Reklama

Rodzina

Gdy jedno z nas odejdzie do wieczności

Na szachownicy naszego życia ciągle jeszcze razem przesuwamy do przodu różne figury naszego zaangażowania. Dbamy, by było to z miłości, by było dbaniem o przemijający czas. By – kiedy już będzie za późno – nie żałować...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pamiętam, jak w pierwszych latach naszego małżeństwa trochę przekomarzaliśmy się z Irenką, kto z nas chciałby pierwszy umrzeć. – Ja bym chciał być pierwszy – powiedziałem wtedy. – Nie, nie, ja chcę pierwsza... – odpowiedziała na to. Za tym sporem o „pierwszeństwo” kryła się świadomość nieuchronnej samotności po odejściu drugiej połowy. Żadne z nas nie chciało tego przeżywać. Dziś perspektywa odejścia jednego z nas do wieczności jest coraz bliższa. Dlatego wsłuchujemy się, jak przeżywają to nasi bliscy, którzy tego doświadczyli.

Nadal rozmawiam z Lidką

Reklama

„Śmierć ukochanej Lidki spadła na mnie nagle, choć przecież jej odchodzenie trwało kilka miesięcy – podzielił się z nami Maciek. – Do końca nie traciliśmy nadziei i walczyliśmy o każdy dzień, w końcu o każdą godzinę. Na wiadomość, że odeszła – w pierwszej chwili przeszywający serce żal, chwytająca za gardło rozpacz, krzyk: już jej nie ma, już nigdy jej nie zobaczę. Tak było przez kilka dni. Żal, płacz, poczucie pustki, straty, bezsensu życia. Potem uspokojenie, które przyszło wraz z radykalnym zwróceniem się ku Bogu. To właśnie na modlitwie znajdowałem pocieszenie, umocnienie i odpowiedzi na trudne pytania. Zaczęło się dla mnie nowe życie. Dotąd wspierałem żonę w słabości, w chorobie, w trudach fizycznego cierpienia. Dziś to ona mnie wspiera, umacnia mnie, jest niemal namacalnie obecna w mojej codzienności. Słucham jej teraz bardziej niż za życia. Poznaję ją na nowo przez duchowe zapiski, które zostawiła. Czytam te zapiski, jej zmagania z samą sobą, ze mną, z Panem Bogiem, jej wołanie do Niego, aby ukazał sens jej trudnego życia, pełnego fizycznego i duchowego cierpienia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czuję przenikający serce smutek, żal straconych lat, pełnych nieporozumień, kłótni, awantur, nierozwiązanych konfliktów, które w istocie były naszym wzajemnym wołaniem o bliskość. Mimo to w bilansie dominują radość i wdzięczność. Te 50 wspólnych lat było pełne wzajemnego obdarowywania i radości życia. Kiedy patrzę na jej rozpromienioną buźkę na zdjęciu, uśmiecham się i mówię, jak bardzo ją kocham. Jest we mnie, ona jest ze mną ciągle. Jest też w pamięci ludzi, których Bóg postawił na jej drodze”.

Rozpoznaję, że właśnie na tym polega tajemnica świętych obcowania...

Nasze małżeństwo trwa

Reklama

Kilka lat temu napisał do nas Władek: „Kiedy po śmierci mojej Agnieszki rozmawiałem ze znajomym księdzem, to na moje stwierdzenie: «moje małżeństwo się skończyło», natychmiast powiedział: «o nie!, ono się skończy, gdy i ty umrzesz». Z dalszej rozmowy wynikło, że ja już wypełniłem słowa przysięgi małżeńskiej: «ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską», natomiast pozostaje mi oraz jej do wypełnienia: «oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci». To wypełnienie z mojej strony polega na modlitwie za nią, za jej zbawienie, a z jej strony – na wstawiennictwie u Jezusa za mnie, za moją dalszą drogę życiową, by mnie prowadziła do Niego. Tak oto wzajemna odpowiedzialność przed Bogiem za zbawienie trwa. Można więc mówić o przygotowaniu do małżeństwa i o małżeństwie w sytuacji, gdy oboje są razem, a także w sytuacji, gdy jedno już odejdzie.

Agnieszka odeszła po 50 latach naszego małżeństwa, przeżytego w autentycznej miłości. Teraz jaskrawo uzmysławiam sobie, jak bym się czuł, gdybyśmy byli małżeństwem niezgodnym, skłóconym, a zwłaszcza gdyby to była moja wina. Dramatyczne wyrzuty sumienia, gdy już nic nie mogę zrobić, naprawić, przeprosić. W moim przypadku byłoby to szczególnie dramatyczne, gdyż dopiero teraz, w trakcie porządkowania domowych spraw, odkryłem, jak wiele dobra ona uczyniła dla mnie i dla innych. Moje małżeństwo z Agnieszką trwa. Na potwierdzenie tego stopiłem nasze obrączki i tę wspólną noszę”.

Zarówno dla Maćka, jak i dla Władka było oczywiste, że po śmierci swoich żon pozostali wdowcami. Ale w innych sytuacjach decyzje – w wyniku dialogu z samym sobą i z Panem Bogiem – mogą być inne. Bogdan, wkrótce po śmierci żony Marysi, ożenił się po raz drugi. Powiedział mi, że życie dla niego straciło koloryt. Tomek po przedwczesnej śmierci żony został z dwojgiem małych dzieci. Też się ożenił po raz drugi, zresztą z wdową. Napisałem o tym do Władka. Odpisał: „Powtórny ożenek z całą pewnością cieszy tę, która odeszła, bo jej głębokim pragnieniem jest wszystko to, co służy zbawieniu męża. Ja pozostałem sam, tak zdecydowałem, to wynikło z mojego dialogu z Bogiem”. Władek też już odszedł do Pana Boga.

Szkoda czasu...

Reklama

„Mój zawód daje wiele możliwości i często obiecywałem żonie, że będziemy kiedyś bogaci, a ona mi odpowiadała: «bogaci już jesteśmy, bo mamy siebie, a kiedyś może będziemy mieć pieniądze»” – podzielił się z nami Marek 5 lat po śmierci Agaty. Marek i Agata nie dorobili się wielkich pieniędzy w swoim blisko 25-letnim małżeństwie, bo to, co mieli, rozdawali innym. Ale byli szczęśliwi, bo mieli siebie. Marek mówi o swoim małżeństwie, że było spełnione. Wspomina jednak, że często się kłócili. Czasem siedzieli do rana, oczekując od siebie nawzajem, kto pierwszy wyciągnie rękę do przeproszenia. Dziś innym małżeństwom radzi: „Szkoda czasu na bycie niepojednanym. Szkoda czasu na nieprzebaczenie”.

Pamiętam, jak moja śp. mama w różnych trudnych sytuacjach mawiała: „cóż to jest wobec wieczności?”. Dziś kojarzą mi się te słowa z problemami małżeńskimi, które przeżywamy, z kryzysami i konfliktami o różne drobne sprawy, które urastają do rangi wojny domowej i o które jesteśmy gotowi się pozabijać, z powodu których dochodzi do rozwodów. Cóż to jest wobec wieczności? Bez sensu się spierać, walczyć o swoje. Walczyć trzeba tylko o miłość. Nie, nie walczyć, ale dbać. Współbrzmi to ze słowami Marka, że szkoda czasu na niepojednanie.

Czy powiemy sobie: „do zobaczenia”?

Wsłuchujemy się w głosy naszych przyjaciół, mamy z tyłu głowy ich świadectwa, ale żyjemy myślą, że każdy dzień ma dosyć swojej troski (por. Mt 6, 34), i dlatego dbamy o to, by naszą misję doprowadzić razem do miejsca, z którego odwoła nas Pan Bóg. Współbrzmi to z opowieścią o św. Karolu Boromeuszu: kiedy zapytano go, co by zrobił, gdyby w czasie gry w szachy – a był zapalonym szachistą – oznajmiono mu, że za godzinę umrze, miał podobno odpowiedzieć: „dokończyłbym tę partię szachów”. Powiastka ta jest mi bardzo bliska, bo ja też w młodości bardzo lubiłem grać w szachy. Ciągle jeszcze na szachownicy naszego życia razem z Irenką przesuwamy do przodu różne figury naszego zaangażowania. Tylko dbamy, by było to z miłości, a nie z próżnych ambicji; by było dbaniem o przemijający czas, a nie ucieczką przed nim.

