Pragnęli władzy, która zapewniłaby nowy system rządów na Półwyspie Apenińskim. Chcieli też ukształtować „nowego człowieka”, dla którego doktryna faszystowska i nacjonalizm stałyby się religią, a idea państwa zastąpiłaby Boga.
Włoski Lenin
„Dążymy do rządzenia narodem! Albo dadzą nam władzę, albo ją weźmiemy, chwytając za gardło nędzną klasę panującą polityków” – grzmiał na wiecu poprzedzającym marsz faszystów na Rzym Benito Mussolini. Miał za sobą bezwarunkowe poparcie ponad pół miliona członków swej partii. Nigdy nie ukrywał, że celem jego życia jest zdobycie władzy nad państwem i sprawowanie „rządu dusz” w narodzie. Do osiągnięcia tego celu przygotowywał się długo i cierpliwie, znosząc początkowo wiele politycznych niepowodzeń, klucząc także po różnych ścieżkach, które mogły go wynieść do władzy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Urodził się w 1883 r. w Dovia di Predappio w skrajnie lewicującej rodzinie. Nawet imię otrzymał na cześć antyklerykalnego prezydenta Meksyku Benita Juareza. Został nauczycielem, ale główną aktywność wykazywał jako działacz Włoskiej Partii Socjalistycznej. A że miał doskonałe i cięte pióro, redagował najpierw własną gazetę La Lotta di Classe (Walka klas), a w 1912 r. towarzysze powierzyli mu nie tylko członkostwo w zarządzie partii, ale też redakcję organu prasowego włoskich socjalistów – pisma Avanti (Naprzód). Napisał też powieść Kochanka kardynała, był bowiem wówczas wojującym antyklerykałem i choć z czasem nienawiść do duchowieństwa ze względów partykularnych znacznie u niego osłabła, to obojętny stosunek do religii chrześcijańskiej miał do końca życia. W tym czasie jego „religią” był marksizm, którego twórcę uważał, za „ojca i nauczyciela”. W artykułach przedstawiał wizję „rewolty totalnej, która zmiecie burżuazję i stary porządek świata”. Równocześnie wyrażał obawy, że włoscy robotnicy są „zbyt pobożni i zbyt pacyfistyczni”, aby mogli sami dokonać tego dzieła. Uważał, że powinna powstać elitarna grupa gotowych na wszystko wyznawców marksizmu, która obejmie władzę, a gdy ją zdobędzie, „zastąpi stare społeczeństwo obywatelskie związkiem, który wyeliminuje klasy i ich konflikty”. Swoje poglądy wyrażał nie tylko w artykułach. Jego żywiołem stały się partyjne wiece, a umiejętność manipulowania nastrojami słuchaczy czerpał z wnikliwej lektury pracy Gustawa Le Bon Psychologia tłumu. Tę cechę ukształtował w sobie do perfekcji.
Poróżnieni towarzysze
Rozwód Mussoliniego z Włoską Partią Socjalistyczną nastąpił wraz z wybuchem I wojny światowej. Dotychczasowych towarzyszy poróżnił stosunek do europejskiego konfliktu zbrojnego. Większość socjalistów uważała, że Włochy nie powinny w ogóle brać udziału w wojnie. Tymczasem Mussolini w głośnym artykule w Avanti już w październiku 1914 r. zachęcał do tego, by stanąć po stronie państw ententy i walczyć przeciwko Niemcom i Austro-Węgrom. Zapłacił za to utratą funkcji redaktora naczelnego i wyrzuceniem z partii. Nie zaprzestał jednak działalności. Założył w Mediolanie własne pismo Il Popolo d’Italia, w którym z pozycji – jak sam to określał – „narodowego socjalisty” podgrzewał militarne nastroje. Zagadka jego prowojennych wystąpień została rozwiązana po latach, gdy okazało się, że za swe artykuły otrzymywał pieniądze od służb specjalnych Francji i Wielkiej Brytanii, którym bardzo zależało na przystąpieniu Włoch do wojny po ich stronie. Gdy wreszcie w sierpniu 1915 r. Włochy przystąpiły do wojny, Mussolini trafił do wojska. Ciężko ranny zakończył wojaczkę 2 lata później, po przebyciu dwudziestu siedmiu operacji wyjmowania odłamków pocisku moździerzowego, który trafił go w czasie walk w dolinie rzeki Isonzo.
Kalekie zwycięstwo
Reklama
Formalnie po wojnie Włochy znalazły się w obozie zwycięskim, ale cena, którą zapłaciło społeczeństwo, była ogromna. Zginęło blisko 700 tys. ludzi, kraj był na skraju bankructwa ekonomicznego, pojawiły się hiperinflacja i gigantyczne bezrobocie. Nastroje społeczne zaczęły się radykalizować, podobnie zresztą jak w wielu innych krajach powojennej Europy. Sami Włosi zaczęli nazywać ten stan „kalekim zwycięstwem”; szczególnie złe nastroje panowały wśród dawnych żołnierzy, którzy po demobilizacji, nie mając żadnego zatrudnienia, żyli w nędzy. Dobrze wyczuwał te nastroje Mussolini, który widział, że mogą mu one pomóc w spełnieniu największego marzenia – osiągnięciu władzy. W gronie dawnych towarzyszy broni założył w marcu 1919 r. Związki Kombatanckie, od których nazwy (Fasci di Combattimento) przyjmie się określenie nowego ruchu politycznego oraz ideologii. Początkowe założenia Mussoliniego niewiele różniły się od socjalizmu: głosił potrzebę rewolucji, wywłaszczenie kapitalistów i posiadaczy, konfiskatę majątku kościelnego i republikański charakter rządów. Z tymi hasłami poszedł do wyborów parlamentarnych na jesieni 1919 r. Przegrał z kretesem. W skali kraju jego ruch otrzymał niecałe 5 tys. głosów. Postanowił wyciągnąć wnioski z tej porażki; zauważył, że hasła zbieżne z hasłami socjalistów nie wyróżnią go niczym w walce o głosy wyborców.
Cel uświęca środki
Włochy ogarniała wówczas fala strajków i protestów. Mussolini zaryzykował. Postanowił stać się dla społeczeństwa alternatywą wobec swych dawnych towarzyszy. Znał dobrze i cenił zalecenie Machiavellego: „cel uświęca środki”. Zaczęło się od pomocy w stłumieniu strajku w fabryce samochodów w Mediolanie, do czego znacząco przyczyniła się formacja Czarnych Koszul, która stanowiła część ruchu faszystowskiego. Podobnie było w czasie tłumienia wystąpień chłopskich na jesieni 1920 r. Zaskarbiło mu to przychylność i wsparcie wielu właścicieli ziemskich i przemysłowców. Poparcie dla Mussoliniego zaczęło rosnąć. W maju 1921 r. wprowadził do parlamentu trzydziestu sześciu posłów. W tym samym roku powołał Narodową Partię Faszystowską, która po kilku miesiącach istnienia liczyła ponad pół miliona członków. 29 października 1922 r. demonstracyjny „marsz na Rzym” wreszcie utorował Mussoliniemu drogę do władzy. Król Wiktor Emanuel III powierzył mu urząd premiera, ministra spraw wewnętrznych i zagranicznych. Stał się tym, kim marzył – duce (wodzem). Rozpoczęły się trwające do 1943 r. rządy partii faszystowskiej.
Faszyzm jako religia
W ocenie programu partii faszystowskiej niemożliwe stało się używanie dotychczasowych określeń i podziałów na programy lewicowy czy prawicowy, co zresztą podkreślali sami jej przywódcy. Była to swego rodzaju hybryda poglądów, zaczerpniętych z różnych myśli i koncepcji. Na pierwszy plan wysunięta została idea budowy silnego państwa, które miało tworzyć potęgę narodu, w ujęciu zdecydowanie nacjonalistycznym, bo gardzącym innymi narodami i nacjami. Wola jednostki miała przestać się liczyć – ważna była wyłącznie „wola narodu”, uporządkowanego w sposób zdyscyplinowany i hierarchiczny. W takim narodzie nie było miejsca dla jednostek słabych, dlatego Mussolini był jednym z propagatorów eugeniki. W swych płomiennych mowach snuł wizję budowy nowego Imperium Romanum. To chwytało za serca sponiewieranych wojną Włochów, stojących na krawędzi krachu ekonomicznego. Budowano nowy porządek i kształtowano „nowego człowieka”, podobnie jak w innych krajach totalitarnych: sowieckiej Rosji czy później narodowo-socjalistycznej niemieckiej III Rzeszy. Państwo miało zastąpić Boga, a ideologia – wiarę chrześcijańską. „Faszyzm – mówił w 1926 r. Mussolini – to nie tylko partia, to ustrój, nie tylko ustrój, ale wiara, nie tylko wiara, ale religia, która zdobywa masy pracujące ludu włoskiego”. Miejsce świętych patronów zajęli polegli czy ranni w czasie walk o zdobycie władzy faszyści, miejsce kalendarza chrześcijańskiego – podwójny kalendarz, w którym cyframi rzymskimi oznaczano nowe lata Ery Faszyzmu, a pierwszym dniem „nowej ery” był 29 października 1922 r. Takie podejście wpajano przymusowo młodym ludziom, którzy musieli poznawać i deklamować „nowy katechizm” parafrazujący Księgę Wyjścia: „Jestem Italia, matka twoja, władczyni twoja, bogini twoja; nie będziesz miał innych matek, innych bogiń, innych władczyń przede mną”. Takie praktyki spotkały się z ostrą reakcją Stolicy Apostolskiej. W encyklice Non abbiamo bisogno z 1931 r. papież Pius XI potępił faszystowski cel „zmonopolizowania młodzieży począwszy od kołyski, a na dorosłości kończąc, na podstawie ideologii, która sprzeczna jest zarówno z naturalnymi prawami rodziny, jak i boskimi prawami Kościoła”. O słuszności tych słów przekonali się Włosi dopiero kilkanaście lat później, gdy idąca ramię w ramię z Hitlerem armia Mussoliniego zaczęła ponosić klęski. Marzenia o nowym Imperium Romanum rozpierzchły się jak mgła, a Mussolini, dla którego celem życia była władza, zawisł na szubienicznym stryczku, który rodacy zrobili mu ze struny fortepianowej.
Autor jest historykiem, szefem Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych