Człowiek nosi w sobie wyraziste podobieństwo do swego Stwórcy i dlatego gorąco Go pragnie. Pytanie psalmisty szczerze czynimy swoim: „Kto będzie przebywał w Twym przybytku, Panie, kto zamieszka na Twej górze świętej?”. Biblia na każdej stronie potrąca w nas strunę pragnienia, by mieć żywą i intensywną relację z naszym Bogiem.
Reklama
Tymczasem toniemy w bezbożnie pojmowanej doczesności, zanurzani jesteśmy w olśniewającej cywilizacji, która aplikuje nam wiek hipnotyzujących wizji i „programów”, których stajemy się częścią, trybikiem. Coraz więcej ludzi porusza się jak we mgle, jakbyśmy byli uśpieni i właśnie zahipnotyzowani, nieświadomi swej godności i wspaniałego Celu. Matrix wirtualnych tworów dwoi się i troi, by nas (możliwie wszystkich) najpierw przyciągnąć, potem stopniowo pochłonąć oraz pozbawić zdolności transcendowania (wykraczania, kierowania się) ku Bogu. Święty Ignacy Loyola, mistrz życia duchowego, nie bez powodu stwierdza zwięźle i mocno: „Trzeba wyrywać się z siebie i przechodzić w Boga!”. To jest nasze być albo nie być! Jeśli są dziś prorocy Pana, to wołają, żebyśmy zatrzymali się na (o)błędnej drodze samozatraty i zawrócili do Pana. Nie ma rzeczy wznioślejszej i donioślejszej. Człowiek, który traci zdolność zwracania się z miłością i czcią do swego Stwórcy – i to ze wszystkich sił, całym sercem – skazuje siebie na zasadniczą dezorientację, bezdomność, błądzenie i błąkanie się, smutek i różne depresje, choroby duszy i ciała... Te fatalne stany współczesnych mężczyzn i kobiet mogą być – jeśli rezygnuje się z powrotu do Boga – jedynie (beznadziejnie) łagodzone feerią świateł, obrazów, dźwięków; „pstrą kakofonią dźwięków i obrazów” (André Frossard). Narkotyzujących używek (pozornie darmowych) jest w ofercie autorów matrixa znacznie więcej...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ale wróćmy do pytania i odpowiedzi psalmisty. Kto znajdzie swe wieczne szczęście w Bogu? Odpowiedź ogólna brzmi: „Ten, kto postępuje nienagannie, działa sprawiedliwie i mówi prawdę w swym sercu”. A konkretniej i jakby z uwagą psalmista skanduje: „Kto swym językiem oszczerstw nie głosi, kto nie czyni bliźniemu nic złego i nie ubliża swoim sąsiadom, ale szanuje tego, który oddaje cześć Bogu”. Moją uwagę zwróciło słowo: ubliżać. Słownik synonimów uświadomił mi, jaka „bogata” (złowieszcza) rzeczywistość kryje się w sercu tego, kto ma upodobanie w ubliżaniu bliźnim – czy to w myślach, zaocznie, czy to w bezpośrednim kontakcie lub w mediach społecznościowych, które (jak kiedyś papier) wszystko przyjmą... Wspomniany słownik wylicza... 145 synonimów, które unaoczniają skalę „możliwości” porażającej broni, której na imię: ubliżanie, ubliżać. Przytoczę kilka z nich: besztać, docinać, dogryzać, drwić, ganić, napadać, pokrzykiwać, szydzić, obrażać, znieważać, ośmieszać, ranić, „jeździć na kimś jak na łysej kobyle”, obmawiać, zniesławiać, obrzucać wyzwiskami...
Tak, zaniechajmy wszelkiego ubliżania, jeśli pragniemy bliskości z Bogiem. Niech rządzi nami i w nas jedynie miłość – do Boga i bliźniego. Szacunek i miłość, życzliwość. Sercem dobrym i szlachetnym zatrzymajmy dzisiejsze słowo Boże i wydajmy owoc dzięki naszej wytrwałości.