Po pierwsze – modlitwa staje się dla wielu jedynie proszeniem o coś, a wiara w Boga pojmowana jest jako gwarant życiowego sukcesu. Po drugie – przeprowadzanie rachunku sumienia wiąże się najczęściej jedynie z uznawaniem swojej niedoskonałości – bo znowu coś się nie udało, bo znowu nastąpił upadek – i w końcu z dramatycznym pytaniem o kwalifikowanie się do bycia miłym w oczach Boga. Często z większą wyrazistością widzimy to, czego nie mamy, albo czego mamy za mało, niż to, z czego już możemy się cieszyć. Mówimy też o naszej narodowej przywarze – ciągłym narzekaniu na rzeczywistość, z którym musimy się mierzyć, ale dostrzegamy też, że dla ludzi epoki postmodernizmu charakterystyczne jest chcieć coraz więcej, intensywniej, bardziej.
U źródeł chrześcijaństwa wyłania się dla nas konkretna zachęta. Święty Paweł Apostoł napisał do Koryntian: „Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10, 31). Podobny nakaz widzimy w Pierwszym Liście do Tesaloniczan: „W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (5, 18). Święty Paweł Apostoł przypomina również: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4, 7). Widzimy tu zatem pierwszych chrześcijan, którzy niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajdowali, zawsze chcieli dostrzec dobro oraz fakt, że Pan zawsze jest przy nich. Wzorem takiej postawy jest oczywiście sam Jezus, którego całe życie jawi się nam jako jedno wielkie uwielbienie Boga. Było to jednak życie, po ludzku patrząc, pełne braków, ubóstwa, a w końcu bólu i cierpienia. Jezus natomiast w tych wszystkich sytuacjach żyje w duchu wdzięczności wobec Ojca.
Życie w dziękczynieniu oznacza dla chrześcijanina przyjęcie postawy dziecięctwa wobec Boga. Chodzi o uznanie miejsca, jakie zajmuje się wobec Niego. To On jest źródłem wszystkiego, On też jest celem i sensem wszystkiego – do Niego wszystko zmierza. Ten, kto traci tę perspektywę, z łatwością popada w malkontenctwo, pyta o sens życia, może po omacku szuka wciąż szczęścia i staje się człowiekiem smutnym. Życie w dziękczynieniu to trwanie w ciągłej łączności z Bogiem, który przecież jest naszym Stworzycielem oraz Tym, który zawsze podejmuje inicjatywę relacji z człowiekiem. To On pierwszy przychodzi do nas i jako pierwszy podejmuje kroki komunikacji z nami, jest inicjatorem przyjaźni. Ten, kto tak postrzega i doświadcza Boga, jest człowiekiem żyjącym w dziękczynieniu mimo trudności. Nasze codzienne życie chrześcijańskie jest przedłużeniem Liturgii eucharystycznej, w czasie której jednoczymy się z Chrystusem. Eucharystia oznacza „dziękczynienie”. Chrześcijańskie życie ma być na wskroś eucharystyczne, przepełnione uznaniem swojego miejsca wobec Boga, któremu tak wiele zawdzięczamy – i to nie tylko w życiu doczesnym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu