Tuż po decyzji Sądu Najwyższego, która w praktyce rozszerza dostęp do broni, zapadł kolejny przełomowy wyrok tego najważniejszego sądu w USA. Sędziowie, decyzją głosów: 6 do 3, zdelegalizowali proceder usuwania ciąży na szczeblu federalnym i zostawili decyzję o możliwości jej dokonywania na szczeblu stanowym. Oznacza to, że od 24 czerwca kwestia aborcji będzie w USA regulowana na poziomie poszczególnych stanów, a nie całego kraju.
W ponad 200-stronicowym uzasadnieniu, które napisał konserwatywny sędzia Samuel Alito, czytamy, że w opinii Sądu Najwyższego, amerykańska konstytucja po prostu nie przewiduje prawa do aborcji. Nie gwarantuje również tego prawa ze względu na wolności osobiste w niej zawarte, takie jak prawo do prywatności, na czym opierały się dawne wyroki Sądu Najwyższego w tej sprawie. Sędziowska większość stanęła na stanowisku, że aborcja nie może się wliczać do konstytucyjnego prawa do wolności w kontekście prawa do prywatności. Zdaniem sędziów, aborcja jest czymś „zupełnie odmiennym” niż prawo do antykoncepcji. Jak podkreślono, najważniejszą różnicą jest uśmiercanie człowieka, dokonywane w trakcie aborcji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Prezes Sądu Najwyższego John Roberts wydał odrębną, choć zgodną ze zdaniem konserwatywnej większości sędziów, opinię. Napisał, że chciałby widzieć w tej sprawie „bardziej wyważoną” postawę reszty konserwatywnych prawników (sam też jest konserwatystą). Przyznał, że choć również utrzymałby w mocy ustawę antyaborcyjną z Missisipi, uchwaloną w 2018 r. i zakazującą wykonywania aborcji po 15. tygodniu ciąży w prawie wszystkich wypadkach, to nie podjąłby tak „drastycznego kroku”, jaki zrobił teraz Sąd Najwyższy.
Trójka liberalnych sędziów Sądu Najwyższego USA wydała opinię, w której sprzeciwia się zdaniu większości sędziów konserwatywnych. Zaakcentowali oni, że decyzja o uchyleniu prawa do aborcji będzie skutkowała „ograniczeniem praw kobiet i ich statusu jako wolnych i równych obywateli”. Wyrazili również ubolewanie z powodu wykluczenia ekonomicznego ubogich kobiet w dostępie do aborcji.
Choć decyzja Sądu Najwyższego jest wielkim zwycięstwem zwolenników ruchu pro-life oraz osobistym sukcesem byłego prezydenta Donalda Trumpa, który walnie przyczynił się do historycznego zwiększenia ochrony życia poczętego w USA, urzędujący prezydent Joe Biden, mimo że nazywa siebie katolikiem, prezentuje całkowicie odmienną opinię. – Ta decyzja jest zwieńczeniem przemyślanego, trwającego od dziesięcioleci wysiłku, który ma na celu zachwianie równowagi w naszym prawie. To jest realizacja skrajnej ideologii i tragiczny błąd Sądu Najwyższego – powiedział tuż po ogłoszeniu wyroku. I dodał: – Sąd Najwyższy zrobił to, czego nigdy wcześniej nie robił: wyraźnie odebrał konstytucyjne prawo, które jest tak fundamentalne dla wielu Amerykanów, że zostało już przez nich uznane.
Obecnie aborcji w USA będzie można dokonać w dwudziestu czterech stanach (głównie rządzonych przez demokratów, takich jak Kalifornia, Nowy Jork czy Illinois). Z kolei w pozostałych dwudziestu czterech stanach – m.in. w: Teksasie, Ohio, Georgii, Missisipi, Luizjanie czy Alabamie – rządzonych przez republikanów, aborcja najprawdopodobniej będzie zakazana.