W jednym z moich tekstów podsumowujących sytuację w Stanach Zjednoczonych po wyborach jesienią 2020 r., który ukazał się na łamach Niedzieli, pisałem, że kierownictwo Partii Demokratycznej zapłaci wysoką cenę za graniczącą z obłędem żądzę odsunięcia Donalda Trumpa od prezydentury. Kompromitujący amerykańską demokrację przebieg wyborów w listopadzie 2020 r. był kanwą tej refleksji, ale w żadnym razie nie przypuszczałem, że cena będzie tak niewyobrażalnie wielka i zostanie zapłacona tak szybko.
Zgniłe owoce
Cały świat jest dziś zaszokowany ujawnioną skalą chaosu, którą wytworzyło zaledwie w ciągu pół roku rządów przywództwo demokratów. Spektakularna klęska, którą na oczach całego świata zadali Amerykanom talibowie, jest jednak zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Wydarzenia w Afganistanie poprzedzone zostały ujawnieniem kompletnej niezdolności ekipy Joego Bidena w rozwiązywaniu problemów nielegalnej imigracji. W ciągu pół roku do USA wdarło się prawie 1,5 mln imigrantów, których Biden i Kamala Harris zachęcili do przybycia swoimi nieodpowiedzialnymi deklaracjami z początku roku. W stanach południowych panuje wielki chaos, który spotęgował kolejną falę pandemii. Szybkie postępy czwartej fali COVID-19 napędzane są chaotycznymi reakcjami administracji federalnej. Pozbawione spójności komunikaty i działania spotkały się z oporem rosnącej ilości administracji stanowych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Pierwsze zgniłe owoce zaczyna przynosić siłowe wprowadzanie rozwiązań wymuszających promowanie różnych dewiacyjnych zachowań, które skrywają się w ideologicznej krucjacie LGBT. Równocześnie podobnie siłowo wymusza się implementowanie w szkołach i na uniwersytetach kolejnej ideologii, tzw. Critical Race Theory (Krytyczna teoria rasy), która sprowadza historię Stanów Zjednoczonych wyłącznie do systemowego ucisku czarnoskórych.
Towarzyszy temu kompletna degradacja większości amerykańskich miast rządzonych przez demokratycznych burmistrzów. Prowadzona w ciągu ostatniego roku akcja uderzania w policję, odbieranie jej środków działania oraz finansów skutkuje dzisiaj nieznaną w historii skalą bezprawia w tych miastach. Są one terroryzowane przez bojówki Antify i Black Lives Matter, które są wspierane przez organizacje kryminalne i mafijne.
Nie sposób wymienić wszystkich obszarów, które zostały poddane w ciągu ostatnich miesięcy rewolucyjnym wstrząsom. Narzucane nawet z pominięciem Kongresu, w którym demokraci mają większość, neobolszewickie regulacje wprowadzane są w postaci rozporządzeń wykonawczych firmowanych przez Bidena.
Stan po klęsce
To wszystko trzeba było przybliżyć, aby uświadomić sobie moment, w którym doszło do wydarzeń obecnie obserwowanych. Wycofanie amerykańskich wojsk z Afganistanu, oczekiwane przez większość opinii publicznej, miało być sukcesem Bidena. Miało odwrócić uwagę od problemów wewnętrznych, a przez zewnętrzny aplauz dla tej operacji dać jego ekipie paliwo niezbędne do dalszego realizowania bolszewickiej agendy. Można sarkastycznie powiedzieć, że zamiar odwrócenia uwagi się powiódł, ale nie do końca w oczekiwanym kierunku.
Reklama
Wycofanie się koalicji z Afganistanu było decyzją Trumpa. Zresztą całkowicie słuszną, bowiem 20 lat obecności, głównie amerykańskiej w tym kraju, nic nie dało. Poza wyasygnowaniem miliardów dolarów na pozory porządku, władze amerykańskie koncentrowały się w tym czasie na prowadzeniu swojej krucjaty ideologicznej. Forsowanie aborcji, promowanie homoseksualizmu i szerzej ideologii gender jako „wartości zachodnich”, które miały zmienić oblicze tego kraju, doprowadziły do tego, że ponad 95% jego mieszkańców oczekuje wprowadzenia prawa szariatu. Przez 20 lat nie zbudowano ani kilometra nowoczesnej drogi dwupasmowej czy linii kolejowej. W tym samym czasie w sąsiednich Chinach, do nadgranicznego miasta położonego w równie trudnych warunkach geograficznych, Chińczycy doprowadzili autostradę i szybką kolej. Już ta informacja ilustruje, jaki „postęp cywilizacyjny” budowali przez 20 lat w Afganistanie ludzie Zachodu.
Gorsza opcja
Dla Bidena umowa z talibami była bodaj jedynym elementem dorobku Trumpa, którego nie wywrócił do góry nogami. Był tak przekonany, że operacja ta da mu skok poparcia w kraju, iż nie dopuszczał do siebie żadnych komunikatów o dynamicznej zmianie sytuacji wewnętrznej na gorsze. Alarmistyczne ostrzeżenia formułowały własne służby wywiadowcze i dowództwo sił zbrojnych. Biden ich albo nie przyjmował, albo nie rozumiał.
Wydawało się też, że sekretarz obrony Lloyd Austin, który całą służbę w armii spędził jako logistyk, poradzi sobie z operacją ewakuacji. Okazało się jednak, że walka o prawa transwestytów w armii tak go pochłania, że nie miał czasu na Afganistan.
Uderzenie w pozycję Stanów Zjednoczonych, którego jesteśmy świadkami, będzie miało wielkie konsekwencje. Nie miejsce, by je tu teraz analizować. Widzimy, że trwa przygotowanie do przedterminowego usunięcia Bidena. Demokraci już w czasie wyborów nie kryli się z tym, że Biden po 2 latach ustąpi. Miało to otworzyć Kamali Harris perspektywę na 10 lat prezydentury, jednak już dzisiaj widać, że na utrzymanie Bidena jeszcze przez rok nie ma żadnych szans. Pogrążyłoby to bowiem USA w długotrwałym chaosie. Problem jednak w tym, że prezydent Harris jest opcją jeszcze gorszą niż Biden. Nie widać na razie sposobu, aby rozwiązać ten węzeł gordyjski.