Skoro w średniowieczu ludzie mieli źle, to co dopiero zwierzęta. Ile warta jest ta opinia, dowodzi książka Mai Iwaszkiewicz. Średniowiecze da się lubić – ani ciemne, ani też szczególnie straszne nie było, ale poukładane – już tak. Granica między człowiekiem a zwierzęciem była wtedy znacznie mniejsza. Wynikało to m.in. z przekonania o bliskości gatunkowej ludzi i zwierząt, także stworzeń Bożych. Sporo uwagi poświęcano dyskusji o tym, czy mają one duszę, czy trafiają do nieba, czy są rozumne. Wskazywano, że zwłaszcza psy i konie potrafią odczuwać emocje, nie przypisywano im jednak intelektu. Bardziej instynkt, choć Albert Wielki – autor dzieła O zwierzętach ksiąg 26 wskazywał na zachowania zwierząt świadczące o namiastce intelektu, np. kocie zabawy z lustrem. Kwestia zwierząt w raju nie została wtedy w pełni rozstrzygnięta. Obowiązywał pogląd, że nie spotkamy tam swoich pupili, ale ludzie i tak wiedzieli swoje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu