Zarządca dóbr bogatego pana został oskarżony, że trwoni jego majątek. W trybie pilnym został odwołany z urzędu i groziło mu popadnięcie w biedę. Nieuczciwy zarządca, nadal postępując niesprawiedliwie, znalazł jednak sposób na zabezpieczenie swej przyszłości. Takie rzeczy dzieją się wciąż... Malwersanci tracą urzędy, czasem trafiają do więzienia, a potrafią też zabezpieczyć się na lata. To jasne, nikt uczciwy ich nie pochwala, lecz nieuczciwi gratulują im przebiegłości. Jezus w postępowaniu „synów tego świata” znalazł jednak – ku zawstydzeniu „synów światłości” – coś godnego uwagi i postawienia za... wzór. Cóż to takiego? To właściwa im roztropność i skuteczne działania dla zabezpieczenia swoich interesów! Czy mamy się czegoś od nich nauczyć? Tak. Otóż my, jako „synowie światłości”, idący za Jezusem i pragnący dojść do wiecznych przybytków, powinniśmy się poczuć mocno zaintrygowani i skłonieni do zastanowienia się nad swoją opieszałością w zabieganiu o najcenniejsze dobro: o sprawę królestwa Bożego w świecie i swoje wieczne zbawienie! Naprawdę jest się nad czym zastanowić, gdy mowa o dobru najwyższym.
Bóg Ojciec powierzył osobom Jemu podobnym dwa bezcenne dobra, od których zależy nie tylko doczesność tych osób, ale i treść życia wiecznego. O te dobra na pewno zostaniemy zapytani i z nich „rozliczeni”. Mam na myśli miłość Boga do nas i naszą (jakże cenną) wolność, która na gruncie rozumu i światła Bożego objawienia powinna tę miłość rozpoznać, najpoważniej potraktować i czerpać z niej w życiu tak, jak się co dzień żyje dzięki korzystaniu z wody, powietrza i chleba! Obyśmy w krytycznym momencie rozstania z tym, „co dziś się zwie” (Hbr 3, 13), nie usłyszeli wyrzutu: „Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości”. Usłyszmy słowa Jezusowej przestrogi już dzisiaj i uczyńmy sobie poważny rachunek sumienia z bycia pobożnym. To kluczowe słowo i sprawność. Wszyscy winniśmy doskonalić sztukę (cnotę) pobożności, którą św. Ignacy Loyola trafnie i ujmująco zdefiniował jako „łatwość znajdywania Boga we wszystkim”. Oczywiście, szczególnie w sakramentach świętych, także w Piśmie Świętym, które jest słowem Boga – Jego miłosnym listem do nas. Nikt nie może zaznać szczęścia bez miłości, która sprawia, że przestajemy grawitować (egocentrycznie) wokół siebie samych i w sobie się beznadziejnie zapadać. Dla człowieka pobożnego wszystko jest miejscem odkrywania i spotykania wciąż działającego i miłującego Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Dla bez-bożnych (nie-pobożnych) zaś wszystko postrzegane jest w kluczu korzyści, ambicji, górowania nad innymi, samouwielbienia itp., co musi się skończyć niczym – radykalną samotnością, pustką, rozpaczą, piekłem.
Święty Stanisław Kostka (18 IX) młodo „zabrany został, by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy: bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł” (Mdr 4, 11). Jego życiu przewodziła maksyma: Ad maiora natus sum – urodziłem się do wyższych rzeczy! Co przewodzi dziś nam – oplatanym zewsząd cyfrową cywilizacją, owszem, pożyteczną, ale też zalewającą urokami marności, które przesłaniają Bożą miłość i manipulują wolnością? Nic gorszego niż podlegać zniewoleniu i twierdzić, że jest się... wolnym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu