Mimo że problem miłosierdzia Bożego jest przez współczesnych teologów szczegółowo opracowany, to jednak zagadnienie samego obrazu, jak i porównania jego różnych wersji nie zostało jeszcze dostatecznie zbadane. Ów obraz jest wizerunkiem dość młodym, nie mającym jeszcze stu lat. I choć sama idea miłosierdzia jest w chrześcijaństwie znana już od samego początku, to jednak dopiero za życia siostry Faustyny wizerunek miłosierdzia miał okazję ujrzeć światło dzienne i być podany wiernym do publicznego kultu. Chociaż na świecie rozpowszechniony został wizerunek namalowany w 1942 r. przez Adolfa Hyłę z Krakowa, to jednak pierwszy obraz, ten, który na własne oczy widziała św. Faustyna, powstał wcześniej, w Wilnie w 1934 r., w pracowni Eugeniusza Kazimirowskiego. To właśnie historii tego pierwszego malowidła będzie dotyczyć niniejszy artykuł, historii od momentu objawień, aż do legalnego zatwierdzenia jego kanoniczności przez arcybiskupa wileńskiego w roku 1937.
Symbolika obrazu
Reklama
Sam obraz przedstawia postać Chrystusa Salwatora, zmartwychwstałego i chwalebnego, wychodzącego na spotkanie z człowiekiem. Symbolika obrazu nawiązuje do czterech scen biblijnych. Pierwsza, to śmierć Chrystusa na drzewie krzyża. Symbolem tej śmierci są rany na stopach i dłoniach oraz ukryte za fałdą szaty przebite włócznią serce, z którego wypłynęła krew i woda, oznaczone dwoma promieniami – bladym i czerwonym. Są one symbolami sakramentów, które wzięły początek na krzyżu, przede wszystkim sakrament chrztu i Eucharystii. Oczy Jezusa w wizerunku przypominają te z krzyża, gdyż patrzy On w dół. Druga scena przedstawia Zmartwychwstałego Pana ukazującego się Apostołom w wieczerniku. Trzecia scena biblijna, do której nawiązuje obraz, poprzez wyciągniętą w geście błogosławieństwa dłoń, to wniebowstąpienie Mesjasza, który opuszczając ziemię, patrzył i błogosławił Apostołów. Scena czwarta ukazuje Chrystusa jako wiecznego i najwyższego kapłana. Nawiązuje do tego biała szata, znak błogosławieństwa, i wskazanie na Boskie serce, jak źródło wszelkich łask udzielanych nieustannie Kościołowi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wymaluj Mój obraz
Kiedy w roku 1930 s. Faustyna Kowalska została skierowana do Płocka, któregoś wieczoru doznała takiej oto wizji: „Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby obraz ten czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu, na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja Sam bronić ją będę jako Swej chwały (Dz. 47-48)”. Wystraszona i przejęta otrzymanym zadaniem, zwróciła się do swojego zakonnego spowiednika. Ten, nie chcąc jej uwierzyć, wyjaśnił to tak, aby malowała Jezusowy obraz w duszy. Jednak po odejściu od konfesjonału usłyszała: „Mój obraz w duszy twojej jest. Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być Świętem miłosierdzia (Dz. 48)”.
W czasie wojny obraz trafił do małego drewnianego kościółka, który przez sowieckie komunistyczne władze został zamieniony w magazyn.
Reklama
Faustyna nie wiedząc, co ma dalej począć, zapytała o radę przełożoną, s. Różę Kłobukowską. Ta w odpowiedzi dała jej płótno i pędzel, po czym kazała malować. Apostołka Miłosierdzia próbowała sama szkicować, lecz wszystkie jej próby były bez rezultatu. Nie zaznając zrozumienia u spowiedników ani u przełożonych, wewnętrznie targana wątpliwościami, czy to wszystko nie jest złudzeniem, zaczęła powątpiewać. W roku 1933 r., w Wielkim Poście, Jezus na nowo podkreślił wagę namalowania obrazu dla zbawienia dusz. Podczas adoracji obarczył Faustynę odpowiedzialnością za zbawienie wielu dusz, jeśli by poniechała starań o namalowanie obrazu.
Spod pędzla Kazimirowskiego
Po ślubach wieczystych Faustynę przeniesiono do Wilna, gdzie była ogrodniczką. To właśnie w tym mieście siostra poznała księdza, który pomógł urzeczywistnić żądanie Jezusa. Jemu to właśnie wyjawiła całość wizji dotyczących obrazu. Ks. Sopoćko nie od razu był do tego przekonany. Po wysłaniu Faustyny na badania i zasięgnięciu opinii jej przełożonych, oraz, jak sam przyznał, wiedziony trochę ciekawością, zajął się sprawą miłosierdzia.
Reklama
Po nieudanych próbach skłonienia do namalowania obrazu przez pewną zakonnicę, duchowny poprosił o to swojego sąsiada z ul. Rossa 2, Eugeniusza Kazimirowskiego. W roku 1934 Faustyna po raz pierwszy udała się do pracowni tego malarza. Odtąd regularnie, raz lub dwa raz w tygodniu przychodziła do jego mieszkania, aby kierować jego pędzlem. W każdą sobotę rano najpierw udawała się na Mszę św. do Ostrej Bramy, po czym razem z s. Ireną lub później – s. Borgią – do pana Eugeniusza. W czasie malowania, jako model do ułożenia ręki lub fałd szaty pozował kilkakrotnie sam ks. Sopoćko. Niestety, s. Faustyna nie była zadowolona z postępu pracy. Tak zapisała to wydarzenie w dzienniczku: „W pewnej chwili, kiedy byłam u tego malarza, który maluje ten obraz i zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus – zasmuciłam się tym bardzo, jednak ukryłam to w sercu głęboko. Kiedyśmy wyszły od tego malarza, Matka Przełożona została w mieście dla załatwienia różnych spraw, ja sama powróciłam do domu. Zaraz udałam się do kaplicy i napłakałam się bardzo. Rzekłam do Pana: kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? Wtem usłyszałam takie słowa: nie w piękności farby, ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej (Dz. 313)”. Wreszcie w lipcu tego roku obraz był namalowany. Honorarium zostało pokryte z własnych funduszy ks. Michała i zabrał on malowidło do swojego mieszkania. Jednak ani on, ani s. Faustyna nie byli zadowoleni i usatysfakcjonowani z otrzymanego rezultatu. Choć artysta w namalowanie go włożył wiele wysiłku i serca, to jednak całość pracy przerosła jego możliwości.
S. Faustyna przekazała polecenie Chrystusa ks. Sopoćce, aby malowidło umieścił w Ostrej Bramie na zakończenie obchodów jubileuszu 1900-lecia Odkupienia.
Miłosierdzie w Ostrej Bramie
Mimo rozczarowania uzyskanym efektem, s. Faustyna, ponaglana w wielu wizjach przez Zbawiciela, bardzo nalegała, aby został on pokazany publicznie. Przekazała polecenie Chrystusa ks. Sopoćce, aby malowidło umieścił w Ostrej Bramie na zakończenie obchodów jubileuszu 1900-lecia Odkupienia, w czasie specjalnego Triduum na tę właśnie cześć. Ów pomysł wydał się zupełnie niedorzeczny. Ostra Brama była i jest traktowana jak wielka świętość, a umieszczanie w niej innego obrazu byłoby bardzo niestosowne. Tak się jednak złożyło, że proboszcz ostrobramski, ks. Stanisław Zawadzki, poprosił ks. Michała o wygłoszenie podczas tego Triduum kazania. Ten przyjął zaproszenie, jednak postawił jeden warunek – aby obraz Miłosierdzia Bożego był umieszczony w Ostrej Bramie jako dekoracja. Czas owego Triduum przypadał na piątek, sobotę i niedzielę po Wielkanocy. Tak zatem, w ten cudowny sposób miało się spełnić pragnienie samego Chrystusa, aby uczcić obraz szczególnie w Niedzielę Białą – w przyszłości Miłosierdzia.
Salwator Mundi
Reklama
Tak oto, z niepojętej Bożej Miłości, obraz Chrystusa Miłosiernego został po raz pierwszy pokazany publicznie wiernym w sanktuarium Matki Miłosierdzia w Ostrej Bramie. Fakt ten znajduje swoje uzasadnienie w ikonografii wizerunku Madonny ostrobramskiej. Obraz Matki Miłosierdzia stanowi bowiem część dyptyku, tzw. Deesis, w którym to postać Madonny pochyla się przed najświętszym Salwatorem, Chrystusem Zmartwychwstałym. Zaś obraz Miłosierdzia stanowi jeden z najwspanialszych przykładów Chrystusa – Salwatora Mundi, a biorąc pod uwagę, że sam Jezus jest jego autorem, dalsze porównywanie nie wymaga komentarza.
Miejsce w kościele
Po zakończonych uroczystościach i wygłoszeniu przez ks. Michała nowatorskiego kazania o miłosierdziu Bożym obraz powieszono w ciemnym korytarzu przy kościele św. Michała w Wilnie, do którego dostęp był ograniczony. Jednak fakt, że malowidło zostało przez ks. Sopoćkę obrócone twarzą do ściany, zdaje się nieprawdopodobny. Po dwóch miesiącach, w uroczystość Bożego Ciała, płótno ponownie zostało wystawione na widok i cześć publiczną. Obraz był wtedy częścią jednego z czterech ołtarzy. Spowiednik s. Faustyny wspominał, że kilkakrotnie wykorzystywał obraz przy obchodach tego święta.
Wkrótce, w roku 1936, s. Faustyna została przeniesiona do Krakowa. Tam otrzymała radosną nowinę od swojego spowiednika, że rozpoczął on drukowanie artykułów o miłosierdziu Bożym. Do takiej broszurki dołączał również mały obrazek Jezusa Miłosiernego. Ks. Sopoćko wspominał również o wystawieniu płótna z Chrystusem na dłuższy okres czasu. Obraz wisiał na bocznej ścianie prezbiterium, gdzie odbierał publiczną cześć. Rok później kapłan zwrócił się do ówczesnego metropolity wileńskiego abp. Romualda Jałbrzykowskiego z prośbą o pozwolenie zawieszenia obrazu Miłosierdzia Bożego na stałe w tym kościele. Biskup nie chciał sam o tym decydować, dlatego powołał komisję, która miała ocenić wartość tego dzieła sztuki.
Reklama
2 kwietnia, kiedy ks. Sopoćko był nieobecny, komisja zbadała płótno wystawione w zakrystii. Wszelkie uwagi zostały przekazane metropolicie, który zezwolił na zawieszenie malowidła w kościele św. Michała. Polecił jednak, aby nie umieszczać go w ołtarzu głównym, jak również nie podawać jego genezy. 4 kwietnia 1937 r. ks. Sopoćko dokonał uroczystego poświęcenia i instalacji obrazu obok ołtarza po stronie lekcji, niedaleko nagrobka Lwa Sapiehy.
W wojennej zawierusze
Kolejne losy tego cudownego malowidła są bardzo burzliwe. W czasie
II wojny światowej obraz został otoczony wielkim kultem, a małe kopie były umieszczane na drzwiach domów i mieszkań z prośbą, aby Miłosierny Pan bronił swoje owce przed wojenną zawieruchą. Następnie, w czasie prześladowań komunistycznych przechodził z domu do domu w prywatne ręce, umieszczany w różnych schowkach, które mimo wielu kontroli nigdy nie zostały odkryte. Ks. Sopoćko, który po wojnie przebywał w Polsce w nowych jej granicach, chciał za wszelką cenę przewieźć płótno do Krakowa. Pragnął on wstawić je na miejsce malowidła sporządzonego w 1943 r. przez Adolfa Hyłę (to najbardziej znane). Jednak próba ta zakończyła się niepowodzeniem, a obraz trafił do małego drewnianego kościółka, który przez władze komunistyczne został zamieniony w magazyn. W roku 1970 pod świątynię przyjechały trzy samochody ciężarowe i odział wojska zaczął wszystko z niego wynosić. Obraz Miłosierdzia ocalał tylko dlatego, że nikt z wojska nie miał tak długiej drabiny, aby dosięgnąć malowidła. Ze względu na poważą obawę podpalenia świątyni, ks. Sopoćko zaproponował przeniesienie płótna do Wilna i złożenie go w jedynym w całości polskim kościele, to jest kościele Świętego Ducha.
W cudowny sposób miało się spełnić pragnienie samego Chrystusa, aby uczcić obraz szczególnie w Niedzielę Białą – w przyszłości Miłosierdzia.
Wileńskie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego
W 2004 r. metropolita wileński kard. Audrys Juozas Backis wydał dekret, w którym postanawiał przenieść obraz Jezusa Miłosiernego do leżącego nieopodal małego kościoła Trójcy Świętej. Uzasadnił decyzję chęcią udostępnienia obrazu większej liczbie wiernych. Jednak pomysłowi temu sprzeciwili się Polacy mieszkający w Wilnie. Mimo to, 28 września 2005 r. przedstawiciele wileńskiej kurii potajemnie wynieśli Obraz Miłosierdzia bocznym wejściem i przenieśli do kościoła Świętej Trójcy, który po odbudowaniu stał się i jest do dziś Wileńskim Sanktuarium Miłosierdzia Bożego.