Od wielu lat ognisko wychowawcze Caritas w Jędrzejowie jest bezpieczną przystanią dla starszych i młodszych dzieci z terenu powiatu, które codziennie dostają tutaj dwa posiłki, pomoc w nauce, wsparcie pedagogiczne i ogrom serca. Najtrudniejsze były pierwsze miesiące pandemii, kiedy placówka musiała zostać zamknięta. Nie można się było tak po prostu zamknąć. Wydawane były obiady dla dzieci z rodzin potrzebujących. To była także forma kontaktu z nimi – opowiada siostra dyrektor Urszula Limanówka.
Radości nie było końca
W czerwcu placówka otwarła się. – Trzeba było widzieć radość tych dzieci, kiedy się spotkały ze sobą po tylu tygodniach. Nie mogły się nagadać. Szaleństwu i radości nie było końca. W marcu z codziennych zajęć korzystało do czterdziestu dzieci, głównie młodszych. Przybywają do ogniska, by pobawić się, odrobić lekcje przy wsparciu wychowawców, zjeść ciepły obiad.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ognisko otrzymało od Caritas diecezjalnej pięć laptopów, które przekazano dzieciom z rodzin wielodzietnych i jeden komputer stacjonarny. Widać, że pandemia odciska na dzieciach swoje piętno. Niepewność, którą obserwują u dorosłych, budzi lęk i stres, dlatego by zniwelować ich problemy, uruchomiono pomoc psychologa. Rozwój dzieci ma wspierać także program „Lepszy start” czy zajęcia profilaktyczne. Objęte one są także wsparciem programu „Żółty talerz” Fundacji Kulczyk. Ze starszymi dziećmi, które pozostają w domach i mają zdalne zajęcia, wychowawcy również mają kontakt przez media społecznościowe. Dzieci zapraszane są do udziału w ciekawych inicjatywach, np. dla wychowanków zorganizowano konkurs o bł. Edmundzie Bojanowskim, patronie ogniska, konkurs na modlitwę o ustanie pandemii.
Nie możemy ich zostawić bez żadnej opieki, oni nie daliby sobie sami rady. Są nam bardzo wdzięczni, że mogą z kimś porozmawiać, nie czują się tak samotni.
Na Niedzielę Palmową, jak co roku, podopieczni przygotowali palmy wielkanocne, które były rozprowadzone przed kościołem Trójcy Świętej. Na Wielkanoc dzieci z ubogich rodzin otrzymały pomoc żywnościową. Ognisko wspiera dorosłych mieszkańców Jędrzejowa. Potrzebujący otrzymują tutaj nierzadko odzież czy żywność z programu unijnego. Mogą skorzystać z bezpłatnej porady adwokata i psychologa. – Ostatnio obserwujemy jak dużo osób ma kłopoty, nie dają sobie rady ze stresem i z narastającymi trudnościami, stąd nasza inicjatywa – tłumaczy siostra dyrektor.
Dużo więcej niż ciepły posiłek
Działająca od 1996 r. stołówka charytatywna Caritas w Miechowie zapewnia ciepły posiłek każdego dnia stu siedemdziesięciu mieszkańcom. Gotujemy dla Hospicjum, dla Środowiskowego Domu Samopomocy, dla Domu Kombatanta. Oprócz tego z naszych obiadów korzystają indywidualne osoby. W dobie pandemii jest to także zapracowana służba zdrowia ze szpitala. W specjalnych pojemnikach dowozimy obiady dla osób starszych, chorych, samotnych, niezaradnych życiowo na terenie Miechowa i do ościennych miejscowości. Bez takiego wsparcia, trudno byłoby im funkcjonować. Dziennie rozwozimy 44 takie posiłki. Ludzie są bardzo wdzięczni i zadowoleni.
Reklama
Stołówka pracuje i gotuje siedem dni w tygodniu. W soboty i niedziele wydaje 110 obiadów. Każdego dnia na stołówkę trafia od siedmiu do dziesięciu bezdomnych, którzy mogą otrzymać za darmo ciepłą zupę, pieczywo, oprócz tego surówki, owoce, suchy prowiant. Każdego roku na stołówce odbywa się święcenie pokarmów, przed Bożym Narodzeniem jest spotkanie wigilijne.
Cieszymy się, kiedy widzimy, że ludzie są zadowoleni, że obiady im smakują. Ich dziękuję i dobre słowo jest nagrodą. Trzeba kochać to, co się robi, a wtedy wszystko jakoś się układa, nawet jeśli codziennie trzeba ugotować z załogą obiad dla 170 osób – opowiada Danuta Zaklikiewicz, kierownik stołówki, pracująca w niej od 1996 r.
Misją stało się połączyć bliskich i pacjentów
W październiku personel miechowskiego hospicjum w 98 procentach dotknął koronawirus. Wtedy do Miechowa przybyło pięć sióstr albertynek, które zareagowały z otwartym sercem i pomagały w hospicjum. Odpowiedziały one na apel dyr. ks. Stanisława Słowika z Caritas Kielce, który zwrócił się za pośrednictwem abp. Jędraszewskiego i wojewody małopolskiego o pomoc. Opiekowały się pacjentami do momentu opanowania sytuacji i powrotu do zdrowia pracowników.
– W hospicjum pracujemy tak, jak przed pandemią, opieka jest ta sama. Obok codziennej czynności medycznych, jest rehabilitacja, wsparcie psychologa. Jednak największym wyzwaniem i trudnością dla nas jest umożliwienie kontaktu naszym podopiecznym z rodzinami. Oni bardzo cierpią, że nie mogą ich odwiedzić. Dlatego, aby ulżyć cierpieniu z powodu izolacji obu stronom, za pomocą wszelkiego rodzaju komunikatorów, organizujemy dla naszych pacjentów takie rozmowy z najbliższymi. Odbywają się one także w naszej kawiarence „Dwa serca” – mówi s. Magdalena Benedykta Majzner, kierownik Hospicjum w Miechowie.
Reklama
O hospicjum nie zapominają wolontariusze, choć nie mogą oni przebywać wewnątrz placówki. Mimo że nauka zdalna utrudnia organizowania większych akcji, we współpracy ze szkołami, udało się przeprowadzić kilkukrotnie kwesty przed kościołami na potrzeby podopiecznych z placówki.
Z pomocą dla samotnych i starszych
– Coraz więcej osób starszych, samotnych dzwoni do nas i dopytuje o pomoc w codziennych trudnościach. Cieszymy się, że możemy im udzielić takiego wsparcia. Zapewnienie opieki osobom starszym, chorym podejmujemy na zlecenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Obecnie ponad dwustu trzydziestu podopiecznych odwiedza 110 pań opiekunek i asystentów osób niepełnosprawnych. Niektóre pracownice opiekują się kilkoma osobami – wyjaśnia Agnieszka Stąpór, koordynator domowej opieki z Caritas Kielce.
– Pomagamy im w codziennych czynnościach, w zakupach, w dostaniu się do lekarza, załatwiamy recepty, wykupujemy lekarstwa, umawiamy lekarza, towarzyszymy naszym podopiecznym. Czasem są to osoby na wózkach, przykute do łóżek, wymagające dużej pomocy w codziennych czynnościach pielęgnacyjnych. Owszem jest pandemia i ryzyko jest, ale mamy środki ochrony. Nie możemy ich zostawić bez żadnej opieki, oni nie daliby sobie sami rady. Są nam bardzo wdzięczni, że mogą z kimś porozmawiać, nie czują się tak samotni. My bardzo się przywiązujemy do nich. Niedawno byłam na pogrzebie 93-letniej pani, którą się opiekowałam, bardzo to przeżyłam – opowiada Monika Banach, opiekun starszych.
– Spędzamy miło czas. Moja podopieczna uwielbia teatr, kino i gdyby nie pandemia, pewnie razem chodziłybyśmy na spektakle. Czasem pójdziemy na spacer, obejrzymy telewizję, poczytam jej książkę. Pomogę, bo trzeba posprzątać, uporządkować mieszkanie, przygotować leki, posiłek, pójść z nią do lekarza. Pracuję siódmy miesiąc. Na początku się trochę obawiałam, jak to będzie, teraz jestem zadowolona, że mogę opiekować się starszymi, to było moje pragnienie. To są kochane osoby, które traktują mnie jak kogoś bliskiego. One mnie potrzebują – mówi Justyna Lenartowicz, która opiekuje się dwiema starszymi paniami.