Elżbieta Adamczyk: - Jak zachował się w pamięci Księdza Kanonika tamten czerwcowy dzień sprzed 45 lat?
Reklama
Ks. kan. Edward Nastałek: - Była bardzo pogodna niedziela 15 czerwca 1958 r. O godz. 10.00 bp Michał Klepacz, ówczesny ordynariusz diecezji łódzkiej, udzielił święceń kapłańskich 16 diakonom
z mojego kursu seminaryjnego. Siedemnasty otrzymał święcenia później, gdy osiągnął wymagany wiek. Wspominam ten dzień bardzo gorąco ze względu na sam fakt przyjęcia świeceń kapłańskich, ale
także z racji bardzo uroczystego charakteru wydarzeń w katedrze i później w gmachu seminarium duchownego w gronie rodzinnym. Dziś sześciu spośród tego grona kapłanów już nie żyje.
Czterech kolegów jest na emeryturze: ks. Jerzy Kowalczyk, ks. Władysław Koźmiński, ks. Jerzy Ostaszewski, ks. Czesław Ślipski. Siedmiu pozostałych pełni posługę proboszczów: ks. Tadeusz Jędrzejak i ks.
Henryk Góra w Zgierzu, ks. Wiesław Jonczyk w Karsznicach, ks. Jan Ciesielczyk w Buczku, Franciszek Jaciubek w Mikołajewicach i ks. Jerzy Spychała, dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego,
jest proboszczem w Konstantynowie.
45-lecie kapłaństwa obchodzą w tym roku także: abp Władysław Ziółek i ks. inf. Bogdan Dziwosz, proboszcz parafii Matki Bożej Zwycięskiej. Obaj kapłani w seminarium byli o rok wyżej
od nas, ale z powodu braku wymaganego wieku nie otrzymali święceń wraz z innymi. Zostali wysłani na studia w Rzymie, gdzie przyjęli sakrament kapłaństwa w czerwcu 1958 r.
- Gdzie Ksiądz stawiał pierwsze kroki w posłudze prezbitera?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Nominację otrzymałem już w dniu święceń. Od 1 września 1958r. zostałem wikariuszem w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Brzezinach. Proboszcz ks. kan. Ryszard Moskwa ciepło mnie przyjął i był dla mnie prawdziwym ojcem, co w pierwszych latach kapłaństwa jest bardzo cenne i wspaniałe. Jako jedyny wikariusz w dużej parafii brzezińskiej miałem mnóstwo obowiązków, dodatkowo 35 godzin lekcji w kilku szkołach: Brzezinach, Lipinach, Rochnie, Przecławiu. Mimo to wspominam cudownie pierwszą moją parafię. Ks. kan. Moskwa zaufał mi w pracy, a ludzie byli życzliwi i sympatyczni. Potem przyszły kolejne wikariaty: w Mileszkach, w Grocholicach, w parafii Matki Bożej Dobrej Rady w Zgierzu i siedmioletnia praca wikariusza w Łasku. W tej parafii dokonało się moje nowe spojrzenie na pracę kapłańską. Stało się tak, ponieważ proboszcz parafii, niezapomniany i nieoceniony ks. prał. Zygmunt Franczewski był - mogę śmiało tak powiedzieć - mistrzem w prowadzeniu duszpasterstwa parafialnego. Swoim przykładem osobistym uczył wikariuszy odpowiedzialności i gorliwości, ale nade wszystko uczciwego i sprawiedliwego podejścia do ludzi.
- Czy równie żywe są wspomnienia o pierwszym probostwie?
Reklama
- Po siedmiu latach spędzonych w Łasku bp Rozwadowski przeniósł mnie na wikariat do parafii Najświętszego Zbawiciela w Łodzi, pół roku później powierzył mi posługę proboszcza w Bałdrzychowie. W piętnastym roku kapłaństwa oczekiwałem już samodzielnej pracy, entuzjastycznie i z ogromnym zapałem rzuciłem się w wir obowiązków, ale po kilku miesiącach zostałem wezwany do Księdza Biskupa, który powierzył mi nową placówkę - budowanie kościoła w Rogowie. Spełniło się moje marzenie. Od dziecka miałem zdolności techniczne i czułem, że podołam temu ogromnemu zadaniu.
- Był Ksiądz proboszczem w Rogowie przez 28 lat. Jak Ksiądz ocenia ten czas?
Reklama
- 25 października 1973 r. przyjechałem do Rogowa, był to czwartek i o 17.00 nabożeństwem różańcowym rozpocząłem wypełnianie obowiązków proboszcza parafii Rogów. Po uroczystości Wszystkich Świętych
przedstawiłem parafianom plan działania i sposoby realizacji budowy nowej świątyni. Trzeba było pokonać wiele utrudnień formalnych związanych z przygotowaniem budowy, w końcu jednak 15
maja 1974 r. wspaniały "różaniec" 150 mężczyzn ze szpadlami otoczyło teren budowy i na mój znak "W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - nieżyjący już dziś p. Stefan Wójcik wbił
pierwszy szpadel pod wykopy fundamentów. Maszyny, koparki były wtedy wyłącznie w posiadaniu przedsiębiorstw państwowych, nam pozostawała siła robocza ludzi i system gospodarczy przy wznoszeniu
domu Bożego. Pięć lat budowania kościoła wspominam jako najpiękniejszy przykład zaangażowania ludzi, ich oddania i poświęcenia. Powstał obiekt duży, dwupoziomowy. Dolny kościół, na poziomie parteru,
jest miejscem sprawowania kameralnych liturgii pogrzebowych, nabożeństw, spotkań grupowych. Dawne sale katechetyczne zostały przeznaczone na inne potrzeby parafialne. Na samym początku mojej pracy w Rogowie
wprowadziłem zasadę, że wszelkie opłaty kancelaryjne, opłaty za chrzty, śluby i pogrzeby, a także ofiary na budowę kościoła będą całkowicie dobrowolne. Mimo pewnych przeszkód podtrzymałem
tę zasadę do końca i dziś przyznaję otwarcie: wyszedłem na tym wspaniale, a wykluczenie kłopotliwego elementu finansowego uważam za mój sukces duszpasterski. 15 sierpnia 1980 r. bp
Józef Rozwadowski dokonał poświęcenia kościoła w dzień Matki Bożej Wniebowziętej, która stała się główną Patronką parafii w Rogowie.
Z największym sentymentem myślę o pracy z moimi wikariuszami, których przez 28 lat było kilkunastu. Nie przypominam sobie żadnych trudności. Starałem się im dawać całe serce i traktować
po ojcowsku, sam również otrzymywałem bardzo dużo życzliwości i serdeczności. Chyba warto o tym mówić, bo tak powinno być w naszych kapłańskich układach.
Wzajemne kontakty i współpraca moja proboszcza parafii z władzami gminy i dyrekcjami szkół były - można powiedzieć - modelowe. Zapamiętałem na zawsze uroczystość pożegnalną przygotowaną
przez panią wójt w szkole w chwili mojego odejścia z parafii. Dotychczas jestem zapraszany na uroczystości szkolne i bardzo sobie cenię te dowody pamięci.
- Widzę, że bardzo chętnie wspomina Ksiądz Rogów...
- O latach spędzonych w Rogowie mógłbym mówić godzinami. Związałem się z ludźmi bardzo. Zawarta w moim charakterze potrzeba wyjścia do człowieka, zainteresowanie i szacunek dla każdej osoby spotkały się tam z wielką wzajemnością i zrozumieniem. Udało nam się razem dokonać bardzo wiele w sferze materialnej i duszpasterskiej. Na moich oczach urosło nowe pokolenie. Uczestniczyłem w ich życiu: udzielałem ślubów, chrzciłem dzieci, zawsze osobiście odprowadzałem moich parafian w ostatniej drodze na cmentarz. Ktoś powiedział, że to przesada, by proboszcz tak bardzo się angażował. Być może tak, być może to prawda. Ja jednak w ten sposób widziałem moją posługę.
- Kto był wzorem dla Księdza, jeśli chodzi o posługę kapłana? Kto nauczył, w jaki sposób być dobrym proboszczem?
Reklama
- Wielką rolę wychowawczą wobec mnie wypełnił ks. kan. Leon Dębicki, proboszcz mojej rodzinnej parafii w Tuszynie, w czasie gdy byłem ministrantem, klerykiem i zostałem kapłanem. Nasz kontakt
utrzymał się także, gdy przeszedł na emeryturę. W niczym nie uchybię, jeśli powiem, że ks. Dębicki był dla mnie jak prawdziwy ojciec. Podczas nauki w seminarium wziął mnie pod swoją opiekę materialną,
abym nie stanowił obciążenia dla domu - pochodzę bowiem z bardzo biednej rodziny. Przez cały czas okazywał mi dużo serca. Był inteligentnym, szlachetnym, dobrym człowiekiem i kapłanem. Na zawsze
pozostanie dla mnie wzorem kapłana i człowieka.
Ks. prał. Franczewski, mój proboszcz z Łasku, b. więzień Dachau, borykający się z cierpieniem fizycznym, był człowiekiem szukającym nowych sposobów prowadzenia duszpasterstwa, nowego spojrzenia
na człowieka przez pryzmat wartości chrześcijańskich. Dla mnie była to wielka i nieoceniona lekcja, zwłaszcza owego poszukiwania człowieka, które później w parafii w Rogowie towarzyszyło
stale realizowanemu przeze mnie duszpasterstwu. W czasie jego długotrwałych okresów rekonwalescencji po przebytych zawałach zastępowałem Księdza Prałata i wraz z pozostałymi dwoma wikariuszami
wyręczałem we wszystkich obowiązkach. Pełniłem również funkcję rektora kościoła w Rokitnicy, gdzie właściwie samodzielnie administrowałem niewielką wspólnotą wierzących. Dzięki ks. Franczewskiemu
nabyłem również wiedzę o sprawach społecznych, politycznych. Byłem przy jego rozmowach z różnymi osobistościami, co mnie, jako młodemu księdzu, pozwoliło lepiej zrozumieć wiele złożonych i trudnych
spraw życia w PRL-u. Ks. prał. Franczewski, podobnie zresztą jak bp Klepacz, wielki humanista i polityk, dążył do rozwiązywania trudnych dla Kościoła spraw na polu dialogu.
- Dlaczego Ksiądz opuścił Rogów?
- Zdecydowałem się na odejście z Rogowa kierowany chęcią zmierzenia się z nowymi wyzwaniami. Szybko zrozumiałem, że to raczej był błąd. Nie dlatego, że nowa parafia jest gorsza, ale dlatego, że ani wiek, ani - jak się wkrótce okazało - stan mojego zdrowia nie upoważniał mnie do takich zmian. Starych drzew się nie przesadza, powinienem pozostać.
- Czy napotkał Ksiądz zbyt duże trudności na nowej placówce?
- Spodziewałem się trudności. Jednak, ku mojemu zdumieniu, zostałem bardzo nieufnie przyjęty w parafii od samego początku. Nie przez wszystkich, oczywiście. Rzuciłem się więc w wir pracy administracyjnej i owszem, udało mi się w ciągu tych niespełna dwóch lat sporo zrobić w kościele i otoczeniu kościoła. Świątynia zyskuje m.in. dzięki przepięknym witrażom obecnie zakładanym. Moja praca otwiera powoli serca ludzi. Problemem pozostaje "wystudzenie parafii", wyczuwalna obojętność wiernych, mała frekwencja. Przyzwyczajony w Rogowie do serdeczności i życzliwości, tutaj odczuwam brak zwykłego ludzkiego ciepła. Ono przyjdzie, ja wiem, widzę już oznaki zmiany postaw, czuję większe zrozumienie dla moich propozycji duszpasterskich. Czy jednak nie zabraknie mi czasu...? Ciężka operacja, jakiej musiałem się poddać, zabrała wiele sił i żywotności.
Reklama
- A jednak nie sprawia Ksiądz wrażenia człowieka pokonanego, zrezygnowanego...
- W ciągu 45 lat mojego kapłaństwa byłem zawsze szczęśliwy i zadowolony, że mogłem jako duszpasterz służyć Ludowi Bożemu w różnych parafiach. Oczywiście, były trudności, bo czasy nie były łatwe i podejmowane były sprawy trudne. Jednak nie stanowiły one dla mnie przeszkody nie do pokonania. Zawsze ceniłem sobie możliwość pracy z ludźmi. Kierowałem się potrzebą wyjścia do człowieka. W Kościele dana mi została możliwość realizacji tej potrzeby i czyniłem to z entuzjazmem. Pan Bóg "obdarzył mnie językiem wymownym", dał mi silny głos i dobrą dykcję. To bardzo ułatwiało prowadzenie wszelkich celebracji. Nie zniszczył mojego zapału nadmiar pracy. Nie zniechęciły mnie trudności. Pan Bóg błogosławił i ta świadomość umacnia mnie także dzisiaj. Otrzymałem wiele i dlatego mówię: "Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham".
- Bardzo proszę, aby zechciał Ksiądz na zakończenie naszej rozmowy podzielić się wypływającą z doświadczeń 45 lat pracy kapłańskiej opinią o tym, co dzisiaj powinno być priorytetem duszpasterstwa w naszym Kościele w Polsce?
Reklama
- Myślę, że w Polsce czasy obecne wymagają wielkiego zwrotu do człowieka pod kątem niesienia mu pomocy. W każdej parafii w Łodzi i także na prowincji jest ogromnie dużo rodzin w bardzo
trudnych warunkach materialnych. Liczba ludzi, którzy zwracają się do nas z prośbą o pomoc, wzrasta i będzie wzrastać. Kościół powinien powrócić do organizowania sierocińców, domów pomocy,
darmowych kuchni, świetlic dla dzieci. Byłbym nawet zdania, że należałoby zmniejszyć aktywność administracyjną, budowy, remonty - do poziomu koniecznego - na rzecz czynnej pomocy biednym. Tym prawdziwie
biednym, bo wykształciła się też spora grupa wyzyskiwaczy. To wymaga rozeznania. Przypominają mi się opowiadania starszych, nieżyjących już księży o początkach diecezji łódzkiej. Sytuacja ludzi jest
podobna i odpowiedź Kościoła powinna być porównywalna. Caritas robi wiele, parafie też dbają o biednych, ale to dzisiaj nie wystarczy.
Druga sprawa, która powinna być wzięta pod uwagę, to powrót w duszpasterstwie do metody św. Franciszka z Asyżu: miłość, oddanie, poświęcenie całemu stworzeniu. Dzisiaj wierni oczekują od
nas ciepła, wyjścia do nich, pochylenia się nad tysiącem problemów, jakie ich trapią. Każdy pragnie, żeby go przyjąć, okazać mu serce, cierpliwie i delikatnie potraktować. Może za pięć, dziesięć
lat sytuacja się zmieni i nie będziemy musieli aż tak się angażować. Ale teraz jest to potrzebne.
- Bardzo dziękuję Księdzu Kanonikowi za rozmowę i życzę wielu dobrych spotkań z ludźmi i Bogiem obecnym w swoim Kościele. Niech Matka Boża uprasza dla Księdza siły fizyczne i duchowe do dalszej służby w kapłaństwie.
45. rocznica święceń kapłańskich ks. kan. Edwarda Nastałka jest dla nas okazją do wyrażenia Księdzu Kanonikowi ogromnej wdzięczności za 28 lat duszpasterskiego trudu w kierowaniu parafią
Rogów, za poświęcenie przy budowie kościoła parafialnego, za otwarte i gorące serce.
Życzymy Drogiemu Księdzu Kanonikowi dalszych lat owocnego kapłańskiego posługiwania z Bożym błogosławieństwem, w dobrym zdrowiu.
Zawsze pamiętający i wdzięczni parafianie z Rogowa
Drogiemu ks. inf. Janowi Sobczakowi z okazji 50. rocznicy święceń kapłańskich serdeczne gratulacje i wyrazy wdzięczności za lata towarzyszenia nam i naszym rodzinom na ścieżkach życia wraz z życzeniami wielu łask Bożych w posłudze kapłańskiej składają
wychowankowie i przyjaciele z Duszpasterstwa Akademickiego "5"
i Koła Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Łodzi