Reklama

Turystyka

Miał Śląsk swój Wersal

Nie miał szczęścia pałac w Świerklańcu dotrwać do naszych czasów. Już choćby to, co pozostało po posiadłości Donnersmarcków, potrafi wzbudzić żal, że historia i ludzie obeszli się z nim tak okrutnie.

Niedziela Ogólnopolska 45/2024, str. 56-57

[ TEMATY ]

podróże

Margita Kotas

Pałac Kawalera

Pałac Kawalera

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pierwszą rezydencją w Świerklańcu, po której pozostały jedynie niewielkie ruiny, był gotycki zamek. Wybudowany został prawdopodobnie w drugiej połowie XIV wieku przez księcia oleśnickiego Konrada II i był budowlą drewnianą. W 1498 r. zamek wraz z okolicznymi ziemiami przeszedł pod panowanie księcia opolskiego Jana II Dobrego, który przekształcił go w budowlę częściowo murowaną, a po śmierci księcia w 1532 r. znalazł się w rękach Jerzego Brandenburskiego z dynastii Hohenzollernów. Po wojnie trzydziestoletniej przejęli go Habsburgowie, którzy w 1623 r. pierwotnie w zastaw, a następnie w dziedziczne władanie przekazali go rodzinie przemysłowców Henckel von Donnersmarck, obdarzonej przez cesarza Niemiec – Ferdynanda II Habsburga tytułem hrabiowskim. Odtąd Świerklaniec stał się główną siedzibą rodu Donnersmarcków, którzy z charakterystycznym dla siebie rozmachem zaczęli najpierw modernizować, a z czasem rozbudowywać zamek. W pierwszej połowie XIX wieku za sprawą Karola Łazarza rezydencja zyskała dodatkowe piętro i neogotycki wygląd, aż wreszcie, za sprawą kolejnego z Donnersmarcków – Guida z ewangelickiej linii rodu, stała się budowlą czterokondygnacyjną z czterema wieżami i strzeżoną przez kamienne posągi lwów. I tu na scenę wkroczyła miłość, która nie tylko uskrzydliła księcia Guida, ale też rozsławiła sam Świerklaniec.

Skandal za skandalem

Reklama

Guido Henckel von Donnersmarck był jednym z trzech najbogatszych ludzi w Niemczech i najpotężniejszym człowiekiem na Górnym Śląsku, którego rodowy majątek, umiejętnie przez niego pomnażany, oparty był na fabrykach, hutach i kopalniach. Gdy prowadził światowe życie w Paryżu, poznał jedną z najpiękniejszych i najbardziej wpływowych kobiet epoki, urodzoną w Moskwie córkę żydowskiego krawca z Nysy, po trzecim mężu markizę Blankę de Paiva. Musiała mieć niezłe wykształcenie, znała kilka języków i grała na fortepianie, miała też reputację skandalistki, która nie była przeszkodą, by w jej paryskim salonie literackim bywali twórcy tacy jak: Aleksander Dumas (syn), Alfons de Lamartine, Juliusz Verne czy Ryszard Wagner, ale też cesarz Napoleon III. Reputacja Blanki nie była też przeszkodą dla hrabiego Guida, który zakochał się w niej bez pamięci. By ją zdobyć, musiał poświęcić parę lat starań i niezłą sumę gotówki. Najpierw kupił dla niej pałac w Jouars-Pontchartrain pod Paryżem, później wybudował luksusowy dom na Champs-Élysées (w kamienicy pod nr. 25 mieści się obecnie Hotel de la Paiva). Do dziś nie wiadomo, czy to legenda, czy prawda, że z kurków nad wanną płynąć miały woda zimna, ciepła i szampan. 28 października 1871 r. Guido poślubił swą wybrankę, co rozwiedziony z nią markiz de la Paiva rok później przypłacił samobójstwem, a w 1878 r. małżeństwo Donnersmarcków opuściło Francję, pani Donnersmarck oskarżona bowiem została o szpiegostwo. Stadło osiadło w Świerklańcu, w którym już od 1869 r. trwała budowa nowego pałacu godnego pięknej Blanki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pałac dla Blanki, pałacyk dla cesarza

Do budowy pałacu hojny Guido zatrudnił współtwórcę Luwru, nadwornego architekta cesarza Napoleona III Hectora Lefuela. Pałac, oddany w 1876 r., był dwukondygnacyjną budowlą, zbudowaną na planie podkowy w stylu francuskiego neorenesansu. Liczył sto pomieszczeń, w tym trzydzieści komnat i sześć apartamentów. Pełna przepychu rezydencja z imponującą salą balową, biblioteką, rozarium i palmiarnią wyposażona była we wszelkie możliwe udogodnienia dotyczące m.in. kanalizacji i ogrzewania oraz wentylacji. Imponujące było również jej otoczenie – zaprojektowany przez berlińskiego architekta Gustava Mayera 200-hektarowy park w stylu angielskim, z muszlą koncertową, tarasami, stawami, basenami, fontannami i rzeźbami francuskiego artysty Emmanuela Frémieta. Jakby tych wspaniałości było mało, park oświetlony został innowacyjnie latarniami na biogaz. Nic dziwnego, że nowa posiadłość Donnersmarcków, jedna z najokazalszych rezydencji w ówczesnej Europie, szybko nazwana została Małym Wersalem.

Reklama

Tak znakomity majątek znamienitych gospodarzy musiał przyciągać równie znamienitych gości. Donnersmarck w latach 1903-06 wybudował zatem dla nich w parku mały pałacyk, tzw. Dom Kawalera. Tak naprawdę powstał on dla najznamienitszego z gości – samego cesarza Niemiec Wilhelma II, który do Świerklańca przybywał wielokrotnie na polowania. Ciekawe, że ten sam cesarz, mimo uporczywych zaproszeń, swymi odwiedzinami nie zaszczycił katolickiej linii rodu Donnersmarcków, która swą okazałą rezydencję posiadała w nie tak znów odległym Brynku.

Dramat za dramatem

Zaledwie kilka lat ukochana żona Guida cieszyła się życiem w luksusowym świerklanieckim pałacu. Chora na reumatyzm i serce zmarła w 1884 r., a o jej śmierci rozpisywały się gazety od Paryża po Nowy Jork. Jak na dawną skandalistkę przystało, nawet śmierć hrabiny owiana została legendą. Głosiła ona, że Blanka zginąć miała w parku podczas przejażdżki konnej, gdy jej szal zaczepił o konar drzewa i stał się powodem uduszenia. Hrabia Guido popadł podobno w taką rozpacz, że kazał zmumifikować ciało ukochanej żony i przez wiele dni zamykał się z nim w komnacie, zanim hrabina pochowana została w krypcie grobowej pałacu.

Mimo rozpaczy najwyraźniej zwyciężył pragmatyzm hrabiego, 3 lata później poślubił bowiem 32 lata młodszą od siebie Rosjankę Katarzynę Ślepcową, z którą doczekał się dwóch synów – Guidotta i Krafta. W 1901 r. Guido Donnersmarck obdarzony został przez cesarza tytułem księcia. Zmarł w 1916 r. Swym następcą w pałacu w Świerklańcu uczynił Guidotta, drugiemu synowi ofiarował pałac w Reptach. Obie śląskie posiadłości pozostały w rękach rodu do 1945 r., kiedy to obie przestały istnieć.

23 stycznia 1945 r. Mały Wersal w Świerklańcu i zgromadzone w nim kosztowności, a także Stary Zamek padły łupem Armii Czerwonej. Reszty zniszczenia dokonać miał celowo wzniecony pożar. Nie jest do końca wyjaśnione, czy podpalenia dokonali czerwonoarmiści, czy żołnierze niemieccy na polecenie hrabiego Guidotta, który nie chciał, by pałac trafił w ręce Rosjan lub Polaków. Zważywszy, że pałac był wówczas lokum niemieckiego sztabu wojskowego, być może ta druga wersja jest prawdziwa. Niezależnie od wersji był to początek końca wspaniałej rezydencji Donnersmarcków. Dalsze koleje jej losu także owiane są tajemnicą – jedne źródła mówią o powolnej rozbiórce i rozkradaniu, drugie – o wysadzeniu, które miało mieć miejsce w latach 60. XX wieku. Faktem jest, że dziś w Świerklańcu podziwiać można, i warto, jedynie park, taras, który sprowadzał z pałacu do stawu, rzeźby Frémieta i Dom Kawalera. Na terenie parku odnaleźć można również neogotycki kościół, niegdyś ewangelicką świątynię pałacową, która odgrywała też rolę mauzoleum Donnersmarcków, w którym pochowani byli hrabia Guido i jego żona Katarzyna. Dziś świątynia pełni funkcję kościoła filialnego parafii rzymskokatolickiej Chrystusa Króla w Świerklańcu.

Gdybyśmy chcieli odnaleźć jeszcze jeden fragment dawnej świetności śląskiego Małego Wersalu, wybierzmy się do Parku Śląskiego. Potężna pałacowa brama wjazdowa z ryczącym lwem na szczycie prowadzi tam do... ogrodu zoologicznego. Nie miał pałac w Świerklańcu szczęścia.

2024-11-05 14:43

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pojezierze Gnieźnieńskie

To bardzo ważny ze względów historycznych zakątek Polski, związany z jej początkami i rządami pierwszych Piastów, jednocześnie piękny przyrodniczo i atrakcyjny turystycznie.

Przez Pojezierze Gnieźnieńskie prowadzi najstarsza trasa turystyczna w Polsce, tzw. Szlak Piastowski. Powstała z okazji Milenium Chrztu Polski w latach 60. XX wieku i obejmuje piętnaście większych i trzydzieści mniejszych miejscowości, w których znajdują się zabytki związane z początkiem państwa polskiego. Ale Pojezierze Gnieźnieńskie to nie tylko historia. Nie brakuje tu też atrakcji przyrodniczych. To kraina ponad setki jezior, więc okazji do wypoczynku czy zwiedzania na pewno nie zabraknie.
CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne. Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej. Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia. Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie. Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy. Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską. Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej". Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała! Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła. Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża. Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.
CZYTAJ DALEJ

Filipiny stały się pierwszym krajem poświęconym Miłosierdziu Bożemu!

2025-04-28 21:39

[ TEMATY ]

Filipiny

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

W tegoroczną Niedzielę Miłosierdzia Bożego 27 kwietnia Filipiny stały się pierwszym krajem na świecie, który całkowicie poświęcił się Jezusowi dzięki Bożemu Miłosierdziu. W tym wyspiarskim dalekowschodnim państwie azjatyckim orędzie i nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, nazywane największym ruchem oddolnym w historii Kościoła katolickiego, jest szczególnie popularne. W archidiecezjalnym Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w El Salvador koło Cagayan de Oro w prowincji Misamis Oriental w północnej części wyspy Mindanao odbywają się największe na świecie obchody tego święta, przyciągające ponad 57 tys. pielgrzymów z całej Azji.

„Jest to niezwykłe i bezprecedensowe wydarzenie. Nigdy wcześniej w historii świata nie zdarzyło się, aby cały kraj poświęcił się Miłosierdziu Bożemu. Wierzę, że biskupów natchnął Duch Święty, aby prowadzić nasz kraj [przez tę konsekrację] do świętości” - powiedział o. James Cervantes ze Zgromadzenia Marianów Niepokalanego Poczęcia (MIC), oddanego szerzeniu orędzia Miłosierdzia Bożego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję