoda Wilczyńska ze Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci, które razem z Centrum Życia i Rodziny oraz Koalicją na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły było współorganizatorem manifestacji.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję