Reklama

Kościół

Jeden z wielu, których jeszcze nie znamy

To historia jednego z wielu kapłanów, których świadectwo wiary było nieugięte nawet w obliczu męczeńskiej śmierci. Dla mnie ten kapłan jest kimś bardzo bliskim – bratem mojej babci, którego tak naprawdę poznałem dopiero 80 lat po jego śmierci.

Niedziela Ogólnopolska 22/2024, str. 26-27

[ TEMATY ]

wiara

Świadek wiary

Archiwum Mariusza Greinera

Ks. Władysław Jaworowski (1913-41)

Ks. Władysław Jaworowski (1913-41)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Słowa z Ewangelii według św. Jana: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?” (J 21, 17). – 85 lat temu, 14 maja 1939 r., zostały zapisane na prymicyjnym obrazku młodego wówczas neoprezbitera – Polaka urodzonego w rodzinie, w której wartości chrześcijańskie i patriotyczne od pokoleń były drogowskazami życia. Cytat ten nie pojawił się w tamtym dniu przypadkowo. Jak się w niedalekiej przyszłości okazało, stał się on credo jego kapłańskiej służby ludziom i bezgranicznej wierności Bogu.

Obchodzony pod koniec kwietnia Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego, który upamiętnia księży i duchowieństwo jako ofiary systemów totalitarnych, w ostatnich latach ma szczególną wymowę, ponieważ narastająca fala krytyki duchowieństwa polskiego i już prawie zapomniana lub zdeprecjonowana rola księży i osób konsekrowanych podczas działań wojennych każą nam upomnieć się o cześć i hołd należne wielu polskim prawdziwym bohaterom w sutannach i habitach.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Numer 8675

Reklama

Ksiądz Władysław Jaworowski urodził się 27 kwietnia 1913 r. w mieście Borowicze, w Rosji, w polskiej rodzinie, jako jedyny syn, drugie dziecko z czworga. Po wybuchu rewolucji w 1918 r. rodzina Jaworowskich wróciła do Polski i osiedliła się w kolonii Długopol, w parafii Wołpa. Po ukończeniu innych szkół w 1933 r. Władysław został przyjęty do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej w Janowie Podlaskim. Był bardzo zdolnym alumnem. Święcenia kapłańskie przyjął 14 maja 1939 r. z rąk bp. Czesława Sokołowskiego, w Wołpie odprawił swoją Mszę św. i został skierowany do parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Okrzei. Niemal 100 lat wcześniej w tym miejscu został ochrzczony Henryk Sienkiewicz.

Reklama

Równo 3 miesiące później wybuchła wojna. W Polsce rozpoczęła się okrutna okupacja niemiecka, a potem rosyjska. W pobliskich lasach na Lubelszczyźnie po rozwiązaniu w październiku 1939 r. Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga, ukrywali się polscy żołnierze, którzy nie złożyli broni. Młody ks. Jaworowski, jak wszyscy okoliczni księża, był także zaangażowany w ich wspieranie. Niestety, 16 września 1940 r., po zdradzie jednego z konfidentów, gestapo przeprowadziło szereg brutalnych aresztowań w tamtejszych kościołach i okolicznych zabudowaniach. Ksiądz Władysław, razem z księdzem proboszczem Antonim Kresą i drugim wikariuszem – ks. Michałem Bąkowskim, został aresztowany, a następnie był więziony w Adamowie, następnie w Radzyniu i na zamku w Lublinie. Naoczni świadkowie zapamiętali, jak Niemcy prowadzili w Okrzei pod bronią wychudzonych wikariuszy w luźno zwisających sutannach. Rozpoczęły się brutalne przesłuchania, torturowanie i poniżanie aresztowanych. W listopadzie 1940 r. Niemcy skazali więzionych w zamku księży na karę śmierci – wszyscy zostali przewiezieni do obozu Auschwitz. Ksiądz Jaworowski otrzymał więzienny numer 8675 i został przeznaczony do karnej kompanii. Z relacji współtowarzyszy niedoli wiemy, że był głodzony, bity i prześladowany. Umarł 13 marca 1941 r. po udręce i znęcaniu się przez kapo. Przeżył 28 lat, z czego niecałe 2 lata w kapłaństwie. Był najmłodszym wiekiem kapłanem diecezji siedleckiej (podlaskiej) zamordowanym w obozach koncentracyjnych podczas II wojny światowej.

Odkrywanie historii

O jego losach rodzina wiedziała niewiele, jedynie to, że został aresztowany i wywieziony do obozu. Rodzice dowiedzieli się o śmierci syna dopiero po blisko 2 latach. Osobiste poszukiwania rozproszonych informacji o przodkach zaprowadziły mnie w 2017 r. do Archiwum Diecezjalnego w Siedlcach, a następnie do parafii w Wołpie na Białorusi. Dzięki uprzejmości księdza dyrektora archiwum mogłem bliżej poznać część historii mojego wujka.

Reklama

Gdy 3 czerwca 2018 r. dotarłem po raz pierwszy do kościoła parafialnego w Wołpie, mogłem podzielić się z posługującym w tej świątyni księdzem proboszczem informacjami o jego byłym parafianinie i współbracie w kapłaństwie. Gdy podczas uroczystej Sumy w dniu Bożego Ciała ksiądz proboszcz ogłosił te informacje swoim parafianom, wywołały one wielkie poruszenie i wzruszenie, szczególnie starszej części wiernych. Z niedowierzaniem podeszło do mnie kilka pań w wieku przekraczającym 90 lat. Te odważniejsze wyciągały ręce, aby mnie dotknąć. Otworzyły swoje wysłużone książeczki do nabożeństwa i wyjęły drżącymi palcami zachowane w wyjątkowo dobrym stanie pamiątkowe obrazki z Mszy św. prymicyjnej ks. Władysława Jaworowskiego. Na tych obrazkach widoczne były przytoczone na początku tego świadectwa słowa z Ewangelii według św. Jana. Jedna z pań nienaganną polszczyzną powiedziała: „On przygotowywał nas do Pierwszej Komunii św. Siadałyśmy na trawie wokół kościoła, a on nas uczył. Wiedziałyśmy, że wyjechał gdzieś do swojej pierwszej parafii, ale co się z nim potem stało, tego nikt nie wiedział! Teraz już wiemy i możemy się za jego pośrednictwem modlić”. Jedna z młodszych parafianek wyznała nam później, że ks. Jaworowski stał się ich patronem i orędownikiem. Wiem, że wielu modli się obecnie za jego pośrednictwem o pokój na Wschodzie i o wolność dla tej części świata.

Czuła pamięć

21 maja 2019 r., w 80. rocznicę Mszy św. prymicyjnej, w Wołpie została uroczyście odsłonięta tablica upamiętniająca postać ks. Władysława Jaworowskiego. Było to szczególne święto dla parafii, gdyż właśnie tego dnia zostały uroczyście wniesione do świątyni relikwie św. Jana Pawła II. Otrzymałem wtedy świadectwo jednej z parafianek: „Kiedy w szkole nauczycielka opowiada naszym dzieciom o obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, zawsze pokazuje zdjęcie ks. Władysława. Proszę mi wierzyć, dzieci bardzo emocjonalnie reagują na to zdjęcie – był taki młody... Dlaczego naziści go zabili, bo był księdzem?... Gdzie jest jego grób?... Co się stało z jego rodziną? Kiedy wchodzę do kościoła, pierwszą rzeczą, która mnie spotyka, jest portret ks. Władysława – zawsze go pozdrawiam. Przy pamiątkowej tablicy ludzie zawsze składają kwiaty ks. Władysławowi. W taki sposób czczą jego pamięć”.

Mamy nadzieję, że ofiara życia mojego wujka ks. Władysława Jaworowskiego po ponad 80 latach przynosi i nadal będzie przynosiła owoce Bożej Miłości i Opatrzności wszystkim mieszkańcom Kresów, nie tylko pozostałym tam jeszcze Polakom.

2024-05-28 13:53

Oceń: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie gorsz (się)!

Czy ja księdza nie gorszę?” - słyszą nieraz spowiednicy, gdy penitent musi wyznać grzech, który jego samego bardzo zawstydza. Konfesjonał z natury rzeczy jest miejscem, gdzie dokonuje się zwycięstwo nad zgorszeniem już obecnym w sercu grzesznika. Nie ma analogicznej sytuacji w życiu, gdzie tak radykalnie spełniałoby się całkowite oczyszczenie z brudu duchowego. Pozostaje jednak pytanie: Czy tym samym owoce grzechu już nie istnieją, czy nie niszczą sumień również innych osób? Opowiadanie o Mojżeszu, który pragnie podzielić się troską o lud z wybranymi Izraelitami, znajduje swój nieoczekiwany finał: wierny sługa (Jozue) żąda, by jego pan zabronił prorokowania nieposłusznym współplemieńcom, którzy nie przybyli na wezwanie. Pokora Mojżesza otwiera nas na Boży zamysł: „Oby tak cały lud prorokował…!”. W planach zbawczych nie ma miejsca na zazdrość! Potwierdza to sam Chrystus, objawiając zarazem tajemnicę swego Imienia, dającego moc nawet do wypędzania złych duchów. Tylko zjednoczenie wokół Jezusa, ufne wejście w dzieło odkupieńcze daje nadzieję na nagrodę przygotowaną wiernym. Nauczyciel zaskakuje słuchaczy bezkompromisowym potępieniem wszelkich zgorszeń. Co tak naprawdę oznacza „odcięcie” ręki czy nogi i „wyłupienie” oka, czyli tego, co prowadzi do grzechu? Chodzi niewątpliwie o tak radykalne decyzje i działania, które zadają nieopisany ból, wymagają ogromnego wysiłku i są równoznaczne z „amputacją” wszystkiego, co jak nowotwór toczy ludzką duszę. Św. Jakub wskazuje na jedną z takich sytuacji, gdzie złem krępującym człowieka stało się zgromadzone niegodziwie bogactwo, ponieważ satysfakcja posiadaczy okupiona została płaczem pracowników, którym zatrzymano słuszną zapłatę. Apostoł przenosi tę myśl na poziom duchowy, by zaznaczyć, że każdy z nas może być takim nieuczciwym bogaczem, niespieszącym się do oddania należności… Bogu. Trzeba oddać należność, gdy jest jeszcze na to czas! Grzech najpierw czyni gorszym samego grzesznika. Im dłużej trwa w duszy, tym większego dokonuje tam spustoszenia, osłabiając wrażliwość na zło. „Gorszyć się” to wystawiać swoje sumienie na pokusy, pozwalać sobie na eksperymenty ze złem, nadużywać miłosierdzia Bożego przez odkładanie czy lekceważenie spowiedzi. „Gorszyć” zaś to wciągać w swój grzech innych, pochwalać łamanie Bożej nauki, stwarzać warunki (także prawne), by to, co przeciwne naturze, uznawać za „prawo człowieka”… Daj, Jezu, czas na opamiętanie!
CZYTAJ DALEJ

Komunikat Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu

2025-12-07 12:29

[ TEMATY ]

komunikat

Diecezja Sosnowiecka

Komunikat Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu
w związku z dalszym biegiem postępowania dotyczącego ks. Jacka K.

Przepraszamy Was, którzy doświadczyliście krzywdy. Nikt nie powinien mierzyć się z cierpieniem wynikającym z tak poważnych zarzutów, zwłaszcza że dotyczą one zachowań wobec osób małoletnich. Pamiętamy także o Waszych bliskich, którzy zmagają się z własnym lękiem i bezsilnością.
CZYTAJ DALEJ

Mija 75 lat od śmierci Barbary Samulowskiej, wizjonerki z Gietrzwałdu

2025-12-08 07:47

[ TEMATY ]

Gietrzwałd

Barbara Samulowska

pl.wikipedia.org

Siostra Miłosierdzia Barbara Stanisława Samulowska

Siostra Miłosierdzia Barbara Stanisława Samulowska

Mija 75 lat od śmierci Barbary Samulowskiej, wizjonerki z Gietrzwałdu. Zakonnica Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo zmarła 6 grudnia 1950 r. w stolicy Gwatemali. Służyła tam, pomagając chorym i potrzebującym. Trwa jej proces beatyfikacyjny.

Ks. Krzysztof Bielawny podaje w książce „Niepodległość wyszła z Gietrzwałdu”, że Barbara Samulowska urodziła się 21 stycznia 1865 r. w Worytach jako córka Józefa i Karoliny z domu Barczewskiej. Została ochrzczona następnego dnia. Rodzicami chrzestnymi byli Andrzej Barczewski i Gertruda Górska, obydwoje z Woryt.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję