Rodzina to taki szczególny team, dla którego „razem” znaczy: radość, akceptacja, zespół, energia, miłość – czyli ewangeliczne braterstwo. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Razem łatwiej pokonać trudności. Jest też więcej humoru, śmiechu i frajdy, kiedy robimy coś wspólnie. Rodzina to korzenie, zwyczaje, ulubione menu (choć zupa pomidorowa w każdym domu smakuje inaczej), lektury, filmy, piosenki, opowieści, wspomnienia, marzenia, wspólnie spędzony czas, czułe spojrzenia i mnóstwo bliskości, aby nie stracić bezcennego tu i teraz. Razem poznajemy świat, uczymy się, jak pięknie żyć, jak dawać i przyjmować dobro, świętujemy to, co się udało, razem staramy się sprostać codziennym wyzwaniom, razem przeżywamy straty. W rodzinie uczymy się samodzielności, ale nikt tu nie jest samotny. Każdy jest darem i nikt nie może go zastąpić. Akceptacja jest nieodłącznie wpisana w bezwarunkową miłość.
Stopklatka! Co myślę o rodzinie? O jakiej rodzinie marzę? Jakie trudności się „wyświetlają”? Jak znaleźć żonę/męża do takiego braterskiego teamu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Rodzina to zespół. W Hiszpanii od niemal 200 lat organizuje się tzw. castells, podczas których budowane są prawdziwe wieże z ludzi. Taka misterna konstrukcja wymaga dobrego przygotowania, planu działania i systematycznych ćwiczeń. Jak w rodzinie! Castells jak każda budowla potrzebuje mocnego fundamentu. To rodzice – silni, odważni przewodnicy i trenerzy, którzy wiedzą, jak budować. Na szczycie meldują się dzieciaki, wspinając się po plecach swoich bliskich. Katalońskie castells wymagają zdecydowania, sprawności, a jednocześnie skupienia na każdej „cegiełce”, bez której nie powstanie wieża. Tu każda para rąk jest tak samo ważna i potrzebna. Na głównym placu Tarragony stoi pomnik przedstawiający kilkupiętrową wieżę, którą tworzą ludzie w różnym wieku. Tam – jak w rodzinie – docenia się mądrość i doświadczenie pokoleń. Choć sama konstrukcja wieży wydaje się lekko falować, wszyscy dbają o wzajemne bezpieczeństwo, wspierają się nawzajem, doceniając każdy wysiłek włożony we wspólne dzieło. Tu spoiwem nie jest beton, ale zaufanie! Potrzebujemy siebie nawzajem. W rodzinie uczymy się, jak budować relacje. Poznajemy, co jest dobre, a co złe, jak żyć wartościami i dlaczego są one takie ważne. Uczymy się, jak pomagać, jak współpracować ze sobą, a szczególnie z rodzeństwem, poznając trudy i zalety pracy zespołowej. Chłoniemy ekonomię miłości opartą na logice daru.
Stopklatka! Czy moja rodzina jest braterską drużyną? Czy faktycznie jest moim priorytetem? Czy świadomie wybieram to, co jest dla niej dobre?
Często postrzegamy rodzinę jako niedościgniony ideał, ustawiając coraz wyższe poprzeczki wzajemnych oczekiwań, jednak rzeczywistość weryfikuje ten konstrukt, nierzadko boleśnie. Wielu młodych woli nie zakładać rodziny. Jednocześnie rodzina to wartość, którą mamy w sercu, która może znacząco podnieść jakość naszego życia, dlatego dążymy do niej z taką determinacją. Tu chodzi o bliskość, aby przynależeć, kochać i być kochanym, aby w wolności rozwijać swoje talenty, aby być zauważonym oraz przyjętym ze swoją autentycznością. W takiej rodzinie każdy znajdzie przestrzeń do życia. Będzie otoczony troską, wzięty pod uwagę, a to daje poczucie bezpieczeństwa, tak bardzo kluczowe dla wzrostu każdego z nas.
Stopklatka! Czy moja rodzina jest wspólnotą, jakiej pragnę? Z jakiego źródła czerpię siły? Czy doceniam moich bliskich? Czy jestem świadom obecności Boga na naszym rodzinnym szlaku i tego, że On uświęca nasze „razem”?