Ks. Przemysław Lech: Hasłem tegorocznego marszu są słowa „Mama i Tata – najlepsi wychowawcy świata”. Dlaczego obecność zarówno kobiety, jak i mężczyzny jest tak ważna w wychowaniu dziecka?
Jarosław Krajniewski: Myślę, że my tak naprawdę wciąż jeszcze to odkrywamy. Patrząc historycznie, w różnych kręgach kulturowych rola matki i ojca była zupełnie inna. Matka zajmowała się kiedyś małymi dziećmi, a ojciec przejmował tę rolę, gdy syn przekroczył np. 7 rok życia. Dzisiaj podchodzimy do tego inaczej. Obecność obojga rodziców jest ważna od początku, nawet już przed urodzeniem dziecka. Wiemy, że dziecko reaguje na otaczający je świat właściwie od poczęcia, więc chociażby głos ojca może dotrzeć do dziecka już na tym etapie życia.
Agnieszka Krajniewska: Mężczyźni coraz częściej uczestniczą w porodach. Jest to również pewien sygnał, że ojcowie chcą już od początku być zaangażowani i potrzebni. Jest to ważne dla kobiety i dziecka, ale przede wszystkim dla mężczyzny, aby od początku być razem i brać odpowiedzialność za życie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Na czym polegają wychowawcze role matki i ojca?
Jarosław: Świat kobiety to przede wszystkim świat uczuć. Jest bardziej wrażliwa, świadoma tego, co czuje i umie to przekazać dziecku, niezależnie od jego płci. Wychowanie religijne to też sfera, którą w większości biorą na siebie kobiety, zwłaszcza babcie. Natomiast ojcowie są tutaj zwykle dość wycofani. Widać to zwłaszcza w kościele.
A jakie jest Państwa doświadczenie w tej kwestii?
Jarosław: My osobiście staramy się podchodzić do tego inaczej. Mamy doświadczenie formacji we wspólnocie neokatechumenalnej. Podczas niedzielnych laudesów, czyli rodzinnej modlitwy porannej wokół stołu, to ojciec prowadzi tę liturgię domową.
Z kolei podczas liturgii wspólnoty neokatechumenalnej istnieje funkcja didaskala. To ktoś, kto ma możliwość prowadzenia dialogu z dziećmi obecnymi na liturgii, np. na temat czytań biblijnych lub bieżącego okresu liturgicznego. A więc tutaj tę rolę wtajemniczania i wychowywania w wierze podejmuje mężczyzna. My podkreślamy tę rolę mężczyzny w rodzinie i we wspólnocie, bo jesteśmy przekonani o jego znaczeniu nie tylko w materialnym, ale i duchowym życiu rodziny.
Czy rzeczywiście tak jest, że o ile kobieta spontanicznie odnajduje się w macierzyństwie, o tyle mężczyzna musi się uczyć ojcostwa?
Agnieszka: Myślę, że to, co dziś na nowo się odkrywa, a dzieje się to często właśnie przez Kościół i różne wspólnoty w Kościele, to odkrywanie roli ojca. Ale żeby to było możliwe, nierzadko to kobieta musi trochę „odpuścić” i „wycofać się”. Nie jest to łatwe, ponieważ dziś relacje kobiet i mężczyzn są partnerskie, wiele rzeczy, które kiedyś robili mężczyźni, dziś robi kobieta i na odwrót. I myślę, że to nie jest złe. To naturalna konsekwencja przemian społecznych.
Myślę, że kobiecie w wielu sprawach jest po prostu łatwiej, ponieważ rządzi nami fizjologia i biologia. Mamy niesamowity organ, którym jest macica. Ten organ i wszystkie hormony, które ukierunkowują kobietę na ochronę życia w sposób naturalny, to wielki dar od Boga, z czym kobiety czasami niepotrzebnie się kłócą. Kobiecość jest naszym bogactwem i na tym, co kobiece powinnyśmy się skupić. Dziś kobieta zabiera się za to, co męskie i za to, co kobiece, co rodzi nierzadko jej frustrację, a równocześnie – wycofanie mężczyzny.
Druga część wywiadu w następnym numerze