Reklama

Niedziela w Warszawie

Cichy opiekun cierpiących

„Wartość duchowa tego, co się robi, nie zależy od tego, co robię, ale ile wkładam w to miłości! Wszystkie zewnętrzne dzieła w proch się rozsypują, a miłość zostaje – pisał śp. ks. Aleksander Fedorowicz, przy którego grobie modlą się wierni, w tym wiele osób chorych.

Niedziela warszawska 44/2023, str. IV

[ TEMATY ]

wspomnienie kapłana

Archiwum SFSK w Laskach

Z chorymi w Łaźniewie (1963 r.)

Z chorymi w Łaźniewie (1963 r.)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W podwarszawskim Izabelinie wierni modlą się o wyniesienie na ołtarze swojego pierwszego, zmarłego w opinii świętości ponad siedemdziesiąt lat temu proboszcza ks. Aleksandra Fedorowicza. Kapłan, który tworzył parafię na skraju Puszczy Kampinoskiej, był człowiekiem oddanym Panu Bogu i drugiemu człowiekowi. Od dziecka naznaczony chorobą, rozumiał ból i cierpienie innych. Współczuł i niósł nadzieję. Wielu chorych uważa go za swojego orędownika.

Ks. Fedorowicz jako niespełna czterdziestoletni kapłan, rozpoczął w 1951 r. tworzenie parafii św. Franciszka z Asyżu. Od początku miał duży wkład w duszpasterstwo chorych. Wspierał i duchowo troszczył się o tych, którzy doświadczali cierpienia bezpośrednio lub w swoich rodzinach. Pisał listy, które publikowane były w „Apostolstwie Chorych”, głosił katechezy, organizował spotkania i rekolekcje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Droga do kapłaństwa

– Bogu dziękuję, że w tej rodzinie przyszedłem na świat, że Tato i Mama dali mi życie i wychowanie. Byłem i jestem szczęśliwy. Zawdzięczam to Rodzicom... – wspominał rodzinny dom w Klebanówce na Podolu (Kresy Wschodnie – przyp. MK), gdzie urodził się 16 czerwca 1914 r. jako przedostatnie z dziewięciorga dzieci Aleksandra i Zofii z Kraińskich.

Ali – tak nazywano go w dzieciństwie – był cichy, uśmiechnięty, pracowity i od dziecka schorowany. Zmagał się z gruźlicą, a ostatnie sześć lat życia z nowotworem.

Reklama

Droga do kapłaństwa naznaczona była przerwami w nauce, które wiązały się z nawrotami schorzeń płuc i pobytami w sanatoriach. Skończył jednak seminarium duchowne we Lwowie, a w 1945 r. na zaproszenie ks. Władysława Korniłowicza, kierownika duchowego Dzieła Niewidomych w Laskach i Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, przeniósł się na stałe do Lasek pod Warszawą i włączył w dzieło bł. Matki Elżbiety Róży Czackiej. Był to czas pogorszenia zdrowia ks. Aleksandra. Kilka miesięcy spędził w sanatoriach w Otwocku i Zakopanem. W Tatrach przeszedł operację torakoplastyki.

Po rekonwalescencji wrócił do Lasek, gdzie pracował jako kapelan i nauczyciel.

– W życiu ks. Alego były cierpienia, długie pobyty w szpitalu i ciężkie konanie. Jednego tylko nie było – nigdy nie był nieszczęśliwy. W ostatnim wyznaniu – pisanym ręką, która z trudem trzymała ołówek – zapisał: „Bóg jest niezmiernie dobry, że nie odebrał mi modlitwy. Często nie dbałem o Niego, ale On mi zawsze towarzyszył, oby był równie cierpliwy do końca. Na ulicy, w lesie, w polu, wśród zboża jest ze mną. Kiedy piszę to, jest ze mną. Czuję szczęście w sercu” – przypomniała po śmierci przyjaciela s. Klara Jaroszyńska ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, która wiele lat współpracowała z ks. Alim, wspierając go w tworzeniu parafii.

Tajemnicę szczęścia, którą można zachować nawet w bólu i cierpieniu, ks. Ali usiłował przekazać chorym. Opiekował się nimi, kiedy starczało sił, głosił konferencje, zainicjował rekolekcje dla tych, dla których niekiedy z medycznego punku widzenia nie było już żadnej nadziei.

Naznaczony wyniszczającą chorobą pisał listy, w których podkreślał wartość przeżywanego cierpienia. Oto fragment jednego z zachowanych listów:

Reklama

„...Jakie ja mam prawo mówić choremu – jak ty masz żyć? Ta nauka będzie i dla mnie, i dla was trudna. Człowiek przykuty do łóżka może przynieść Bogu i Kościołowi więcej korzyści niż zdrowy. Jak to życie powinno wyglądać, aby było najbliższe Boga, ideału chrześcijańskiego? Myślę tak: musicie ocenić wartość drobnych rzeczy. Wartość duchowa tego, co się robi, nie zależy od tego, co robię, ale ile wkładam w to miłości! Wszystkie zewnętrzne dzieła w proch się rozsypują, a miłość zostaje...”.

Choroba szkołą pokory

Tak jak mówił, tak żył. Prosto i skromnie. Współczuł cierpiącym i umierającym czując z nimi więź duchową. Podkreślał wartość włączenia się swoim cierpieniem w zbawcze dzieło Chrystusa.

„Może zjawić się u nas poczucie, że «jestem ciężarem». Przykro, bo w domu jest ciężko, muszą mnie umyć, ubrać, staję się ciężarem. Jak sobie z tym radzić? Jak to rozwiązać? Takie błędne koło. Na ogół w każdej rodzinie ludzie się kochają. Jeżeli jest w niej człowiek cierpiący – to musi być przykro. Jestem chory – to Bóg tak chce. Na pewno nikt z was nie pomyśli, gdy zachoruje matka czy brat, że to ciężar – bo to zwyczajny, prosty obowiązek rodzinny, że jeden drugiemu pomaga. Zwyczajna sprawa, to nie miłosierdzie. I dla twoich bliskich twoja choroba jest zwyczajną sprawą. Możesz mu pomóc – modlitwą, uśmiechem. Trzeba wyzbyć się kompleksu „jestem ciężarem” – podkreślał.

Pokora charakteryzowała podejście księdza do najistotniejszych problemów egzystencjalnych. Na rekolekcjach dla chorych mówił: „Dlaczego czasem Pan Bóg dopuszcza na człowieka aż tak wielkie cierpienie, to ja nie wiem”. Ze szczerością też przyznawał, że zrozumienie wyroków Bożych, dotyczących jego osoby, często zupełnie go przerasta.

Do Izabelina przyjeżdżali księża i ludzie świeccy nieraz z bardzo daleka. Odnajdywali pocieszenie, duchową pomoc.

Reklama

W listopadzie 1959 r. rozpoczęła się ostatnia choroba proboszcza – nowotwór węzłów chłonnych. Pomimo kolejnych pobytów w szpitalach ks. Ali nie przerwał swojej pracy.

W styczniu 1962 r. w kościele św. Marcina wygłosił homilię w trakcie pierwszego nabożeństwa ekumenicznego z udziałem przedstawicieli innych Kościołów chrześcijańskich. Starał się być aktywny pisząc i służąc tym, którzy go potrzebowali. O sobie mówił mało.

„Pan Bóg dał mi niedobrego nowotwora (...) Proszę Boga, żeby mi dodał siły wtedy, gdy przyjdą wielkie cierpienia i śmierć. Bardziej niż choroba ciąży mi w tej chwili poczucie odpowiedzialności za moją pracę kapłańską. Na szczęście mam ufność w miłosierdziu Bożym...”.

O śmierci napisał także w jednym z prywatnych listów: „Wspomina Pani o myśli o śmierci. Ja także ostatnio więcej o niej myślałem i nic nie wymyśliłem. Pozostaje tylko uczucie całkowitej bezradności...”.

W maju 1965 r. odprawił ostatnią Mszę św. w Instytucie Onkologii. Miesiąc później powrócił do Izabelina, gdzie zmarł w opinii świętości.

Perła do odkrycia

Dzisiaj wiele osób modląc się przez jego wstawiennictwo, nazywa księdza patronem chorych. Miesiąc przed swoją śmiercią odniósł się do tego inny wybitny kapłan, ks. Piotr Pawlukiewicz przyznał, że przeżywając chorobę prosi proboszcza o wstawiennictwo u Boga.

– Wierzę, że wstawia się za mną w niebie – powiedział autor książki Po prostu ksiądz wydanej 15 lat temu. Natomiast w ubiegłym miesiącu nakładem Wydawnictwa Sióstr Loretanek ukazała się książka z cytatami ks. Aleksandra pt. Bóg jest prosty i piękny, dotyczącymi wiary, nadziei i miłości. W słowie wstępnym ks. dr Jerzy Jastrzębski napisał: „Ks. Ali nadal inspiruje. Jest Bożą perłą do odkrycia”.

2023-10-24 14:46

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

To już rok...

Niedziela zamojsko-lubaczowska 18/2024, str. IV

[ TEMATY ]

wspomnienie kapłana

Joanna Ferens

Przy grobie śp. ks. Stanisława Michała Budzyńskiego

Przy grobie śp. ks. Stanisława Michała Budzyńskiego

W sanktuarium św. Stanisława Biskupa Męczennika w Górecku Kościelnym odbyło się spotkanie zorganizowane przez Duszpasterstwo Chorych i Niepełnosprawnych Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej.

Comiesięczne spotkanie członków duszpasterstwa połączone zostało z modlitwą za śp. ks. Stanisława Michała Budzyńskiego w I rocznicę jego śmierci. Wydarzenie rozpoczęło się od Mszy św. w intencji zmarłego kapłana, którą sprawował ks. prał. Andrzej Puzon. – Serdecznie witam współbraci w kapłaństwie i was wszystkich, którzy zgromadziliście się w pierwszą rocznicę śmierci naszego kolegi, ks. kan. Stanisława Michała Budzyńskiego. Zapewne z wysokości nieba się cieszy, kiedy was widzi. Jest taka piękna pieśń, często śpiewana w kościele: popatrz jak prędko mija czas. I rzeczywiście, rok czasu zleciał nie wiadomo kiedy, A nam się wydaje, że ks. Stanisław ciągle jest wśród nas, że za chwilę zadzwoni, że za chwilę przyjedzie, za chwilę będzie nas wzywał do sprawozdania, jak to u niego było w zwyczaju. I to jego bardzo czytelne pochylanie się nad ludźmi szczególnej troski. W jego imieniu już wam dziękuję, że jesteście, że odpowiedzieliście na jego miłość swoją miłością. I dlatego niech ta modlitwa płynie do Nieba, do niego, bo rzeczywiście on zasługiwał i zasługuje na naszą modlitewną pamięć – powiedział.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: Dajmy się prowadzić Matce Najświętszej

2024-12-20 12:50

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Monika Książek

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

Tak mówi Pan: A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! z ciebie wyjdzie dla mnie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności. Przeto Pan porzuci ich aż do czasu, kiedy porodzi mająca porodzić. Wtedy reszta braci Jego powróci do synów Izraela. Powstanie on i paść będzie mocą Pańską, w majestacie imienia Pana, Boga swego. Osiądą wtedy, bo odtąd rozciągnie swą potęgę aż po krańce ziemi. A on będzie pokojem.
CZYTAJ DALEJ

Czy jestem gotów dziś zrobić mały krok w stronę drugiego człowieka?

2024-12-22 20:50

[ TEMATY ]

adwent

rozważania

św. Ojciec Pio

Adwent z o. Pio

Red.

W niejednym polskim domu zdarzają się ciche dni… I nie są to dni refleksji i zadumy, ale raczej uporu i zawziętości. Często ich przyczyną jest zamknięte serce – najpierw dla Boga, a potem i dla drugiego człowieka. Czy istnieje lekarstwo na tę sytuację?

Zachariasz pozostał niemy przez długi czas, bo nie uwierzył Bogu, ale przemówił, kiedy przez znaki i pisanie na tabliczce wyznał swą wiarę. Wiara otwiera serce, rozwiązuje więzy, wprowadza w relacje – najpierw w relację z Najwyższym, ale potem także z najbliższymi.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję