Reklama

Wiadomości

Czas posprzątać… kosmos

Amerykanie nałożyli pierwszy mandat za zaśmiecanie kosmosu. Brzmi absurdalnie? Nie powinniśmy się jednak śmiać. Kosmiczne śmieci już stanowią realne zagrożenie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od wyniesienia na orbitę okołoziemską w 1957 r. pierwszego sztucznego satelity ludzkość wysłała w kosmos ponad 5 tys. misji z różnego rodzaju ładunkiem: sondami badawczymi, satelitami, instrumentami komunikacyjnymi, aparaturą badawczą i innym sprzętem. Każde z tych urządzeń z czasem traci na użyteczności, przestaje działać albo staje się przestarzałe, a co za tym idzie – zbędne. Przykładem może być amerykański satelita Vanguard 1C, który od 1958 r. – mimo zakończenia służby w 1964 r. – po dziś dzień krąży nad naszymi głowami, co czyni go śmieciem o najdłuższym stażu. Część nieużywanych już obiektów uległo zderzeniu z innymi, a ich szczątki, różnych rozmiarów, zmieniły się w niebezpieczny złom. Podobnie stało się z sondami, które zostały zestrzelone w trakcie ćwiczeń z rakietami antysatelitarnymi. Wszystko to razem sprawiło, że problem zanieczyszczenia naszej orbity jest na tyle poważny, iż zajęły się nim największe agencje kosmiczne i prywatne start-upy.

Co na nas spadnie?

Reklama

Z opublikowanego w 2022 r. raportu Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) wynika, że na orbicie znajduje się ok. 36,5 tys. śmieci większych niż 10 cm i niemal milion fragmentów mierzących od 1 do 10 cm. Mniejszych odłamków może być powyżej 130 mln. Łącznie to prawie 11 tys. t rozmaitych odpadów, począwszy od narzędzi zgubionych przez kosmonautów, worków z odpadami z radzieckiej stacji Mir, przez fragmenty rozbitych satelitów, a skończywszy na wielkogabarytowych modułach rakiet.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nad naszymi głowami krążą nawet reaktory i paliwo jądrowe, w które zaopatrywane były niektóre wojskowe urządzenia. Nikt nie ma nad nimi kontroli, latają zgodnie z zasadami fizyki – każdy z nich pędzi z prędkością przekraczającą często 27 tys. km/h, zamieniając się w pocisk, który z łatwością może przebić rakietę, uszkodzić satelitę albo Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Przy takiej prędkości nawet mały odłamek może wyrządzić ogromne szkody. Z tej racji większe obiekty są stale monitorowane. Łącznie śledzonych jest ponad 27 tys. śmieci stanowiących realne zagrożenie dla urządzeń działających w kosmosie. Tylko na ISS przynajmniej kilka razy w roku ogłaszany jest alert związany z prawdopodobieństwem zderzenia się z jakimś kosmicznym odpadem przecinającym jej tor lotu. ESA każdorazowy manewr unikowy wycenia na koszt co najmniej 20 tys. euro. Również satelity komercyjne z powodu tłoku na orbicie muszą manewrować, by uniknąć zderzenia z chmurą odpadów – rocznie to koszt szacowany na 14 mln euro.

Cmentarna orbita

Przez lata ze śmieciami w kosmosie radzono sobie „metodą na tetrisa”, przesuwając nieaktywne, a więc „umarłe” satelity i moduły rakiet na tzw. orbitę cmentarną. Znajduje się ona 300 km powyżej pierścienia orbity geostacjonarnej, gdzie kosmiczne śmieci mają nie stanowić zagrożenia dla obiektów działających na niskiej orbicie okołoziemskiej lub orbicie geostacjonarnej.

Reklama

Od 2002 r. ESA zaleca, aby każdy obiekt po zakończeniu misji został tam umieszczony lub został skierowany w stronę Ziemi, by w sposób kontrolowany spłonął w atmosferze. Podobnie do sprawy podchodzi NASA. Takie rozwiązanie jednak nie eliminuje problemu, bo przecież ilość miejsca na orbicie jest ograniczona, tylko przesuwa je w czasie o trzy, może cztery pokolenia. Dodatkowo pozostaje kwestia pozbycia się odpadków, które obecnie zaśmiecają orbitę okołoziemską.

