Pojechałem z oczywistą w takich sytuacjach niepewnością, może lękiem. Ale jakich sytuacjach? Przecież wojnę znam tylko z lekcji historii, opowiadań babci, rodzinnych spotkań, no może też i z mediów, bo Irak, Syria, Afganistan... Ale mimo wszystko to odległe, gdzieś tam za górami, za lasami, albo dawno, dawno temu.
Teraz wojna jest tu, niedaleko, u sąsiada. Przypominają mi się moi znajomi ze studiów: Anastasija, Waleria, Irina, Wladimir, Bohdan i Sasza, których rodziny mieszkają w Charkowie, Dnieprze i Kijowie. Część z nich już nie ma gdzie wracać, bo z domu nic nie zostało, tylko gruzy jak w Warszawie po powstaniu w 1944 r. Nie mają do kogo wracać, bo ojciec partyzant wziął karabin i do ostatniego tchnienia bronił kawałka rodzinnej ziemi, a matka z młodszą siostrą i braciszkiem przyjechała szesnastym transportem do Polski i po pięćdziesięciu dwóch godzinach tułaczki usłyszała w Medyce: „Jesteście bezpieczni”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jakie to ważne w takich okolicznościach, by usłyszeć: „Jesteście bezpieczni”.
Ale na granicy pozostać nie można, trzeba jechać dalej. Wielu naszych sióstr i braci ze wschodu, którzy szukali pomocy, schronienia i przede wszystkim koniecznego bezpieczeństwa, znalazło je w tak wielu miejscach, także na Podkarpaciu i w Małopolsce.
Reklama
Od początku wojny na Ukrainie niejedno serce się poruszyło, a w głowach rodziło się tak wiele pytań, z których na pierwszy plan wysuwało się jedno: „Jak pomóc?”. I ruszyła pomoc. Parafie, szkoły, urzędy, fundacje. Przedszkolaki, dzieci, młodzież, dorośli i seniorzy. Niemal zryw narodowy, który tak wielu zaskoczył, bo tak wiele pomocy i wsparcia, tyle domów otwartych, by było bezpiecznie.
W Rzeszowie nie tylko „Tabor” wypełnił się uchodźcami, ale także Seminarium Duchowne i tyle mieszkań i domów, że trudno policzyć. Gwarno również w domu rekolekcyjnym w Lipinkach, Niechobrzu, Budach Głogowskich, Porębach Dymarskich i w Kozłówku. A kto policzy szkoły, remizy, domy kultury, schroniska, szpitale? Kto wyjaśni fenomen wsparcia i solidarności, gdy diecezjalna Caritas ogłasza, iż w diecezji rzeszowskiej zebrano ponad 1 500 000 zł datków na rzecz poszkodowanych w wyniku napaści Rosji na Ukrainę. A te tony żywności, środków pierwszej potrzeby? Jeszcze nie można pominąć setek, może tysięcy wolontariuszy i przedstawicieli służb mundurowych, którzy są wszędzie tam, gdzie potrzeba pomocy.
Ale czy to wystarczy? W ostatnich dniach w internecie opublikowano piosenkę młodych artystów. Zwrócili w niej uwagę na to, że potrzeba szturmu do nieba. Przecież Bóg jest Panem historii, do Niego należy czas i wieczność, On jest Królem pokoju, dlatego „wołam do nieba – cudu potrzeba!”. I potrzeba tego wołania, by każdy kto teraz płacze, boi się, ucieka albo walczy usłyszał: „Jesteś bezpieczny!”.