Mówiąc klasykiem, można powiedzieć, że konflikt, jaki jest, każdy widzi, czuje i ostatecznie... unika go, jak tylko może. Kto chciałby przeżywać to napięcie, które jest wpisane w walkę o racje czy niezrozumienie i rozgoryczenie kompromisem, który wymaga (sic!) rezygnacji z czegoś naprawdę ważnego? Czasami mniej bolesna wydaje się bezsilność trwania w relacyjnym impasie, nawet całymi tygodniami czy latami. Tymczasem okazuje się, że na konflikt można spojrzeć z innej perspektywy, służącej porozumieniu i budowaniu głębszej relacji.
Bezkonfliktowy, czyli jaki?
Reklama
Wygląda na to, że przekonanie o konflikcie, utwierdzane latami przez społeczne wzorce, którymi nasiąkamy, prowadzi nas na manowce. Generalnie boimy się konfliktów, unikamy ich. Celem samym w sobie staje się często strategia na „bezkonfliktowca”, który z determinacją komandosa 24/7 zachowuje spokój w każdej sytuacji, nie denerwuje męża/żony, bez słowa wykonuje polecenia szefa i stara się nie urazić pani w skarbówce. Ten biznesik, który robimy z samymi sobą i ze światem, ma nas utwierdzić w przekonaniu, że zasługujemy na szacunek, miłość i przynależność do „grupy dobrych ludzi”, co to nikomu nie wadzą, „dzień dobry” na klatce powiedzą i żyją bardziej, by przetrwać, niż w pełni żyć. Jednocześnie ten subtelny deal ubrany w białe rękawiczki pseudopokory i ślepego posłuszeństwa domorosłym mędrcom, wieszczącym o skuteczności ustępowania głupszym, nie daje nam tego, co spodziewaliśmy się uzyskać. Możemy nawet uznać bezkonfliktowość za chwalebną etykietę i wpisać ją w swoje CV, tylko po co? Skoro na co dzień nie możemy się uwolnić od tych wszystkich cierpkich komunikatów w stylu: „a już miałam mu powiedzieć...”; „no, następnym razem to jej na pewno wygarnę...”; „co oni sobie wyobrażają...”; „nie będę się wtrącać, jeszcze ich życie nauczy...”. Niby tafla wody jest spokojna, a pod powierzchnią buzuje całe mnóstwo trudnych uczuć i niezaspokojonych potrzeb. Taki miks bezpardonowo zarządza „bezkonfliktowcami” i ostatecznie wzmacnia nieporozumienia w imię utrzymania tzw. dobrych stosunków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Atak najlepszą obroną
Jeśli nie da się uniknąć konfliktu, trzeba bezceremonialnie podrasować obronę i walić prawdę między oczy. Choć zdania są w tej kwestii podzielone, to wielu uważa, że cel może uświęcać środki. Na drugim końcu naszego continuum jest ucieczka z pola bitwy, ale wiadomo, jak kończą dezerterzy. Uff... Kiedy zagubienie sięga zenitu i nie wiadomo już, o co tak naprawdę chodzi, kto cierpi bardziej i co ktoś powinien zrobić, trudno o salomonowe rozwiązanie, które uwzględniałoby dobro wszystkich uczestników konfliktu. Zostaje przetrwanie – bez kontaktu i satysfakcjonujących rozwiązań służących relacji. Nawet jeśli w imię sprawiedliwości, choćby tylko prywatnej, skoncentrujemy się na udowodnieniu swoich racji, egzystowanie w takim impasie relacyjnym tygodniami czy latami spowoduje utratę sensu życia. Narastająca tęsknota za wspólnotą, bliskością, współzależnością i szacunkiem może nas skutecznie zablokować na życiodajny kontakt. Czy możliwe jest inne rozwiązanie?
Konflikt jest darem
Reklama
W dzisiejszym spolaryzowanym świecie uznanie konfliktu za dar jest niemal równoważne z odkryciem Ameryki. Ta perspektywa pokazuje nową optykę. Obok opcji wygrany – przegrany jest jeszcze trzecie wyjście. Konflikt postrzegany jako dar to swoisty update (aktualizacja) w naszych relacjach. Uaktualnia nasze priorytety, informuje o tym, co jest dla nas naprawdę ważne, na czym nam zależy i w co jesteśmy gotowi inwestować. Pokazuje, o czym konkretnie potrzebujemy porozmawiać, aby na nowo (bo życie jest dynamizmem i wciąż się zmienia, a my – wraz z nim) uwzględnić nas oboje, bo jesteśmy tak samo ważni. Tylko jak przyjąć ten trudny dar konfliktu jako szansę na nową jakość naszej relacji? Jak się uwolnić od wstydu, który jest jednym z głównych blokerów kontaktu w konflikcie? Marzyliśmy przecież o bliskim związku, szczęśliwej rodzinie, dobrych relacjach w pracy, a tu... kryzys za kryzysem, niezrozumienie, ból, strach, niepewność. Jak przeformułować nasze przekonania o konflikcie, które komplikują sprawę, skutecznie zamazując obraz oczekiwaniami, powinnościami i zero-jedynkowym spojrzeniem na człowieka i świat?
Kontakt i rozwiązania
W konflikcie potrzebujemy odbudować kontakt między nami. Stronnictwa sprawdzają się podczas działań wojennych, a w relacji chodzi o zobaczenie i usłyszenie siebie nawzajem w szacunku, zrozumieniu i ciekawości. Rozwiązania są zawsze wtórne. Fundamentalne znaczenie ma kontakt między ludźmi. Informuje o potrzebach (zaspokojonych i niezaspokojonych), daje przestrzeń na wspólne bycie, widzenie, zrozumienie, wymianę darów, a dopiero w dalszej kolejności uzdalnia do poszukiwania wspólnych rozwiązań. Tu nie sprawdzą się autorytarne rozstrzygnięcia, oczekiwania „samonaprawienia” jednej czy drugiej strony sporu lub inne odcięte od realiów działania. Fakt, że dane rozwiązanie sprawdziło się u sąsiadów, nie oznacza, iż u nas też zadziała, a to, co hulało wczoraj (albo tak nam się tylko wydawało!), może wymagać zasadniczych modyfikacji, aby realnie służyło obu stronom, a nie tylko jednej z nich. Jednocześnie szaleństwem jest niepodejmowanie żadnych działań i wyczekiwanie na jakąś magic (magię), która „naprawi” wszystko i wszystkich. Relacja jest o budowaniu autentycznego kontaktu i wspólnocie strategii, których skuteczność zależy od szeregu czynników i wymaga stałego monitorowania, aby wiedzieć, co służy, a co nie służy relacji.
Mediator obustronny
Gdy uczestniczy się w konflikcie, trudno jest złapać dystans i uzyskać jasność w tym, co się dzieje. Ważnym, a czasami wręcz niezastąpionym wsparciem dla osób w konflikcie są mediacje. Kluczową rolą mediatora jest wsparcie stron w budowaniu kontaktu. „Użycza” im on swoich zasobów (wiedzy, doświadczenia, kompetencji w zakresie efektywnej komunikacji), aby mogły się nawzajem usłyszeć, zrozumieć oraz podjąć w wolności działania, które uznają za wartościowe i realne do realizacji. Mediator niczego nie rozsądza i nikogo nie osądza – odpowiedzialność za proces mediacyjny oddaje stronom. Nie „terapeutyzuje”, nie doradza, a raczej tworzy bezpieczną przestrzeń dla uczestników mediacji na odkrywanie informacji, którą niesie ten swoisty update w relacji. Tak szeroka perspektywa na konflikt pozwala stronom uporządkować fakty, odkryć nawzajem swoje potrzeby i ustalić wspólnie rozwiązania. Mediator jest pomostem do porozumienia. Zaprasza do dialogu, w którym nikt nie musi nikogo przekonywać, w którym nie ma wygranych i przegranych. Mediator działa dla obu stron, stąd przydomek: „obustronny”.
Jak wiadomo, najtrudniejsza bywa mediacja między rozumem a sercem. Warto wiedzieć, że mamy realny wpływ na nasze życie, a ograny już paradygmat dominacji w konflikcie możemy zastąpić nowym: wygrany – wygrany, który zdecydowanie bardziej służy pięknemu życiu w autentyczności. Zawsze mamy wybór!