Kosmiczna śmieciarka

Już za 2 lata może dojść do bezprecedensowego wydarzenia – pierwszego aktywnego zbierania śmieci w kosmosie, a to za sprawą „kosmicznej śmieciarki”, nad którą pracuje szwajcarski start-up ClearSpace w ramach misji ESA ClearSpace-1. Celem projektu jest sprawdzenie technologii umożliwiającej przechwycenie nieczynnych satelitów i ich deorbitacja – doprowadzenie do spalenia się w ziemskiej atmosferze. ESA zamierza w ten sposób usunąć m.in. adapter VESPA o masie ok. 113 kg i średnicy ok. 2 m.

„Kosmiczna śmieciarka” zaopatrzona jest w czteroramienne robotyczne urządzenie do łapania obiektów pędzących z kosmiczną prędkością. Po tym, jak VESPA wpadnie w jej objęcia, śmieciarka skieruje się w stronę Ziemi, by w kontrolowany sposób spłonąć w atmosferze wraz z przechwyconym złomem. Koszt tej misji – usunięcia jednego obiektu – szacuje się na 86 mln euro. Również NASA inwestuje w sprzątanie kosmosu. Amerykanie wybrali sześć firm, które opracują nowe rozwiązania w zakresie usuwania śmieci z przestrzeni kosmicznej. Jedno z nich zakłada zaopatrzenie nowych satelitów w specjalne żagle, które umożliwią ich tanią i łatwą deorbitację.

10% ryzyka

Reklama

Atmosfera ziemska działa jak wielka spalarnia śmieci. Strawiła ona sputnik i wiele innych kosmicznych obiektów. Niektóre z nich mogą jednak wytrzymać wejście w atmosferę i stać się potencjalnym zagrożeniem dla mieszkańców planety. Jak na razie większe szanse mamy na wygraną w Lotto niż na oberwanie spadającym satelitą. Ale ryzyko nie jest czysto hipotetyczne, czego dowodzi historia Amerykanki Lottie Williams, o którą w 1997 r. otarł się spadający kosmiczny odłamek. Inny groźny incydent miał miejsce w Kanadzie w 1978 r., w okolicach Wielkiego Jeziora Niewolniczego, gdzie spadły szczątki radzieckiego satelity Kosmos 954. I choć w tym przypadku nikt nie zginął, to skażeniu uległ obszar o powierzchni 124 tys. km2, ponieważ satelita był wyposażony w reaktor jądrowy. Niemniej wraz z rozwojem branży kosmicznej ryzyko, że w wyniku opadania śmieci kosmicznych na powierzchnię Ziemi w ciągu najbliższej dekady zginie człowiek, rośnie i już jest szacowane na poziomie ok. 10%.

Uzależnieni od satelitów

Jeszcze kilka dekad temu nikt by sobie nie zaprzątał głowy zanieczyszczoną przestrzenią wokół naszej planety, ale przy obecnym rozwoju cywilizacji i powiązaniu jej z dobrodziejstwami nauki i techniki w dużej części zależymy od aparatury, która znajduje się w kosmosie. Niemal 80% obiektów na ziemskiej orbicie ma przeznaczenie komercyjne, a z usług dostarczanych za ich pomocą korzystamy każdego dnia. Bez satelitów możemy zapomnieć o GPS, bezpiecznych lotach samolotami, wielu usługach telekomunikacyjnych, telewizji satelitarnej, dokładnym prognozowaniu pogody, nie wspominając nawet o wielu badaniach naukowych, których wyniki wpływają na jakość naszego życia i na gospodarkę. Pamiętajmy także, że satelity służą zarówno do celów kartograficznych i geodezyjnych, jak i do lokalizacji złóż i surowców mineralnych.

Przyszłość naszej cywilizacji powiązana jest z podbojem kosmosu. Naukowcy z brytyjskiego Uniwersytetu w Plymouth szacują, że do 2030 r. wokół Ziemi może krążyć ponad 60 tys. satelitów. Aby jednak wszystkie jednocześnie wykonywały powierzone im zadania, trzeba z ich orbit usunąć kosmiczne śmieci.

2024-05-14 13:38

Oceń: +8 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niezwykłe odkrycie."Niedaleko" Układu Słonecznego krąży 7 planet podobnych do Ziemi

[ TEMATY ]

kosmos

Twitter.com

Aż siedem planet krąży w układzie odległym od nas „zaledwie” 40 lat świetlnych. Mają one rozmiary podobne do Ziemi, mogą tam panować ziemskie temperatury i istnieć woda w stanie ciekłym. O odkryciu poinformowała NASA i Europejskie Obserwatorium Południowe ESO.
CZYTAJ DALEJ

Reklama antyaborcyjna podczas finału Pucharu Portugalii. Twórca oskarżony o mowę nienawiści

2025-05-30 08:09

[ TEMATY ]

aborcja

zrzut ekranu/youtube.com

Środowiska katolików świeckich z Portugalii oraz działacze organizacji pro-life nie kryją w mediach społecznościowych zadowolenia z opublikowania reklamy antyaborcyjnej przez znanego przedsiębiorcę z tego kraju Miguela Milhão. Założyciel i prezes spółki Prozis, jednego z największych dostawców suplementów dla sportowców w Europie, przygotował i opłacił reklamę antyaborcyjną w formie muzyki z wideoklipem, która opublikowana została w przerwie niedzielnego finału piłkarskiego Pucharu Portugalii.

Reklama-piosenka zatytułowana „Dziękuję Mamo” (Obrigado Mãe) śpiewana przez Joelisę Campos opowiada historię 23-letniej Portugalki, która zdecydowała się na usunięcie ciąży. Teledysk zaprezentowany na zamówienie Milhão i wyświetlony w trzech portugalskich stacjach telewizyjnych kończy się ostatecznie happy endem. Kobieta zmienia decyzję i odstępuje od zamiaru poddania się aborcji.
CZYTAJ DALEJ

Egipt: historyczny klasztor św. Katarzyny na Synaju przechodzi na własność państwa

2025-05-30 16:08

[ TEMATY ]

Egipt

św. Katarzyna

klasztor

Synaj

wikipedia/Berthold Werner

Klasztor Świętej Katarzyny znajdujący się u stóp Góry Świętej Katarzyny i góry Synaj, na półwyspie Syna.

Klasztor Świętej Katarzyny znajdujący się u stóp Góry Świętej Katarzyny i góry Synaj, na półwyspie Syna.

Po 15 wiekach niezależnego istnienia prawosławny klasztor św. Katarzyny na półwyspie Synaj, mający status autonomicznego Kościoła prawosławnego, staje się własnością państwa egipskiego. Taką decyzję wydał 28 maja sąd w Ismailiji, co oznacza w istocie skonfiskowanie przez władze państwowe ogromnego bogactwa materialnego i duchowego tego obiektu: prastarych ikon, rękopisów, starodruków, bibliotek i innych dóbr, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Klasztor św. Katarzyny powstał około 530 roku na rozkaz cesarza bizantyjskiego Justyniana I, choć pierwszą kaplicę wzniesiono tam na początku IV wieku na polecenie cesarzowej Heleny (zmarłej około 328-330 roku) i jest najstarszym, działającym do dzisiaj. monasterem chrześcijańskim na świecie. Znajduje się w wąskiej dolinie Wadi al-Dajr na południu Synaju w miejscu, w którym tradycja biblijna umiejscowiła krzak gorejący, z którego Bóg przemawiał do Mojżesza (Wj 3, 1-6), a w pobliżu wznosi się góra Synaj, zwana też Górą Mojżesza, gdzie miał on otrzymać od Boga tablice Dekalogu. Obiekt, otoczony wysokim na 12-15 metrów i grubym na ponad półtora metra murem obronnym, jest położony na wysokości 1570 m npm.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję