Razem z mężem prof. Juliuszem Raczkowskim 7 listopada przeniosła w czasie słuchaczy, którzy zgromadzili się w toruńskim Muzeum Diecezjalnym. Celem wyprawy było prześledzenie, jak powstała płyta nagrobna małżonków Jana i Małgorzaty von Soest, która dziś znajduje się na jednej ze ścian prezbiterium toruńskiej katedry.
Nie taka biedna wdowa
Co ciekawe, nie było to jej pierwotne miejsce. – Te płyty leżały. Patrzyli na nie nie tylko przechodzący ludzie, ale przede wszystkim Bóg – objaśnia prof. Raczkowska.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Po śmierci męża, burmistrza Torunia, Małgorzata sprowadza drogą płytę z Tournai, ok. 70 kilometrów od Brugii. To właśnie tam pracowały pokolenia rzemieślników, którzy potrafili wyrzeźbić w mosiądzu prawdziwe cuda. Dziś płaskorzeźby na płycie częściowo zatarł czas, ale dzięki nieinwazyjnym metodom udało się zrekonstruować to, co przedstawił anonimowy rzeźbiarz. Małżonkowie, odziani w bogate stroje (bardziej charakterystyczne dla francuskich niż toruńskich sfer dworskich), stoją w postawie oranta u bram Niebiańskiego Jeruzalem i czekają na sąd. U ich stóp widzimy symbole płodności i wierności (zając i pies), a także stoczonej zwycięsko walki z pokusami (lew). Poniżej stóp rozpościera się świat z jego pokusami, nad nimi – wizja sądu szczegółowego.
Reklama
Rzemieślnik używał kilku dłut i pracował pewną ręką. Miejsca, gdzie mógł się pomylić, widać dopiero na makrach, wykonanych w dużej rozdzielczości. – To nie jest widoczne gołym okiem – zauważa pani profesor. Z rozmachem rzeźbił m.in. liczne guziki przy mankietach.
Małgorzata przeżyła męża, jednak płyta grobowa musiała być tak kunsztowna, że żaden z toruńskich rzemieślników nie ważył się naśladować flandryjskiego mistrza, by wykuć datę jej śmierci. Tymczasem była to nietuzinkowa postać. – Proszę sobie wyobrazić: wdowa z siedmiorgiem dzieci prowadzi dalej dobrze prosperujący biznes męża, funduje dom beginek przy konwencie franciszkańskim. Kobietom ze średniowiecza należałaby się osobna monografia! – zachwyca się pani profesor.
Zabytek – kameleon
Czy takich płyt nagrobnych mogło być więcej, zwłaszcza w najstarszych toruńskich kościołach. Oczywiście. Profesor wskazuje, że dzięki nieinwazyjnym badaniom możemy zarówno w kościele Mariackim, jak i w kościele Świętojańskim wskazać miejsca, gdzie mogły leżeć.
Niestety, nie tylko czas przyspieszył zatarcie niezwykłych płaskorzeźb. Natarcie Szwedów u progu XVIII wieku, a następnie kilkuletni pobyt Francuzów w XIX w. (byli zakwaterowani także w kościołach) przyniósł dramatyczne spustoszenia. – Przetapiali wszystko, od najmniejszych tabliczek czy aplikacji począwszy. Kiedy przeglądamy inwentarze z tamtych czasów, widzimy, że straty są dramatyczne – zauważa profesor.
Jak uratowała się cenna płyta z 1361 r. upamiętniająca toruński ród patrycjuszowski? Być może była na tyle starta i sczerniała, że wojacy uznali ją za niewiele warty kamień. I całe szczęście! W tej chwili to jedyna zachowana mosiężna płyta nagrobna w Toruniu i jedna z trzech zachowanych na Pomorzu.
Prelegenci złożyli wyrazy podziękowania proboszczom kościoła Mariackiego i katedry – to dzięki ich zgodzie mogą bez przeszkód odkrywać nowe skarby średniowiecznych kościołów. Zapraszają również do galerii projektu Inwentarz Sztuki Torunia (www. heritage.torun.umk.pl), gdzie można stanąć oko w oko z kunsztownymi detalami prac anonimowych średniowiecznych artystów.