Reklama

Kościół

Pierwsza spowiedź naszego dziecka

Pierwsza spowiedź jest szczególnym doświadczeniem, które pozostaje na długo w naszej pamięci, czasami nawet na całe życie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dołóżmy wszelkich starań, aby nasze dzieci z zaufaniem rzuciły się w otwarte ramiona miłosiernego Ojca. On z tęsknotą i bez buchalterii wyczekuje tego spotkania. Jak wesprzeć dziecko w tej drodze?

Własne doświadczenie bliskości Boga

Jako rodzice mamy z naszymi dziećmi szczególną więź. Nasze osobiste zaangażowanie w proces przygotowania do pierwszej spowiedzi i komunii św. jest bezcenne. Powinniśmy rozmawiać z dzieckiem o tym, czym jest spowiedź, a czym nie jest, po co się spowiadamy, jakie mamy doświadczenia, oraz zapewniać je o gotowości do towarzyszenia mu teraz i później. Pamiętajmy, że samodzielność nie oznacza osamotnienia dziecka w jego poszukiwaniach, w jego „nie wiem”. Trudności, wątpliwości są naturalne i zawsze się pojawią. Jak sama nazwa wskazuje, jest to pierwsza spowiedź (a nie ostatnia!), która rozpoczyna nowy etap w życiu dziecka. Nie ma być „idealna”, cokolwiek to dla nas, dorosłych, znaczy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Warto nieustannie przypominać sobie, że: • spowiedź jest spotkaniem z kochającym Ojcem

Reklama

Pamiętajmy, że spowiedź jest spotkaniem z bezgranicznie kochającym nas Ojcem, a nie formą katowania się w różnych odsłonach: „Znowu muszę iść do spowiedzi...”; „Po co gadać księdzu o moich grzechach...”; „Nikt nie lubi spowiedzi, ale i tak trzeba iść...”. Gdy uznaję swój grzech w sakramencie pokuty i pojednania, oddaję się z zaufaniem Bogu, aby z czystą kartą móc zacząć od nowa, by tu i teraz doświadczyć mocy Zmartwychwstania. To czas radości i pokoju, bo świętuję pojednanie z Bogiem, drugim człowiekiem i nade wszystko z samym sobą! Niesamowite jest to, że Bóg chce mi przebaczyć – i to się właśnie dzieje podczas spowiedzi św. Ja niczego nie wymuszam, niczego nie kreuję. Tylko i aż ufam Bogu, który z kolei ufa mi i przyjmuje mnie taką(-iego), jaka(-i) jestem.

• uznaję, że zmarnowałam(-em) Boże dary

Nawrócenie to głęboki i indywidualny proces. Kluczowe jest w nim uznanie, że zmarnowałam(-em) Boże dary. Z różnych przyczyn moje wybory były chybione, często „na automacie” (bo przecież tak się robi, a nawet wszyscy tak robią), i ta droga na skróty sprowadziła mnie na manowce. Tam trudno dostrzec te wartości, które są dla mnie ważne, które służą relacjom, które realizują perspektywę dobra w moim życiu. Teraz widzę mój błąd, żałuję, że go popełniłam(-em), i wybieram zmianę kierunku działania z pomocą Boga i w Jego asyście.

• rachunek sumienia to spotkanie z samym sobą w Bożej obecności

Reklama

Rachunek sumienia to nie jest zwykła buchalteria, ale to ważne i inspirujące życiowo ćwiczenie duchowe. Jego celem jest spojrzenie na moje postępowanie przez pryzmat dobra, zweryfikowanie, co w moich działaniach było dobre, a co złe, i co w związku z tym chcę zmienić, zrobić inaczej następnym razem, jak mogę naprawić szkody. Rachować oznacza widzieć zarówno plusy, jak i minusy. Dlatego rachunek sumienia nie jest narzędziem służącym do samokamienowania. Chodzi tu o rzetelne urealnienie danych. Tylko prawda jest interesująca, bo ona nas wyzwala. Zaczynając od tego, co otrzymałam(-em) od Boga, od ludzi, przez to, co dobrego zrobiłam(-em), przez doświadczenie wdzięczności za te wszystkie dary, po uznanie swoich słabości i grzechów. Istotne jest, aby mieć w sercu gotowość do żywego spotkania z samym sobą w Bożej obecności, bez skrupulanctwa i rutynowego odhaczania (plusik/minusik) grzechów ze „skarbczyka”.

Jak wiemy, rachunek sumienia jest jednym z kluczowych warunków spowiedzi. Zawsze możemy odkrywać głębię tej modlitwy. Tu nie ma limitów ani ilościowych, ani wiekowych, ani żadnych innych, wręcz przeciwnie – im pełniejsze jest nasze doświadczenie, tym lepiej możemy wspierać nasze dzieci. I nie chodzi tu o „diagnozowanie” im grzechów. To dziecko decyduje, co uznaje za swój grzech. Naszym zadaniem jest mu towarzyszyć, ale nie wyręczać go, wskazywać mu drogę, ale nie poganiać, cierpliwie tłumaczyć i niczego nie przyspieszać. Materia sumienia jest delikatna, a jej kształtowanie wymaga miłości, mądrości i zaufania.

Jeszcze o rachunku sumienia

Gdy rozpoczynam rachunek sumienia, zawsze staję w Bożej obecności i proszę Ducha Świętego o wsparcie, o światło, odwagę, miłość. Tu nie trzeba jakichś wyszukanych słów czy działań. Im prościej, tym lepiej. Ważne są miejsce i czas. Mogą to być kaplica, czas adoracji Najświętszego Sakramentu, spokojna chwila w domu.

Reklama

Stając w Bożej obecności, dziękuję za otrzymane dobro. Dziękuję Stwórcy za Jego hojność, za to, że jestem, że On mnie kocha, że jestem ważna(-y), wartościowa(-y), dziękuję za otrzymane łaski. Staram się dostrzec wszystko, co dla mnie zrobili inni ludzie, czym mnie ubogacili, to, co od nich otrzymałam(-em), i podziękować im za to. Z łagodnością dziękuję też sobie: za moje dobre wybory, za troskę o siebie, za rozwijanie swoich talentów, za obdarowanie dobrem innych ludzi. Rachunek sumienia nie jest sposobnością do kamienowania siebie. Tak, jesteśmy słabi i grzeszni, ale pamiętajmy o tym, aby „nie dać się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężać”.

W perspektywie dobra grzech jest zmarnowaniem, zniszczeniem dobra, które otrzymałam(-em) za darmo od hojnego Boga. Czy znam swoje talenty, czy jestem za nie wdzięczna(-y), czy je rozwijam – czy wręcz przeciwnie: narzekam, że chciał(a)bym jednak dostać coś innego, że inni mają lepiej, łatwiej i ostatecznie nie doceniam tego, co mam? Kluczowe jest zatem to, aby odpowiedzieć sobie na pytanie: co ja z tym całym dobrem robię? A może nie dowierzam, że je mam? Albo źle go używam, bo Pan Bóg dał mi je do czegoś innego? Pamiętajmy, że dobro „nieużywane” marnieje! Grzech – charmatia – tłumaczymy jako chybienie celu. W Bożym zamyśle celem jest miłość i życie wieczne. Zgrzeszyłam(-em), czyli poszłam/poszedłem niewłaściwą drogą, w niewłaściwym kierunku, nie osiągnęłam(-ąłem) celu. Dla nas drogowskazem jest Jezus Chrystus. Tu pojawia się przestrzeń na refleksję nad moimi zachowaniami. Jak postąpiłby Jezus? Czy to, co zrobiłam(-em), wspierało moje życie lub życie innych ludzi, czy odwrotnie – spowodowało ból i cierpienie we mnie i u innych? Co straciłam(-em)? Poznanie przyczyn takiego czy innego postępowania jest istotne również po to, by następnym razem zareagować inaczej. Dostrzeżenie i uznanie strat pozwala naprawdę żałować tego, co się zrobiło, a przeproszenie Boga i drugiego człowieka przestaje być problemem. Dlatego nie zmuszajmy dzieci do przepraszania. Jeśli nie chcą przepraszać, to znaczy, że naprawdę nie rozumieją, co się wydarzyło. Potrzeba cierpliwości i zaufania do dziecka. Starajmy się, aby dzieci widziały nas, dorosłych, jak przepraszamy się nawzajem, aby doświadczały naszego przepraszania. Pewne jest, że kiedy żałuję, Bóg mi przebacza. łatwiej jest mi wtedy postanowić poprawę.

Na zakończenie – pamiętajmy, że najlepiej towarzyszy się swoim dzieciom w rozwoju duchowym, gdy się jest rodzicem autentycznym – razem możecie odkrywać świat, wcale nie musisz wiedzieć wszystkiego; ciekawym – bardziej słuchaj, niż mów, nie oceniaj; no i koniecznie obecnym, który stara się być przykładem miłości dobroczynnej i traktuje siebie oraz innych z miłością.

2022-04-29 10:59

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dowiadujemy się, że nasze dziecko będzie ciężko chore, co teraz?

[ TEMATY ]

pomoc

dziecko

Mat.prasowy

Pani Agnieszka z synem Jasiem

Pani Agnieszka z synem Jasiem

Gdy po urodzeniu dziecka dowiadujemy się, że będzie ono bardzo chore, niepełnosprawne, czy wymagające specjalistycznej opieki – czujemy szok i niedowierzanie. O to, jak się nie poddać w takiej sytuacji zapytaliśmy Agnieszkę Oczkowską – mamę trójki niepełnosprawnych dzieci.

Tak jak każdy chciałam mieć zdrowe dzieci – mówi Agnieszka. Z moim mężem Tomkiem jesteśmy zdrowi, więc nie mieliśmy pojęcia, że, łącząc się w parę, przekażemy naszym dzieciom gen choroby metabolicznej zwanej galaktozemią. Cierpi na nią dwójka naszych dzieci – najstarsza Ewa, u której za późno wykryta wada wywołała zmiany neurologiczne już na zawsze i najmłodszy Jaś, który w tej chwili jest dzieckiem leżącym, oddychającym przez rurkę tracheotomiczną i karmionym przez sondę. Nasz środkowy syn Franek urodził się zdrowy, ale bez prawego przedramienia – co również bardzo nas zaskoczyło. Potem zdiagnozowano u niego cukrzycę i guza podwzgórza mózgu.
CZYTAJ DALEJ

Bóg pomnaża dobro tych, którzy je czynią już teraz

2025-09-23 12:37

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Bóg pomnaża dobro tych, którzy je czynią już teraz, choćby w niewielkim zakresie. Karze zaś tych, którzy mają serce skąpe i niczego nie dają potrzebującym.

Jezus powiedział do faryzeuszów: «Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie. U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób – niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A ponadto między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd nie przedostają się do nas”. Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich ostrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”. Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” „Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą”».
CZYTAJ DALEJ

Wałbrzych. Ks. Kazimierz Kordek pożegnał swojego tatę

2025-09-26 17:38

[ TEMATY ]

Wałbrzych

bp Ignacy Dec

pogrzeb taty kapłana

ks. Kazimierz Kordek

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Ks. Kazimierz Kordek prowadzi trumnę swojego ojca śp. Czesława na cmentarzu parafialnym w Poniatowie

Ks. Kazimierz Kordek prowadzi trumnę swojego ojca śp. Czesława na cmentarzu parafialnym w Poniatowie

W kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Wałbrzychu-Poniatowie odbyły się uroczystości pogrzebowe śp. Czesława Kordka, ojca ks. Kazimierza Kordka. Eucharystii przewodniczył bp Ignacy Dec w koncelebrze 27 kapłanów z diecezji świdnickiej, legnickiej i wrocławskiej.

W homilii biskup senior przypomniał prawdę o sądzie indywidualnym i ostatecznym. - Przy odejściu z tej ziemi liczą się tylko spełnione z wiary i miłości dobre uczynki – nie stanowiska, nie tytuły, nie majątek. Odwołując się do encykliki Benedykta XVI Spe salvi, dodał: - Sąd nie jest obrazem grozy, ale nadziei. Doświadczymy wtedy, że miłość Boża przewyższa całe zło świata i zło w nas.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję