Łukasz Krzysztofka: Czym różni się seminarium „Redemptoris Mater” od seminarium diecezjalnego lub zakonnego?
Ks. Matteo Campagnaro: Jeśli chodzi o formację do kapłaństwa, jest ono podobne do wszystkich seminariów. Jest pewna dyscyplina seminaryjna, są modlitwy, medytacje, jest Eucharystia itd. Czyli – normalne życie w seminarium. Różni się tym, że nie ma ono tylko wymiaru przygotowania do kapłaństwa, ale jest przede wszystkim formacją do chrześcijaństwa. Każdy kleryk w tym uczestniczy, ma swoją wspólnotę neokatechumenalną, czyli uczestniczy w stałej formacji do odkrywania swojego chrztu. Nie zakładamy, jaką wiarę mają ludzie, którzy przychodzą do seminarium. Na pewno w tych chłopakach, klerykach było pewne spotkanie z Chrystusem, ale to wszystko jest na początku. Wiara musi w nich dojrzewać, muszą przeżywać pewne trudności w życiu duchowym, noce ciemne, jak to nazywa św. Jan od Krzyża. Formujemy ich do kapłaństwa, ale przede wszystkim przygotowujemy ich do chrześcijaństwa. Bo celem jest tak naprawdę to, żeby byli dobrymi chrześcijanami. Jeśli zostaną księżmi, a nie będą dojrzałymi chrześcijanami, to będzie niedobrze.
Reklama
Warszawskie seminarium „Redemptoris Mater”, gdy powstało, było wówczas piątym takim seminarium na świecie...
Tak, powstało ono z inicjatywy kard. Józefa Glempa. W 1990 r. odbywało się wielkie spotkanie Drogi Neokatechumenalnej na Torwarze w Warszawie, w którym uczestniczyło wielu młodych ludzi z Europy Wschodniej. Przewodniczył temu kard. Glemp, byli też Kiko Argüello i Carmen Hernandez, czyli inicjatorzy Drogi Neokatechumenalnej. Kiedy poproszono o znak, jeżeli ktoś czuje powołanie do kapłaństwa, wstało stu chłopaków. Widząc to, kard. Glemp, który już miał w sobie pragnienie stworzenia seminarium misyjnego, postanowił założyć w Warszawie seminarium „Redemptoris Mater”. Spośród tych stu chłopaków czterdziestu wstąpiło na pierwszy rok do nowego seminarium.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Liczba, która dziś robi wrażenie...
To prawda, choć wtedy, patrząc po ludzku, nie było potrzeby takiego seminarium – Warszawa miała jeszcze 300 kleryków w seminarium archidiecezjalnym, były to lata bogate w powołania. Ale prorocy mają to do siebie, że widzą dalej, niż my widzimy. Rzeczywiście, kard. Glemp pod tym względem wykazał się zmysłem profetycznym – był prorokiem i widział dalej. Dzisiaj w Warszawie zdajemy sobie sprawę, jak bardzo to seminarium pomaga Kościołowi na całym świecie, bo dotąd dało 160 wyświęconych księży. Prawie stu jest na misjach, ale pozostali księża – ok. sześćdziesięciu – pracują jako duszpasterze, pomagają w diecezji, są proboszczami itd. Nasze seminarium, które bardzo wspiera Kościół, jest więc osadzone w archidiecezji warszawskiej, ale służy też całemu Kościołowi powszechnemu.
Ilu jest obecnie alumnów i z jakich krajów pochodzą?
Jest ich obecnie czterdziestu czterech, pochodzą z różnych krajów, np. z Kostaryki, Meksyku, Hiszpanii, Włoch, ze Stanów Zjednoczonych, z Kazachstanu. Teraz seminarium jest trochę mniej międzynarodowe, niż było kiedyś – miejmy nadzieję, że będzie więcej chłopaków z zewnątrz – większość z nich – ponad połowa – to Polacy.
Reklama
W jakim języku alumni się porozumiewają?
W seminarium mówimy i modlimy się po polsku. Chodzi o to, żeby pomóc obcokrajowcom w nauczeniu się języka, aby później mogli posługiwać w Polsce. Dlatego językiem, którego muszą się nauczyć, jest polski. Oczywiście, na korytarzu, kiedy Włoch spotka Włocha czy Hiszpan Hiszpana, to mówią w swoim języku. Później każdy z kleryków musi się nauczyć dwóch języków – włoskiego i rosyjskiego, ponieważ nasi księża są posyłani przede wszystkim na misje na Ukrainę, do Kazachstanu, na Białoruś, do Rosji.
Co jest filarem formacji w seminarium „Redemptoris Mater”?
Z jednej strony jest to tradycyjne życie seminaryjne, a z drugiej – formacja na Drodze Neokatechumenalnej. To są jakby dwie nogi, na których opiera się formacja seminaryjna. Ogromne znaczenie mają codzienne Eucharystie, dobrze celebrowane, właściwie przygotowane. Klerycy przygotowują się, czytając słowo Boże. Bardzo ważna jest Liturgia Godzin, która jest śpiewana, też dobrze przygotowana. Przed Liturgią Godzin zawsze jest indywidualne czytanie Pisma Świętego i później co czwartek jest skrutacja słowa Bożego.
Co to takiego?
Przez 2-3 godziny klerycy skrutują słowo, czyli zaczynają od czytania wersetów niedzielnej Ewangelii i rozważają je, pogłębiają dzięki przypisom, które są w Biblii Jerozolimskiej. Później wspólnie komentują to, co Bóg im powiedział przez tę modlitwę Pismem Świętym. Ważne są więc sakramenty, ale też miłość do Pisma Świętego, którą próbujemy wpoić klerykom, żeby później w kapłaństwie Biblia zawsze była ich rzeczywistym codziennym pokarmem.
Reklama
W formacji seminaryjnej po drugim roku studiów jest także praktyka wędrowania. Na czym ona polega?
Klerycy są wtedy wysyłani na misję tam, dokąd może później zostaną posłani jako prezbiterzy. Dlatego są posyłani albo do pomocy proboszczom, którzy wywodzą się z naszego seminarium, w różne miejsca na świecie, albo do pomagania konkretnej misji. Towarzyszą wówczas prezbiterowi lub są posłani do pewnej ekipy. Każdą ekipę tworzą zawsze ksiądz i małżeństwo Drogi, czasami kleryk, który pomaga księdzu. Są oni odpowiedzialni za pewien region. Klerycy są więc posyłani po to, aby pomagali ekipie w danym regionie. Mogą być posłani np. do Polski, na Ukrainę czy w inne miejsce na świecie. Najważniejszą rzeczą w wędrowaniu jest to, żeby klerycy, idąc bez pieniędzy, bez środków materialnych, doświadczali tego że Pan Bóg jest obecny i że nawet jeśli idzie się bez biblijnego „trzosa”, można doświadczyć tego, że Bóg jest z nami, że niczego nam nie brakuje.
Jak mówić dzisiejszemu światu o Bogu, żeby chciał on słuchać Dobrej Nowiny?
Posłużę się zdaniem, które przypomniał nam Benedykt XVI, że zbliżamy się do Boga przez piękno, czyli jeśli ktoś je widzi i doświadcza piękna Chrystusa, to jest to najlepszy i najpełniejszy sposób bycia człowiekiem. Idąc za Nim, staję się naprawdę w pełni człowiekiem. To jest prawdziwy humanizm. Poza tym gdy ktoś doświadcza piękna Chrystusa, sam będzie się do Niego zbliżał. Myślę, że tym, co jest ważne dla księdza i dla katolika świeckiego, jest to, żeby najpierw rzeczywiście żył wiarą z Chrystusem i pokazał innym – nie w formie prozelityzmu – że żyć po chrześcijańsku jest naprawdę pięknie. To napełnia całe życie. Dlatego uważam, że gdy pokażemy topiękno, to ludzie przyjdą. Zawsze tak było. Kiedy spotkamy autentycznego chrześcijanina, to za nim idziemy. Myślę, że to jest najważniejsza rzecz.
Czy to jest sposób na przyciągnięcie młodych do Kościoła?
Dziś rzeczywiście jest to problem, ale uważam, że mamy ogromny skarb – to wiara, która jest piękna. Człowiek młody potrzebuje radykalności, autentyzmu, prawdy, chce zmieniać cały świat. Chrystus jest najlepszym rozwiązaniem tego problemu i dlatego myślę, że najważniejsze jest znalezienie sposobu, żeby pokazać piękno bycia prezbiterem; bycia wielodzietną rodziną chrześcijańską, bycia w ogóle katolikiem świeckim.
Jakie plany ma Ksiądz Rektor na najbliższą przyszłość?
Nic nowego nie będę robił. Kontynuuję dzieło, które inni stworzyli, więc pokornie wchodzę w to, co inni zasiali. Ja będę tylko zbierał, jak mówi Ewangelia. Podstawową rzeczą, którą chcę robić, o czym mówią również dokumenty Kościoła, jest poznawanie kleryków. Na pewno chcę pojechać do domów wszystkich kleryków, spotkać się z ich rodzicami, ze wspólnotami, w których żyją, z parafiami, proboszczami, ale przede wszystkim pragnę iść do nich, przebywać z nimi tam, gdzie oni są. Sądzę, że poznawanie osób, miejsc, gdzie się urodzili, ich rodzin będzie dużo dawało później w formacji i w rozpoznawaniu, czy rzeczywiście w tym człowieku jest Boże powołanie.
Ks. Matteo Campagnaro Urodził się w Castelfranco Veneto (Włochy). Od 1996 r. związany z formacją wspólnot Drogi Neokatechumenalnej. W latach 2012-24 był sekretarzem i kapelanem kard. Kazimierza Nycza.