Wojciech Wekwert jest jednym z inicjatorów akcji Biblia 24/7, która po raz 4. odbyła się w parafii św. Franciszka w Zielonej Górze. Urodził się w Bydgoszczy, gdzie – jak mówi – tata zabierał go w wózku na stadion żużlowy. Dlatego od najmłodszych lat do dziś jedną z jego głównych pasji jest speedway. Oprócz tego bierze udział w warsztatach kulinarnych, uwielbia gotować, także z uczniami, bo na co dzień jest dyrektorem w szkole podstawowej. Dziś dzieli się radością wiary i z ufnością powierza Bogu każdy kolejny dzień. Jednak, jak mówi, nie zawsze tak było. – Jako nastolatek kompletnie „popłynąłem”. Gdy miałem kilkanaście lat, to Bóg właściwie dla mnie nie istniał. Bierzmowania prawie nie pamiętam, bo było dla mnie kompletną abstrakcją. Wydarzyło się i tyle. Czasami zdarzało mi się chodzić pod kościół, a jak na Pasterki, to na miasto, a nie do kościoła. Naprawdę mocno się wtedy pogubiłem. I tak to się toczyło – wspomina.
Modlitwa św. Brygidy
Reklama
Przełom nastąpił prawie 14 lat temu. – Zachorowałem na nadpłytkowość samoistną. Kiedy zacząłem szukać informacji o chorobie, zobaczyłem, że zostało mi 5 lat i wtedy „jak trwoga, to do Boga”. Przez rok odmawiałem modlitwę św. Brygidy tzw. Tajemnicę Szczęścia. To nauczyło mnie wytrwałości, dało też siły – wspomina Wojtek. Czy w tym czasie poprawił się stan jego zdrowia? – Staram się na siłę nie szukać cudów, żeby nie dorabiać sobie własnej teorii. Biorę leki na stałe. Co 3 miesiące mam badanie krwi i wizytę u hematologa. Ani razu moje wyniki nie były poza normą. Oddałem to całkowicie Bogu – dodaje. – Moje dzieci zaczęły śpiewać w scholi u franciszkanów, którą założył o. Piotr Dąbek. Zorganizował też pierwszy kurs Alpha na terenie parafii, na który zaprosił rodziców dzieci ze scholi. Wzięliśmy w nim udział i ja doświadczyłem wtedy niesamowitego dotknięcia Ducha Świętego. Po kursie o. Piotr zaproponował założenie wspólnoty. Zabrał mnie do Rychwałdu, pokazał jak tam to działa. Tak powstała Fraternia Franciszkańska „Effatha”, której zostałem liderem. Od tamtej pory zaczęło się tak naprawdę moje życie z Bogiem. Liderem byłem przez 12 lat, w ostatnim czasie musiałem „przekazać pałeczkę”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Alpha, czyli początek
– Spotykaliśmy się w cotygodniowym cyklu. W pierwszym tygodniu była Eucharystia, w drugim – dzielenie się w grupach słowem Bożym. W kolejnych mieliśmy np. modlitwę uwielbienia. Aktualnie mamy adorację Najświętszego Sakramentu i Ekstremalną Drogę Krzyżową po okolicznych lasach na trasie 12 km. W czwartym tygodniu najczęściej są konferencje, wspólne agapy. W tym cyklu wspólnota podąża już kilkanaście lat – opowiada Wojtek Wekwert. – Głównym filarem jest kurs Alpha, którym zawsze posługiwaliśmy. Alpha, jak sama nazwa wskazuje, to początek. Podczas kursu jest głoszony kerygmat. To cykl 10 spotkań i wyjazdowy weekend. Spotkania zawsze zaczynają się kolacją, ponieważ założyciele kursu uważają, że stół łączy. Później jest konferencja i spotkanie w małych grupach. Odpowiadamy na pytania, kim jest Jezus, czy chrześcijaństwo jest nudne, dlaczego Jezus umarł, jak czytać Biblię, jak się modlić, na czym opiera się nasza wiara i jak zostać napełnionym Duchem Świętym. Tematów jest bardzo dużo. To tylko część z nich. Jako Fraternia jesteśmy wspólnotą otwartą, można do nas dołączyć zawsze w piątki o 19.
Jeden rozdział dziennie
Kilka lat temu Wojtek wraz z przyjacielem wpadli na pomysł, by przeczytać całe Pismo Święte. Był czas pandemii, chodziło o to, by ożywić życie parafii. Tak narodziła się akcja Biblia 24/7, w którą w kolejnych edycjach włączyły się wszystkie zielonogórskie parafie. Wojtek przyznaje, że jakiś czas temu sam przeczytał całe Pismo Święte. To było jego postanowienie. – Czytałem jeden rozdział dziennie. Przeczytanie całego Pisma zajęło mi 2,5 roku. Słowo Boże trzyma mnie w dobrych ryzach. Często mnie umacnia, dodaje sił, ale też niejednokrotnie, jak obecnie, jest dla mnie trudne, dlatego, że pokazuje mi jak jeszcze dużo brakuje mi do tego, żeby być lepszym. Często też stawia wyzwania, które wydają się ponad siłę. Dlatego moje doświadczenia z Pismem Świętym są różne – przyznaje.
Żyję nadzieją
Jakie miejsce w jego życiu zajmuje wiara? – Po pierwsze, daje mi poczucie bycia kochanym. Czuję się ważny w oczach Taty Niebieskiego. Wiara zabiera lęk – nie mam obaw o codzienne życie, chociaż czasami jest bardzo trudno, ale żyję nadzieją, że pomimo iż nie jestem doskonały i wiele rzeczy nie udaje mi się, to w niebie, będę mógł wskoczyć na kolana najcudowniejszego Taty – kończy Wojtek Wekwert.