Na jednym z nagrobków przeczytałem kiedyś napis sformułowany przez męża pod adresem żony: „Do zobaczenia po tamtej stronie”. I rodzi się pytanie: czy rzeczywiście? Przecież Jezus na bardzo praktyczne pytanie, czyją żoną będzie ta, która miała wielu mężów, odpowiedział, że w niebie nie będziemy się żenić ani za mąż wychodzić, ale będziemy jak aniołowie (por. Łk 20, 34-36). Chyba się więc jednak spotkamy, tylko nie jako mąż i żona, lecz jako aniołowie. Oby tak się stało. Nadal jednak nie wiem tak do końca, co to znaczy. Nie myślę o tym teraz. Mam nadzieję, że zobaczę.

2021-06-01 09:28

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tajemnice przemijania

O Dniu Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym opowiada ks. Jacek Beksiński

KS. ADAM STACHOWICZ: - Skąd wziął się w chrześcijaństwie kult zmarłych?
CZYTAJ DALEJ

Jasnogórska Maryja – najlepsza lekarka

[ TEMATY ]

Matka Boża Częstochowska

Magdalena Pijewska/Niedziela

Im bardziej pragnęli, im bardziej starali się o drugie dziecko, tym większe przeżywali rozczarowania, kiedy okazywało się, że Henryka nie może zajść w ciążę. A ich pierwszy synek Bogdan wciąż dopytywał: „Mamo, kiedy będę miał braciszka albo siostrzyczkę?”.

Henryka postanowiła odwołać się do Bożej interwencji i pojechała na Jasną Górę. W intencji urodzenia dziecka odbyła pięć pielgrzymek. Jakaż to była radość, kiedy okazało się, że jej szczere modlitwy zostały wysłuchane: na początku 1986 roku okazało się, że spodziewa się dzieciątka. W sierpniu, a było to niedługo przed rozwiązaniem, Henryka poczuła, że powinna odwiedzić Matkę Bożą. Rodzina odradzała wyjazd. „W tym stanie?” – mówili. Ale ona postawiła na swoim. Mąż w końcu uległ i zdecydowano, że pojadą pociągiem. Na Jasnej Górze zamówili Mszę w intencji szczęśliwych narodzin. Henryka dostała wtedy niewielki obrazek z welonikiem potartym o Cudowny Obraz.
CZYTAJ DALEJ

Czy Norwegia jest nadal krajem chrześcijańskim? Nowy biskup Oslo: I tak, i nie

2025-08-26 13:19

[ TEMATY ]

Norwegia

kraj chrześcijański

nowy biskup Oslo

Adobe Stock

Przykład architektury sakralnej w Norwegii

Przykład architektury sakralnej w Norwegii

Nowy biskup katolicki Oslo, Fredrik Hansen w rozmowie z austriacką agencją katolicką Kathpress opowiedział o sytuacji niewielkiej mniejszości katolickiej w Norwegii. Podobnie jak wszędzie w Skandynawii, katolicy w norweskiej diecezji Oslo stanowią niewielką mniejszość. Wśród około 4,2 mln mieszkańców tego obszaru żyje 160 tys. osób zarejestrowanych jako katolicy. W rzeczywistości jednak liczba ta jest znacznie wyższa, wyjaśnił hierarcha. Podkreślił, że jego diecezja charakteryzuje się dużą różnorodnością narodowości i tradycji. Stwarza to również wielką szansę dla Kościoła, powiedział bp Hansen.

W funkcji ordynariusza Oslo Hansen zastąpił w połowie lipca biskupa Markusa Eidsviga. Bp Eidsvig - rodowity Norweg, od 1995 roku członek kanonii augustianów w Klosterneuburgu koło Wiednia - kierował tą diecezją od 2005 roku. Musiał zrezygnować z tej funkcji ze względu na stan zdrowia. W listopadzie 2024 roku papież Franciszek mianował biskupem koadiutorem profesora i byłego dyplomatę watykańskiego ks. Hansena, który otrzymał sakrę biskupią w styczniu 2025 roku z rąk sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolina. Bp Eidsvig ponownie zamieszka w opactwie Klosterneuburg wśród swoich współbraci.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję