Reklama

Kultura

Marny marzec w oparach absurdu

Wiatr zmian przewietrzył Telewizję Polską i po łomoczących wciąż okiennicach Teatru Telewizji trudno osądzić, jaka wizja repertuaru będzie nam serwowana. Na razie widoczne jest wycofanie się rakiem z patriotycznego patosu: cośkolwiek okołowojennego z okazji dnia Żołnierzy Wyklętych? „Nu-nu” – jakby to powiedziała moja 2-letnia córeczka. Dużo za to awangardy i banału. To ku czemu zwrócić tęskny kultury umysł?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uciekam z gębą w rękach

Ferdydurke
Witold Gombrowicz, reż. Maciej Wojtyszko, 1986
emisja: 4 marca w TVP1

Wszystkich Józiów i Józie: tych 30-letnich, 60-letnich i choćby 100-letnich zapraszam do traumatycznego danse macabre, które niejednemu z nas miga podświadomie, półświadomie, czasem świadomie; przygodnie, a niewygodnie; wraca przez sen bądź wspomnienie, pełznie, wywołując dreszcz na karku i spazm strachu. Wróćmy do szkoły! Wróćmy i posłuchajmy, dlaczego... Gombrowicz wielkim pisarzem był. Zgotujmy i jemu gębę, jaką on spreparował Słowackiemu w słynnym ustępie „Słowacki wielkim poetą był”. Oj, słychać zgrzytanie zębów i rozpacz co poniektórych, którym już się jawią szkolna ława i odpytywanie z tej dziwacznej powieści: Ferdydurke, Ferdydurke, Ferdydurke. Choćby sto razy się powtórzyło, tytuł nie nabierze więcej sensu. Wielu z was powie: „Ale jak to zachwyca, skoro nie zachwyca? Jak może ujmować, skoro nie ujmuje?”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Być może jest to spektakl dla masochistów. Nie miałem okazji obcować z owym arcydziełem polskiej literatury od ponad dekady i muszę przyznać, że starcie z jego inscenizacją jeszcze dziwniejsze się wydaje niż ongiś lektura. W sukurs przychodzą jednakże tuzy polskiego teatru – w osobie reżysera Macieja Wojtyszki, który swą zręczną adaptacją potrafi ująć niepojęte w karb sztuki scenicznej, oraz w postaci dwojących się i trojących aktorów, którzy Gombrowiczowski absurd powołują do życia. Jan Peszek, Jerzy Radziwiłowicz czy Jan Frycz animują awangardową literaturę, która sama w sobie nie ma już tej siły przebicia, by swą awangardowością dokonać „gwałtu przez uszy”. Współczesność nam się tak zbrutalizowała i udosłowniła, że żadne dyktaty pupy i gęby nie przebiją się przez szum pospolitego chamstwa. Zresztą skoro Polska niezwaśniona istnieje tylko w niebycie (zaborczym bądź okupacyjnym), to czy realnej zwaśnionej Polsce potrzebny kolejny niechybnie nieskuteczny wykład o naszych ułomnościach? Może społeczeństwu nie, ale mnie i tobie tak. Na poziomie ludzkim i jednostkowym starajmy się wystrzegać uciekania w kolejne gęby, w kolejnych ludzi. Niech nasza mowa będzie: tak, tak wobec tego, co nam podpowiada sumienie, a nie, nie wobec wszelkiej maści demagogów. Trzeba odwagi, by być sobą.

Jeśli nie czytałeś, Czytelniku, Ferdydurke na języku polskim w liceum (hańba!), to nie przejmuj się, że powyższe akapity zdadzą ci się bełkotliwe. Obejrzyj spektakl i skonfunduj się do reszty.

Tere-fere pum pum!

Godność człowieka

Antygona w Nowym Jorku
Janusz Głowacki, reż. Kazimierz Kutz, 1995
emisja: 19 marca w TVP Kultura

Janusz Głowacki o swojej sztuce z początku lat 90. ubiegłego wieku powiedział tak: „Beckett napisał kiedyś, że nie ma nic śmieszniejszego niż nieszczęście. Moja sztuka to taka komedyjka o rozpaczy”. Siermiężna, ponaddwugodzinna, przegadana i niewystrzegająca się dłużyzn, ale też dobitna, wstrząsająca, bezlitosna w diagnozie, niejednoznaczna w ocenie moralnej. Wychodzi z tego mieszanka intrygująca, taka, która zmusza do myślenia i wyrabiania własnej opinii (pozostajemy więc w duchu indywidualizmu).

W nowojorskim parku żyje troje bezdomnych: Portorykanka Anita (Anna Dymna), rosyjski Żyd Sasza (Jerzy Trela) i Polak Pchełka (Jan Peszek). Umiera John, którego kochała Anita. Prosi dwóch mężczyzn o wykradnięcie jego zwłok, by mogła pochować go w parku przy sobie; chce mu oszczędzić zbiorowego pochówku. Godność zmarłego ma stanowić początek przemiany żyjących: punkt wyjścia do stanięcia życiowo na nogi, do wyjścia na prostą i powrót w poczet społeczeństwa obywateli. Czy to jednak możliwe w życiu przeżartym wstydem?

Reklama

Kazimierz Kutz nie serwuje nam fajerwerków realizacyjnych. Do inscenizacji podchodzi bez zbędnych udziwnień, ale pieczołowicie. Kostiumy i scenografia stanowią podwalinę do zanurzenia się w los kloszardów: desperacja wyziera ku nam z każdego kąta sceny i z każdego słowa, a tych ostatnich jest wiele. Bohaterowie paplają, by zagłuszyć potworny wewnętrzny ból egzystencjalny; swoiste zawieszenie w próżni bezczynności i upadku, jak Lucyfer w najniższym punkcie Dantejskiego piekła, którego stać tylko na machanie skrzydłami, bo sam jest unieruchomiony.

Nie zdradzę tragicznej konstatacji, ale potępieńczość losu bohaterów poraża, a pozorna paplanina półmartwych ludzi kryje w sobie cały repertuar bólu i mądrości. Rola znakomitego i irytującego Pchełki rezonuje w nas, ponieważ każdy może odnaleźć jakąś drobną cząstkę siebie w tej spersonifikowanej gorzkiej refleksji o polskości, o zbiorze narodowych przywar. „Niech pierwszy rzuci kamień...”. A przy okazji doczekał się Jan Peszek dubletu w naszym cyklu, zupełnie jak swego czasu…

Kocham cię. Ale to za mało, by żyć

Saksofon
Wiesław Myśliwski, reż. Izabella Cywińska, 2013
emisja: 11 marca w TVP1

...Janusz Gajos, który wielokrotnie na łamach tego cyklu już królował. Bo raz, że rzeczywiście to jeden z moich ulubionych aktorów, a dwa, że zwyczajnie jest dobry. Tym razem partneruje mu nie gorszy wcale Jerzy Radziwiłowicz, którego – notabene – zobaczysz, Czytelniku, również w Ferdydurke, gdzie ugania się jako Miętus (ten gwałcący przez uszy) za parobkiem (w ideowym, a nie ordynarnym sensie; w poszukiwaniu prawdziwej twarzy... bez gęby... Mam wrażenie, że nie pomagam, prawda?).

Rzecz jest o rozmowie przy łuskaniu fasoli (adaptacja prozy Wiesława Myśliwskiego), która przeradza się szybko w egzystencjalne dumanie, w ciężkie gatunkowo filozofowanie; widzowi pozostawię ocenę jego strawności. Z rozmowy rodzi się pewna intymność, a niej z kolei poruszające wyznanie quasi-konfesyjne (Jerzego Radziwiłowicza właśnie) o relacji z ojcem, który wrócił do domu po II wojnie światowej. Ilu naszych ojców i dziadów nosiło to brzemię, ilu z nich patrzyło w tę otchłań. A jak, niestety, napisał Fryderyk Nietzsche: „Kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie”.

2024-02-27 11:02

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

"Satanistyczna biskupka" jako jedna z postaci spektaklu. Oto Teatr Telewizji TVP

[ TEMATY ]

TVP

Teatr telewizji

Karol Porwich/Niedziela

"Ale z naszymi umarłymi" to adaptacja teatralna autorstwa Michała Kmiecika na podstawie powieści Jacka Dehnela pod tym samym tytułem, wyreżyserowana przez Marcina Liberę. Premiera oryginalnego spektaklu miała miejsce w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach 2 kwietnia 2022 r. Na jego stronie internetowej można znaleźć informacje o tym, że w spektaklu wykorzystywane są np. wulgaryzmy czy pornografia. Porusza tematy polityki, religii, seksualności i homoseksualizmu. A to wszystko o godz. 20.30 w TVP1.

Jak wyjaśniono, "to groteskowa komedia grozy o pierwszej w dziejach Rzeczypospolitej Polskiej apokalipsie zombie". "W Cikowicach pod Bochnią dochodzi do dewastacji cmentarza. Z trzech grobów znikają ciała. W Internecie pojawia się nagranie, na którym widać bardzo dziwnie zachowującego się mężczyznę. Filmik robi wkrótce viralowe zasięgi. W następnych dniach pojawiają się w mediach informacje o kolejnych zniszczonych grobach w całej Polsce" - napisano o akcji przedstawienia.
CZYTAJ DALEJ

Samarytanie z Markowej

Niedziela Ogólnopolska 37/2023, str. 68-70

[ TEMATY ]

rodzina Ulmów

Beatyfikacja Rodziny Ulmów

Dodatek specjalny

Zbiory krewnych rodziny Ulmów

Wiktoria i Józef Ulmowie

Wiktoria i Józef Ulmowie

Rodzina Ulmów otworzyła drzwi swojego domu i to „otwarcie” stało się wydarzeniem, które sprawiło, że weszła na wyższy poziom heroicznego praktykowania świętości.

"Kilka miesięcy po tym jak przyszedłem jako prefekt do Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, wśród pierwszych spraw jakie było mi dane w tej roli analizować, była ta dotycząca męczeństwa małżonków Józefa i Wiktorii Ulmów razem z ich sześciorgiem dziećmi, do których należało dołączyć siódme dziecko, które w tych tragicznych chwilach opuszczało bezpieczne schronienie w łonie matki i przychodziło na światło dzienne".
CZYTAJ DALEJ

Siostry zakonne: chodzimy do więzienia, żeby dać kobietom nadzieję

2025-07-07 12:11

[ TEMATY ]

więzienie

siostry zakonne

Vatican Media

Wspierają kobiety odbywające karę więzienia – nie tylko duchowo, ale i bardzo konkretnie, życiowo. Mowa o Siostrach Pasterkach od Opatrzności Bożej, które podpisały porozumienie o współpracy z Zakładem Karnym w Krzywańcu w Polsce. „Nasze wejście do więzienia ma ten dokładnie cel, żeby dać kobietom nadzieję” – mówi Radiu Watykańskiemu-Vatican News siostra Krzysztofa Kujawska.

Zawarcie porozumienia z więzieniem w Krzywańcu w Polsce to kolejny krok w rozwijaniu przez siostry pasterki działań resocjalizacyjnych. To jednocześnie także realizacja charyzmatu Zgromadzenia, od początku ukierunkowanego na pomoc kobietom w kryzysie. „W kwietniu rozpoczęłyśmy spotkania z osadzonymi. Są to spotkania grupowe na ustalone tematy, są też spotkania indywidualne” – relacjonuje s. Krzysztofa Kujawska. Zajęcia odbywają się regularnie, obecnie już w dwóch grupach, a od lipca do pracy dołączy kolejna siostra. Celem jest nie tylko formacja duchowa, ale też konkretne wsparcie po opuszczeniu zakładu karnego. To na przykład pomoc w kwestiach mieszkaniowych. „Mogą u nas zamieszkać, szukać sobie pracy czy też otrzymać wsparcie psychologiczne” – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję